Czy Valencia zaczyna wychodzić z cienia i wraca na europejski TOP?


Ostatnie dwa lata w wykonaniu Valencii są naprawdę dobre. Klub liczy się w walce o Ligę Mistrzów i wraca na salony po gorszym okresie

18 kwietnia 2019 Czy Valencia zaczyna wychodzić z cienia i wraca na europejski TOP?
Carla Cortes / Cordon Press / PressFocus

Lata 2013-2017 można uznać za ciemny okres w historii Valencii. Klub z Estadio Mestalla zaczął zmagać się z poważnym zadłużeniem opiewającym na ponad 200 milionów euro, a organizacja była na naprawdę słabym poziomie. Co chwilę z klubu wychodziły nowe wiadomości pogrążające kompetentność zarządu. Od wynalazków z Nevillem na ławce trenerskiej, po chybione transfery i stajnię Jorge Mendesa.


Udostępnij na Udostępnij na

Na szczęście „Nietoperze” ubiegły i obecny sezon mogą zaliczyć do udanych. Ponownie zaczęli się liczyć w Europie, a ich wyniki na krajowym podwórku są o wiele lepsze. Lepsze wyniki i kondycja klubu sprawiły, że ludzie wracają na Mestalla. Wskutek bardzo słabego zarządzania i beznadziejnych wyników sportowych Estadio Mestalla w ostatnich latach pustoszało, a kibice regularnie wygwizdywali swoich zawodników. Jednak jak wyglądały ostatnie lata Valencii i co jest przyczyną tego że wracają na salony?

Przyjście Petera Lima

Wiosną 2014 nowym właścicielem „Los Ches” został Peter Lim. Singapurski biznesmen nabył ponad 70% akcji klubu. Majątek Singapurczyka w momencie przejęcia ekipy z Mestalla szacowano na około 1,5 miliarda dolarów.

Lima od początku czekało bardzo trudne zadanie. Musiał uregulować zadłużenie Valencii. W momencie przyjścia zadłużenie szacowane było na 220 milionów euro i 90 milionów pożyczki w hiszpańskiej Bankii.

Oprócz tego biznesmen nie mógł regularnie pojawiać się na Mestalla ze względu na sprawy biznesowe. Jednak Lim miał znajomość z  jego zdaniem zaufanym człowiekiem. Jorgem Mendesem. Portugalczyk już latem 2014 roku sprowadził do klubu kilku zawodników ze swojej stajni takich jak Andre Gomes, Joao Cancelo czy Nicolasa Otamendiego. Jednak chyba największe kontrowersje wzbudziła postać nowego trenera. Peter Lim zwolnił Juana Antonio Pizziego, który osiągał bardzo dobre wyniki w Lidze Europy, a w jego miejsce zjawił się Nuno Espirito Santo. Portugalczyk wtedy trenował Rio Ave.

Fani byli tym ruchem mocno niepocieszeni. 40-latek do tej pory trenował tylko Rio Ave i ich zdaniem dostał pracę po znajomości z portugalskim agentem. Kibice twierdzili, że taki menedżer nie jest w stanie przywrócić klubu do europejskiej czołówki. O ile pierwszy sezon był świetny, bo „Los Ches” udało się wrócić do europejskich pucharów tak w drugim został zwolniony po skłóceniu ze sobą szatni.

Rządów Mendesa ciąg dalszy

Portugalski agent był głównym powodem, dla którego w nadmorskim mieście działo się tak źle. Sprowadzanie co najwyżej przeciętnych piłkarzy, transfery za plecami zarządu czy manipulowanie ludźmi pracującymi w Valencii, to raptem kilka grzechów popełnionych przez Mendesa.

W lipcu został ogłoszony transfer Rodrigo Caio. Działacze klubu dowiedzieli się o transferze w mediach. Zarząd Valencii miał starać się o sprowadzenie pod swoje skrzydła Gianelliego Imbulę. Jednak Mendes za ich plecami ściągnął Brazylijczyka. Transfer został rzekomo przeprowadzony za plecami zarządu, a o przyjściu piłkarza wiedzieli jedynie Mendes i Santo. Jednak szybko zrezygnowano z nowego nabytku.

Po tej sytuacji dyrektor ds. sportowych Rufete oraz Amadeo Salvo będący prezydentem klubu zrezygnowali ze swoich stanowisk. Nie chcieli psuć sobie reputacji i w dalszym ciągu być tylko marionetkami sterowanymi, przez portugalskiego agenta. Co ciekawe to właśnie Amadeo był odpowiedzialny za sprowadzenie na Mestalla Petera Lima.

W klubie zamiast wielkich nazwisk spod stajni Mendesa zaczęli się pojawiać zawodnicy przeciętni. Do klubu trafili Bakkali, Danilo czy Filipe Augusto. Niestety, ale na takich nazwiskach ciężko jest zwojować Europę. Portugalczyk swoją osobą strasznie zirytował ówczesną prezydent klubu Lay Hoon. Pani prezydent zadeklarowała, że kolejny szkoleniowiec z całą pewnością nie będzie z rąk Mendesa po czym ten…zaoferował na stanowisko nowego trenrea Jorge Jesusa.

Gary Neville i Pako Ayestaran na Mestalla

2 grudnia 2015 roku. Klub zatrudnia Gary’ego Nevilla jako menedżera Valencii. Kadencja Anglika w ekipie „nietoperzy” jest idealnym podsumowaniem tego jak wyglądała wtedy Valencia. Legenda Manchesteru United zdobyła ledwo 29% możliwych do zdobycia punktów. Dwadzieścia dziewięć! Jest to wynik żałosny, jak na drużynę o takiej renomie.

Anglik objął klub po porażce 1:0 z Sevillą. „Los Ches” zajmowali w tamtej chwili 9. lokatę w lidze z punktem straty do 7. Eibaru. Natomiast pozostawił klub na odległym 14. miejscu z 13-punktową stratą do strefy gwarantującej kwalifikacje do europejskich pucharów.

– To jest jedyna rzecz jakiej nie planowałem…zostało mi pół roku do końca kontraktu. Zgodziłem się na ofertę Valencii. Do tej pory pluję sobie w brodę za ten okres. Nie dlatego, że się zgodziłem, a dlatego, że popełniłem dużo głupich błędów. Nie wzięcie ze sobą doświadczonego sztabu mówiącego w języku hiszpańskim i angielskim było bardzo dużym błędem. Byłem zbyt naiwny. Było kilku zawodników, których powinienem pożegnać już zimą. Wszystkie błędy popełnione na Mestalla za mojej kadencji są głównie z mojej winy.  – tak o swojej kadencji wypowiedział się Gary Neville.

Po Nevillu klub przejął jego dotychczasowy asystent, Pako Ayestaran. Kadencja Hiszpana o dziwo była jeszcze gorsza. W 12 meczach zdobył jeszcze gorsze 27% możliwych do zgarnięcia punktów. Wynik o dwa punkty procentowe gorsze od brytyjskiego poprzednika.

Od momentu objęcia Valencii zdobył z nią zaledwie 10 oczek i w nadchodzącym sezonie 16/17 został zwolniony po raptem 4 kolejkach. „Los Ches” w tym czasie stracili 10 bramek i przegrali wszystkie mecze. Jednak Pako o swojej kadencji wypowiada się zgoła inaczej, niż Neville:

– Zwolnienie mnie jest niesprawiedliwe. Moim zdaniem posiadałem odpowiedni plan i odpowiednie pomysły na odwrócenie sytuacji. – tak chwilę po rozstaniu się z Valencią wypowiadał się Ayestaran.

Sezon 2016/2017 dokończyli Cesare Prandelli, który szybko pożegnał się z Mestalla i Voro, który po przejęciu Valencii w 16. kolejce na 17. miejscu zapewnił im spokojny ligowy byt kończąc sezon na 12. lokacie.

Rewolucja Marcelino

W sezon 2017/2018 Valencia po raz kolejny weszła z nowym szkoleniowcem. Został nim Marcelino. Hiszpan znany wcześniej z prowadzenia między innymi Sevilli czy Villarrealu miał odmienić zespół i być nadzieją na lepsze jutro.

Marcelino zaczął od rewolucji kadrowej. Z klubem pożegnali się tacy zawodnicy, jak Nani czy Enzo Perez określony największym niewypałem w historii Valencii, a na Mestalla trafili zawodnicy, którzy okazali się strzałem w dziesiątkę.  Goncalo Guedes z miejsca stał się jednym z czołowych skrzydłowych ligi, Geoffrey Kondogbia wraz z Danim Parejo zaczęli rządzić i dzielić środkiem pola, a Murillo stał się filarem defensywy.

Oprócz nich Marcelino zrobił w pierwszej części rozgrywek z Simone Zazy Pana piłkarza, a zawodnicy tacy jak Carlos Soler czy Jose Manuel Gaya rozkwitnęli pod jego skrzydłami. „Los Ches” w sezon weszli z drzwiami do takiego stopnia, że po meczu z Barceloną w ramach 13. kolejki La Liga tracili do Dumy Katalonii tylko 4 punkty zdobywając ich aż 31. Valencia sezon zakończyła w czwórce, dzięki czemu w sezonie 18/19 zagrali w fazie grupowej Ligi Mistrzów!

Liga Europy i TOP 4 w zasięgu?

Niestety początek sezonu 2018/2019 nie był tak udany dla Valencii. Bardzo słaba gra, mała liczba zdobytych bramek, dużo remisów 0:0 i na wiosnę Liga Europy. Nie tego kibice oczekiwali po tym, jak latem do klubu trafili Batshuayi czy Kevin Gameiro, a na stałe udało się zatrzymać Guedesa i Kondogbie.

Na całe szczęście Valencia przebudziła się w 2019 roku. Może ich gra nie jest porywająca i często ciężko się ogląda ich mecze, jednak wyniki i skuteczność uległy znacznej poprawie. Do formy powrócił chociażby Guedes, który po problemach z urazami na początku sezonu w 2019 wrócił do bardzo dobrej formy.

Na dodatek „Nietoperze” są o krok od półfinału Ligi Europy. Z całą pewnością finał tych rozgrywek byłby, dla nich nie lada osiągnięciem i po raz pierwszy od wielu lat kibice mogliby się cieszyć z podniesienia pucharu. W pierwszym meczu pokonali na wyjeździe Villarreal  3:1. Są w uprzywilejowanej sytuacji przed meczem na Estadio Mestalla.

Oprócz tego wciąż się liczą w walce o TOP 4 w La Liga. Na kilka kolejek przed końcem tracą raptem 3 punkty do Sevilli, przed którą wyjazdy na Wanda Metropolitano i do Girony oraz w ostatniej kolejce mecz u siebie z Athleticiem Bilbao. Czy Valencia zakończy sezon w czwórce? Jak daleko zajdą w Lidze Europy? Odpowiedź na te pytania poznamy na koniec sezonu.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze