Czy Brazylijczyków stać na mistrzostwo świata?


Ćwierćfinał to już dla nich standard, teraz czas powrócić na tron

6 lipca 2018 Czy Brazylijczyków stać na mistrzostwo świata?

Brazylia nie zaczęła najlepiej rosyjskiego mundialu. Remis ze Szwajcarią i wymęczone zwycięstwo nad Kostaryką nie napawały optymizmem, ale później było już tylko lepiej. Dopiero pewna wygrana z Serbią na zakończenie fazy grupowej przywróciła drużynie pewność siebie. „Canarinhos” potwierdzili swoje wysokie aspiracje, ogrywając Meksyk, teraz przyszedł czas na najtrudniejszy test.


Udostępnij na Udostępnij na

Podopieczni Tite zmierzą się w ćwierćfinale z Belgią, która znalazła się w nim po trudniejszej przeprawie, niż mogło się początkowo wydawać. Ostatecznie Belgowie to jedyna europejska ekipa z kompletem zwycięstw w regulaminowym czasie gry. Nietrudno się domyślić, że będą chcieli ten trend podtrzymać, ale z takim przeciwnikiem jak Brazylia to nie będzie łatwe. Dlaczego? Otóż powodów jest kilka:

1. Żelazna defensywa

Brazylia spisuje się najlepiej ze wszystkich uczestników turnieju, jeśli chodzi o grę w obronie. Stracona jedna bramka w czterech spotkaniach musi robić wrażenie. Do tego był to gol z rzutu rożnego w pierwszym meczu, więc prawdopodobnie defensywne stałe fragmenty to już nie kłopot dla Thiago Silvy i kolegów.

https://www.youtube.com/watch?v=KgX8-1ce3Ls

Ta reprezentacja w przeciwieństwie do tych z poprzednich turniejów może zasłynąć ze swojej gry w obronie. W eliminacjach strefy CONMEBOL Brazylia zachowała 11 razy czyste konto w 18 meczach, więc dla kibiców z Ameryki Południowej to nie aż taka nowość. Teraz piłkarze mają szansę udowodnić reszcie świata, że potrafią świetnie bronić także przeciwko najlepszym. Nie będzie lepszej okazji niż ćwierćfinał z Belgią, która ma z kolei najlepszy atak w Rosji i może się pochwalić już dwunastoma strzelonymi bramkami.

2. Najlepszy skład od dekady

Na mistrzostwa w Niemczech w 2006 roku jechali jako faworyci. Nic dziwnego. Po triumfie cztery lata wcześniej, z takimi graczami w składzie, jak: Ronaldo, Ronaldinho, Kaka, Cafu, Roberto Carlos i tak można wymieniać do pierwszego gwizdka w Kazaniu, nie mogło być inaczej. Co ciekawe, tamta ekipa zakończyła fazę grupową z takim samym bilansem bramkowym (7-1). Niestety wtedy na ćwierćfinale przygoda Brazylijczyków się zakończyła, bo napotkali Francuzów ze świetnie dysponowanym Zidane’em i musieli wracać do domu.

Teraz jeśli chodzi o kapitał ludzki, kadra jest najmocniejsza od tamtego momentu. Neymar, Coutinho czy Marcelo talentem nie ustępują wyżej wymienionym. Jednak żeby dorównać im pod względem sukcesu na poziomie międzynarodowym, muszą wrócić z Rosji ze złotem. Poprzeczka zawieszona wysoko, ale nie jest to niewykonalne. Co prawda znaleźli się po tej trudniejszej stronie drabinki, ale do finału zostały im już zaledwie dwa kroki. Trudne, milowe, ale tylko dwa. Zadanie może utrudnić brak Casemiro, który będzie pauzował za kartki. Zastąpi go prawdopodobnie Fernandinho, który w Manchesterze City jest uważany przez Guardiolę za kluczowego zawodnika, a to już o czymś świadczy.

3. Neymar

Gdy weźmiemy pod uwagę wyłącznie aspekt czysto sportowy, Neymar jest zawodnikiem, który najwięcej daje swojej drużynie. Gdyby nie starał się za wszelką cenę umiejętnościami aktorskimi odwrócić uwagę od swoich umiejętności piłkarskich, wiele by na tym skorzystał. Poprawiłby swój wizerunek, a głównym tematem po jego występach byłyby jego zagrania, a nie symulki.

Przykładowo Neymar stworzył swoim kolegom aż 16 sytuacji bramkowych. To najlepszy wynik spośród wszystkich zawodników na mistrzostwach. Ponadto w polu karnym najczęściej ma styczność z piłką, grubo przebijając pod tym względem drugiego Edena Hazarda. Brazylijczyk zaliczył w „szesnastce” 48 kontaktów z futbolówką, a Belg tylko 32.

Z napastników gwiazdor PSG jest jedynym, który ma doświadczenie na mistrzostwach świata. Powinien zatem ciągnąć drużynę, i to właśnie robi. W dziewięciu swoich występach na mundialach był zamieszany w osiem bramek dla Brazylii. Sam był strzelcem sześciu z nich, a dwukrotnie asystował (nie zaliczono mu asysty przy bramce Firmino na 2:0 z Meksykiem).

Z takim potencjałem w ataku oraz zorganizowaniem w grze obronnej Brazylijczycy przystąpią do sobotniego starcia w roli faworyta. Zresztą tak jak i do całego turnieju przed jego rozpoczęciem. Jeśli „Canarinhos” odpadną przed meczem finałowym, będzie to oznaczało ogromne rozczarowanie dla całego kraju. Z drugiej strony samo dojście do finału może się okazać trudniejsze niż ostatni mecz na Łużnikach, niezależnie od tego, kto z drugiej części drabinki w nim wystąpi.

Taka okazja może się więcej nie powtórzyć. Czas przypomnieć kibicom, dlaczego wielka Brazylia jest co turniej wymieniana w gronie kandydatów do tytułu. Jak nie teraz, to kiedy?

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze