15 lutego 2021 roku – to wtedy niemiecki napastnik zdobył swoją ostatnią bramkę. Od tego czasu wrócił do swojej nowej specjalności, czyli marnowania wszystkiego, co można zamienić na gola. O ile jeszcze na początku Timo Werner dostawał poparcie i zrozumienie, o tyle ostatnio stał się prawdziwym pośmiewiskiem. Niestety w meczu z Porto nie zrobił nic, by to zmienić. Pocieszać może tylko fakt, że był to występ, w którym nie zmarnował żadnej setki, bo jej nie miał. Przez co irytacja kibiców może być odrobinę mniejsza.
Z przyjściem Timo Wernera do Chelsea wiązano naprawdę wielkie nadzieje. Wszyscy – od działaczy do kibiców – uważali, że kupili zawodnika, który jest gwarantem bramek. Nie minął jeszcze cały sezon, a już pojawiają się prześmiewcze głosy, że lepszy był nawet Alvaro Morata. Owszem, nie można Niemcowi zarzucić, że nie próbuje albo nie chce. Wręcz przeciwnie, on tego pragnie i pewnie wiele oddałby za przełamanie. Niestety widoki tego są opłakane, a kulminacja tego wszystkiego nastąpiła ostatnio na kadrze. Co się stało z zawodnikiem, który jeszcze sezon temu próbował wywierać presję na Robercie Lewandowskim w wyścigu o tytuł króla strzelców w niemieckiej Bundeslidze?
Timo #Werner już w barwach #Chelsea. 🔵
Znajdzie się w Waszych składach do Fantasy Premier League? 😉🤔#FantasyPL @OfficialFPL pic.twitter.com/5ZDb3ZCLjE
— Nasz Futbol (@NaszFutbol) August 27, 2020
Timo Werner, czyli granie kontrą, nie atakiem pozycyjnym
Wydaje się, że kibice z Anglii dość późno usłyszeli powyższą informację. Jeśli przypomnimy sobie moment wyścigu o tego piłkarza, nie uwierzymy w to, jaką batalię z Liverpoolem musiała stoczyć Chelsea. Dzisiaj wszyscy się zastanawiają, czy kwota wydana na Niemca nie jest gorszą inwestycją niż swego czasu w Alvaro Moratę. W końcu zapłacenie 53 milionów euro, jak podawał niemiecki „Bild”, za kogoś, kto daje tylko 10 bramek to lekkie przepłacenie. Jak łatwo obliczyć, do tej pory każda bramka jest warta ponad 5 milionów euro – słabo, prawda?
Fachowcy od Bundesligi ostrzegali, że Timo Werner to nie jest piłkarz, który jest kompletny. To zawodnik, pod którego musisz stworzyć taktykę. Nie możesz najpierw zdecydować się na jakiś wariant gry, a potem kupić wychowanka RB Lipsk. Jest to zawodnik, który potrzebuje ogromnego wsparcia od wszystkich. Najlepiej, żeby jeszcze to wsparcie objawiało się wiarą w jego umiejętności. Dokładnie, jak to było w zespole „Byków” – ten bazował na kontrze, za którą odpowiadał Werner, a jak wiemy, jest to piłkarz obrażony niesamowitym gazem.
Dokładnie, mam wrażenie że Werner trochę się dusi jako 9… on ma sprint w nogach i zawsze ba tym bazował, a stojąc w polu karnym odbiera się jemu ten atut…
— Kamil Bednarek (@kamilbeed) June 24, 2018
I to właśnie w ten sposób objawia się jego jednowymiarowość. Bo to nie jest napastnik, który zrobi coś więcej, niż strzeli i się rozpędzi. Nie będzie nigdy wirtuozem techniki jak Neymar. Nie zostanie nigdy napastnikiem o takiej posturze jak Lukaku, by się przepchać pomiędzy obrońcami. Również nie dorówna Robertowi Lewandowskiemu w pomaganiu przy rozegraniu piłki, kiedy zespół tego potrzebuje.
To wszystko mogliśmy właśnie zobaczyć w meczu z Porto. Drużyna Chelsea jest nastawiona na dominację nad rywalem. Zespół z Londynu nie chce grać kontry i na dobrą sprawę od początku tego sezonu nie chciał. Gdyby miało być inaczej, to jeszcze poprzedni opiekun Chelsea, a więc Frank Lampard, nigdy nie sięgnąłby po Havertza czy Ziyjecha, którzy są obdarzeni niesamowitą techniką. Dodając do tego Jorghino i Mounta, widzimy jedno – atak pozycyjny. Taki był cel.
Tuchel jak Lampard – bez skutku
Ciekawostką może być fakt, że poprawy formy nie dała nawet zmiana trenera. Przecież pod ręką Tuchela odbudowali się wszyscy. Marcos Alonso znów jest topowym wahadłowym. Mendy walczy o złotą rękawicę, a to nie byłoby możliwe, gdyby nie wzrost formy Ruedigera czy przemiana Christensena. Owszem, są zawodnicy, którzy na zmianie trenera stracili, jak Zouma czy Pulisić, a nawet Kante, jednak gdy grają, to nie zawodzą.
Timo Werner znów nie strzela, obrońcy za to nie zawodzą. Ależ pewnie w polu karnym Marcos Alonso, zabawił się z piłką. No i niesamowita statystyka pokazująca przewagę Chelsea – Burnley wciąż bez próby strzeleckiej w tym spotkaniu. #CHEBUR
— Darek Kosiński (@DarekKosinski) January 31, 2021
Wróćmy do poprzedniego szkoleniowca Chelsea. Wierzył on, że transfer reprezentanta naszych zachodnich sąsiadów pomoże mu zrobić kolejny krok w budowie wielkiej drużyny. Szkopuł pojawił się w momencie, w którym Lampard zaczął robić trochę wodę z mózgu niemieckiego piłkarza, rzucając go po pozycjach. Timo Werner grał na szpicy, bywał na skrzydle – zwłaszcza lewym – oraz próbował odnaleźć się za plecami Giroud czy Abrahama. Niestety nic z tego nie wyszło. Zamiast zdobyczy bramkowych zaczęły się pojawiać presja i liczenie kolejnych zmarnowanych okazji lub minut bez gola.
Po przyjściu Tuchela jego pozycja została jasno określona. Miał być zawodnikiem grającym bliżej środka boiska niż bocznej linii. Ma próbować grać to, co najlepiej mu wychodziło podczas gry na niemieckich boiskach, czyli szukanie przestrzeni pomiędzy formacjami drużyny przeciwnej. Do pewnego stopnia to się sprawdziło. Niemiec wywalczył kilka rzutów karnych, ale bramek dalej jest jak na lekarstwo.
Löw/Tuchel/Lampard trying to get Werner to scorehttps://t.co/UQ7ER9IhZl
— Troll Football (@TrollFootball) March 31, 2021
Z pewnością w odnalezieniu swojej skuteczności nie pomaga mu jego technika. Wielokrotnie podczas trwania sezonu mogliśmy zauważyć problemy w przyjęciu piłki. Ile to kontr zmarnował w tym sezonie swojemu zespołowi przez złe panowanie nad piłką. Futbolówka po prostu odskakiwała mu od nogi, a to powodowało kolejne straty. To wszystko sprawia, że zawodnik, który trafia w nowe otoczenie, traci pewność siebie. Bez tej żaden napastnik nie będzie strzelał taśmowo bramek. Kibice Chelsea powinni to wiedzieć najlepiej. To u nich grał przecież Morata. Jak skończyło się szydzenie z niego? Totalnym zacięciem.
Blamaż w reprezentacji – Tuchel robi dobrą minę do złej gry
Cała otoczka z klubu przenosi się niestety też na reprezentację. Wszyscy znamy wynik ostatniego meczu naszego zachodniego sąsiada. Niestety swoją cegiełkę do tego „sukcesu” dołożył też Timo Werner. Ten mecz nie musiał skończyć się porażką, gdyby chwilę wcześniej olbrzymiej pomyłki nie zanotował napastnik londyńskiej Chelsea. Napastnik, który choćby miał odrobinę wiary we własne umiejętności, strzeliłby to dziesięć na dziesięć razy. Niestety jego forma zwłaszcza strzelecka i chyba psychiczna jest beznadziejna. Skąd ten wniosek? Odpowiedź jest prosta – nie umiał nawet czysto trafić w piłkę.
Dopiero zobaczyłem co zrobił Timo Werner w przegranym meczu z Macedonią 🤯 https://t.co/ha3D8o9F7Q
— Michał Pol (@Polsport) April 1, 2021
– Timo zepsuł tę sytuację w meczu kadry i teraz wszyscy z pasją na ten temat dyskutują. To jest dla mnie trochę irytujące. Na pewno Werner potrzebuje większej pewności siebie. To prawda, że brakuje mu skuteczności, ale dużo pracuje dla drużyny. Wypracowuje bramki czy wywalcza rzuty karne. Jeśli jest to najtrudniejszy moment jego dotychczasowej kariery, to nadal sprawia dobre wrażenie – przyznał opiekun Chelsea na konferencji prasowej.
Idąc dalej, opiekun „The Blues” porównuje to z poderwaniem i umówieniem się na randkę z dziewczyną za wszelką cenę. Taka sytuacja może wywołać inny efekt, popularnego kosza, który boli jeszcze bardziej. Dlatego też daje swojemu podopiecznemu radę, by odpuścił i – mówiąc slangiem młodzieżowym – zluzował. To musi przyjść samo, chęć musi być z obu stron.
– Wczoraj odesłałem go z dodatkowego treningu, bo chciał pracować nad poprawą skuteczności. Powiedziałem mu: „Nie potrzebujesz tego. Doskonale wiesz, jak strzelać gole”. On to robi od piątego roku życia. Jeśli dziewczyna nie chce z tobą chodzić, nie możesz jej do tego zmusić. Odpuść trochę, a to ona do ciebie zadzwoni.
Być może to porównanie pomoże Wernerowi. Jeśli nie, jego sytuacja może stać się nieciekawa nawet w kontekście zbliżających się mistrzostw Europy. Jeśli wszystko okaże się prawdą i do reprezentacji Niemiec wróci Thomas Mueller, to raczej doświadczony zawodnik zostanie strzelbą numer jeden w kadrze, a odciążać będzie mógł go chociażby Marco Reus.
Jaka przyszłość w Chelsea?
Na pewno Chelsea nie będzie chciała zrezygnować z Niemca po jednym sezonie, który dla niego jest adaptacyjny. Warto podkreślić, że ten młody zawodnik pierwszy raz znajduje się na obczyźnie. Nie zawsze proces adaptacji przychodzi łatwo. Wystarczy popatrzeć chociażby na przykłady naszych polskich piłkarzy, którzy wyjeżdżają za granicę. Oni potrzebują czasu, by w ogóle znaleźć się w kadrze na mecz. On to osiąga, ale ciągle czegoś nowego się uczy.
Nieprzypadkowo na nowego trenera Chelsea wybrano też Thomasa Tuchela. Ten ambitny szkoleniowiec z pewnością sam bez specjalnych wskazówek od zarządu wziął sobie za jeden z głównych celów przywrócenie do świata żywych tego napastnika. Przecież Timo Werner nie zapomniał przez niecały rok, jak gra się w piłkę. Historia zna wielu napastników, którzy mieli słabsze okresy w swojej karierze. Być może ten trafił się teraz temu snajperowi.
Time running out for Timo? ⏳
Could Werner leave Chelsea after just one season in the Premier League? 😯
Or can Thomas Tuchel help him turn things around? 🔵 pic.twitter.com/D9ko6ckkwu
— GOAL (@goal) March 31, 2021
Włodarze i trener widzą, że zawodnik się stara, próbuje. Nie jest leniwy, ale ambitny, być może wystarczy po prostu dać mu czas. Jednak czy taki klub może sobie pozwolić na czekanie na zawodnika? Być może prościej jest po prostu się go pozbyć, jak głoszą plotki. Jednak tutaj wydaje się, że wszystko zależy od samego piłkarza. To jego psychika będzie miała tutaj decydujące znaczenie. Wielu szkoleniowców i gwiazd futbolu przekonało się, że dopiero po drugim sezonie można coś więcej powiedzieć i ocenić, jak ktoś wpasował się do klubu z najlepszej ligi świata, jaką jest Premier League. Tak więc poczekajmy trochę jeszcze.
W Londynie powinni się uczyć na swoich błędach. Klub ten już oddał wiele gwiazd innym klubom, na czele z Kevinem De Bruyne’em, Mohamedem Salahem czy Romelu Lukaku. W każdym z tych przypadków zabrakło czasu i konsekwentnego stawiania mimo wszystko, bez względu na moment, w jakim znajduje się piłkarz. Jeśli wkrótce odpali tak jak oni kiedyś w innych klubach, każdy powie o majstersztyku szkoleniowca i zarządu klubu.