Gdy w ostatnich spotkaniach na lewej stronie defensywy w Lechu Poznań pojawiał się Alan Czerwiński, wielu to dziwiło. Polak był też krytykowany za złą postawę przy niektórych straconych golach. Dopominano się, aby do wyjściowego składu powrócił Pedro Rebocho. Portugalczyka mogliśmy zobaczyć w rywalizacji z Zagłębiem Lubin. Niestety nie zaprezentował się w nim najlepiej, delikatnie mówiąc. Zadaliśmy też parę pytań dotyczących meczu Lecha z Zagłębiem Wojciechowi Bąkowiczowi, dziennikarzowi Goal.pl.
Jako że w czwartek Lech Poznań zmierzy się w rewanżowym starciu z Bodo Glimt w ramach 1/16 finału Ligi Konferencji Europy, mecz z Zagłębiem Lubin musiał przynieść kilka roszad w składzie, aby najważniejsi zawodnicy mogli odpocząć. Z tego też powodu na murawie pojawił się Pedro Rebocho. Choć jakiś czas temu pełnił w ekipie mistrzów Polski ważną funkcję, w ostatnim czasie był rezerwowym. Portugalczyk jednak nie będzie wyjątkowo dobrze pamiętać tego niedzielnego popołudnia. Zagrał słabo.
To dlatego grał Czerwiński
Pedro Rebocho z pozoru zaprezentował się całkiem solidnie. Niby żadnych poważnych błędów nie było, coś w ataku pograł, a jak włączymy sobie, dajmy na to, Flashscore’a, statystyki miał ciekawe. Jednak w naszej opinii, a także wielu innych, bo te są mocno podzielone, Pedro Rebocho zagrał słabo.
Przy kontrataku Zagłębia, który jak dobrze wiemy, zakończył się bramką, Rebocho niby był na swoim miejscu i w miarę sprawnie wrócił do defensywy. To jednak on najpierw nie przeciął podania i dał się wyprzedzić, a następnie nie zablokował piłki zagranej do Bohara, który zanotował asystę przy golu Kurminowskiego. Przy drugiej bramce akurat do Portugalczyka pretensji mieć nie można.
Marciniak: Siedzi we mnie ta sytuacja, bo nie wiem jak było. A tego nienawidzę. Tu nie mam do siebie pretensji – zrobiłem wszystko, co mogłem. A też nie chciałem młodego chłopaka wsadzać na minę, kazać mu stać przed monitorem.#LigaMinus
— Weszło! (@WeszloCom) February 19, 2023
Pedro Rebocho zawsze kojarzył nam się z zawodnikiem, który lubi brać udział w akcjach ofensywnych. Tego też oczekują od niego kibice w Poznaniu. Natomiast w starciu z Zagłębiem niewiele było groźnych sytuacji z jego udziałem. Na początku spotkania wziął udział w paru atakach. W drugiej połowie pierwsza, w miarę groźna sytuacja z jego udziałem miała miejsce w 83. minucie. Jeśli będziemy szukać go wzrokiem w atakach poznaniaków, często go nie znajdziemy, bo był tak daleko, że nie łapał go obiektyw kamery. Dlatego Lech po wejściu Joela Pereiry grał zdecydowaną większość akcji prawą stroną boiska. Wtedy coś z nich wynikało.
Nawet nieuznana bramka na 2:2. Spójrzmy na to tak: twoja drużyna przegrywa jednym golem na własnym stadionie, jest końcówka meczu, a ty ostatnio nie grałeś i powinieneś się pokazać z dobrej strony. Do tego uchodzisz za zawodnika, który angażuje się w ataki, a w polu karnym są nawet dwaj środkowi obrońcy, z czego jeden z nich asystuje. Co robisz? Stoisz niedaleko linii środkowej boiska.
Występ Pedro Rebocho określilibyśmy jako anonimowy. A kiedy Portugalczyk już przypominał kibicom, że znajduje się na murawie, zazwyczaj nie robił tego w pozytywnym kontekście. Do tego dołożył do swojej gry coś, co nazwiemy „pierwiastkiem Velde”. Co mamy na myśli? Lewy obrońca „Kolejorza” irytował swoimi niezrozumiałymi zagraniami, a kiedy decydował się na odważniejsze posunięcie, np. kopnięcie piłki piętą z powietrza, fatalnie kiksował.
Sytuacja Lecha na lewej stronie
„Kolejorz” ma dwóch piłkarzy nominalnie występujących na tej pozycji. Jednym z nich jest właśnie Pedro Rebocho, drugim Barry Douglas. Szkot ma szansę znaleźć się na ławce w meczu rewanżowym z Bodo, wątpimy jednak w to, aby wystąpił w pierwszej jedenastce, nawet w obliczu problemów na tej pozycji. Ostatnio leczył kontuzję, zdążył już zagrać w rezerwach, ale bez minut w pierwszym zespole nie powinien wychodzić w pierwszej jedenastce w europejskich pucharach.
Po sezonie wygasa mu kontrakt, Pedro Rebocho zresztą też. „Duma Wielkopolski” będzie musiała więc ściągnąć dwóch graczy na tę pozycję. Chociaż trzeba zaznaczyć, że Lech ma po swojej stronie opcję przedłużenia umowy z Portugalczykiem o rok. Pytanie, czy będzie chciał, jeśli Rebocho dalej będzie tak grał.
Jest Rebocho, może grać Czerwiński, wraca Douglas, który zagrał ostatnio w rezerwach, raczej nie można jakoś specjalnie narzekać na obsadę tej pozycji. Wojciech Bąkowicz
Dlatego w obliczu słabej formy Portugalczyka i problemów zdrowotnych Barry’ego Douglasa na lewej stronie obrony ostatnio grał Alan Czerwiński. Ten był aktywny z przodu, nie bał się brać odpowiedzialności na siebie, chociaż dyskomfort spowodowany słabszą lewą nogą można było wyczuć. Polak też nie jest idealnym rozwiązaniem na tę strefę boiska. Możemy go winić chociażby za bramkę w meczu z Miedzią Legnica, jednak nie jest to aż taka wina jak w przypadku Pedro Rebocho. Tak że sumując, wydaje się, że Alan Czerwiński na ten moment jest lepszą opcją na lewą obronę niż Portugalczyk.
Na to, że na lewej stronie obrony w meczu z Bodo zaprezentuje się właśnie Alan Czerwiński, wskazuje to, że w 61. minucie meczu z Zagłębiem Lubin został zmieniony przez Joela Pereirę. Owszem, Portugalczyk daje więcej z przodu, stąd też mogła być taka zmiana, ponieważ Lech musiał gonić wynik. Jednak jeśli John van den Brom chce postawić w czwartek na Czerwińskiego na lewej stronie, a na Pereirę na prawej, to nie dawałby żadnemu z nich 90 minut. Obaj zagrali dzisiaj, ale tyle, że spokojnie będą gotowi na pełne spotkanie z Norwegami. A musimy do tego wszystkiego pamiętać, że w grę wchodzi dogrywka, a więc nawet i 120 minut, nie uwzględniając oczywiście czasu doliczonego, którego też w takim wariancie byłoby blisko dziesięć minut.
🔚 #LPOZAG@ZaglebieLubin zaskoczyło Lecha Poznań! 💥 pic.twitter.com/XcZS6UTFQp
— PKO BP Ekstraklasa (@_Ekstraklasa_) February 19, 2023
Kibice Lecha powinni się bać?
– Przede wszystkim warto pochwalić Zagłębie za fantastycznie opanowane fazy przejściowe. Lech miał ogromne problemy z przechodzeniem z ataku do obrony. Po stracie piłki się gubił, wielokrotnie brakowało agresywnego doskoku do rywali. Ogólnie troszkę pecha też tutaj było – pierwsza bramka mogła się wcale nie ziścić, kapitalnie zachował się nowy golkiper Zagłębia. Mnie osobiście Lech się podobał w kreacji, zwłaszcza w drugiej połowie, zabrakło tylko elementu finalizacji – z tym poznaniacy ostatnio miewają okropne problemy – mówi Wojciech Bąkowicz dla iGola.
Występ Lecha całościowo nie był jakiś wybitny. „Kolejorz” swoje sytuacje wykreował, ale miało to miejsce dopiero pod koniec meczu, gdy drużyna przegrywała. Z drugiej strony stało się to, gdy na boisku pojawili się zawodnicy pierwszego garnituru. Nie powinniśmy więc wyciągać z tego spotkania poważniejszych wniosków, ponieważ skład był determinowany tym, że w czwartek czeka poznaniaków dużo ważniejsze starcie. W takim zestawieniu jak w meczu z „Miedziowymi” Lech już więcej nie zagra.
– Nie, nie sądzę, aby miał coś zmienić. John van den Brom specjalnie porotował w składzie, a i sam zresztą na konferencji po meczu powiedział, że podobała mu się gra jego podopiecznych, według niego zasłużyli oni co najmniej na podział punktów – kończy Bąkowicz.