Czarna seria legniczan trwa w najlepsze. Beniaminek poniósł kolejną, szóstą już porażkę, tym razem z Legią Warszawa 2:3. Mecz ten w pigułce zmieścił praktycznie wszystkie problemy, z jakimi mierzy się Miedź od początku sezonu. Tak chwalona drużyna, zarówno za poprzedni sezon, jak i za letnie transfery, jak na razie w ekstraklasie jest kompletnie pogubiona.
Bo o ile z przodu wygląda to dobrze, ba – chwilami nawet bardzo dobrze, o tyle defensywa jest sporym problemem drużyny Wojciecha Łobodzińskiego. I to właśnie nad nią trener „Miedzianki” musi się zastanowić podczas przerwy reprezentacyjnej, ponieważ z taką obroną nie można utrzymać się w ekstraklasie.
Mecze Miedzi? Kopiuj–wklej
Scenariusz meczów Miedzi w tym sezonie staje się wyjątkowo przewidywalny:
- Legniczanie szybko wychodzą na prowadzenie.
- Równie szybko je tracą.
- W międzyczasie któryś z zawodników otrzyma czerwoną kartkę.
- Drużyna przeciwna wychodzi na prowadzenie i wygrywa spotkanie.
Nie w każdym meczu oczywiście punkty te układają się w taką kolejność, ale schemat pozostaje podobny. Jedynie Lechia Gdańsk postanowiła się z niego wyłamać, nie była bowiem w stanie – z przewagą liczebną – przechylić szali zwycięstwa na swoją stronę. Miejmy jednak na uwadze, że lechiści są na ostatnim miejscu w tabeli, a klub jest rozbity od środka. Łącznie beniaminek wyszedł na prowadzenie w sześciu meczach, z których wygrał tylko ten jeden.
Zawodnicy Miedzi zobaczyli w tym sezonie już cztery czerwone kartki. Taki wynik nie dziwiłby w maju bądź czerwcu, kiedy rozgrywane są już ostatnie spotkania. Mamy jednakże połowę września i zaledwie dziesięć spotkań. Przykładowo ostatni nabytek „Miedzianki”, Santiago Naveda, za faul w meczu z Lechią otrzymał karę trzech meczów przerwy.
Martwić może również liczba straconych przez legniczan bramek. Jest ich już bowiem 19 – 18 w lidze i 1 w Pucharze Polski. Jest to najgorszy wynik w ekstraklasie, Lechia ma bowiem jednego straconego gola mniej. Warto także zaznaczyć, że Miedź nie zanotowała jeszcze w tym sezonie czystego konta. Co więcej, tylko w dwóch spotkaniach ligowych straciła „zaledwie” jedną bramkę. Były to spotkania z Zagłębiem Lubin i Radomiakiem Radom.
Miedź bezlitośnie wypunktowana przez Legię
Mecz w Warszawie, choć miał potencjał na wyrzucenie ww. scenariusza do kosza, nie wyłamał się. Legniczanie już po 15 minutach prowadzili 2:0. Najpierw już w 4. minucie Maxime Dominguez wykorzystał fatalny błąd byłego zawodnika Miedzi Rafała Augustyniaka i dograł do będącego na dogodnej pozycji Angelo Henriqueza. Chilijczyk nie zmarnował takiej patelni i Miedź dzięki temu bardzo szybko wyszła na prowadzenie.
Kilkanaście minut później strata Legii w środkowej części boiska, szybkie odegranie zawodników Miedzi, Dominquez odgrywa do nadbiegającego Luciano Narsingha, a ten nie myli się i na tablicy wyników pojawił się sensacyjny wynik 2:0 dla gości. Holender dwie minuty później mógł, a nawet powinien podwyższyć prowadzenie na 3:0, lecz będąc w sytuacji sam na sam z Kacprem Tobiaszem, postanowił go przelobować, lecz zrobił to za lekko i bramkarz bez większych problemów złapał futbolówkę.
To by było jednak na tyle z pozytywów. Do głosu doszli legioniści. Najpierw bramkę kontaktową zdobył Paweł Wszołek, a następnie wyrównał Filip Mladenović. W obu sytuacjach obrońcy Miedzi zupełnie odpuścili krycie i nie pilnowali strzelców bramek, co nie jest niczym nowym. Po zmianie stron Legia całkowicie zdominowała beniaminka. W 56. minucie Mladenović ponownie został niezauważony przez defensorów Miedzi. Wszołek zagrał miękko do Serba, a ten strzałem z woleja wyprowadził swoją drużynę na prowadzenie. Na domiar złego kolejny zawodnik Miedzi został ukarany czerwoną kartką. Tym razem padło na Henriqueza, który otrzymał drugą żółtą kartkę za… rzucenie w przypływie złości bidonem. Widać więc jak na dłoni, że „Miedzianka” jest już rozbita mentalnie, a to nigdy nie wróży niczego dobrego.
Zawodnik Miedzi po rozmowie z sędzią w nerwach macha bidonem. Następnie z bardzo dużą siłą rzuca go w ziemię. To jest żółta kartka i do widzenia. A to, że druga, to tylko świadczy o zawodniku. Dla arbitra brawo za odważną decyzję! Wideo z @CANALPLUS_SPORT pic.twitter.com/hgcmduzBgJ
— Łukasz Rogowski (@zawodsedzia) September 16, 2022
Angelo Henriquez ma w sobie to coś
Pomijając kwestię absurdalnej – aczkolwiek słusznej – drugiej żółtej i w konsekwencji czerwonej kartki dla Chilijczyka, trzeba przyznać, że staje się on jednym z kluczowych zawodników w układance trenera Łobodzińskiego. Henriquez w meczu z Legią wpisał się na listę strzelców już piąty raz, co daje mu 5. miejsce w klasyfikacji strzelców. Co prawda Rafał Wolski, Bartosz Nowak i Jesus Imaz mają na koncie tyle samo trafień, lecz zanotowali od Chilijczyka więcej asyst.
Niemniej jednak Henriquez jak na razie jest jednym z tych nabytków, które okazały się dobrą inwestycją. Wiele mówiło się przed sezonem o tym, że forma byłego zawodnika m.in. Manchesteru United jest jedną wielką niewiadomą. Trafienia z Wartą, Jagiellonią, Koroną i teraz Legią udowadniają, że w Legnicy istnieje życie w ofensywie po Patryku Makuchu. Co więcej, dobra postawa Henriqueza sprawiła, że otrzymał on powołanie do reprezentacji Chile. Ostatni raz napastnik wystąpił w narodowych barwach w marcu 2021 roku. Rozegrał wówczas 17 minut w towarzyskim spotkaniu z Boliwią.
Angelo Henriquez jest pierwszym środkowym napastnikiem z pięcioma bramkami w lidze (prócz niego Imaz, Nowak, Wolski i Davo, który ma 7 trafień) – 10. kolejka, najwyższa pora :)
— Mateusz Rokuszewski (@mRokuszewski) September 16, 2022
Dobra postawa Henriqueza nie bierze się znikąd. Napastnik o takim profilu żyje z podań. A te w końcu do niego zaczynają trafiać.
Miedzi przyda się przerwa reprezentacyjna
Legniczanie mimo przedsezonowych zapowiedzi nie weszli dobrze w ten sezon. Patrząc na ich podupadające morale, dobrą wiadomością dla Wojciecha Łobodzińskiego jest zbliżająca się przerwa na kadrę. Będzie on mógł popracować nad mentalnością swojej drużyny, a także – przede wszystkim – nad grą w obronie. Największą bolączką w tym aspekcie jest częsty brak krycia i błędy indywidualne. Przed trenerem „Miedzianki” trudne zadanie. To, co tak dobrze działało w 1. lidze, czyli plan polegający na wyjściu na prowadzenie i dociągnięciu wyniku do końcowego gwizdka, w ekstraklasie nie wystarcza.
A wspomniana przerwa nie jest tak długa, jak mogłoby się wydawać. Już 2 października beniaminek zagra na własnym stadionie ze Stalą Mielec. Osiem dni później czeka go bardzo trudny wyjazd do Częstochowy na spotkanie z Rakowem. W następnej kolejności Miedź zagra kolejno z Cracovią, Widzewem i Pogonią Szczecin.
Już teraz, wciąż we wczesnej fazie sezonu, dochodzi do sytuacji, że Miedź potrzebuje punktów jak tlenu. Margines błędu jest już niezwykle mały. Sytuacja nie jest jeszcze tragiczna, ale z trudnej przechodzi na bardzo trudną. Jeśli za dobrą grą pójdą w końcu lepsze wyniki, legniczanie mogą ostatecznie jeszcze zaskoczyć.