Czas pająka


Gdy w pierwszej części sezonu 2007/2008 nagminnie błędy zaczął popełniać Dida i w bramce Milanu zastąpił go Zeljko Kalac, wydawało się, że to rozwiązanie tylko chwilowe bądź tylko do końca rozgrywek Serie A. Jakież więc było zdziwienie kibiców i dziennikarzy, gdy Carlo Ancelotti oznajmił, że Milan nie kupi tego lata żadnego bramkarza.


Udostępnij na Udostępnij na

Dla wszystkich ludzi, którym leży na sercu dobro Rossonerich, wydawało się rzeczą naturalną, że z Didy na San Siro większego pożytku już nie będzie, zaś odkurzenie będącego ostatnio ciągle na walizkach Christiana Abbiatiego nie zmieni patowej sytuacji związanej z obsadą bramki, stąd pozyskanie klasowego bramkarza jest potrzebą chwili. Włoska prasa nie miała wątpliwości, Milan kupi kogoś z dwójki Artur Boruc- Sebastian Frey. I tak te spekulacje mogłyby trwać aż do końca sierpnia, ale Ancelotti postanowił wyręczyć media informując, że jego klub nie kupi latem żadnego golkipera. A to oznacza, ni mniej nie więcej, że w Mediolanie w końcu nadchodzi czas Zeljko Kalaca.

60- sekundowy debiut

Australijczyk trochę się na swoją szansę naczekał, bo do Milanu trafił już trzy lata temu. Ale cierpliwość to jedna z zalet Kalaca, bo generalnie cała jego kariera to czekanie na swoją szansę. Gdy po sześciu latach gry w ojczyźnie, w barwach Sydney United przeszedł do Leicester City, w drużynie Lisów na swój debiut musiał czekać…aż do baraży o wejście do Premiership. A i tak nie nagrał się w finałowym spotkaniu z Crystal Palace za wszystkie czasy, bo ówczesny menedżer ekipy z The Walkers Stadium, Martin O`Neill wpuścił go na ostatnią minutę potyczki z The Eagles, licząc na jego skuteczne interwencje w serii rzutów karnych. Kalac jednak nie miał okazji wykazać się w konkursie jedenastek, bowiem tuż przed końcem dogrywki piłkarzy z Selhust Park pogrążył Steve Caldrige. Gdy całe Leicester świętowało historyczny awans do Premiership, Zeljko kombinował jak tu w jak najszybszym czasie opuścić The Walkers Stadium. Wspólnie z innym Australijczykiem, Steve`m Corica`om zdecydował się przenieść do Wolverhampton Wanderers. Z transferu do Wilków nic jednak nie wyszło, bowiem Kalac nie otrzymał pozwolenia na pracę w Wolverhampton, zaś seria odwołań klubu od tej decyzji nie przyniosła żadnych rezultatów. Bramkarz więc, chcąc nie chcąc, musiał wrócić do Sydney United.

W Sydney spędził dwa lata, po czym ponownie wyruszył na podbój Europy. Tym razem obrał kurs na Holandię, a konkretnie Rodę Kerkrade. Przenosząc się na Parkstad Limburg Stadion, podjął nie lada wyzwanie, bo Górników opuszczał właśnie idol kibiców- Ruud Hesp, który przenosił się do Barcelony. Kalac jednak nie bał się zmierzyć z legendą Hespa i szybko zastąpił go w bramce żółto-czarnych. Pierwszy sezon w Eredivisie (1997/1998) to dramatyczna walka Rody o utrzymanie w lidze. Jednakże już sezon później Roda uplasowała się w lidze holenderskiej, na wysokim 5. miejscu, dzięki czemu zapewniła sobie start w Pucharze UEFA. W kolejnych rozgrywkach Eredivisie już tak różowo nie było- 8. miejsce i powrót na swoje miejsce w hierarchii klubów holenderskich. Jednakże niepowodzenia w lidze, Górnicy zrekompensowali sobie w Pucharze Holandii, triumfując w KNVB Cup (w dodatku w całym turnieju nie tracąc ani jednej bramki!), w finale pokonując 2:0 NEC Nijmegen. Kalac do dziś zdobycie Pucharu Holandii uważa za jeden z najważniejszych momentów w karierze. Podobnie jak dwumecz IV rundy Pucharu UEFA z Milanem w sezonie 2001/2002. Rossonerich wygrali 1:0 na Parkstad Limburg Stadion i wydawało się, że rewanż na San Siro jest tylko formalnością. Tymczasem w Mediolanie sensacyjnie wygrała Roda, dogrywka nie przyniosła efektów i o losach awansu do ćwierćfinału PU miały zadecydować rzuty karne. Te lepiej strzelali gospodarze, ale Kalac kibicom Milanu napędził sporo strachu, bo w wielkim stylu broniąc uderzenia Jose Mariego i Kahabera Kaładze, sprawił, że konkurs jedenastek do ostatniego strzału pozostawał nierozstrzygnięty. Podczas starcia w PU, Kalac po raz pierwszy wpadł w oko działaczom Milanu, którzy szukali dublera dla Didy. O tym, że właśnie Australijczyk idealnie nadaje się do tej roli, władze klubu z San Siro ostatecznie przekonały się, oglądając Zeljko w barwach Perugii.

Uciekinier z dżungli

Dobra gra w barwach Rody sprawiła, że Kalac przeniósł się do Włoch, konkretnie do AC Perugii. Te trzy lata spędzone na Tadio Renato Curi to dla Australijczyka czas szalony. Do tego stopnia, że sam dziś nie wie, czy szczycić się tym, że wypromował się właśnie w Perugii, czy raczej nikomu o tym głośno nie wspominać. Świadczy o tym szereg jego wypowiedzi, już w okresie gry w Mediolanie, dla magazynu „Forza Milan„. – W Perugii rozegrałem wiele świetnych spotkań. W ogóle ten czas spędzony w tym klubie był niesamowity. Walczyliśmy co prawda co sezon o utrzymanie w Serie A, ale to było jak walka o triumf w Lidze Mistrzów – powiedział przed kilkoma dniami. Jednakże tuż po transferze do Milanu, o swoim byłym klubie mówił w następujących słowach: – Teraz jestem w raju, ale wcześniej byłem w…dżungli. Trudno mi było funkcjonować w Perugii jako piłkarz, nie byłem nigdy pewien co przyniesie jutro. Określenie „dżungla” pasuje tu jak ulał, wystarczy bowiem spojrzeć jak ten klub skończył. A jak skończył? W sezonie 2003/2004 pożegnał się z Serie A, z kolei w sezonie 2004/2005 został zdegradowany już do Serie C1 z powodu olbrzymich problemów finansowych. Kalac w Serie B jeszcze grał, ale już po niższych ligach włoskich nie miał zamiaru się tułać, więc opuścił tonącą łajbę jaką była Perugia.

Przeniósł się więc do Milanu, zdając sobie jednak sprawę, że numerem jeden w bramce Rossonerich jest Dida. W pierwszym sezonie na San Siro zagrał jednak w 7 meczach (2 w Serie A, 4 w Pucharze Włoch i 1 w Lidze Mistrzów), ale tylko ze względu na problemy zdrowotne Brazylijczyka. Ilekroć jednak wysoki (mierzący 202 cm wzrostu, nazywany z tego powodu Pająkiem) Australijczyk stawał w bramce Milanu, kibice byli przerażeni. Kalac był bowiem golkiperem nieprzewidywalnym. Imponował warunkami fizycznymi, problemów nie sprawiało mu wyłapywanie dośrodkowań, ale potrafił też popełniać fatalne błędy w zupełnie prostych sytuacjach. Tifosim nie podobało się również to, że Kalac to gracz wiekowy, który blokuje na ławce miejsce zdolnej młodzieży na co dzień grającej w drużynie Primavery. W dodatku bramkarz zyskał mało zaszczytny pseudonim „strach na wróble„. W sezonie 2006/2007 pojawił się na boisku już 10- krotnie, ale wciąż u fanów nie miał kredytu zaufania. Dopiero gdy dotychczasowy ulubieniec kibiców- Dida zaczął puszczać głupie bramki, a zastępujący go Kalac spisywał się rewelacyjnie, stali bywalcy San Siro przekonali się do wielkoluda z Antypodów. W sumie w sezonie 2007/2008 Zeljko zagrał w 32 meczach Milanu, w tym w 25 w Serie A. Dobra postawa Kalca wcale jednak nie gwarantowała mu miejsca w bramce Rossonerich w sezonie 2008/2009. Włoska prasa rozpisywała się o możliwym transferze do Mediolanu Artura Boruca albo Sebastiana Frey`a. Carlo Ancelotti postawił sprawę jednak jasno- Milan nie potrzebuje nowego golkipera, skoro ma Kalaca. A jak sam zainteresowany reaguje na olbrzymi szum wokół własnej osoby? – Przychodząc do Milanu w 2005 r. wiedziałem, że od razu nie wskoczę do pierwszego składu. Podkreślałem jednak, że w każdej chwili jestem do dyspozycji trenera i gdy zajdzie potrzeba, można na mnie liczyć. Dziś gram częściej, ale moje podejście do gry dalej się nie zmieniło- jestem tylko częścią zespołu, odpowiedzialną za daną działkę. I to wszystko – mówi skromnie. W swoim pierwszym pełnym sezonie w Milanie nic jednak z klubem nie wygrał. Czy brak trofeów w zeszłym sezonie, zrekompensuje sobie w tym?

Komentarze
~zzzzz (gość) - 16 lat temu

dla siebie piszesy te artykulu chyba.. dobry artykul
nie znaczy zawsze dlugi....

Odpowiedz
Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze