Cristiano Ronaldo przypieczętował zdobycie Złotej Piłki


Zwycięzcę prestiżowego plebiscytu już znamy

6 lipca 2016 Cristiano Ronaldo przypieczętował zdobycie Złotej Piłki
Sportal.co.nz

Ustalmy fakty. Nie wiemy, kto ostatecznie zwycięży we Francji. Być może będzie to, grająca bardzo ekonomiczny futbol, Portugalia Fernando Santosa. Pojęcia również nie mamy, kogo po finałowym pojedynku okrzykniemy bohaterem spotkania, a może nawet i turnieju. Pewni jesteśmy natomiast czegoś innego. Spójrzmy w przyszłość nieco dalej. Styczeń 2017 roku, uroczysta gala wręczenia Złotej Piłki. Zwycięzcę ogłosi ktoś pokroju Pavla Nedveda czy Kaki. I będzie to on – Cristiano Ronaldo.


Udostępnij na Udostępnij na

I może za chwilę podniosą się głosy, że to za wcześnie. Że w sumie jeszcze kilka miesięcy. A tak w ogóle, to Euro trwa, a my wyjeżdżamy ze Złotą Piłką. Pogięło nas czy co?

Nic z tych rzeczy. Dziś Portugalczyk niemal na pewno przypieczętował zdobycie po raz czwarty najbardziej prestiżowej, indywidualnej nagrody dla piłkarza.

Tak na ludzką logikę, co jeszcze musiałoby się stać, żeby owo trofeum nie powędrowało do zawodnika Realu? Spróbujmy chociaż chwilowo o tym pomyśleć. Jakieś pomysły? Nie ma? No właśnie.

Liga Mistrzów? Jest. Dobry wynik indywidualny w sezonie? Jest. Sukces na imprezie międzynarodowej? Być może za chwilę będzie. I może jeszcze Portugalczyk dorzuci do tego trofeum króla strzelców. Póki co objął wraz z Michelem Platinim prowadzenie w klasyfikacji najlepszych strzelców w historii Euro. Nos nam zaś podpowiada, że jeszcze w tym roku może stać się samodzielnym liderem tego chlubnego rankingu.

Być może padną argumenty, że Portugalczyk z drużynami prześlizguje się po kolejnych etapach w wielkich turniejach. Racja, może i faktycznie Ronaldo nie miał w tym roku wielkich przeciwników. Wiecie jednak, co odróżnia go od dawnego Cristiano? Dziś nie pęka już w ważnych momentach. Niegdyś główny zarzut pod adresem „CR7” dziś nie ma praktycznie racji bytu. Kiedy Real czy Portugalia były w tym roku w potrzebie, ich gwiazdor faktycznie grał, jak na prawdziwego lidera przystało.

Korespondencyjny pojedynek

Przechodząc do półfinałowego pojedynku Portugalii z Walią, trudno było nie zwrócić uwagi na aspekt rywalizacji między dwiema gwiazdami Realu Madryt. Czy ten mecz miał oddzielić chłopca od mężczyzny? Pokazać, kto z duetu „CR7” – Bale jest prawdziwym liderem? Dalecy jesteśmy od takiej teorii. Obaj zrobili już w tym w tym turnieju wystarczająco dużo, by pomóc swoim zespołom dotrzeć do tego etapu turnieju. Prawda, może z ich grą w parze nie szły jakieś wielkie fajerwerki, lecz z pewnością ich wkład w dojście do najlepszej czwórki turnieju nie powinien być minimalizowany. Skoro jednak jesteśmy już na tak zaawansowanym etapie, a naprzeciwko siebie stanęli dziś bohaterowie dwóch najdroższych transferów w historii, to siłą rzeczy musieliśmy zerknąć na ten mały (?) pojedynek.

Nietrudno zgadnąć, kto dziś wyszedł z niego zwycięsko. W tym przypadku grzechem byłoby posądzić liczby o kłamstwo. Już na dzień dobry widzimy przy obydwu bramkach nazwisko Portugalczyka (gol i asysta). Dorzućmy do tego więcej wygranych pojedynków, strzałów oraz posiadania piłki. Słowem, Cristiano dziś zdecydowanie bardziej był pod grą. Dorzucił naprawdę solidną cegiełkę do końcowego triumfu. Nie krytykujemy Bale’a, on także starał się na miarę swoich możliwości, a także całej drużyny. Tylko że dziś wyraźnie było widać brak Ramseya. Z nim z pewnością Walijczyk miałby więcej opcji gry. Zawsze to przecież kolejne mocne ogniwo, a co za tym idzie, lekkie odciążenie.

Krótko mówiąc, Portugalczyk dziś okazał się lepszy, ale trudno tu wypowiadać się w kategoriach klęski Walijczyka. Ten turniej i tak już jest dla jego kraju wystarczająco udany.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze