Nie ulega wątpliwości, że przenosiny najlepszego strzelca poprzedniego sezonu PKO Ekstraklasy do Italii to jeden z najbardziej nieoczekiwanych ruchów trwającego okienka. Christian Gytkjaer po trzech latach gry w barwach poznańskiego Lecha staje przed nowym wyzwaniem – gry dla tegorocznego beniaminka Serie B. Czy piłkarska przygoda na zapleczu włoskiej elity okaże się dla niego dobrym rozwiązaniem?
Faktem jest, że będzie mu dane rywalizować o miejsce w drużynie zarządzanej przez dwóch byłych sterników Milanu – Adriano Gallianiego i Silvio Berlusconiego. Co warte podkreślenia, będzie w niej jednym z niewielu obcokrajowców, co jednocześnie zmusi go do szybkiego przełamania językowej bariery. Ubiegły sezon Duńczyka w zespole wicemistrza Polski okazał się przełomowy na skalę jego dotychczasowej kariery. Zdołał wówczas zdobyć 24 bramki, dzięki czemu stał się łakomym kąskiem dla wielu zagranicznych klubów, w tym obecnego pracodawcy, Monzy. Z powodu fiaska w negocjacjach nowej umowy w Lechu trafił tam jako wolny agent, przez co poznański klub nie otrzymał za niego nawet złotówki.
Duńska saga dobiega końca
O tym, jak wiele wniósł dla zespołu z Poznania 30-letni Christian Gytkjaer, wiadomo już nie od dziś. Występując pod egidą Lecha, od lata 2017 roku zgromadził w jego barwach 65 bramek, rozgrywając przy tym 119 spotkań. Ostatnia kampania ekstraklasy została dodatkowo uwieńczona prestiżowym tytułem króla strzelców, co nie zdarzyło mu się nigdy w poprzednich latach. Taki rozwój zdarzeń sprawił, że wartość wspomnianego gracza rosła z każdym kolejnym meczem, osiągając obecnie 2 miliony euro (wycena Transfermarkt). Sytuacja stała się wówczas dla włodarzy czołowego ekstraklasowicza sporym problemem, gdyż ich największa gwiazda była u schyłku realizacji swojego bieżącego kontraktu.
O jego przedłużenie od początku było niezwykle trudno, gdyż bramkostrzelny Duńczyk już od kilku miesięcy domagał się znacznej podwyżki. Miała wynosić ponaddwukrotne przebicie jego dotychczasowego wynagrodzenia (około 130 tysięcy złotych) oraz zawierać milionową premię za parafowanie nowego kontraktu. Takie roszczenia sprawiły, że zaprzestano dalszych rozmów z piłkarzem, przez co Christian Gytkjaer pod koniec lipca opuścił granice naszego kraju. W wyniku zakończenia umowy z drużyną z Wielkopolski stał się wolnym agentem, wobec czego nie przyniósł jej żadnych majątkowych korzyści. Patrząc z perspektywy tego, jak wiele znaczył dla jednego z ligowych potentatów oraz całej ekstraklasy, można mówić o sporym rozczarowaniu.
W gronie zainteresowanych nie brakowało chętnych – do listy kandydatów w walce o Duńczyka aspirowali przedstawiciele Bundesligi, Ligue 1 oraz La Liga. Dlaczego zatem Gytkjaer zgodził się przejść do zaplecza włoskiej ekstraklasy? Odpowiedź na to pytanie może nieco zaskakiwać. Zdecydowała o tym w dużej mierze obecność w AC Monza dwóch znakomitych byłych szefów Milanu, Silvio Berlusconiego i Adriano Gallianiego. Jak przyznaje Christian Gytkjaer, zgodził się być członkiem ich wieloletniego projektu, który go bardzo zaciekawił. Poza tym zafascynował się miastem znanym z Formuły 1, Monzą, podkreślając też m.in. wysoką jakość życia we Włoszech.
https://twitter.com/TrygveRoeed/status/1286764701037273088
„Ostatni sezon to majstersztyk”
– Tak jak Lech od dawna nie ma szczęścia do dobrych bramkarzy, tak samo od lat potrafi znajdować wartościowych napastników. Nie inaczej było w przypadku Gytkjaera, który okazał się „dziewiątką” skrojoną idealnie pod ekstraklasę. Duńczyk to typowy egzekutor – potrafił znikać z radarów na długie fragmenty meczów, ale potem znajdował się w odpowiednim miejscu i odpowiednim czasie. Ostatni sezon pod tym względem to był w jego wykonaniu majstersztyk. Czy jego odejście to duża strata? Pytanie, jak szybko tę dziurę zdoła załatać Mikael Ishak. Jeśli Lechowi znów dopisze snajperskie szczęście, to za Gytkjaerem w Poznaniu nie będą długo tęsknić – mówi naszemu portalowi Radosław Przybysz, dziennikarz ogólnopolskiej telewizji TVP Sport.
– Trudno krytykować kogoś za sezon, w którym bardzo pewnie zdobywa koronę króla strzelców. Gytkjaer na pewno był gwiazdą Lecha i szkoda, że opuścił ekstraklasę. Miał pewne swoje ograniczenia, to napastnik określonego typu, który musi dostać dobrą piłkę – i w Poznaniu to funkcjonowało dobrze, nawet jeśli Duńczykowi czasami zdarzało się przestrzelić. Fajnie jednak oglądać drużynę, w której szeregach występuje klasowy snajper, bo Gytkjaer dawał jakość i pewność, że nawet bez zdobytej bramki na pewno jakąś sytuację będzie miał. A o to w piłce przecież chodzi – zapewnia nas Piotr Tubacki, współpracownik katowickiego „Sportu”.
– No cóż, z każdym kolejnym golem kibice Lecha, ciesząc się z owej bramki, z pewnością mieli gdzieś z tyłu głowy, że w klubie nie zostanie. W sumie to najciekawsze w tym momencie jest, kto go zastąpi i czy jest ktoś taki w klubie. Ujmę to tak: bramek Gytkjaera może zabraknąć w europejskich pucharach – podkreślał nie tak dawno Krzysztof Sędzicki, redaktor WP Sportowe Fakty.
https://twitter.com/OnetSport/status/1286661304623620096
Trzecia siła mediolańskiej piłki
Można wierzyć lub nie, ale niedawny doświadczony snajper ekstraklasy już niebawem stanie przed nie lada trudnym piłkarskim wyzwaniem. Przyjdzie mu bowiem stawić czoła zapleczu Serie A, w którym to będzie bronił barw mającej wysokie sportowe ambicje Monzie. Drużyna ta w zakończonych niedawno rozgrywkach Serie C wywalczyła ligowy awans, dzięki czemu zagra o włos od najlepszych potęg Italii. Co zaskakujące, promocję tę zdobyła w bardzo przekonujący sposób, co stawia ją w roli czarnego konia nadchodzącego sezonu Serie B. Bezdyskusyjnie wygrała ligę, mając przy tym na koniec rozgrywek ponaddwudziestopunktową przewagę nad rywalami, przegrała tylko dwa ligowe mecze.
Założona w 1912 roku AC Monza działa pod bacznym okiem dwóch wyjątkowych osobistości, których przeszłość sięga słynnego AC Milan. Mowa tutaj o postaciach Adriano Gallianiego i Silvio Berlusconiego, którzy przez wiele lat z powodzeniem kierowali klubową polityką „Rossonerich”. Pierwszy z nich był wiceprezesem i dyrektorem mediolańskiej drużyny, która przed przejęciem posiadała ogromne problemy z zakwalifikowaniem do Serie A. Dzięki rozsądnie prowadzonej piłkarskiej polityce wprowadził ją na salony, zdobywając osiem razy mistrzostwo Włoch oraz pięć Pucharów Europy. Za jego czasów do stolicy Lombardii sprowadzono takich klasowych graczy, jak: Zlatan Ibrahimović, Clarence Seedorf, Dida czy Ricardo Kaka. We wrześniu 2018 roku Galliani stał się prezesem zarządu Monzy, a jego największym marzeniem jest wprowadzenie drużyny na boiska włoskiej ekstraklasy.
Drugi natomiast sprawował niegdyś urząd włoskiego premiera, słynął z kilku obyczajowych skandali oraz finansowych przekrętów na skalę całego kraju. Przed laty zaliczał się do najbogatszych ludzi na świecie, będąc przez dwie dekady właścicielem włoskiego piłkarskiego potentata. Lekkomyślne transakcje spowodowały znaczny klubowy deficyt, który pod koniec jego rządów wynosił ponad 200 milionów euro. Warto dodać, że podczas sprzedaży klubu Chińczykom zainkasował aż 740 milionów euro, co w późniejszym czasie skłoniło go do inwestycji w Monzę. Na jesieni 2018 roku razem z Gallianim stał się pełnoprawnym włodarzem niegdyś trzecio-, a obecnie drugoligowego klubu.
https://www.youtube.com/watch?v=Y77aTwcPBIY
Krótka historia i obecna kadra
Śledząc uważnie historię, można dopatrzyć się wielu niespodziewanych zwrotów akcji, jakie od lat dotykają borykającą się z kłopotami finansowymi Monzę. Biorąc pod uwagę ostatnie dwie dekady, należy zauważyć, że AC Monza przeszła przez dwa bankructwa (2004, 2015). W ponadstuletniej działalności jej największym osiągnięciem jest zwycięstwo w rozgrywkach Serie C, które odniosła czterokrotnie (1951, 1967, 1976, 2020). Dzięki mistrzostwu zdołała awansować do drugiego ligowego poziomu, w którym to po raz ostatni miała okazję występować dwadzieścia lat temu. Co w przypadku wspomnianej drużyny może być zaskakujące, jeszcze nigdy nie udało się jej awansować do Serie A.
Gdy spojrzymy na aktualnych piłkarzy klubu, trudno doszukać się tutaj znanych nazwisk – jedynie kilku z nich grało we włoskiej ekstraklasie. Można do nich zaliczyć m.in. byłego bramkarza Genoi Eugenio Lamannę czy też grającego niegdyś w Crotone obrońcę Mario Sampirisiego. Największym doświadczeniem z Serie A może pochwalić się były pomocnik Chievo Nicola Rigoni, który na jej boiskach rozegrał 83 spotkania. Zdecydowaną większość składu AC Monza stanowią Włosi, którzy tworzą około 90% pierwszego zespołu. Jeśli chodzi o obcokrajowców, jest ich tylko trzech: Duńczyk Christian Gytkjaer, Gwinejczyk Jose Machin i Portugalczyk Dany Mota.
– Miasto dotąd kojarzone głównie z wyścigami Formuły 1 po prawie 20-letniej przerwie wraca na piłkarską mapę Włoch. Co prawda na razie jest to tylko Serie B, ale ambicje właściciela klubu Silvio Berlusconiego sięgają znacznie dalej. Odkąd były premier Italii wykupił zespół w 2018 roku, zainwestowano mocno w infrastrukturę, przeprowadzono gruntowny remont stadionu okraszony poprawą płyty głównej, oświetlenia, loży prasowej i powstaniem wciąż pachnącej świeżością strefy VIP, a to zaledwie początek. Zespół ma stać się prawdziwą mekką dla okolicznych piłkarzy. Monza ma w niedalekiej przyszłości obserwować nawet 8 tysięcy talentów rocznie, stąd również spore wkłady finansowe w rozwój ośrodków treningowych i akademii – mówi o kulisach Monzy dla iGola Arkadiusz Bogucki, redaktor Serie A Polonia.
Christian Gytkjaer w mieście Formuły 1
Biorąc pod uwagę sportowy potencjał leżącej w sąsiedztwie Mediolanu Monzy, nie sposób nie wymienić tutaj obecności królowej wyścigów, Formuły 1. Najsłynniejsze bolidy świata goszczą tu już od siedemdziesięciu lat, ścigając się na najszybszym torze spośród wszystkich aren tych elitarnych zawodów. Najlepsi kierowcy motosportu osiągają tu prędkości oscylujące w granicach nawet 360 km/h, co wprawia w zdumienie nawet najbardziej wymagających obserwatorów. To jednak nie wszystko, co w kwestii sportu może nam zaoferować wspomniane ponadstutysięczne miasto. Jest tu jeszcze jedna odsłona najlepszego wydania tego, co prawdziwi miłośnicy rywalizacji lubią oglądać najczęściej, czyli piłki nożnej.
Tak przynajmniej miałaby wyglądać nadchodząca przyszłość Monzy, która w myśl jej szefów już wkrótce powinna powalczyć o Serie A. Pomóc w tym przedsięwzięciu mają wprowadzone jakiś czas temu założenia, których przestrzeganie (teoretycznie) powinno być dla wszystkich zawodników drużyny rutyną. Według sterników drugoligowca jego dyspozycja musi być odzwierciedleniem piękna, czego oczekiwaliby od każdego pracownika teamu.
Boiskowa gra z założeniem wszystkich zasad fair play graniczyłaby z koniecznością i byłaby pozbawiona agresji, fauli czy kłótni z sędziami. Preferowany styl musi opierać się na ofensywie, zapewniając wysoką skuteczność, co przełożyłoby się na sporą liczbę bramek bez jakiejkolwiek kalkulacji. Szczególną surowością mieliby być traktowani zwolennicy tatuażów, niezdrowego jedzenia czy farbowanych fryzur, których nietuzinkowe poczynania miałyby być doszczętnie zabronione. Co więcej, na znaczny kredyt zaufania mogliby liczyć fani, których rozmaite życzenia winny być dla piłkarzy priorytetem.
– Wszystko ma stać na jak najwyższym poziomie, Sivio inaczej sobie tego nie wyobraża. Jednym z jego głównych postulatów po zakupie drużyny z Lombardii było uczynienie z niej ekipy romantycznej, czyli takiej, obok której nie da się przejść obojętnie. Kupno króla strzelców PKO Ekstraklasy Christiana Gytkjeara to początek budowy. Już w styczniu przecież zabiegano o wprowadzenie Zlatana Ibrahimovicia, co pokazuje, z jakim rozmachem działa się na północy Włoch. Wszystko po to, by już za rok móc świętować pierwszy w dziejach Monzy awans do Serie A – wyjaśnia Bogucki.
Christian Gytkjaer a klubowe wzmocnienia
Choć obecność Gytkjaera w ekipie Monzy stanowi spore zaskoczenie, to patrząc z perspektywy ostatnich tygodni, nie jest największą sensacją. Drużyna Cristiana Brocchiego zamierza dokonać jeszcze kilku transferów piłkarzy, których nazwiska, przy pomyślnym sprowadzeniu, mogłyby robić znacznie większe wrażenie. W czasie ostatnich miesięcy drugoligowa AC Monza była w kontakcie z m.in. znanym z występów w Realu, doświadczonym Brazylijczykiem Kaką. Podjęła też próby zakontraktowania wieloletniego argentyńskiego napastnika Interu Mauro Icardiego, jak również słynnego włoskiego snajpera Romy i Sampdorii Antonio Cassano. Nie jest żadną tajemnicą, że największym celem było sprowadzenie gwiazdora kilku czołowych europejskich klubów, aktualnego strikera Milanu, Zlatana Ibrahimovicia.
To jednak nie koniec transferowych spekulacji nowego przedstawiciela Serie B – ma on jeszcze na oku kilka potencjalnych nabytków. Zdecydowanie najbardziej jest on skłonny zainwestować w postać chorwackiego napastnika Osijek Mirko Maricia, niedawnego króla strzelców najlepszej rodzimej ligi. W zakończonej niedawno kampanii zdobył 19 bramek, notując dzięki temu najwyższy bramkowy dorobek jednej edycji rozgrywek w całej jego karierze. Coraz częściej mówi się także o pozyskaniu zawodnika Cracovii, lewego obrońcy Kamila Pestki, którym zainteresowanie trwa już od kilku miesięcy. W gronie obserwujących są również lewy defensor Corinthians Carlos Augusto oraz pomocnik Crotone Andrea Barberis.