Czy kibice Chelsea mogą mieć jeszcze nadzieję?


W ekipie „The Blues” są przesłanki lepszej przyszłości?

4 lutego 2023 Czy kibice Chelsea mogą mieć jeszcze nadzieję?
Conor Molloy/News Images/Sipa USA

Chelsea sezon mogła już spisać na straty, nie powinno to nikogo dziwić po tak słabych występach i braku punktów. Jak jednak wiadomo – nadzieja umiera ostatnia. Skoro tak, czy w niebieskiej części Londynu są nadzieje na lepszy czas? A jeśli są, to jakie?


Udostępnij na Udostępnij na

Chelsea w pierwszym meczu 22. kolejki zremisowała bezbramkowo z Fulham. Beniaminek prezentuje się w tych rozgrywkach dużo powyżej oczekiwań, czego nie można powiedzieć o gospodarzach tej rywalizacji. Zespół pod wodzą Grahama Pottera ani nie punktuje, ani nie gra lepiej, niż miało to miejsce za Thomasa Tuchela. Większość kibiców tęskni za Tuchelem, pojawiały się już nawet głosy, aby zwolnić Pottera, który został zatrudniony ledwie parę miesięcy temu.

„The Blues” wydają również ogromne kwoty na transfery. Latem było to blisko 300 milionów euro, a zimą blisko 330 milionów. Kwoty różnią się zależnie od tego, jak policzymy. Dla przykładu do styczniowego okna musielibyśmy dodać jeszcze 30 milionów, gdybyśmy od razu policzyli bonusy zawarte w umowie Mychajły Mudryka. Wracając jednak do głównego tematu – Chelsea wydaje ogromne kwoty na transfery, a na boisku tego praktycznie nie widać.

Szpital na Stamford Bridge

Lista kontuzjowanych zdążyła się odrobinę skrócić, ale do niedawna urazy leczyli Raheem Sterling, Ben Chilwell i Reece James. Zwłaszcza tych dwóch ostatnich piłkarzy jest zazwyczaj w gronie najlepszych graczy, gdy tylko znajdą się na boisku. Trzeba ich też ostrożnie wprowadzać po urazach, Chilwell miewał już dłuższe kontuzje, z Fulham dostał sześć minut. James zagrał godzinę, wrócił po kontuzji kolana, której doznał pod koniec grudnia, w pierwszym meczu po powrocie po… kontuzji kolana. Na tych graczy trzeba więc chuchać i dmuchać, a kiedy wrócą już do optymalnej dyspozycji, Graham Potter będzie miał z nich duży pożytek. Zwłaszcza jeśli weźmiemy pod uwagę, jak bez nich wyglądały wahadła. Lekko mówiąc – słabo.

Z dobrych informacji – mecz z Fulham był ostatnim spotkaniem, w którym zawieszony był Joao Felix, a pamiętamy, jak obiecująco wyglądał w debiucie. Do treningów po kontuzji wrócił już Wesley Fofana, który będzie zapewne pierwszym piłkarzem do rotacji na pozycji środkowego obrońcy po tym, jak zaufanie Grahama Pottera nadszarpnął Kalidou Koulibaly, który stracił miejsce w składzie na skutek słabej formy.

Piłkarzy, którzy jeszcze zmagają się z urazami, też nie jest wcale mało. Są piłkarze, którzy większych szans na grę by nie mieli, tacy jak Edouard Mendy i Armando Broja. Senegalczyk byłby jednak zabezpieczeniem, gdyby coś stało się Kepie, ponieważ wtedy do bramki musiałby wskoczyć Marcus Betinelli.

Jednak pauzujący są też ważniejsi piłkarze. Christian Pulisic, który pomimo słabej gry szanse by raczej dostawał, Denis Zakaria, który wnosił jakość do środka pola, nieoceniony w tej formacji Mateo Kovacić i największy spośród nieobecnych – N’Golo Kante. Francuz mierzy się z urazem od sierpnia, przez co w tym sezonie rozegrał tylko dwa mecze. W tym sezonie mistrz świata z 2018 roku będzie jeszcze ważnym piłkarzem, gdy już wróci po kontuzji, pytanie jednak, czy kontrakt z nim zostanie przedłużony, bo istnieje ryzyko, że kontuzje u niego będą częstsze – zdarzały mu się już częste urazy w minionych sezonach.

Trzeba się okrzesać

Samo szastanie pieniędzmi w futbolu jeszcze nic dobrego nie przyniosło, ważne są odpowiednia strategia i porządek w gabinetach. Chociaż zdaje się, że Chelsea ma strategię na zakupy – ściąganie młodych piłkarzy, których pik umiejętności przypadnie za kilka lat – jednocześnie są one strasznie chaotyczne. Oczywiście wpływ na to miały też urazy, które przez cały sezon przeszkadzają w klubie z Londynu, Chelsea jednak kupiła wielu piłkarzy za bardzo duże, często zbyt duże kwoty. Najlepszym dowodem na nieprzemyślenie tych transferów jest fakt, że z kilkoma piłkarzami Chelsea chce się już rozstać. Do tego jednak powrócimy później.

Nowe nabytki „The Blues” zaliczają dosyć różne wejście do klubu. Bardzo dobrze z kibicami przywitał się Benoit Badiashile, z którym w składzie Chelsea jeszcze nie straciła bramki, sam Francuz emanuje spokojem i pewnością siebie, które przypominają grającego z nim w parze Thiago Silvę. Dobre wejście do drużyny zaliczył również Enzo Fernandez, solidny mecz, ale na razie tylko jeden. Wydaje się jednak, że straty Jorginho nie będzie tak czuć, zwłaszcza że Włoch w ostatnim czasie obniżył poziom. Mudryk po wejściu z Liverpoolem wyglądał obiecująco, z Fulham zagrał słabo, ale musimy go usprawiedliwić, ponieważ grał na lekach.

Noni Madueke zaprezentował się w ostatnim starciu ciekawie po wejściu za Mudryka, widać, że ten piłkarz ma talent. Joao Felix, jak już wcześniej pisaliśmy, wróci na mecz z West Hamem, w debiucie był wyróżniającą się postacią w ataku „The Blues” i mamy nadzieję, że tak zostanie również po powrocie. David Datro Fofana zaliczył z Fulham debiut w lidze, dostał 15 minut i spożytkował je w miarę. Choć gola nie zdobył, był blisko. Widać jednak, że niedawno grał jeszcze w lidze norweskiej i nie jest to jeszcze poziom na grę w pierwszej jedenastce. Włodarze Chelsea wiążą jednak większą przyszłość z młodym graczem z Wybrzeża Kości Słoniowej niż z Aubameyangiem, dlatego Fofana będzie miał większy kredyt zaufania i będzie jeszcze otrzymywał swoje szanse.

Potter pod presją

Oczywiście tyle wydanych pieniędzy sprawia, że Graham Potter musi czuć się jeszcze bardziej przytłoczony brakiem satysfakcjonujących wyników. Media nie dają mu żyć, ale ze Stamford Bdirge płyną informacje, że ma on poparcie od zarządu, który obdarował go sporym kredytem zaufania. Todd Boehly rozumie, że Anglik przejął zespół w trakcie sezonu i musiał zmagać się z wieloma trudnościami, od kontuzji przez zmiany w pionie sportowym klubu. Dlatego ważne jest, jak będzie wyglądał zespół w marcu, gdy angielski trener będzie miał do dyspozycji już wszystkich piłkarzy.

47-latek zmienił też ustawienie na to spotkanie. Być może trochę z przymusu, postanowił jednak zestawić zespół w 4-3-3, a nie jak to miało miejsce zazwyczaj – w 3-4-2-1. Nadal nie rozwiązało to jednak problemu w ofensywie, bo Chelsea stworzyła sobie w zasadzie tylko dwie poważne sytuacje, a składnych akcji nie było zbyt wiele. Niemniej czekajmy na to, aż piłkarze po urazach wrócą do odpowiedniego rytmu, ci, którzy jeszcze zmagają się z kontuzjami, powrócili na boisko, a nowe nabytki wpasują się do układanki Anglika, za którym wiele nieprzespanych nocy i pewnie jeszcze niejedna przed nim.

Obecny sezon w kontekście miejsca w tabeli należy już spisać na straty. Nie należy oczekiwać awansu do Ligi Mistrzów, może Liga Europy, najpewniej Liga Konferencji, strata jest zwyczajnie już zbyt duża, aby tego wymagać. Reszta sezonu powinna posłużyć trenerowi na dotarcie drużyny, aby weszła ona lepiej w następny sezon. Nie zapominajmy jednak jeszcze o Lidze Mistrzów, w której w 1/8 finału londyńczycy zmierzą się z Borussią Dortmund, czyli rywalem do pokonania. W bardzo optymistycznej, wręcz szaleńczej, wizji biletem dla Chelsea do Ligi Mistrzów jest… wygranie Ligi Mistrzów. W taki scenariusz jednak nie wierzymy.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze