Cassano i spółka


Po czterech kolejkach sezonu 2009/2010 w tabeli Serie A nie przewodzi Juventus Turyn czy Inter Mediolan, a niespodziewanie Sampdoria Genua. „Blucerchiati” nie rozpoczęli tak fenomenalnie rozgrywek nawet w sezonie 1990/1991, kiedy to zdobyli jedyne w historii klubu mistrzostwo Włoch. Na Stade Luigi Ferraris na każdym kroku pojawia się zatem pytanie czy obecny zespół „Niebiesko-biało-czerwono-czarnych” jest w stanie nawiązać do tamtych sukcesów?


Udostępnij na Udostępnij na

O scudetto będzie niezwykle ciężko, bo też na pewno zarówno „Stara Dama”, jak i „Nerrazzurich”, mają zdecydowanie mocniejszy skład i nieporównywalnie większy potencjał. Do walki o tytuł lada chwila włączy się też zapewne AC Milan. Niemniej czwarte miejsce, gwarantujące udział w eliminacjach Ligi Mistrzów, jest jak najbardziej w zasięgu Sampdorii.

Walka o Cassano

Wszystko jednak zależeć będzie od postawy Antonio Cassano.  Choć Antonio jak na razie tylko raz wpisał się na listę strzelców, to jednak jego bramkowy dorobek absolutnie nie oddaje tego, ile ten zawodnik daje obecnie zespołowi. A przecież niewiele brakowało, a Cassano w tym sezonie przywdziewałby niebiesko-czarną koszulkę Interu. Już w maju bowiem „La Gazzetta dello Sport” poinformowała, że mistrzowie Włoch zarzucili sieci na 27-letniego napastnika, Sampdorii, oferując w zamian 18 mln euro plus Davida Suazo i Luisa Jimeneza. Wkrótce potem w Mediolanie paparazzi przyłapali dyrektora sportowego Blucerchiati, Giuseppę Marottę. Złapany na gorącym uczynku działacz tłumaczył, że przyjechał do stolicy mody jedynie po to, by sondować możliwość sprowadzenia do Sampdorii Manciniego, ale serwis notoziarioitaliano.it napisał, że była to tylko zasłona dymna, bowiem negocjacje z Interem w sprawie sprowadzenia Cassano są już na bardzo zaawansowanym etapie.

W międzyczasie do FC Barcelony przeszedł Zlatan Ibrahimović, a w jego miejsce na San Siro trafił Samuel Eto`o. Choć Massimo Moratti zapewniał, że transfer Kameruńczyka wcale nie musi blokować miejsca w Mediolanie Cassano, to jednak zaraz po prezentacji byłego gracza Barcy sprawa transferu Antonio ucichła na dobre. Tuż po zamknięciu letniego okienka transferowego agent gwiazdy z Genui, Beppe Bozzo, przyznał: — Szczerze mówiąc, Cassano bliżej był przenosin do Juventusu niż Interu, ale sprawa z transferem do Nerrazzurich była znacznie bardziej rozdmuchana przez media.

Juve za Antonio oferowało 10 mln euro i Sebastiana Giovinco. Samemu Giovinco jednak nie uśmiechały się przenosiny do Sampdorii, więc głównie z tego powodu i ta transakcja nie doszła do skutku.

W Genui więc wszyscy odetchnęli z ulgą, że ich pupil ostatecznie został na Stade Luigi Ferraris. Po kampanii „Cassano zostań z nami” przyszedł czas na kolejną: „Cassano do reprezentacji Włoch”. Do tej pory w drużynie Italii wychowanek SC Bari nic jeszcze wielkiego nie osiągnął. Choć w drużynie narodowej debiutował w 2003 r. w towarzyskim meczu z Polską (strzelił w nim nawet bramkę, ale Włosi przegrali 1:3), to jednak od tego czasu w kadrze rozegrał tylko 14 spotkań. Błysnął na EURO 2004, kiedy strzelił dwa gole w meczu z Bułgarią (2:1), ale Włochy nie wyszły z grupy. Pojechał na EURO 2008, lecz tylko w spotkaniu 1/4 finału z Hiszpanią zagrał od pierwszych minut, w potyczkach z Holandią i Rumunią wchodząc na plac gry dopiero w drugiej połowie. Choć w grudniu 2008 r., po tym gdy regularnie w powołaniach pomijał go Marcello Lippi, rozgoryczony tym faktem zrezygnował z gry w kadrze, to jednak wszyscy przekonują go, by zmienił zdanie, zaś na Lippiego naciskają, by dał szansę Cassano.

Cassano i Włochy? To oczywiste, że Antonio powinien grać w drużynie narodowej — stwierdził dyrektor sportowy Sampdorii Genua, Giuseppe Marotta. — Antonio jest jednym z lepszych włoskich piłkarzy i powinien grać w reprezentacji — stwierdził były szkoleniowiec Interu, a przed laty gwiazda „Niebiesko-biało-czerwono-czarnych”, Roberto Mancini. — To już jednak trochę tradycja włoskiej piłki, że gracz o wielkim talencie i nieprzeciętnych umiejętnościach z różnych powodów nie gra w ekipie Squadrra Azzurra.

Głos w tej sprawie zabrał również Gianluigi Buffon, który zaprzeczył coraz częściej pojawiającym się plotkom, że to piłkarze Italii naciskają na Lippiego, by ten nie powoływał 27-letniego atakującego ze względu na jego krnąbrny charakter.

Kadra nie zmówiła się przeciwko żadnemu zawodnikowi — stwierdził. — Powrót Antonio do zespołu narodowego jest wciąż możliwy.

A co na to sam Lippi? — Doceniam klasę i umiejętności Cassano, ale w chwili obecnej nie pasuje on do mojej koncepcji — wyznał. Czy w związku z takimi słowami, można liczyć, że as Sampdorii jeszcze wróci do reprezentacji Włoch?

Przełamać fatum

Opiekunem Genueńczyków od tego sezonu jest Luigi Del Neri, który koniecznie na Stade Luigi Ferraris będzie chciał zerwać z łatką nieudolnego szkoleniowca. Del Neri bowiem w trenerskim światku po raz pierwszy zaistniał w 1985 r., prowadząc Opiterginę, ale przez te 24 lata pracy nie osiągnął żadnych znaczących sukcesów. Jedyne, czym może się pochwalić to to, że w sezonie 2001/2002 z beniaminkiem Chievo Werona omal nie zajął czwartego miejsca w Serie A, które gwarantowało przecież udział w eliminacjach Ligi Mistrzów. Piąte miejsce jednak, które z kolei dawało możliwość gry w Pucharze UEFA, to i tak jak na kompletnego nowicjusza było wielkim osiągnięciem. Z Gialloblu w końcu jednak dane mu było powalczyć o Champions League. Szkoleniowcem tego zespołu został ponownie w 2006 r. (wcześniej prowadził Chievo w latach 2000-2004) i w związku z aferą Calciopoli „Żółto-niebiescy” dzięki degradacji Juventusu i cofnięciu na czwarte miejsce Milanu zajęli trzecie miejsce na koniec sezonu 2005/2006. W kwalifikacjach do LM nie dali jednak rady Levskiemu Sofia, później nawet spadli do Serie B. Warto podkreślić, że podopiecznym Del Neriego był wtedy Kamil Kosowski. Kosa jednak po zakończeniu feralnego dla Chievo sezonu 2006/2007 opuścił ekipę ze Stadio Marc’ Antonio Bentegodi. To samo uczynił zresztą sam szkoleniowiec, któremu już potem w trenerce niezbyt dobrze się wiodło.

A przecież po tym, jak z małego Chievo stworzył zespół groźny dla wszystkich, wydawało się, że drzwi do większych klubów stoją dla niego otworem. Nie potrafił jednak poradzić sobie z wielką presją, jaka towarzyszyła prowadzeniu drużyn z większych miast, i ze znacznie większym budżetem, niż ten, którym dysponowały popularne „Latające Małpy”. W 2004 r. Del Neri na stanowisku trenera FC Porto zastąpił samego Jose Mourinho. Smoki z Estadio Dragao prowadził jednak zaledwie dwa miesiące, bo włodarze mistrzów Portugalii bardzo szybko podziękowali mu za współpracę. Oficjalnym powodem zwolnienia było notoryczne niepojawianie się na treningach, ale ponoć za zwolnieniem Włocha stali jego podopieczni, którym nie podobały się metody treningowe Del Neriego. — To było dla mnie jak grom z jasnego nieba — przyznał zaraz po otrzymaniu wymówienia.

Choć zapowiadał, że w najbliższym czasie zamierza odpocząć, to jednak gdy tylko AS Romę opuścił Rudi Voeller z powodu poważnej choroby żony, Del Neri szybko zajął jego miejsce. Z Giallorossich też jednak nie osiągnął żadnych sukcesów. Rzymianie szybko odpadli z Ligi Mistrzów, w Serie A przez dłuższy czas znajdowali się tuż nad strefą spadkową. Del Neri uparł się, by stosować wariant gry z trójką napastników, ale w rzeczywistości Antonio Cassano, Vincenzo Montella i Francesco Totti tylko sobie wzajemnie przeszkadzali. Co ciekawe, Cassano był w ciągłym konflikcie z Del Nerim i aż dziw bierze, że obaj panowie dziś tak dobrze się dogadują.

Nie poddam się! To nie w moim stylu — odpowiadał Del Neri dziennikarzom, którzy ciągle pytali go, czy nie boi się o swoją posadę. W końcu jednak, gdy w marcu Roma znów zaczęła przegrywać mecz za meczem, podał się do dymisji po klęsce z Cagliari 0:3. W sezonie 2005/2006 znów znalazł pracę – tym razem w Palermo, ale i tu wiodło mu się średnio – raczej gorzej niż lepiej. W dodatku ani myślał ugiąć się pod presją prezydenta Sycylijczyków, Maurizio Zampariniego, i zmieniać taktykę, więc także szybko pożegnał się z posadą. Później było wspomniane niepowodzenie z Chievo. Swoją reputację Del Neri trochę podreperował, prowadząc Atalantę Bergamo, z którą dwa razy utrzymał się w Serie A. I chyba właśnie to w głównej mierze zadecydowało, że prezydent Blucerchiati, Riccardo Garrone, zdecydował się dać szansę właśnie Del Neriemu.

Światła na gwiazdę

Przed rozpoczęciem sezonu 2009/2010 były opiekun Sampy, Walter Mazzarini w wywiadzie dla „Tuttosport” stwierdził: — Kto będzie największą rewelacją sezonu? Bez wątpienia Sampdoria. Klub zmienił politykę transferową, kupił wielu solidnych zawodników, a w dodatku nie będzie grał w europejskich pucharach, więc będzie mógł się skupić tylko na lidze.

I jak tu nie przyznać racji Mazzariniemu? Zwłaszcza że Del Neri ma do dyspozycji naprawdę wspaniałych piłkarzy. Większość raczej nie o tak głośnych nazwiskach jak Cassano, ale zarówno na boisku, jak i w szatni Sampdorii, mających do powiedzenia nie mniej niż Antonio. Partnerem popularnego „Piotrusia Pana” w ataku jest Giampaolo Pazzini, niezwykle szybki i przebojowy, choć również bardzo pechowy, zawodnik. W reprezentacji Włoch bowiem wystąpił do tej pory zaledwie trzy razy, a już zdążył dostać czerwoną kartkę w spotkaniu z Irlandią i nie wykorzystać rzutu karnego w meczu z Irlandią Północną.

W razie kontuzji bądź niedyspozycji Cassano lub Pazziniego Del Neri zawsze może skorzystać z usług doświadczonego Claudio Bellucciego, który choć zaczynał karierę w Sampdorii, to jednak największy sukces osiągnął w Napoli i Bolonii. W drugiej linii liderem jest charyzmatyczny kapitan Angelo Palombo, który w barwach Sampdorii rozegrał już 225 spotkań. Dzielnie sekundują mu tacy gracze jak Daniele Franceschini, Reto Ziegler, Marius Stankievicius czy przede wszystkim Daniele Mannini, który w trzech meczach już trzykrotnie wpisywał się na listę strzelców. Obronę w ryzach trzymają Pietro Accardi i Stefano Lucchini, zaś bramki z powodzeniem strzeże Luca Castelazzi, który jak na razie tylko trzykrotnie skapitulował w tym sezonie.

Luigiemu Del Neriemu udało się więc stworzyć znakomity zespół, którego siłą jest kolektyw i… Antonio Cassano. Cała presja i zainteresowanie kibiców i mediów skupia się właśnie na nim, dzięki czemu reszta kolegów z zespołu może z powodzeniem wykonywać swoją pracę. A że akurat Cassanowi szał dotyczący jego osoby absolutnie nie przeszkadza, stąd też Sampdoria gra, jak gra. I może to jest właśnie klucz do sukcesu i wytłumaczenie fenomenu Blucerchieti?

Dlaczego Sampodria jest liderem po czterech kolejkach Serie A?

To pytanie frapuje całą Italię. Specjalnie dla serwisu goal.com piłkarze z Genui zdecydowali się zdradzić tajemnicę swojej zaskakująco dobrej postawy.

1. Nie spinamy się przed każdym meczem, tylko podchodzimy do niego ze spokojem. W dodatku tak samo ważne jak strzelanie goli jest dla nas to, by ich nie tracić.

2. Nie zadowalamy się tym, co mamy. Wygraliśmy co prawda cztery mecze, ale do tej pory nie graliśmy z nikim z czołówki. W dodatku w każdy mecz wkładamy bardzo wiele serca.

3. Przede wszystkim ciężko pracujemy, zarówno na treningach, jak i meczach. I to właśnie teraz procentuje.

Z serwisem goal.com tajemnicą sukcesów podzielili się Luca Castelazzi (1), Reto Ziegler (2) i Marius Stankievicius (3).

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze