Kiedy Marc Gual trafiał do Legii, większość kibiców i ekspertów wiązała z nim duże nadzieje. Hiszpan miał za sobą znakomity okres w Jagiellonii Białystok i uchodził za jednego z najlepszych napastników ligi. Dziś wiemy, że te oczekiwania były przesadzone, a 29-letni Gual, po dwóch latach od transferu, decyzją nowego trenera „Wojskowych” znalazł się na wylocie ze stołecznej drużyny.
Trudne początki
Marc Gual trafił z Jagiellonii Białystok do Legii Warszawa w lipcu 2023 roku, a ten ruch był wtedy przez większość ekspertów chwalony. Hiszpan uchodził wówczas za jednego z najlepszych napastników w ekstraklasie. Sezon wcześniej zdobył koronę króla strzelców, a Jaga miała na niego oferty z ligii portugalskiej, które Łukasz Masłowski – mimo sprzeciwu zawodnika – odrzucał.
Wbrew dobrym opiniom przed startem sezonu, jesień w wykonaniu Hiszpana była bardzo trudna. Głównym powodem było to, że w Jagiellonii grał w systemie 3-4-1-2 i obok miał Jesusa Imaza, z którym tworzył zabójczy duet. W Legii Kosta Runjaić ustawił go za Tomasem Pekhartem, a na tej pozycji jego zdolności do rozwijania akcji czy dryblingu były bardzo ograniczone. Wynikiem tych utrudnień była ogromna nieporadność Guala, który nie umiał grać w takim usytuowaniu.
Mimo problemów zanotował jednak kilka dobrych występów podczas rundy jesiennej. Szczególnie warto wspomnieć o rewanżu z Austrią Wiedeń w eliminacjach do Ligi Konferencji. W tym meczu Gual grał wyżej i od razu widoczne były efekty. Hiszpan zanotował gola i asystę, a Legia zwyciężyła 5:3 i awansowała do fazy play-off. Mimo zauważalnych przebłysków jesień nie była dla niego udana. W 32 spotkaniach we wszystkich rozgrywkach zdobył tylko 4 bramki, do których dołożył 5 asyst.
Wiosną Gual zaczął się aklimatyzować i grał coraz swobodniej. Wpływ na polepszenie jego formy miała też korzystniej układająca się współpraca z Josue, która na początku – przez trudne charaktery obu panów – nie była dobra. Poza tym zawodnik zaczął grać wyżej i zdecydowanie lepiej się tam odnalazł niż wcześniej, gdy grał za plecami Pekharta. Ostatecznie Hiszpan zakończył swój pierwszy sezon, mając na koncie 48 występów, w których zdobył 11 bramek i 6 asyst. Nie był to wymarzony start, ale końcówka sezonu wlała w serca kibiców Legii nadzieję, że kolejny sezon będzie lepszy.
Ostatni sezon
– Marc Gual jest zawodnikiem, do którego trzeba mieć dużo cierpliwości. 29-latek miewał dobre momenty w poprzednim sezonie, ale również często irytował niedokładnością, niechlujstwem, złymi decyzjami. Trudno wskazać mecze, w których był MVP, częściej denerwował. – Tak komentator Radia RDC Tomasz Sokołowski w rozmowie z Legia.net oceniał ostatni sezon Marca Guala.
Trudno jest jednoznacznie go ocenić. Z jednej strony zrobił niezłe liczby – w 51 spotkaniach we wszystkich rozgrywkach zdobył 19 goli i 7 asyst. W ważnych spotkaniach, jak np. drugi mecz z Molde w 1/8 finału, Hiszpan pokazał się z dobrej strony, gdy strzelił decydującą bramkę, która dała Legii awans do ćwierćfinału. Z drugiej strony – jego grę cechowała porażająca niechlujność. Gual, gdyby był dokładniejszy, mógłby te liczby spokojnie podwoić. Poza boiskową niechlujnością irytował też swoim zachowaniem i nieprzypadkowo na Żylecie pojawiła się przyśpiewka: „Napastnik cienki, bo ma za krótkie spodenki”.
Ostatni sezon w wykonaniu Guala nie był dobry. Jego formę można przyrównać do sinusoidy. Potrafił mieć serię 10 spotkań z rzędu bez gola, żeby potem, w co drugim meczu trafiać. Od meczu z Zagłębiem Lubin 8 grudnia do spotkania z Jagiellonią Białystok 26 lutego – zero bramek w 8 rozegranych meczach. Potem, od 2 marca ze Śląskiem Wrocław do spotkania z Ruchem Chorzów – 5 goli w 7 meczach.
GOOOOOOOOOL!
Marc Gual trafia do siatki! Szczęście pomogło teraz @LegiaWarszawa pic.twitter.com/wl4nhYxLNu
— Polsat Sport (@polsatsport) March 13, 2025
Koniec
Kiedy do Legii przyszedł nowy szkoleniowiec Edward Iordanescu, Gual z początku dostawał szanse. Szybko jednak stało się jasne, że rumuński trener nie będzie korzystał z jego usług. Hiszpan szybko spadł w hierarchii na ostatnie miejsce, mimo że sezon zaczynał jako pierwszy napastnik. Swoją ostateczną decyzję co do Guala Iordanescu ogłosił na ostatniej konferencji prasowej.
– Marc Gual to piłkarz o dużej jakości i bardzo go szanuję, ale w systemie, w którym gramy, potrzebuję klasycznej dziewiątki – powiedział Edward Iordanescu.
Iordanescu swoje słowa zamienił w czyny, nie powołując Hiszpana na mecz z Arką Gdynia i nie zgłaszając go na najbliższy dwumecz w Lidze Europy.
Ostateczna ocena
Karierę Marca Guala w Legii – tak jak jego ostatni sezon – trudno jednoznacznie ocenić. Jeśli spojrzymy na te dwa sezony z perspektywy początkowych oczekiwań, to śmiało można stwierdzić, że ich nie spełnił. Jednym z powodów, przez które tak się stało, był jego profil, który nie do końca pasował do założeń taktycznych Runjaicia i Feio. Łukasz Masłowski słusznie określił go „napastnikiem 9,5” – nie klasyczną dziewiątką i nie dziesiątką.
Pamiętajmy jednak, że samo niedopasowanie taktyczne nie może tłumaczyć dziesiątek sytuacji, których Hiszpan nie wykorzystywał. Napastnik, który gra dla Legii Warszawa, nie może wykazywać się tak wysokim niechlujstwem w grze, które przejawiał Gual.
Reasumując – Gual był w Legii przeciętnym piłkarzem, który miał swoje momenty – jak np. mecze z Austrią Wiedeń czy z Molde. Nie potrafił jednak utrzymać dobrej passy na dłużej. Dlatego jego przygoda w Warszawie potoczyła się tak, a nie inaczej. Według najnowszych informacji Marc Gual najprawdopodobniej odejdzie do portugalskiego Rio Ave. Swoje zainteresowanie Hiszpanem miały wyrazić również Górnik Zabrze i Pogoń Szczecin. Najbliższe dni będą decydujące dla jego przyszłości.