Manchester City wygrywa z Borussią Dortmund 2:1!


Podopieczni Guardioli nie zawiedli dzisiaj swoich kibiców i zwyciężyli z dortmundczykami na Etihad po dość zaciętej rywalizacji

6 kwietnia 2021 Manchester City wygrywa z Borussią Dortmund 2:1!

Ćwierćfinały Ligi Mistrzów to już nie są przelewki. Na placu boju pozostało osiem najlepszych drużyn. Zdarzają się co prawda zespoły mniej lub bardziej faworyzowane, ale na tym etapie wszystko może się wydarzyć. Borussia Dortmund należy właśnie do grona ekip, które nie są stawiane w roli faworytów. Wszystko dlatego, że ich przeciwnik – Manchester City, jest przez wielu wskazywany jako obecnie najlepsza drużyna na świecie.


Udostępnij na Udostępnij na

Borussia, jak już wcześniej wspomniano, była wskazywana przed tym spotkaniem jako drużyna słabsza. Ich forma była bardzo niestabilna, co pokazywała ostatnia porażka na krajowym podwórku w meczu z Eintrachtem Frankfurt. Ponadto we wcześniej fazie wyeliminowali oni Sevillę, która na chwilę obecną znacznie odstaje klasą od dzisiejszego rywala „Żółto-czarnych”.

Inaczej sytuacja wyglądała w przypadku Manchesteru City. Ekipa Guardioli jest uznawana przez większość kibiców za głównego faworyta do wygrania Ligi Mistrzów. W rodzimej lidze również spisują się fantastycznie, ponieważ mają 14 punktów przewagi nad drugim zespołem.

Ten dwumecz miał zatem swojego jednogłośnego faworyta, a był nim oczywiście zespół „The Citizens”. Jednak kibice z Dortmundu liczyli na to, że ich ukochany klub nie złoży broni w walce o awans. Samo spotkanie zapowiadało się więc obiecująco.

Manchester City i poczwórna korona?

To, że Manchester City jest jednym z najprężniej rozwijających się klubów we współczesnym futbolu, wiadomo nie od dziś. „Obywatele” regularnie triumfują w Premier League, stawiają na młodych zawodników oraz posiadają prawdopodobnie najlepszego trenera na świecie. W tym sezonie staną jednak przed pierwszą w historii szansą na pewien niesamowity wyczyn.

Mowa oczywiście o poczwórnej koronie. Zdobyciu wszystkich trofeów zarówno na krajowym, jak i europejskim gruncie. W skład tego osiągnięcia wchodzą oczywiście zwycięstwo w Premier League, FA Cup, EFL Cup oraz upragnionej Lidze Mistrzów. Żaden z angielskich klubów nie dokonał tego wcześniej, a Manchester City stanie w tym roku przed nieprawdopodobną szansą, by to osiągnąć.

„Obywatele” mają już bowiem raczej zapewniony triumf w rodzimej lidze. Znajdują się w finale Pucharu Ligi Angielskiej oraz jeszcze przed przerwą reprezentacyjną zameldowali się w finałowej czwórce FA Cup. Do realizacji tego celu potrzebny jest jeszcze rzecz jasna triumf w Champions League. A to właśnie Borussia Dortmund miała przeciwstawić się City i przeszkodzić w marszu po wygraną w tych jakże prestiżowych rozgrywkach.

Pep „Rotacja” Guardiola

Tak właśnie powinien być nazywany trener Manchesteru City. W tym sezonie praktycznie co spotkanie prezentuje nam inną jedenastkę, a nie inaczej było w starciu z BVB.

Hiszpan poczynił aż pięć zmian względem ostatniego meczu z Leicester City. Na ławce usiedli między innymi Fernandinho, Gabriel Jesus czy Sergio Aguero, natomiast w ich miejsce wskoczyli chociażby Bernardo Silva, Phil Foden oraz Ilkay Guendogan. City zagrało więc bez typowej „dziewiątki”, ale do tego Pep Guardiola już raczej przyzwyczaił kibiców „Obywateli”.

Nieco mniej, bo zaledwie trzy roszady w stosunku do meczu z Eintrachtem wykonał Edin Terzić. Szkoleniowiec Borussii Dortmund postanowił, że Nico Schulz, Thorgan Hazard oraz Thomas Delaney zaczną spotkanie na ławce rezerwowych. W podstawowym składzie zameldowali się za nich Mateu Morey, Mahmoud Dahoud oraz debiutujący dziś 19-latek – Ansgar Knauff.

Borussia Dortmund nie miała zamiaru się poddawać!

Borussia mogła zdziwić na początku spotkania. Imponującym dryblingiem w polu karnym „The Citizens” popisał się Jude Bellingham. Młody Anglik oddał również niezły strzał, lecz nie wystarczyło to na pokonanie Edersona.

City mimo tego, że nie stworzyło sobie we wczesnej fazie gry żadnej sytuacji, miało znaczną przewagę. Podopieczni Guardioli robili to, do czego przyzwyczaili wszystkich, zdobywali boiskową przestrzeń. Taka gra w wykonaniu „Obywateli” musiała zatem skończyć się bramką i tak też się stało.

Do siatki po imponującej akcji trafił Kevin De Bruyne. City naciskało na Dortmund, a ciągła przewaga musiała skończyć się golem. Belg po asyscie Riyada Mahreza mógł zapisać sobie pierwszą w tym spotkaniu bramkę. Już wtedy wydawało się, że w tym spotkaniu czeka nas monotonne zwycięstwo faworyta.

Jednak goście starali się udowodnić wszystkim, którzy spisywali ich na straty, że jeszcze nie zamierzają wywieszać białej flagi. Dość ryzykownym rajdem z piłką popisał się w 25. minucie Manuel Akanji. Szwajcarski defensor zaczął pewnie mijać piłkarzy „The Citizens”, ale ta próba spełzła na niczym, ponieważ skończyła się jeszcze przed wejściem zawodnika w pole karne.

W 31. minucie starania dortmundczyków mogły mieć odwrotny skutek do tego, czego oczekiwali piłkarze Terzicia. Sędzia odgwizdał wówczas rzut karny dla drużyny Manchesteru City. Jednak po weryfikacji VAR zmienił swoją decyzję, co wywołało sporą frustrację wśród piłkarzy City.

Jude Bellingham natomiast chciał za wszelką cenę poprawić niekorzystny rezultat i w 37. minucie mógł przez ułamek sekundy poczuć się bohaterem tego starcia. Arbiter spotkania jednak dość szybko ukrócił radość 17-latka, ponieważ w jego zagraniu dopatrzył się faulu na Edersonie i oczywiście nie zaliczył bramki dla BVB.

Pierwsza połowa zakończyła się więc wynikiem korzystnym dla gospodarzy. Manchester City był drużyną znacznie przeważającą, ale Borussia Dortmund również mogła się podobać ze względu na nieustępliwość i konsekwentną grę z kontrataku. Zapowiadało to więc bardzo ciekawą drugą połowę, czego raczej nie przewidywano przed spotkaniem.

Manchester City wyszarpuje zwycięstwo w ostatnich minutach!

Już na początku drugiej połowy Borussia Dortmund znowu pokazała swoją niezłomność. Niepowstrzymany przez defensywę „The Citizens” Erling Haaland pędził na bramkę Edersona, ale to Brazylijczyk po raz kolejny okazał się lepszy. Był to bardzo dobry mecz w wykonaniu golkipera City.

Z czasem goście imponowali coraz to bardziej. W 61. minucie dobrą okazję na wyrównanie miał Marco Reus. Kapitan BVB ustawił pikę nieopodal pola karnego, ponieważ sędzia zdecydował się podyktować dla dortmundczyków rzut wolny z bardzo niebezpiecznego dla „Obywateli” miejsca. Jednak Reus uderzył tylko w mur.

Gospodarze mogli podwyższyć swoje prowadzenie dzięki świetnemu rajdowi Kevina De Bruyne’a. Belg wykazał się niezwykle imponującą techniką i przeglądem pola, dzięki czemu wypatrzył Phila Fodena, który znajdował się na bardzo korzystnej pozycji do zdobycia bramki. Wychowanek City jednak nie podołał zadaniu i trafił prosto w Marwina Hitza.

W dalszej części meczu obie drużyny miały swoje okazje, lecz ekipą znacznie przeważającą był Manchester City. Zdziwiła więc bramka dla Borussii Dortmund strzelona przez Marco Reusa w 84. minucie. Niemiec dostał świetne podanie od niesamowitego Norwega – Erlinga Haalanda, i z zimną krwią wykończył tę sytuację.

Jednak City nie dało za wygraną. Po dośrodkowaniu z rzutu rożnego piłkę przejął Ilkay Guendogan. Niemiec postanowił skierować futbolówkę do swojego klubowego kolegi, który mógł dziś narzekać na brak szczęścia, lecz nie tym razem. To Phil Foden zdobył bramkę, która dała City zwycięstwo w tym meczu. Pep Guardiola mógł więc wraz z końcowym gwizdkiem odetchnąć z ulgą. Manchester City wygrał swoje spotkanie 2:1.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze