Eric Maxime Choupo-Moting. Te cztery słowa od wczorajszego wieczoru nabrały zupełnie innego znaczenia w Paryżu. Jeszcze do niedawna nikt nad Sekwaną nie dałby wiary temu, że to urodzony w Niemczech napastnik da paryżanom upragniony awans do półfinału Ligi Mistrzów. Jednak piłka jest – jak dobrze wiemy – przewrotna i to jego gol przedłużył nadzieję na końcowy tryumf. W ten sposób w jeden dzień z piłkarza uznawanego za parodystę zmienił się w bohatera klubu ze stolicy Francji.
Eric Maxime Choupo-Moting w Paryżu jest od 2018 roku, kiedy to przeniósł się tam z angielskiego Stoke. Od tamtej pory zdobył zaledwie dziewięć goli w barwach francuskiego klubu. Jak na klub z tak wielkimi ambicjami Choupo-Moting się po prostu nie sprawdzał. Oczywiście, musimy pamiętać o przerwanych rozgrywkach Ligue 1, przez co (być może) uciekło mu kilka minut. W końcu nie da się wiecznie grać trójką Neymar – Icardi – Mbappe. Gwiazdy też muszą odpocząć. Jeszcze do wczoraj wiele wskazywało na to, że Choupo-Moting we wrześniu zostanie bez klubu. Dziś? Jest bohaterem francuskiej piłki i kto wie, czy Thomas Tuchel nie zdecyduje się na przedłużenie z nim kontraktu. Zwłaszcza że – jak podaje portal Transfermarkt.com – w kontrakcie Kameruńczyka jest klauzula przedłużenia o rok. Czy niemiecki trener zdecyduje się ją uruchomić, to już jest inna kwestia.
Trudny okres dla Choupo-Motinga
Eric Maxime Choupo-Moting, jako się rzekło wyżej, do tej pory nie miał najlepszego czasu w swojej karierze. Oczywiście, grał w jednym z najlepszych (najbogatszych) klubów na świecie obok najlepszych piłkarzy, ale indywidualnie nie prezentował się najlepiej. Najgorzej jednak zaczęło być w momencie, gdy napastnik PSG zamiast zachować się jak przystało na zawodnika od strzelania bramek, zachował się w ten sposób:
Urodzony w Niemczech napastnik z miejsca stał się pośmiewiskiem. Nie tylko w Paryżu, lecz także na całym świecie. W końcu nieczęsto widzimy takie zachowanie napastnika w piłce na najwyższym poziomie. Działo się to w rozgrywkach sezonu 2018/2019, w których to łącznie zdobył całe trzy bramki. W 31 spotkaniach we wszystkich rozgrywkach w barwach paryżan. Po takim sezonie i akcjach jak ta powyżej znaczna część kibiców francuskiego klubu zaczęła się zastanawiać, co Kameruńczyk robi w ich klubie. Jak z takim napastnikiem (nawet na ławce) można myśleć o zwycięstwie w Lidze Mistrzów, a przecież w Paryżu czekają na zwycięstwo w europejskim pucharze już tak długo. Wszyscy w tym klubie niemal marzą o tym, by w końcu Puchar Mistrzów trafił do ich gablotki. No ale z takim napastnikiem w swoich szeregach? Jak można wygrać Champions League, mając w składzie napastnika o inklinacjach obrońcy, do tego tak mało skutecznego?
Eric Maxim Choupo-Moting – odkupienie
Jednak to, co się miało wydarzyć rok i cztery miesiące później od tego feralnego pudła… No tego nie wymyśliłby nikt. Nawet wróżbita Maciej miałby problem z przewidzeniem tego w swojej kryształowej kuli. Jest 79. minuta spotkania 1/4 fazy Ligi Mistrzów. Od 27. minuty klub z Paryża goni wynik. Próbuje i próbuje. Jednak wszystko na nic. Neymar dwoi się i troi, jednak gdy przychodzi do oddania strzału, piłka fruwa na lewo i prawo. I oto w 79. minucie do wejścia na boisko szykuje się ON, Eric Maxim Choupo-Moting. W wielu domach nad Sekwaną właśnie w tym momencie dało się słyszeć: Oh, sacrebleu!
Ostatnią deską ratunku miał być zawodnik, który do tej pory zdobył zaledwie osiem goli dla paryżan. Jak to miało się udać? Kto mógł pomyśleć, że to Kameruńczyk da awans, a nie Icardi, Neymar, Mbappe albo bramkarz PSG? Pewnie nikt… Nikt poza samym zainteresowanym:
Powiedziałem do siebie: nie możemy wrócić do domu w taki sposób. Eric Maxim Choupo-Moting (za: Goal.com)
W pomeczowych wywiadach podkreślał, że nigdy nie przestał wierzyć w awans swojego zespołu. Ta wiara okazała się na tyle silna, że to on dał ten awans Paris Saint-Germain. W doliczonym czasie gry Choupo-Moting ucieka obrońcom Atalanty i pakuje piłkę do siatki po podaniu Mbappe. Koniec. Reflektor na Kameruńczyka. To jest jego chwila. Mało kto spodziewał się, że to Kameruńczyk urodzony w Niemczech zostanie bohaterem wieczoru. Jednak los jest przekorny (zupełnie jak u Zenka). W kwietniu zeszłego roku zabrał mu bramkę, a wczoraj oddał mu – chyba – z nawiązką. Nawet jeśli w Paryżu po zakończeniu rozgrywek Ligi Mistrzów zabraknie dla niego miejsca, to wspomnień nie zabierze mu nikt. Choć dla PSG jest mimo wszystko zbyt mały, to spokojnie znajdzie dla siebie przystań, do której będzie mógł zacumować. W końcu ma dopiero 31 lat i wciąż może pograć na odpowiednim poziomie.
Tak oto po raz kolejny futbol pokazał nam, moi mili, że życie czasami jest jak bajka, a wiarę trzeba mieć do końca. Nawet jeżeli w pewnym momencie ci nie wychodzi, to w końcu przyjdzie czas, że jedna sytuacja sprawi, iż będziesz mógł choć na chwilę zostać bohaterem. Dnia, wieczoru… Na lata.