CA: Remis wyrokiem sprawiedliwym


9 lipca 2011 CA: Remis wyrokiem sprawiedliwym

Po dość wyrównanym meczu na stadionie im. Mario Alberto Kempesa w Cordobie Brazylia zremisowała z Paragwajem 2:2.


Udostępnij na Udostępnij na

Mecz między Brazylią a Paragwajem miał wymiar spotkania w ośrodku rehabilitacyjnym. Obie drużyny spotkały się po to, by wyleczyć urazy z pierwszej kolejki, kiedy to wszystkie ekipy z tej grupy postanowiły solidarnie podzielić się punktami. Dlatego ich mecz to nic innego jak duży znak zapytania. Zwłaszcza, że obie mocno rozczarowały.

Brazylia, Ganso
Brazylia, Ganso (fot. Ca2011.com)

Już po kilku sekundach od rozpoczęcia meczu na rozgrzanie Julio Cesara strzałem z dystansu popisał się Marcelo Estigarribia, lecz bez wymiernego efektu w postaci bramki. W 2. minucie Paragwaj postanowił jednak zaatakować ponownie. Lucas Barrios, który skupił na sobie uwagę kilku defensorów „Canarinhos”, ze skrzydła zszedł do środka pola. Sstamtąd postanowił wrzucić piłkę w pole karne. Czekający na futbolówkę Roque Santa Cruz oddał strzał z ośmiu metrów, lecz trafił tylko w kibica na trybunach. „Canarinhos” przez kolejne minuty nie potrafili jednak zbliżyć się do bramki Justo Villara i kolejne minuty upływały pod znakiem gry w środku pola z szalejącym na lewym skrzydle graczem Newell’s Old Boys – Estagarribie.

Dopiero w 12. minucie Brazylijczycy mieli okazję do strzelenia bramki. Crossowa piłka w kierunku Pato w wykonaniu Andre Santosa była dobrym pomysłem, lecz snajper AC Milan źle przyjął futbolówkę, którą zaopiekował się Villar. Kolejne minuty to przede wszystkim nerwowe ataki z obu stron, które dość szybko były wyjaśniane przez defensywy obu drużyn.

W 19. minucie „Canarinhos” stworzyli sobie akcję, która powinna się skończyć golem. Ku rozczarowaniu jej kibiców, tak się jednak nie stało. Lucio, Ganso i Jadson grą z pierwszej piłki uruchomili ponownie aktywnego w tym meczu Pato. Będąc sam na sam, interweniujący golkiper Paragwaju skrócił mu kąt uderzenia na bramkę i w konsekwencji sparował piłkę na rzut rożny. I kiedy wydawało się, że to preludium do szybszej gry „Kanarkowych”, srogo się rozczarowaliśmy. Przez ponad dziesięć minut obie drużyny potraktowały mecz jak budowę autostrady A2, czyli mieli to głęboko gdzieś. W 29. minucie tej tezie chciał zaprzeczyć Aureliano Torres, ale zapomniał, że bramka nie ma 20 metrów szerokości. Od czasu do czasu dało się za to słyszeć dobrze bawiących kibiców Paragwaju, którzy licznie przyszli wesprzeć „Guarani” w meczu z pięciokrotnym mistrzem świata.

W 38. minucie groźny strzał oddał zawodnik Szachtara Donieck, Jadsona, i zamienił go na gola. Pomocnik popisał się płaskim, mierzonym strzałem z 23 metrów, a interweniującemu Villarowi zabrakło kilku centymetrów do udanej obrony. Warto nadmienić, że niefrasobliwie zachowali się Da Silva i Alcaraz, która zostawili dość dużo miejsca na uderzenie. Tym samym Jadson strzelił swoją pierwszą bramkę w historii występów w reprezentacji. Do końca pierwszej połowy „Canarinhos” kontrowali grę i prowadzenia nie dali sobie odebrać.

Na drugą połowę trener postanowił zrezygnować ze strzelca bramki, zastępując go Elano Blumerem, tym samym wzmacniając drugą linię. Jednak pierwsze minuty od wznowienia gry obie drużyny poświęciły na wzajemną penetrację. Ale od czego jest Estigarribia. W 55. minucie wykonał szybki rajd lewą stroną. Po wrzuceniu piłki w pole karne z futbolówką minął się Lucio, a nadbiegający zza pola karnego Roque Santa Cruz oddał precyzyjny strzał w lewy dolny róg bramki. Tym samym wynik na tablicy uległ zmianie na 1:1. Jednak po raz kolejny nie pociągnęło to za sobą finezyjnych akcji. Sztuczki techniczne Ganso, mimo iż są efektowne, nie były efektywne z pożytkiem dla drużyny Brazylii. W 65. minucie Justo Villar po raz kolejny pokazał, że w sytuacjach jeden na jednego, jest nie do pokonania. Tym razem jego ofiarą był Neymar, z którego błazna robi już nie tylko jego fryzura. Zawodnik Santosu postanowił lobem pokonać swojego rywala, ale tamten był na to odpowiednio przygotowany.

Brazylia: Pato, Neymar, Robinho, David Luiz
Brazylia: Pato, Neymar, Robinho, David Luiz (fot. marca.com)

Chwilę potem Paragwaj wyszedł z kontrą. Długą piłkę w kierunku Riverosa przeciął Dani Alves, który jednak popełnił karygodny błąd, zupełnie lekceważąc nadbiegającego rywala. W polu karnym naciskający Riveros odebrał mu futbolówkę i od razu odegrał do Santa Cruza. Paragwajski snajper, mając przed sobą Lucio, zauważył wbiegającego w pole karne Valdeza. Podanie i chwilę potem strzał zdążył co prawda odbić Julio Cesar, lecz mocno uderzona piłka odskoczyła i po chwili zatrzepotała w siatce „Canarinhos” po raz drugi.

Kolejne minuty upływały pod dyktando Paragwaju, który postanowił przenieść ciężar gry na środek boiska. Mimo kilku dość prowokacyjnych fauli z jednej i drugiej strony, arbiter z Kolumbii, Wilmer Roldan, ograniczał brutalną grę. A o klimat meczu niczym z Ameryki Południowej zadbali ponownie kibice, którzy przypomnieli słynne już z mundialu z 1986 „Ole, Ole, Ole”. „Kanarkowi”, którzy mieli coraz więcej problemów z defensywą „Guarani”, gdyż ta była już szczelniejsza niż w pierwszej połowie. W dodatku rywale po raz kolejny wyszli z kontrą, która o mało co nie zakończyła marzeń Brazylii o choćby jednym punkcie. Jednak tylko nonszalancja i ładna dziewczyna na trybunach przeszkodziła w dokładnym podaniu Enrique Very do Valdeza.

W 85. minucie Elano z rzutu wolnego postraszył Villara, lecz bramkarz hiszpańskiego Valladolid nie dał się po raz kolejny pokonać. Te akcje w żaden sposób nie powstrzymywały konsekwencji w grze podopiecznych Gerardo Martino.

Jednak dwie minuty później defensywa Paragwaju postanowiła się zdrzemnąć. Akcję zainicjowaną przez Andre Santosa, ładnie przedłużył Ganso, który zgrał piłkę do wprowadzonego na boisko snajpera Fluminense – Freda, który nie myśląc zbytnio, uderzył z pierwszej piłki. Interweniujący Villar skapitulował i w akcie złości wykrzyczał imię tego, który go do kadry powołał. Ostatnie trzy minuty pójdą w niepamięć, inaczej niż wynik końcowy. 2:2 i głupota, za którą zapłacili Paragwajczycy, dała „Canarinhos” bezcenny punkt. O dziwo, sam wynik jest jednak sprawiedliwy, gdyż każda ze stron stwarzała swoje sytuacje, miała momenty przeważające, jednak żadna z nich nie była dominatorem.

Komentarze
~Marcin77 (gość) - 13 lat temu

Ależ fuksiarsko"Kawiorze" ratują punkt...8/

Odpowiedz
~~bloob (gość) - 13 lat temu

dani alves ;-/ największa ciota na boisku to jak oni
go tak kiwali to ja bym go wziął lewą nogą :-p

Odpowiedz
~Karollo (gość) - 13 lat temu

Dani Alves to tragedia! Gdyby nie jego symulacje to
real byłby najlepszy. Frajer I-klasa

Odpowiedz
Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze