Kolejna kontuzja Fabio Coentrao wyeliminowała go z gry w przedsezonowych sparingach w Chinach i Australii. Od momentu transferu do Realu Madryt Portugalczyk często zmaga się z urazami, które zahamowały rozwój jego kariery. Przyjrzyjmy się Fabio i jego poczynaniom w Madrycie.
Fabio Coentrao przeszedł do Realu Madryt 4 lipca 2011 roku. Wcześniej przez trzy lata, z przerwami na wypożyczenia, reprezentował barwy lizbońskiej Benfiki. Blisko 100 meczów w barwach drużyny ze stolicy Portugalii, osiem goli i 16 asyst skłoniły włodarzy z Madrytu do zakupu urodzonego w Vila do Conde zawodnika. Jednak bezsprzecznie najmocniejszą stroną Coentrao jest defensywa i waleczność. W porównaniu z drugim lewym obrońcą w kadrze „Królewskich” – Marcelo – to właśnie Portugalczyk jest tym, który uchodzi za przydatniejszego w obronie. Nieco gorzej Coentrao radzi sobie w ofensywie. Zresztą w ogóle patrząc na karierę Portugalczyka w Madrycie, trudno powiedzieć, że jest udana. Z pewnością spory w tym udział kontuzji. Wiadomo, że uraz to nie tylko dwa czy trzy tygodnie bez treningów. Każdy piłkarz musi poświęcić potem drugie tyle, by dojść do odpowiedniej sprawności. Przyjrzyjmy się kolejnym sezonom Portugalczyka w Realu Madryt.
Jak już wspomniałem, Coentrao trafił do Madrytu w lipcu 2011 roku. Pierwszy sezon był chyba jego najlepszym dotychczas w stolicy Hiszpanii, przynajmniej jeśli chodzi o liczbę występów. W sezonie 2011/2012 Fabio zaliczył 33 występy. W Lidze Mistrzów i Pucharze Króla był pierwszym wyborem Jose Mourinho. W lidze ówczesny trener Realu stosował rotację. Jednak trzeba przyznać, że to Coentrao wychodził na najtrudniejsze mecze, a Marcelo zajmował miejsce na ławce rezerwowych. Dwukrotnie wystąpił jako podstawowy obrońca w ligowych starciach z Barceloną, raz z Atletico Madryt, raz z Athletikiem Bilbao. Ofensywne osiągnięcia reprezentanta Portugalii nie były imponujące. Zaledwie pięć asyst i żadnej zdobytej bramki nie mogą robić wrażenia. Niemniej jednak Coentrao mógł zaliczyć pierwszy sezon w Realu do udanych. W miarę częste występy, zaufanie trenera i przede wszystkim mistrzostwo Hiszpanii. Portugalczyk liczył pewnie na to, że w przyszłym sezonie uda mu się wzmocnić swoją pozycję w drużynie, niestety rzeczywistość była nieco inna.
Sezon 2012/2013 Fabio rozpoczął jako podstawowy lewy obrońca. W pierwszym składzie wyszedł na inaugurację ligi przeciwko Valencii i pierwszy mecz Superpucharu Hiszpanii przeciwko Barcelonie. W kolejnym spotkaniu (26 sierpnia), przeciwko Getafe, Portugalczyk usiadł na ławce rezerwowych. Fakt, że ani na chwilę nie był na boisku, nie przeszkodził mu w obejrzeniu czerwonej kartki, którą otrzymał za obrażanie sędziego. Coentrao wyleciał z drużyny aż do listopada. Walki o pierwszy skład nie ułatwiła mu kontuzja, której nabawił się w październiku. Portugalczyk na nieco dłużej zadomowił się w wyjściowym zespole na początku 2013 roku. Jednak już od połowy lutego pierwszym wyborem Jose Mourinho był Marcelo. Wyjątkami po raz kolejny były Liga Mistrzów i Puchar Króla, w których Coentrao występował częściej niż Brazylijczyk. Licznik występów piłkarza z Portugalii zatrzymał się na 30 spotkaniach. Zdobył jedną bramkę i zanotował tylko jedną asystę. Tego jedynego w sezonie gola, pierwszego w barwach Realu, zdobył w zremisowanym 2:2 spotkaniu z Espanyolem. Po sezonie z Realu odszedł dotychczasowy trener Jose Mourinho. Wiele mówiło się także o odejściu do Manchesteru United Coentrao. Transferu jednak nie było i Portugalczyk rozpoczął sezon 2013/2014 w barwach Realu Madryt.
Miejsce „The Special One” na ławce Realu zajął Carlo Ancelotti. Na pewno w głowie Coentrao była nadzieja, że być może w końcu uda mu się wywalczyć miano podstawowego lewego obrońcy. Wiadomo, nowy trener, nowe rozdanie. Niestety, chyba nie przypadł nowemu trenerowi do gustu. Pierwszy występ w sezonie 2013/2014 Fabio zaliczył dopiero pod koniec września. O nieprzekonaniu do siebie Ancolettiego może świadczyć to, że futbolista w całym sezonie wystąpił jedynie w 20 spotkaniach. Tylko w sześciu z nich Portugalczyk rozegrał 90 minut. Jednym z tych występów w pełnym wymiarze czasu był finał Pucharu Króla przeciwko Barcelonie, w którym Fabio nawet zaliczył asystę przy pamiętnej bramce Garetha Bale’a. Po dość nieudanym sezonie po raz kolejny pojawiły się plotki o odejściu Portugalczyka z Bernabeu. Znów Manchester United był chętny i znów nic z tego nie wyszło. Coentrao pozostało walczyć o miejsce w składzie, jednak już chyba nawet sam zawodnik nie wierzył w to, że mu się uda.
Sezon 2014/2015 był najmniej udanym w czasie całego pobytu „Fabi” w Madrycie. Stracił nawet pozycję podstawowego lewego defensora w LM i PK. Dwie kontuzje, pauza za czerwoną kartkę i jedynie 17 występów w barwach „Królewskich”. Nic dziwnego, że media po raz kolejny wiążą Portugalczyka z odejściem z Madrytu. Tym razem Coentrao miałby być włączony w operację ściągnięcia do Madrytu Davida de Gei. Oddanie lewego obrońcy do United wiązałoby się z obniżeniem ceny za bramkarza. W grę wchodzą oczywiście także inne kluby. Oczywiście cała sprawa może się zakończyć sytuacją, w której piłkarz zostanie w Madrycie i po raz kolejny będzie się starał udowodnić swoją wartość nowemu trenerowi „Królewskich”, Rafie Benitezowi.
Gdy w wieku 23 lat Coentrao przychodził do Realu Madryt, zapowiadał się na naprawdę dobrego lewego obrońcę. Ostatni sezon w Benfice to 45 spotkań, pięć goli i sześć asyst. Portugalczyk naprawdę miał papiery mogące mu pozwolić na duże granie. Niestety częste kontuzje, jakaś niezrozumiała niechęć trenerów przyhamowały jego rozwój. W tych nielicznych spotkaniach, w których wystąpił, prezentował się bardzo solidnie. Wielu kibiców „Królewskich” uważało, że to właśnie Fabio należy się miejsce w jedenastce. Tak się jednak, a szkoda, nie stało. Wydaje mi się, że to okienko jest ostatnim momentem, w którym Coentrao może jeszcze uratować swoją karierę. Odejście z Realu pozwoliłoby mu na nowy początek. Wiadomo, że po czterech nieudanych sezonach w Madrycie Fabio nie wyrośnie nagle na lidera zespołu. Transfer do nowego klubu mógłby dać zawodnikowi kopa, który pozwoliłby mu w siebie uwierzyć. Tego właśnie Fabio Coentrao życzę. Niech ucieszy nas jeszcze swoją grą, tak jak cieszył nią w Benfice czy kilku występach w Realu. Powodzenia, Fabio!