Od początku sezonu Legia Warszawa ma kłopoty w ekstraklasie. Od 6. kolejki zespół nie znalazł się wyżej niż na 15. miejscu. O ile podczas rundy jesiennej wszyscy myśleli, że stołeczna drużyna w końcu odbije się od dna, o tyle teraz spadek Legii jest już bardzo realną opcją. Nasuwa się tutaj pytanie: co dla Legii oznaczałby spadek z ekstraklasy?
Aleksandar Vuković porównał ostatnio kryzys Legii do wojny na Ukrainie. Choć te słowa to duża hiperbola, to trzeba stwierdzić, że w takich opałach stołeczny zespół nie był od dziesiątek lat. Można nawet powiedzieć, że Legia to ewenement w skali europejskiej. Mistrz kraju, który awansuje do europejskich pucharów, a potem w dobrym stylu ogrywa Spartak Moskwę i Leicester, miałby być zagrożony spadkiem? To brzmi absurdalnie, ale właśnie w takiej sytuacji znajduje się klub Dariusza Mioduskiego.
Przydałaby się solidarność, do której ludzie są zdolni. Mówimy teraz o wojnie na Ukrainie, wszyscy są gotowi solidaryzować się z Ukrainą. Ja nie czuję solidarności w naszej wspólnocie legijnej Aleksandar Vuković
Problem jest o tyle duży, że Legię czekają jeszcze spotkania z najmocniejszymi zespołami w tabeli. W ostatnich dziewięciu kolejkach drużyna Aleksandara Vukovicia zagra z ośmioma zespołami, które obecnie są w górnej połowie tabeli. To oznacza, że Legia musi punktować już teraz, kiedy ma przed sobą spotkania z teoretycznie łatwiejszymi rywalami. Po spotkaniach z Termalicą i Wartą, w których zespół zdobył zaledwie jeden punkt, trzeba powiedzieć, że łatwo o utrzymanie nie będzie. Ale przejdźmy już do sedna sprawy. Co czeka Legię w przypadku spadku?
Rewolucja kadrowa
Trudno sobie wyobrazić Legię grającą w podobnym składzie na poziomie Fortuna 1. Ligi. Powód jest prosty – część zawodników ma zbyt duże umiejętności, żeby marnować się na zapleczu ekstraklasy. Duża część składu na pewno zmieniłaby pracodawcę i trzeba byłoby budować od nowa. Przeskok między ekstraklasą a 1. ligą jest jednak dość duży. Widać to co roku na przykładzie kolejnych beniaminków – Zagłębia Sosnowiec, ŁKS-u Łódź czy Podbeskidzia Bielsko-Biała. Wielu graczy w przypadku spadku nie chciałoby schodzić na niższy szczebel rozgrywkowy.
A kto tu dziś trenował z drużyną? 🤩
📸 @PartykaJanusz pic.twitter.com/LxKRzGpDDE
— Legia Warszawa (@LegiaWarszawa) March 3, 2022
O jakich zawodnikach mowa? Chociażby Mateusz Wieteska i Maik Nawrocki. Stoperzy momentami byli przedstawiani jako kandydaci do powołania do reprezentacji narodowej. Choć obecnie ich forma nie jest tak dobra, to jednak w skali ekstraklasy należą do czołówki środkowych obrońców, jednak ich umiejętności nie są tak widoczne przez formę całego zespołu. Wieteska i Nawrocki w pewnym momencie byli też kandydatami do zagranicznego wyjazdu. Wciąż są młodzi i gra na zapleczu ekstraklasy mogłaby spowolnić ich rozwój. Jeśli chodzi o Wieteskę, to ewentualne kwestie sentymentalne mogłyby skłonić go do pozostania w klubie. Z Legią związany jest od czasów juniorskich i chyba tylko dlatego kibice mogliby liczyć na jego pozostanie.
Kolejny Polak – Bartosz Slisz. Czy zawodnik kupiony za 1,5 mln euro miałby grać w 1. lidze? To nie jest miejsce ani na ambicje, ani na możliwości tego chłopaka. Przechodząc do Legii, mógł myśleć, że kolejną ligą, w której zagra, będzie raczej Serie A lub Bundesliga, a nie zaplecze naszej ekstraklasy. Bartosz Kapustka też raczej nie kwapiłby się do gry na zapleczu. Trzeba też pamiętać, że dużą część kadry stanowią obcokrajowcy. Ci gracze też raczej nie będą mieli w planach, żeby pomóc Legii w powrocie do ekstraklasy. Jeśli pojawi się oferta z zagranicznego klubu, to bez wahania ją przyjmą, żeby reanimować swoją karierę.
Bo obcokrajowcy w Legii, jakkolwiek by byli krytykowani, to jednak dobrzy zawodnicy, ale którzy trafili do złego klubu w nieodpowiednim czasie. Matias Johansson był reprezentantem Szwecji. Nazywanie Lirima Kastratiego najszybszym piłkarzem w Europie dziś ma tylko charakter szyderczy, ale kiedy grał przeciwko Legii w Dinamie Zagrzeb, to stoperzy mieli nie lada problem z upilnowaniem go. Wielu innych graczy, z Josue i Tomasem Pekhartem na czele, na pewno też mają większe ambicje niż gra w Fortuna 1. Lidze. Ofert na pewno nie będzie im brakowało.
Igor Kharatin przekazał dziś dary uchodźcom z Ukrainy w ramach akcji #GotowiDoPomocy @FundacjaLegii.
Na miejscu spotkał Joela Abu Hannę, który od kilku dni aktywnie wspiera działania Fundacji.
Duma Panowie 👏 pic.twitter.com/VHj2WhPNNz
— Legia Warszawa (@LegiaWarszawa) March 4, 2022
Legia Warszawa ma szczęście o tyle, że marka zbudowana przez lata w przypadku spadku pozwoli jej zakontraktować takich piłkarzy, jakich na pewno nie mógłby zakontraktować inny pierwszoligowiec. Nie będą to gwiazdy ekstraklasy, ale zawodnicy z potencjałem na bycie czołowymi zawodnikami zaplecza. A jeśli Legia Warszawa nie utrzyma się w ekstraklasie, to właśnie takich będzie potrzebowała.
Problemy z dopięciem budżetu
Legia Warszawa przez ostatnią dekadę była najlepszym polskim klubem. Co jednak za tym idzie – wydawała najwięcej pieniędzy. Wchodząc na pewien poziom, stołeczny klub musiał zbudować warunki, w których mógł pielęgnować swoją pozycję na krajowym podwórku. Żeby to zrobić, musiał zwiększyć nakład finansowy – przede wszystkim chodzi tutaj o pensje najlepszych w lidze zawodników i sumy wydawane na ich transfery. Ale ostatnie lata to też wybudowanie nowoczesnego centrum treningowego, którego utrzymanie na pewno dużo kosztuje ,i spore inwestycje w akademię.
W przypadku spadku Legia Warszawa mogłaby mieć spory problem ze sprostaniem potrzebom finansowym, które sam sobie narzuciła rozwojem klubu w ostatniej dekadzie. Fortuna 1. Liga to mniejsze premie za miejsce w tabeli. Przeskok jest dość spory, bo klub za mistrzostwo Polski w poprzednim sezonie zdobył 11 mln złotych. To była premia, a takimi pieniędzmi w całości nie dysponuje większość drużyn z zaplecza. Dodatkowo Legia raczej nie będzie grała w europejskich pucharach (choć jest jeszcze na to szansa, jeśli legioniści wygrają Puchar Polski), więc klub z tego tytułu nie zarobi żadnych pieniędzy.
Jest jeszcze jedna kwestia. Z Fortuny 1. Ligi raczej nie ma szansy wypromować młodych graczy, aby ich sprzedać za granicę. Wystarczy sobie przypomnieć, jak Legia przez ostatnie lata dopinała budżet poprzez sprzedaże Michała Karbownika, Radosława Majeckiego czy Sebastiana Szymańskiego. To kolejne odcięte źródło przychodów. Obecni zawodnicy, jeśli będą chcieli zostać, będą dostawać bardzo duże pieniądze jak na pierwszoligowe realia. Legia będzie mieć duże problemy finansowe, jeśli nie zdoła utrzymać się w ekstraklasie. Prawdopodobnie klub będzie musiał zejść ze swojego poziomu infrastrukturalnego, aby zachować budżet w solidnym stanie.
Bunt sympatyków
Jak bardzo sytuacja stołecznego klubu nie odpowiada oczekiwaniom kibiców, mogliśmy zobaczyć przy okazji sobotniego starcia z Wisłą Kraków. Fani symbolicznie pożegnali Dariusza Mioduskiego, choć ten nigdzie się nie wybiera. Możemy sobie tylko wyobrażać, co działoby się w przypadku spadku z ligi. Wtedy mogłyby się odbyć masowe protesty przeciw prezesowi klubu z Łazienkowskiej. Kibice Legii są przyzwyczajeni do wysokich standardów. Jak na razie ich nie otrzymują, więc brak utrzymania przelałby czarę goryczy.
Spadek z ligi na pewno odbiłby się na sprzedaży biletów. Przez lata Legia była wzorem, jeśli chodzi o frekwencję na stadionie. Co tydzień na stadionie było więcej zajętych niż pustych krzesełek, co w ekstraklasie przy tak dużym obiekcie nie jest oczywistością. Na mecze Fortuna 1. Ligi na pewno nie będą przychodziłyby takie tłumy. Spowodowałoby to spadek popularności klubu, ale też duże straty wynikające ze znacznie mniejszej liczby sprzedanych biletów.
Czy Legia Warszawa rzeczywiście może spaść?
Odpowiedź jest prosta: tak. Jeśli zespół zdobywa punkt w starciach z Termalicą i Wartą Poznań, to trzeba naprawdę poważnie rozważać Legię Warszawa jako przyszłorocznego pierwszoligowca. Zespoły, które też walczą o utrzymanie, ostatnio zaczęły mocniej punktować i dla legionistów to ostatni dzwonek, aby wygrzebać się z dna. Tym bardziej że w końcówce sezonu czekają ich starcia z zespołami z górnej połowy tabeli. Jedno jest pewne – dla Legii to będzie jedna z najciekawszych wiosen od lat. Choć może nie w takim kontekście, jakiego życzyliby sobie kibice.
Ile czasu przeważnie trzeba czekać na odpowiedź na zgłoszenie?