Pierwsze spotkanie tych zespołów, delikatnie mówiąc, nie porwało, widzów postronnych i kibiców obu drużyn. Choć trzeba przyznać, bramka Oliviera Giroud osłodziła nam ten "spektakl". Francuz lubi robić na boisku takie rzeczy, o których kibice pamiętają latami. Strzał przewrotką zakończony bramką w 1/8 finału Ligi Mistrzów z pewnością należy do takich właśnie wyczynów. Dzięki tej bramce to Chelsea podchodzić będzie w lepszej sytuacji do tego meczu. Pozostaje postawić sobie pytanie: czy uda się awansować?
Właśnie odpowiedź na tę kwestię postaram się odnaleźć, przynajmniej w teorii. Wiadomo nie od dziś, że boisko wszystko weryfikuje po swojemu. Tym bardziej jeśli na murawę Stamford Bridge wybiegną dwa zespoły o tak podobnej jakości. Jednak forma w ostatnich meczach kolejny raz nakazuje postawić gospodarzy w roli faworytów, co jednocześnie oznaczałoby awans. Jednak jeśli są jakieś pewne rzeczy w piłce nożnej, to spokojnie można powiedzieć, że pokaz charakteru drużyny Diego Simeone jest jedną z nich. Nieważne, kto aktualnie gra w zespole z Wanda Metropolitano, Argentyńczyk zawsze stara się wszczepić swojemu zespołowi ducha walki do ostatniej sekundy meczu. W finale z 2014 roku przekonał się na własnej skórze, że warto walczyć. W tym spotkaniu Atletico, marząc o sukcesie, musi być walczące, biegające, a co najważniejsze – skuteczne.
Diego Simeone, never change 😅
📽 @DAZN_CA pic.twitter.com/mDFIXpuG3w
— GOAL (@goal) March 11, 2020
Atletico wyrywa awans po dogrywce
Praktycznie rok temu mieliśmy do czynienia z podobnym widowiskiem, choć początkowy wynik był zupełnie inny. Różnica była jednak z perspektywy czasu ogromna. Atletico przyjeżdżało na Anfield Road z zaliczką 1:0 zdobytą w meczu u siebie. Wynik ten był pewną niespodzianką, szczególnie biorąc pod uwagę różnicę w formie obydwu zespołów. Liverpool doprowadził do dogrywki. Na pewno bardzo w tym osiągnięciu pomogli obecni na trybunach kibice. Kibice, których od tamtego meczu próżno jest szukać w Lidze Mistrzów na trybunach. Na ich powrót czekają wszyscy od 119 spotkań. Nikt wówczas nie spodziewał się raczej, że za kibica na stadionie będzie służyła nam ścieżka dźwiękowa w telewizorze, choć tej w LM nie uświadczymy.
W dogrywce popis dali Atletico i Diego Simeone. Choć pierwszy cieszył się Liverpool. Bobby Firmino pokonał Jana Oblaka i wyprowadził swój zespół na prowadzenie 2:0. Gdyby nie zasada podwójnego liczenia goli zdobytych na wyjeździe, Liverpool byłby już w miarę spokojny. Nie pozwolili na to jednak Marcos Llorente, który wówczas obudził w sobie ofensywnego potwora, dwukrotnie pokonując Adriana, oraz Jan Oblak zaliczający JEDENAŚCIE interwencji. Atletico awansowało po pokazie woli walki i charakteru swojego szkoleniowca.
OBLOK'D AGAIN 🚫 pic.twitter.com/5WgdTQYYyl
— PUMA Football (@pumafootball) March 11, 2020
Podstawy wiary w awans
Rok później Atletico staje w przeciwnej sytuacji. Tym razem muszi gonić. Jednak ponownie jedna bramka dla gości zmienia wiele. Tym razem to „Los Colchoneros” muszą atakować od pierwszej minuty. Czekanie na rywala nic tu nie da. Goście muszą strzelić gola, aby marzyć o awansie. Pomóc w tym ma duet Luis Suarez – Marcos Llorente. Jeśli coś pójdzie nie tak, to zawsze na bramce czeka „wieloręki” bramkarski geniusz – Jan Oblak. Jeśli w środowy wieczór któryś z nich nie zagra na swoim optymalnym poziomie, Atletico będzie miało olbrzymie problemy.
Niemoc Suareza
Najbardziej kibice hiszpańskiego zespołu mogą obawiać się o dyspozycję Suareza, który na wyjazdach w Lidze Mistrzów, delikatnie mówiąc, nie błyszczy. Żeby nie powiedzieć, znika z pola widzenia. Urugwajczyk ostatniego wyjazdowego gola w tych elitarnych rozgrywkach zdobył 16 września 2015 roku. PIĘĆ I PÓŁ roku oczekiwania. Biorąc pod uwagę klasę byłego zawodnika Barcelony, wydaje się to zupełnie niemożliwym i niewiarygodnym „osiągnięciem”. W obecnej edycji najlepszym strzelcem gości jest Joao Felix z zawrotną liczbą trzech bramek na swoim koncie. Nie jest to wynik zbyt imponujący, ale Portugalczyk ma zagrać od początku.
Día de 𝗔𝘁𝗹𝗲𝘁𝗶.
Día de 𝗰𝗿𝗲𝗲𝗿.⚽ #ChelseaAtleti |⭐ #UCL
🔴⚪ #AúpaAtleti pic.twitter.com/pQGFYr3Ugh— Atlético de Madrid (@Atleti) March 17, 2021
Pewność i efektywność działania Atletico
O formę Jana Oblaka nikt raczej zbyt mocno się nie obawia. Słoweniec to synonim spokoju, doświadczenia i gwarancja najwyższego bramkarskiego poziomu na świecie. Co będzie się dało w jakikolwiek sposób obronić, Oblak to zrobi. Simeone na pewno upatruje w nim dużej nadziei na czyste konto. Podobnie nikt raczej nie martwi się o formę Marcosa Llorente. Hiszpan od rewanżu na Anfield zrobił tak ogromny postęp, że prawdopodobnie nikt się tego nie spodziewał. To w tamtym rewanżu narodził się ten Llorente, którego znamy dziś. Do tamtego spotkania był zawodnikiem stricte defensywnym, teraz może grać wszędzie. Nawet jako „dziewiątka”. Olbrzymi atut w talii Simeone.
W środku wierzymy w samych siebie. Mieliśmy wielkie mecze w tym sezonie. Mamy klarowny pomysł i jesteśmy bardzo podekscytowani. Marcos Llorente dla „Marki”
***
Trzeba jednak pamiętać, że na boisko wybiegną nie tylko zawodnicy Atletico Madryt. Naprzeciwko nich staną gracze ubrani w niebieskie koszulki, dowodzeni przez znakomitego stratega, jakim jest Thomas Tuchel. Ekipa niemieckiego szkoleniowca w ostatnich tygodniach jest w naprawdę bardzo dobrej dyspozycji. Od przyjścia byłego trenera PSG na Stamford Bridge Chelsea jeszcze nie przegrała. Niemiec stworzył z Chelsea zespół tak szczelny, jak raczej nikt sobie tego nie wyobrażał. Werner z kolegami w ostatnich siedmiu meczach stracili tylko jedną bramkę. Jeśli dziś podtrzymają serię czystych kont, to awansują niezależnie od tego, czy coś wpadnie do siatki.
Atletico ostatnie tygodnie ma zdecydowanie gorsze. Miesiąc temu wszyscy jak jeden mąż stawialiśmy je w roli faworytów Ligi Mistrzów i ligi hiszpańskiej. Od tego czasu wiele się zmieniło. Stawianie swoich pieniędzy na Atletico jest obarczone większym ryzykiem. Kluczowe dla ekipy Simeone będzie pokonanie Edouarda Mendy’ego. Jeśli to się uda, wszystko będzie możliwe.