Być nieprzewidywalnym jak Cracovia


Cracovia udowadnia, że jest mocną drużyną ze szczelną defensywą. Musi jednak poprawić grę z pozycji faworyta

18 września 2022 Być nieprzewidywalnym jak Cracovia
Łukasz Sobala / PressFocus

Mieliśmy w historii futbolu „Nietykalnych”, czyli Arsenal Arsene’a Wengera, mieliśmy również „Niekochanych” Jerzego Brzęczka. Cracovia również postanowiła się wpisać w trend. Akurat jej możemy nadać przydomek „Nieprzewidywalna”. Mecz meczowi nierówny. Zaskakiwała wszystkich, tłamsząc Raków, a rozgrywała beznadziejne spotkania z Wartą czy Widzewem. Z Pogonią przeplatała dobrą grę beznadziejną.


Udostępnij na Udostępnij na

Często mówi się, że kobiet nie da się zrozumieć, ale grę niektórych drużyn piłkarskich równie trudno wytłumaczyć. Tym bardziej w PKO Ekstraklasie, gdzie wszelkie schematy są łamane. Owszem, wiemy, że „Pasy” są w stanie zagrać – nie bójmy się tego napisać – kapitalne spotkanie, ale czasami dają ograć się jak dzieci. Z takim graniem i regularnością znowu czeka je walka o środek tabeli. A szkoda, bo Cracovia ma interesujących graczy i potrafi zrobić widowisko.

Mecz z Pogonią jak początek sezonu

Mecz z Pogonią to nie było wykwintne widowisko, ale też raczej daleko było od szachów w wykonaniu Jana Krzysztofa Dudy. Ten mecz jednak tak w skrócie przedstawiał sezon Cracovii. Pierwsza połowa słaba. Brak strzałów celnych. Gra się nie kleiła. Brakowało tam czegoś, aczkolwiek warto pochwalić za szczelny blok defensywny, bo nie pozwolili pofikać „Portowcom”. To była ta Cracovia z tych gorszych meczów.

Druga połowa za to podniosła troszeczkę emocje. Zespół Jacka Zielińskiego musiał stracić bramkę, aby się obudzić. Przez 70 minut grę prowadziła Pogoń, dopiero po utracie bramki krakowianie przypomnieli sobie, że drzemię w nich całkiem niezły potencjał, co pokazywali już w tym sezonie. Błyskawicznie odpowiedzieli na bramkę Kamila Grosickiego, a później byli zdecydowanie bliżej trzech punktów niż „Portowcy”.

Krzywe zwierciadło – Pogoń Szczecin punktuje, ale nie zachwyca

Mieliśmy zatem pełen przekrój. Beznadziejni, którzy schowali się za gardą i czekali na ewentualne kontry, ale też ujrzeliśmy takich, co chcą wziąć wszystko w swoje ręce. Skutkowało to bramką Benjamina Kallmana. Strasznie brakuje jednak takiej stabilizacji. Jeśli ktoś próbuje stawiać na nich kupon, to naprawdę lubi adrenalinę.

Cracovia – indywidualności dają radę

Często w poprzednich sezonach można było podważać jakość piłkarzy zakładających koszulkę „Pasów”. Cracovia funkcjonowała na zasadzie: ściągnijmy 15 nowych piłkarzy, trzech może wypali. Kończyło się na tym, że miała może z pięciu jakościowych zawodników w zespole. W tym sezonie jednak co mecz kto inny pokazuje się z dobrej strony i zaskakuje. Każdy ma gdzieś ten swój prime formy. Szkoda, że trudno im się zgrać w jednym momencie, ale Jacek Zieliński i tak powinien być zadowolony, że ma szeroką i dobrą kadrę.

Pierwsze mecze i seria trzech zwycięstw to zachwyty nad Mathiasem Hebo Rasmussenem. Duńczyk rządził środkiem pola. W sobotę nie widzieliśmy go nawet w wyjściowej jedenastce, ale to nie oznacza, że Damian Dąbrowski przy Kałuży rozgościł się i opanował centralną część boiska. Najlepszymi zawodnikami Cracovii byli właśnie środkowi pomocnicy, czyli Oshima i Loshaj. Japończyk zaliczył trzy odbiory – najwięcej ze wszystkich zawodników – i zaliczył najwięcej podań celnych, a Kosowianin zaliczył nieoficjalną asystę przy bramce. Zresztą byli to piłkarze, którzy przebiegli najwięcej kilometrów w zespole Jacka Zielińskiego.

Oshima to w ogóle taka mucha, która non stop brzęczy i lata obok przeciwników. Zatruwa im życie. Jak taka bateryjka po całym boisku i napędza ataki. Mecz z Pogonią to także dobry występ Kallmana okraszony bramką. Myszor i Rakoczy pokazywali już, że są w stanie być wartością dodaną. Jacek Zieliński czeka zatem teraz jeszcze na Patryka Makucha, któremu walki odmówić nie można, ale w kilku sytuacjach mógłby zachować się lepiej, i na Yevgena Konoplyankę.

Cracovia musi zacząć punktować ze słabszymi

Cracovia w tym sezonie po raz kolejny udowodniła, że potrafi grać z czołówką. Na potwierdzenie tych słów: z obecną trójką najwyżej sklasyfikowanych drużyn zdobyła siedem na dziewięć punktów przy bilansie bramkowym 7:1. Jest to głównie spowodowane tym, że „Pasy” po prostu lubią poczekać aż rywal zacznie strzelać ślepakami, aby później zaatakować jak hieny i wykończyć konkurentów.

Mogą sobie na to pozwolić, bo są świadome swojej jakości w defensywie. Najlepsza defensywa w PKO Ekstraklasie. Tak to wygląda. Na domiar wszystkiego Karol Niemczycki ma względnie mało obronionych strzałów. Jacek Zieliński opracował taktykę z trójką obrońców, która jest niemal nie do ruszenia. Każdy wykonuje swoją robotę. W sobotni wieczór unicestwili arcyniebezpieczną ofensywę Pogoni.

Co z tego, że punktują z Rakowem i Legią, skoro tracą punkty z Wartą, Widzewem czy Stalą Mielec. To nawet się nie bilansuje. Cracovia nic nie ugra, wygrywając tylko z mocniejszymi. Takim tokiem myślenia wygra jeszcze tylko z Lechem. „Pasy” muszą sobie w końcu zacząć radzić z grą, kiedy to one są w ataku pozycyjnym. Zespół z Krakowa w tym sezonie ugrał tylko cztery punkty w meczach, gdy miał większe posiadanie piłki.

Generalnie jednak chwalimy Cracovię. Jasne, nie podobają się nam jej wahania, ale jest to drużyna, która dostarcza emocji. Ma jakość, jest na co popatrzeć. Niepodważalnym faktem jest to, że potrafi zagrać, tak że załamujemy się. No cóż, nie można mieć wszystkiego. Mamy jednak wrażenie, że Jacek Zieliński z tą nieprzewidywalną bandą zmierza w dobrą stronę.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze