Czas na zmianę warty


Joao Amaral ustępuje miejsca w składzie Lecha Poznań

5 lutego 2023 Czas na zmianę warty
Dariusz Skorupiński

Każde pokolenie ma własny czas. Zdaje się, że Czas Joao Amarala w Lechu Poznań właśnie mija. Czy w „Kolejorzu” nastąpi wymiana na młodszy model? Trener John van den Brom ma w odwodzie aż trzech takich zawodników, ponieważ za napastnikiem mogą grać Filip Szymczak, Filip Marchwiński i Afonso Sousa.


Udostępnij na Udostępnij na

Po mistrzowskim sezonie nikt w Lechu Poznań nie wyobrażał sobie drużyny bez swojej największej gwiazdy – Joao Amarala. Jednak życie ma w zwyczaju, że szybko weryfikuje, i tak się dzieje również tym razem. Amaral prime swojej kariery ma prawdopodobnie już za sobą. Pojawiają się głosy, że John van den Brom zrezygnował z usług Portugalczyka. Tutaj pojawia się szansa dla wyżej wspomnianej trójki piłkarzy. Wszystkie poszlaki mówią, że już czas na zmianę warty w poznańskiej ofensywie.

Czas na zmianę, przeciętny Amaral

Portugalczyk nową kampanię rozpoczął w pierwszym składzie „Kolejorza” na swojej ulubionej pozycji. Już na początku było widać, że kapitalną formę z mistrzowskiego sezonu ma już dawno za sobą. Nowy trener Lecha Poznań jednak dał sporo czasu na odnalezienie jej i konsekwentnie stawiał na ofensywnego pomocnika. Ten jednak nie odwdzięczył się za zaufanie, jakim obdarzył go opiekun poznaniaków, i przeciętne mecze przeplatał dużo słabszymi. Już na samych statystykach z półmetku sezonu widać, że Amaral gaśnie. W 26 spotkaniach zdobył tylko cztery gole i dołożył do tego trzy asysty. W samej ekstraklasie rozegrał 13 spotkań, ale przełożyło się to na 650 minut na 1170 możliwych.

Portugalczyk w tych spotkaniach często podejmował złe decyzje i marnował nadarzające się okazje do strzelenia gola, jak choćby ta w spotkaniu z Legią Warszawa w Poznaniu. Na domiar złego u Amarala zaczęto dostrzegać to, co widziano u niego pod koniec pierwszej przygody u ówczesnego trenera Lecha Poznań Dariusza Żurawia. Wtedy Portugalczyk, tłumacząc się względami rodzinnymi, wrócił do ojczyzny.

Skorża zaczarował, van den Brom odczarował

Dopiero przybycie do Poznania trenera Macieja Skorży spowodowało u zawodnika eksplozję formy, którą raczył sympatyków PKO Ekstraklasy w poprzednim sezonie. Amaral ówczesnymi wyczynami zapracował na nowy kontrakt i sporą podwyżkę. Długo kibice „Kolejorza” zastanawiali się, czy za kapitalną formą stał kończący się kontrakt, czy świetne relacje z polskim trenerem. Druga runda dała odpowiedź, że „winnymi” formy Amarala są relacje z ówczesnym opiekunem Lecha. W zasadzie to wraz z przejęciem drużyny przez nowego szkoleniowca ofensywny pomocnik zaczął gasnąć. Wychodzi na to, że pełnię zasług za odbudowanie Amarala można z pewnością przypisać Maciejowi Skorży.

Ostatnio głośno mówi się o tym, że Holender zrezygnował z usług Portugalczyka. Jako pierwszy informował o tym Dawid Dobrasz z Meczyki.pl. Powodem prawdopodobnie jest brak porozumienia na linii piłkarz – trener. Piłkarz w zasadzie przepadł w okresie przygotowawczym do rundy zimowej. W jednym ze sparingów zagrał nawet jako środkowy obrońca. W trwającej rundzie nie było go nawet w kadrze zespołu na dwa pierwsze spotkania. Absencja Amarala jest tłumaczona urazem, ale nikt w Poznaniu już raczej w to nie wierzy. Wszystkie znaki na niebie i ziemi mówią, że czas sympatycznego Portugalczyka w Poznaniu właśnie minął. Choć życie potrafi zaskoczyć, to trudno w tym przypadku uwierzyć w powrót do pierwszego składu Joao Amarala. Należy pamiętać, że to futbol i w zasadzie wszystko jest jeszcze możliwe.

 

Kto na zmianę?

W tym momencie w Lechu Poznań Joao Amarala może zastąpić trzech piłkarzy i są to: Filipowie Szymczak i Marchwiński oraz Afonso Sousa. Największe szansę na grę w pierwszym składzie drużyny z Poznania ma Filip Szymczak. Zaledwie 20-letni Polak może z powodzeniem grać na pozycji wysuniętego napastnika, jednakże tam rządzi i dzieli kapitan zespołu Mikael Ishak i jest on, mówiąc kolokwialnie, nie do ruszenia. Szymczak w trwającej ligowej kampanii ma dwa gole i tyle samo asyst w 16 spotkaniach. Gole w ekstraklasie strzelał jako dżoker, wchodząc z ławki rezerwowych. Są to o tyle ważne bramki, że w obu przypadkach zapewniły Lechowi komplet punktów, i to w spotkaniu w przeklętym dotychczas Białymstoku. Do swojego dorobku dołożył arcyważnego gola z Hapoelem Beer Sheva w Lidze Konferencji Europy.

Filip Szymczak stara się pomagać w drugiej linii, nie przeszkadza mu także schodzenie do skrzydeł. Już zdarzało się, że John van den Brom wystawiał młodziana na skrzydle. Młody piłkarz potrafi grać świetnie tyłem do bramki, a także dobrze chroni futbolówkę. Ostatnie spotkania  udowodniły, że Filip Szymczak mocno poprawił drybling, co pozawala dochodzić mu do sytuacji strzeleckich. Trener stawia na niego głównie przez jego formę, ale też trzeba pamiętać, że Filip Szymczak jest młodzieżowcem i jest potrzebny, aby wypełnić limit 3000 minut w sezonie. Polak jest bardzo zdyscyplinowanym i twardo stąpającym po ziemi piłkarzem. W zasadzie akceptuję każdą decyzję trenera i daje z siebie wszystko w każdym meczu.

Filip Marchwiński

Piłkarz, który od początku swojej kariery w Lechu budzi ogromne emocje. Na początku były to emocje pozytywne, jednak od jakiegoś czasu pojawiają się negatywne. Młody Polak szybko trafił na listę „Golden Boy”, czyli najbardziej perspektywicznych młodych graczy na świecie. W wieku siedemnastu lat zdobył jedyną i piękną bramkę w tzw. derbach Polski, czyli spotkaniu Lecha Poznań z Legią Warszawa. Przydomek Golden Boy już z nim został, aż do dziś. Nie jednak z powodu kapitalnej gry, ale raczej coraz słabszej, o co ciągłe pretensje mają poznańscy kibice.

Podczas pracy trenera Maciej Skorży Filip Marchwiński rozegrał 18 spotkań w ekstraklasie, nie zdobywając żadnego gola ani nie notując żadnej asysty. Przełożyło się to tylko na 170 minut we wszystkich meczach, w których brał udział młodzieżowiec. Piłkarz ten w mistrzowskim sezonie Lecha Poznań nie cieszył się dużym zaufanie trenera i grał tzw. ogony.

Sytuacja odmieniła się diametralnie, gdy do klubu przybył budzący sympatię Holender, który częściej korzysta z usług młodzieżowca. W tym momencie zagrał już 12 razy w ekstraklasie i nawet strzelił gola w spotkaniu z Miedzią Legnica (2:2). Co ciekawe, poprzednią bramkę w ekstraklasie zdobył prawie dwa i pół roku temu. Nie jest to piłkarz bramkostrzelny czy często asystujący, mimo to w tak młodym wieku uzbierał już 82 spotkania w ekstraklasie, co jak na tak młodego gracza jest nie lada wyczynem.

Jednak nie takiej jakości spodziewali się po swoim diamencie kibice Lecha Poznań. Filip Marchwiński ma przebłyski, ale zdecydowanie nie dorósł jeszcze do swojego talentu, który niewątpliwie ma. Poznańscy fanatycy odnoszą wrażenie, że powtarza się sytuacja sprzed kilku lat, gdy słabiutki wtedy Kownacki wygrywał rywalizację o skład z bramkostrzelnym Marcinem Robakiem. Kibice zaczynają snuć teorię, że działacze „Kolejorza” postanowili zrobić młodemu Polakowi okno wystawowe kosztem Afonso Sousy.

Czas na portugalską zmianę warty?

Każdy kibic Lecha Poznań zastanawia się, co się dzieje, że Afonso Sousa tak mało gra. Piłkarz sprowadzony do Poznania z Portugalii przed rozpoczęciem sezonu za grubo ponad milion euro. O tym transferze informował nawet sam Fabrizio Romano, czyli osoba najbardziej poinformowana i znana w świecie transferów. Przychodził do Polski jako wielki talent i piłkarz nietuzinkowy. Portugalczyk jednak bardzo często rozpoczyna mecze na ławce rezerwowych, a czasami w ogóle nie pojawia się na placu gry. Jest to dla niego z pewnością nowa sytuacja, bo w Liga Portugal był podstawowym graczem swojej drużyny i w sezonie poprzedzającym transfer do Lecha rozegrał 30 spotkań. Sytuacja jest zgoła inna w Poznaniu, tutaj Afonso Sousa rozegrał do tej pory w ekstraklasie 13 spotkań i zdobył dwa gole, dołożył do tego jedną asystę. Przełożyło się to na 720 minut spędzonych na boisku. W ekstraklasie to nie wygląda tak źle, bo Afonso Sousa w podstawowym składzie wybiegał dziewięć razy.

Trudny czas Portugalczyka w Europie

Tragedia dopiero dzieje się w Lidze Konferencji Europy, w której Portugalczyk na boisku przebywał dosłownie jedną minutę meczu. John van den Brom praktycznie nie stawia na Afonso Sousę w europejskich rozgrywkach. Kibice zastanawiają się, czy chodzi o względy taktyczne, wspomniane promowanie Filipa Marchwińskiego czy też zwyczajny brak porozumienia między zawodnikiem, a trenerem. Wielu uważa, że Sousa jest lepszym piłkarzem od młodego Polaka, jest lepiej wyszkolony technicznie i posiada lepszy strzał z dystansu, przede wszystkim udowodnił to w meczu z Piastem Gliwice. Zdaje się, że Portugalczyk także więcej widzi na boisku. Z pewnością Afonso Sousa potrzebuje więcej zaufania od trenera i czasu na boisku. To powinno podnieść mu morale i pomóc w powolnie idącej aklimatyzacji w nowym kraju. John van den Brom konsekwentnie powtarza, że Portugalczyk zna zasady i musi czekać na swoją szansę. Widać, jednak że ma ogromny potencjał i Lech powinien natychmiast z niego skorzystać, zanim będzie za późno.

Szymczak wygrywa rywalizację. Czas na zmianę pozycji

Tak naprawdę to w tym momencie o miejsce za plecami Mikaela Ishaka powinien walczyć Afonso Sousa z Filipem Szymczakiem. Są także możliwości, aby zmieścić obu tych piłkarzy na boisku. Lech ostatnio grał z dużo słabszymi rywalami z dwójką defensywnych pomocników, może warto ustawić Sousę na pozycji numer 8 do pary z Jesperem Karlströmem czy Radosławem Murawskim. To powinno zwiększyć potencjał ofensywny Lecha Poznań. Aktualnie to miejsce za Ishakiem jest wygrane przez Filipa Szymczaka. Idealnie współpracuje z kapitanem „Kolejorza”. Szwed, schodząc do boku, robi miejsce Szymczakowi na szpicy. Sztuka ta udała się choćby w ostatnim spotkaniu, tylko finiszującym akcję był Filip Marchwiński.

Lech z pewnością ma sporo możliwości, co mecz stwarza sobie ogromną liczbę okazji. Mocno szwankuje wykończenie akcji. Kibice Lecha jednym głosem domagają się więcej szans dla Afonso Sousy. Z drugiej strony patrząc, Portugalczyk w Lechu jeszcze prawdziwej szansy nie dostał. Nie po to się wydaje tyle pieniędzy, aby zawodnik z takim potencjałem grał tak mało. Przed Lechem jeszcze sporo meczów, być może Sousa otrzyma więcej szans, może niekoniecznie na „dziesiątce”, ale właśnie w parze z którymś z defensywnych pomocników. Wtedy Sousa będzie grał do przodu, a Karlström lub Murawski będą zabezpieczali tyły. W tej chwili pozycja ofensywnego pomocnika jest w rękach Filipa Szymczaka, i to z resztą w pełni zasłużenie.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze