Czy istnieje życie po Mili?


5 lutego 2015 Czy istnieje życie po Mili?

– Po odejściu Sebastiana rozpoczyna się w Śląsku nowe rozdanie – tymi słowami trener Tadeusz Pawłowski zapowiada nową epokę w klubie z Dolnego Śląska. Zimowe przygotowania klubu upłynęły pod znakiem odejścia Sebastiana Mili do Lechii. Wiosną okaże się, ile tak naprawdę znaczył on dla Śląska Wrocław.


Udostępnij na Udostępnij na

Od dłuższego czasu mówiono o tym, że Lechia Gdańsk jest zdeterminowana, aby pozyskać Sebastiana Milę. Zawodnik sam nigdy nie krył przywiązania do gdańskiego klubu. Stąd też już jakiś czas temu było niemal pewne, że na wiosnę Mila występować będzie w Gdańsku. Po trwających trudnych negocjacjach wreszcie udało się dopiąć transfer. Były kapitan Śląska wrócił w swoje rodzinne strony. Na transferze zyskał z pewnością sam Mila, który chciał mieszkać bliżej rodziców. Dla Śląska jest to niebywałe osłabienie. Mimo że Mila nie był już kapitanem zespołu, to wciąż znaczył bardzo wiele w klubowej hierarchii. Warto wspomnieć, że przez siedem sezonów gry na Dolnym Śląsku Mila rozegrał 178 spotkań w ekstraklasie, w których zdobył 33 bramki oraz zaliczył 70 asyst. Był też głównym architektem mistrzostwa Polski, jakie zdobył Śląsk w 2012 roku.

„Zobaczycie, w jakiej formie za miesiąc będzie Grajciar”

Pewne jest, że Śląsk będzie musiał nauczyć się, jak żyć bez Mili. Można powiedzieć, że wrocławianie byli uzależnieni od niego. Nawet jeśli nie był w optymalnej dyspozycji, mogli liczyć na jedno niekonwencjonalne zagranie, które tworzyło dla zespołu okazję bramkową. Dzisiaj piękny dla obu stron związek dobiegł końca. Mila przywdziewać będzie barwy Lechii Gdańsk, Śląsk zaś nie może żyć cały czas przeszłością. Teraz inni zawodnicy będą decydować o sile zespołu.

Trener Tadeusz Pawłowski ściągnął do klubu zawodnika, który namaszczony został na następcę Mili. Jest nim 31-letni Słowak – Peter Grajciar. Zawodnik trafił na Dolny Śląsk niejako z polecenia Mariusza Pawełka, z którym zna się ze wspólnej gry w Turcji. Sam Tadeusz Pawłowski o Słowaku mówi, że jest bardzo utalentowanym zawodnikiem. W swoim CV wpisane ma choćby takie kluby, jak: Slavia Praga, Sparta Praga, Konyaspor czy Dinamo Tbilisi. Do Śląska trafił na zasadzie wolnego transferu z drużyny drugiej ligi czeskiej – FC Graffin Vlasim.

Sporym problemem Śląska może być fakt, że ostatni raz tak naprawdę grał on w piłkę dwa lata temu. Od tamtego momentu zmagał się z kontuzją, a później próbował odbudować się w Czechach, ale raczej to było rekreacyjne kopanie niż zawodowstwo. Grajciar stawił się we Wrocławiu już na początku grudnia. Trenował indywidualnie. Trener Pawłowski zdaje sobie sprawę z tego, w jakim stanie jest Słowak, i oszczędzał go podczas meczów sparingowych. Peter Grajciar grał we wszystkich czterech spotkaniach, ale w każdym tylko 45 minut.

Jeśli ma być godnym następcą Sebastiana Mili, musi przede wszystkim wejść ponownie w rytm meczowy. Powinien również poznać nowych kolegów na boisku i zgrać się z nimi. Bez tego na pewno nie wypełni luki po Mili. Trener wrocławian zapowiadał, że po miesiącu przygotowań Słowak będzie gotowy do gry. Na chwilę przed startem wiosennej rundy T-Mobile Ekstraklasy walkę o grę w pierwszym składzie wygrywa jednak z nim jak na razie Mateusz Machaj.

Mocno ofensywni

Warto zwrócić uwagę, że tej zimy do Śląska trafiali wyłącznie ofensywni zawodnicy. Rumun Andrei Ciolacu, Słowak Milos Lacny oraz Bartosz Machaj – brat Mateusza. Pokazuje to jedno – że Śląsk będzie walczył o zdobycie mistrzostwa. Ma również szansę na Puchar Polski, w którym mierzyć się będzie z Legią Warszawa. Ta druga drogą wydaje się dużo łatwiejszym sposobem na zapewnienie sobie gry w eliminacjach Ligi Europy. 22-letni napastnik Andrei Ciolacu jasno mówi, że przyjeżdża do Wrocławia w jednym celu – chce on pomóc wrocławianom w walce o mistrzostwo. Wychowanek Rapidu Bukareszt trafił do Śląska na zasadzie wolnego transferu. Głównie przez to, że Rapid nie płacił mu pensji, co spowodowało rozwiązanie kontraktu z winy pracodawcy. Klub z Dolnego Śląska testował Rumuna. Właśnie po tych testach trener Pawłowski podjął decyzję o zakontraktowaniu zawodnika. Jest dynamiczny, umie grać w defensywie i stanowić będzie idealne uzupełnienie pierwszego zespołu.

Na pewno jednak nie zobaczymy go w pierwszym składzie podczas inauguracji wiosennej serii rozgrywek, trener Pawłowski daje mu bowiem czas na oszlifowanie. Chce on wprowadzać Ciolacu stopniowo do zespołu. W przyszłości ma być on alternatywą dla Marco Paixao. Zupełnie innym typem piłkarza jest Milos Lecny. 26-letni Słowak ma bardzo bogate CV. Jest byłym reprezentantem kadry U-21 Słowacji. Grał w barwach Dundee United czy Sparty Praga. Z pewnością jego doświadczenie pomoże Śląskowi w wielu spotkaniach. W jego przypadku trzeba być ostrożnym w ferowaniu wyroków. Już wielu było zawodników, którzy mieli wciągnąć nosem całą naszą ligę. W przypadku Lecny’ego wszystko rozstrzygnie się na boisku, a dodatkowym problemem może być fakt, że jest on ledwo co po przebytej kontuzji łąkotki. Śląsk daje mu szansę odbudowania się. Co ciekawe, Lecnym interesowali się kiedyś skauci Lecha.

Magnes dla dolnośląskich talentów

Celem Śląska Wrocław jest ściąganie do klubu najbardziej wyróżniających się zawodników z regionu. Mają oni dzięki temu mocniej identyfikować się z klubem, a także zdobyć zaufanie kibiców, którzy woleliby w składzie zespołu widzieć wychowanka niż rzemieślnika z zagranicy. Przykładem takich ruchów transferowych wrocławian są Mateusz Machaj i Paweł Zieliński. Do wspomnianej trójki dołączył teraz Bartosz Machaj. Zawodnik występujący do tej pory w Miedzi Legnica ma powoli wchodzić do składu Śląska. Skoro udało się z Zielińskim, to uda też się z Machajem. Bardzo blisko gry w Śląsku jest również Szymon Przystalski – do tej pory gracz trzecioligowej Ślęzy Wrocław. Łączy on grę w piłkę ze studiowaniem na wrocławskim AWF-ie. Teraz dostaje swoją życiową szansę.

Klub ze stolicy Dolnego Śląska zaoferował testowanemu zawodnikowi propozycję kontraktu, a także zabrał go na obóz do Turcji. Przystalski to obrońca, który wnieść ma dodatkowe centymetry w formacji defensywnej Śląska. Ma być również alternatywą dla duetu Celeban/Pawelec.

Angielskie pożegnanie Paixao

Kiedy wydawało się, że wszystko w Śląsku idzie w prawidłowym kierunku, w mediach huknęło o transferze Marco Paixao do Lecha Poznań. Portugalczyk znany z tego, że jest najlepszym piłkarzem na świecie – przynajmniej on tak uważa – ma związać się umową z „Kolejorzem” od lipca. Co najbardziej może boleć w tej sytuacji to fakt, że Portugalczyk jest kapitanem drużyny. Jego odejście mogłoby bardzo obniżyć morale w zespole. Informacje podaną w mediach Paixao bardzo szybko jednak zdementował.

Uczynił to również Lech Poznań, który zamieścił dementi na swoich profilach na Twitterze i Facebooku. Nieoficjalnie mówi się, że wyjawienie negocjacji między „Kolejorzem” a Portugalczykiem może położyć kres temu transferowi. Warunkiem sukcesu negocjacji miało być zachowanie poufności. Elementem koniecznym do tego, by został on we Wrocławiu, jest trzykrotna podwyżka pensji, na którą włodarzy Śląska po prostu nie stać. Być może zmieni się to już niedługo,  coraz realniej mówi się bowiem o tym, że klub znalazł inwestora. Ma nim być Grzegorz Ślak związany z Rafinerią Trzebinia. Wielu osobom kojarzy się z żużlem, który zresztą komentuje. W 2008 roku dokonał on transakcji kapitałowej polegającej na przejęciu pakietu kontrolnego Groclinu Dyskobolii, wskutek czego zmienił on nazwę na Polonię Warszawa.

Przed Śląskiem walka o mistrzostwo Polski. Klub, który na półmetku rozgrywek zajmuje drugą lokatę, musi potwierdzić swoją wartość. Odejście Sebastiana Mili jest dla wrocławian ogromną stratą, ale może być również szansą. Nowi zawodnicy będą mogli wkomponować się w drużynę. Jeśli proces aklimatyzacji przejdą bezboleśnie, mogą być bardzo silnymi punktami Śląska, a we Wrocławiu potwierdzą, że istnieje życie po Mili.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze