Czy Hellas Werona przełamie złą passę i wygra z Lazio?


"Gialloblu" czekają już 36 długich i smutnych lat na ponowną wiktorię w Wiecznym Mieście!

12 grudnia 2020 Czy Hellas Werona przełamie złą passę i wygra z Lazio?

Ostatnie wygrane spotkanie w Rzymie Hellas zanotował w sezonie 1984/1985 w 12. kolejce włoskiej Serie A. W tamtym roku zespół z Werony zdobył scudetto z zapasem czterech punktów nad Torino. O ironio, z ligi wówczas spadło Lazio z dorobkiem zaledwie 15 "oczek" w końcowej tabeli, czyli o dwa mniej od jego wyniku punktowego po aktualnie rozegranych 10 kolejkach sezonu 2020/2021. Niesamowita przewrotność losu...


Udostępnij na Udostępnij na

W spotkaniach na własnym boisku nie było takiego dramatu jak w spotkaniach wyjazdowych. Choć i tak ostatnie zwycięstwo nad rzymianami miało miejsce aż siedem lat temu, to do tamtego czasu werończycy całkiem nieźle radzili sobie na własnym boisku. W XXI wieku na Stadio Marcantonio Bentegodi zwyciężyli trzykrotnie, raz zremisowali oraz trzy razy polegli w starciu z rzymianami.

Gdy ostatnio wygrywał Hellas

22 grudnia 2013 roku to ostatni raz, gdy zespół z Werony tryumfował przeciwko Lazio. Wówczas w składzie „Gialloblu” wiodącymi postaciami byli tacy zawodnicy, jak: obecny bramkarz Spezii Rafael, kreator gry Jorginho (Chelsea), wyszlifowany przez AS Roma Paragwajczyk Juan Iturbe oraz legenda włoskiej piłki supersnajper Luca Toni.

Aura w Weronie była dość depresyjna, pogoda deszczowa, jednak kibice swoimi okrzykami nie dawali przysypiać swoim podopiecznym, stale zagrzewając ich do boju. Włoski fenomen, wybitny technik Jorginho już za czasów gry w Hellasie wyróżniał się znakomitym przeglądem pola, niebanalnymi rozwiązaniami oraz czystą, ale i genialnie pracującą głową.

Potwierdził to również w rzeczonym spotkaniu. W 5. minucie spotkania sędzia Gianpaolo Calvarese podyktował rzut wolny z około 20 metrów przed polem karnym, gdzie między słupkami stał doświadczony już wtedy Federico Marchetti. Jorginho ustawił sobie futbolówkę i genialnym miękkim, plasowanym podaniem umieścił piłkę prosto na głowie idealnie nabiegającego w tempo Luki Toniego.

Zaledwie parę minut po rozpoczęciu gry wynik na tablicy pokazywał 1:0. W tamtej sytuacji nawet najbardziej doświadczony bramkarz na świecie nie zdołałby zareagować na to perfekcyjnie wymierzone uderzenie z zabójczej główki Włocha. Dodatkowo był on praktycznie niepilnowany, jedynym obrońcą, który próbował go zatrzymać, był Andre Dias, który nie zdołał powalczyć jednak z zawodnikiem gospodarzy. Reszta defensywy nie spodziewała się w ogóle takiego dynamicznego wyjścia na wolne pole napastnika.

Następnie akcję, która mogła przynieść wyrównanie, zaprzepaścił inny klasowy napastnik Miroslav Klose. Niemiec za szybko chciał oddać instynktowny strzał i na niemal pustą bramkę trafił w stojącego na jej linii obrońcę. W przełamaniu się rzymianom w tym meczu pomógł Argentyńczyk Lucas Biglia, który wyskoczył wysoko do piłki posłanej z rzutu rożnego przez Antonio Candrevę i przełamał ręce golkipera z Werony po uderzeniu głową.

Długo nie trzeba było czekać na odpowiedź gospodarzy. Jeszcze w końcówce pierwszej części gry piekielnie mocnym uderzeniem z rzutu wolnego popisał się Juan Iturbe. Piłka skozłowała tuż przed rękoma włoskiego bramkarza, nabierając przy tym dodatkowej rotacji i wpadając dokładnie obok lewego słupka bramkarza gości. Wynik do przerwy 2:1.

Dwie bliźniacze sytuacje miały miejsce pod bramką Hellasu. Dwukrotnie piłka została posłana z kornera prosto na głowy zawodników Lazio. W obu przypadkach świetnie interweniował Rafael, który dzięki swojej przytomności wielokrotnie uchronił swój zespół od straty bramki.

Dwie idealne prostopadłe podania otrzymał od Juanito Gomeza Luca Toni. W obu sytuacjach piłka uderzyła siatkę. W pierwszej była to zaledwie boczna „pajęczyna”, jednak w drugiej akcji piłka finalnie trafiła do Romulo, który trafił do pustej bramki. Toni zaliczył po tej sytuacji asystę, było już 3:1 w 63. minucie.

Klose marnował kolejne genialne podania od partnerów z zespołu, nie trafił w piłkę na pustą bramkę, podczas gdy włoski napastnik zapakował piłkę po raz kolejny do bramki gości, wykorzystując poślizgnięcie się obrońcy. W tym spotkaniu Jorginho zaliczył dwie asysty do Toniego. Wynik końcowy tamtego spotkania to aż 4:1. Gdzie się podział tamten Hellas?

Porównanie drużyn

W sezonie 2013/2014 zespół po 10 kolejkach zdobył 19 punktów i zajmował 5. lokatę, która pozwalała na grę w fazie grupowej Ligi Europy. To byłby wielki sukces, gdyby drużyna prowadzona przez Andreę Mandorliniego weszła do europejskich pucharów. Hellas w 10 spotkaniach zdobył dwa razy tyle goli, jednak tracił ich bardzo wiele, bo aż 16. „Bardzo wiele”, ponieważ o jedną czy dwie stracone bramki więcej miały zespoły znajdujące się w tamtym czasie na pozycjach spadkowych. „Gialloblu” mieli niesamowicie ciekawy skonstruowany model drużyny.

Z przodu wyglądali jak najnowsze ferrari prosto z salonu (mimo niektórych wiekowych już nazwisk), natomiast z tyłu jak stary, zardzewiały fiat. Siła zespołu opierała się wówczas na ataku, a nie bronieniu. Zespół często grał otwarty futbol, konstruował szybkie akcje, które przynosiły bramki.

Najbardziej wartościowym zawodnikiem w tamtym czasie był Luca Toni, czyli zawodnik, który miał być właśnie liderem zespołu – po to został ściągnięty mimo 36 lat na karku. Włoski napastnik nie tylko zdobywał bramki (łącznie strzelił cztery na dziesięć meczów), lecz także miał otwarte oczy na swoich kolegów z zespołu.

Dla niego liczył się zespół i jego dobro, nie bezpośrednie wpisanie się na listę strzelców. Był mądrym piłkarzem, gdy tylko widział lepiej ustawionego zawodnika, nie wahał się. Zaliczył tym samym najwięcej asyst do tamtego momentu sezonu. W 10 spotkaniach możliwych do rozegrania zanotował aż siedem asyst. Warto podkreślić, że pauzował w dwóch z nich.

Kolejną wiodącą postacią tamtego świetnego sezonu Hellasu był obecny piłkarz Chelsea Londyn Jorginho. Zawodnik, mimo że zanotował zaledwie jedną asystę jako pomocnik ofensywny, dołożył do tego aż pięć goli! Był wówczas najlepszym strzelcem klubu z Werony.

Mimo wielu bramek traconych należy wyróżnić również wkład ofensywny nowego prawego obrońcy Fabrizio Cacciatorego, który zdobył trzy bramki w 10 meczach oraz stosunkowo dobrą postawę bramkarza Rafaela. Brazylijczyk ratował wielokrotnie swój zespół z opresji i śmiem twierdzić, że bez niego byłby wówczas maksymalnie średniakiem ligi ze zdecydowanie większą liczbą straconych goli.

Dodatkowym wzmocnieniem drużyny okazał się zawodnik przychodzący razem z Tonim z Fiorentiny. Mowa o wypożyczonym Romulo, który zdobył dwie bramki i zanotował tyle samo asyst. Kolejnym wybitnym transferem było ściągnięcie z FC Porto 20-letniego talentu paragwajskiej piłki Juana Iturbe. Zawodnik napędzał akcje ofensywne, zdobył dwa gole i zaliczył asystę.

Można byłoby tak wymieniać i wymieniać, bo cały skład werończyków zasługiwał wtedy na pochwałę. Tworzyli niesamowicie zgrany kolektyw i świetnie dogadywali się na boisku, ale i rozumieli poza nim. Siła tkwiła w genialnych i bardzo trafionych transferach klubu. Stworzyli zespół, który mógłby na spokojnie bić się o puchary.

Problemem była ta nieszczęsna obrona. Wtedy na koniec sezonu zespół zdobył 54 punkty, strzelił 62 gole, ale stracił aż 68. Hellas stracił najwięcej bramek po ostatnim w lidze Livorno (77 straconych). Klub osiągał ciekawe wyniki. W sezonie 2013/2014 wygrywał z Milanem czy Lazio, grał na równym poziomie z Juventusem, przegrał bowiem jeden mecz po emocjonującej walce, a drugi zremisował 2:2.

Dla porównania Lazio zajęło wtedy zaledwie lokatę nad Weroną różnicą dwóch punktów. Strzeliło mniej goli od rywali, ale i traciło zdecydowanie mniej. Wtedy w składzie „Biancocelestich” brylowali tacy zawodnicy jak ich najlepszy strzelec Antonio Candreva, a poza nim Klose, Diao Keita, Lulic, Biglia, Felipe Anderson czy Marchetti.

Dziś jednak zdecydowanie jedną z najlepszych drużyn Serie A jest klub z Rzymu. To on ma w swoich szeregach niesamowitego Ciro Immobile, który właśnie tu się odrodził po miernych występach w Borussii Dortmund czy Sevilli i sumiennie spłaca swój dług wobec drużyny „Aquilotti”.

Dziś włoski napastnik ma sześć bramek w ośmiu możliwych dla niego do rozegrania meczach. Wiadomo jednak, że to nie szczyt jego możliwości i na pewno jeszcze zaskoczy. Być może właśnie to on zniszczy marzenie Hellasu o korzystnym wyniku po siedmiu latach od wygranej.

Jedno jest pewne. Zawodnik, który wszedł z marszu w buty wielkiego Miroslava Klosego i utrzymuje genialną formę, co rok bijąc się o nagrodę dla najlepszego strzelca sezonu, może mocno namieszać. Gdyby jednak Immobile miał jakimś cudem słabszy dzień, pewne jest, że wyręczą go inni zawodnicy.

W końcu zespół Lazio od gwiazd nie stroni. W zespole mają bowiem nazwiska typu Milinković-Savić, Alberto, Parolo, Correa czy rezerwowy napastnik Caicedo. W defensywie zaś mądrze pracują Acerbi czy Strakosha, który we wspomnianym sezonie 2013/2014 miał zaledwie 18 lat. Dziś sam może decydować o losie drużyny.

W szeregach Hellasu szaleją Barak (trzy bramki w lidze) oraz Zaccagni (dwie bramki, cztery asysty), którzy są zdecydowanie liderami zespołu z Werony. Dodatkowo należy zwrócić uwagę na nazwiska Favilliego, Lazarovicia, Veloso, Faraoniego czy Dimarco. Solidnymi elementami są także Tameze, wypożyczony z młodzieżówki Manchesteru City Ilic oraz Colley.

W Weronie ciekawym wariantem zespołu Ivana Juricia jest również były reprezentant Polski Paweł Dawidowicz. Pomocnik jak dotąd rozegrał sześć spotkań w barwach „Gialloblu” i jest pewnego rodzaju alternatywą, która może zagościć na stałe w układance trenera. Kto wie, może i w najbliższym meczu trener postawi właśnie na niego?

12 grudnia o 20:45 Hellas pojedzie do Rzymu, gdzie podejmie Lazio. Obecnie dzieli ich zaledwie punkt w ligowej tabeli. Lazio zajmuje aktualnie 7., natomiast  Verona 8. miejsce w rozgrywkach ligi włoskiej. Zwycięzca tego spotkania znajdzie się na 6. miejscu tabeli, które będzie zarazem pierwszym w historii premiowanym do kwalifikacji Europa Conference League.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze