Igrzyska olimpijskie wkraczają w kolejne stadium rozgrywek. Parę niespodzianek za nami, niektóre można by nazwać nawet sensacyjnymi. Na temat igrzysk olimpijskich porozmawialiśmy z Pawłem Buzałą, niegdysiejszym piłkarzem Lechii Gdańsk, obecnie napastnikiem GKS-u Bełchatów.
Kto jest według Pana największym zaskoczeniem igrzysk olimpijskich?
Niewiele mnie tak naprawdę zaskoczyło. Aż tak dokładnie igrzysk olimpijskich nie śledzę, zazwyczaj nie mam czasu, nadrabiam zaległości wieczorami. Nie orientuję się we wszystkich wynikach, wiem, że Brazylia wygrywa wszystko jak leci, a Hiszpania odpadła, ale nie jestem w pełni na bieżąco.
A jeśli chodzi o rozczarowania igrzysk? Na pewno można powiedzieć o Hiszpanii…
Na pewno tak, Hiszpania ma wielu doskonałych graczy, takich jak de Gea czy Alba… Hiszpania ma w każdym roczniku naprawdę fajnych piłkarzy, zawsze mają super zespół i na pewno jest to pewne rozczarowanie. Widocznie nadchodzi era, w której Hiszpanie nie są już tacy mocni, i przyjdzie czas, że lepsze ekipy będą ją ogrywać.
Euro pokazało, że Hiszpanie są najmocniejsi w Europie i być może na świecie. A jednak Hiszpania czy też Urugwaj, drużyny uznawane za faworytów, sobie nie poradziły w igrzyskach.
Tak. Zespoły Hiszpanii wzmacniane starszymi zawodnikami wydają się nie tak mocne jak konkurencja. Drużyny młodzieżowe są coraz lepsze, system szkoleniowy się poprawia i wygrywać zaczną inne zespoły. Ja chciałbym doczekać takiego dnia, kiedy Hiszpania nie będzie wszystkiego wygrywała, tylko inne zespoły. Nieraz trudno to oglądać, bo niby grają dwie ekipy, ale zawsze wygrywa Hiszpania. Ja bym chciał, żeby zespoły, które są obecnie za Hiszpanią, odbiły się i mogły walczyć o swoje.
Czy problemem Hiszpanii jest brak koncentracji lub pewna arogancja, przeświadczenie, że jest najlepsza i nikt jej nie może zagrozić?
Myślę, że nie. Hiszpanie są takim zespołem, który zawsze jest skoncentrowany. To raczej to, że inne ekipy specjalnie nastawiają się na Hiszpanię, znając klasę tej drużyny, każdy walczy podwójnie. Zarówno mistrzostwa Europy, jak i wcześniejsze mecze pokazały, że Hiszpania nie jest aż taka straszna. Ale jeśli weźmiemy za przykład Barcelonę, ona nawet jak nie jest w pełni skoncentrowana i tak potrafi wygrywać. Myślę, że problem nie leży w głowie Hiszpanów, ale w głowach rywali, którzy od wielu lat z Hiszpanami przegrywali i są na te mecze specjalnie zmotywowani. Widać, że z Hiszpanami da się wygrać, i chwała tym zespołom, które wprowadzają to w życie.
Drugim zaskoczeniem in minus jest niepowodzenie Urugwaju. Drużyna ta była, podobnie jak Hiszpania, typowana jako jeden z faworytów igrzysk. W czym upatrywałby Pan przyczyn porażki tych zespołów?
Niełatwo stwierdzić, bo często oglądam to tylko z perspektywy widza telewizyjnego, nie jestem w środku akcji. Przyszła nowa generacja zawodników, już nie tylko najlepsze kluby i reprezentacje mają dobry sztab szkoleniowy, te teoretycznie słabsze też. Trudno mi powiedzieć, jaka jest konkretna przyczyna, ale było paru zawodników, którzy występowali i na olimpiadzie, i podczas mistrzostw Europy. Urugwaj oczywiście nie, ale było wielu takich zawodników drużyn europejskich, u których zmęczenie sezonem mogło mieć znaczenie.
20 lat temu reprezentacja Polski odniosła ogromny sukces na igrzyskach olimpijskich. Wtedy mieliśmy w składzie wielkie nazwiska. Czy reprezentacja Polski miałaby szansę powalczyć na igrzyskach olimpijskich o podium?
Myślę, że dzisiaj to nierealne. Nasz zespół nie jest tak mocny jak inne. Euro pokazało, że brakuje nam jeszcze trochę do elity światowej, nasze ekipy młodzieżowe też nie są aż takie dobre. Zespół nie zakwalifikował się do olimpiady, to o czymś świadczy, myślę, że trudno byłoby nam cokolwiek zwojować. Tamta generacja zawodników była wspaniała, Juskowiak, Kowalczyk, Piotrek Świerczewski – to byli tacy charakterni zawodnicy. To 20 lat pokazuje, że nie nastała era na tyle dobrej młodzieży, żeby walczyła o takie cele jak w 1992 roku. Nie jesteśmy w stanie konkurować z najlepszymi na olimpiadzie.
Czy imprezę pokroju igrzysk olimpijskich stawia Pan na równi z mistrzostwami świata czy Europy, czy może jest to zupełnie inny prestiż?
Na pewno jest to prestiż dla zawodników, ale mistrzostwa Europy czy świata są bardziej medialne, podczas nich człowiek żyje tylko piłką. Na olimpiadzie jest dużo dyscyplin, nie odbija się ona tak wielkim echem w temacie piłki nożnej. Podczas mistrzostw mówi się na okrągło o piłce, kto wygra, kto przegra, a tutaj są jeszcze inne dyscypliny, gwiazdy innych sportów, które czasami mogą przyćmić zespoły piłkarskie.
Pytanie, które oczywiście musi paść: kogo typuje Pan jako zwycięzcę igrzysk olimpijskich?
Myślę, że Brazylię. Ma bardzo mocny skład, dużo indywidualności, takich jak: Neymar, Marcelo czy Thiago Silva. W każdej formacji ma gwiazdy i sądzę, że Brazylia to jest taki zdecydowany faworyt. Jej zawodnicy są też dojrzali, wielu jest ogranych w Europie, więc Brazylia musi być dla mnie głównym faworytem. Nie wyobrażam sobie, żeby inny zespół podjął z nią walkę. Jeżeli Brazylia tylko wejdzie w mecz tak, jak powinna, to nie będzie miała sobie równych.
Wspomniał Pan o Neymarze. Ciągle się mówi o jego transferze do europejskiego klubu. Czy wydaje się Panu, że po igrzyskach jego wartość jeszcze wzrośnie i rzeczywiście dojdzie do transferu na Stary Kontynent?
Na pewno włodarze Santosu też o tym myślą i trzymają rękę na pulsie. Im bardziej Neymar się wypromuje, tym jego cena będzie wyższa. Na pewno jest to zawodnik, który sobie poradzi w Europie, ale ta saga transferowa trwa już od dwóch miesięcy i nie może się zakończyć. Ja bym bardzo chciał, żeby przeniósł się do Europy, bo tam grają najlepsi piłkarze świata, a Neymar jest jednym z najlepszych zawodników nowej generacji. Powinien grać w Europie, tam jest miejsce najlepszych.
Jakie są Pana ambicje na najbliższy sezon ligowy, zarówno indywidualnie, jak i drużynowo?
Drużynowo na pewno grać najlepiej i szybko zadomowić się w środkowej części tabeli, żeby mieć spokojną głowę, nie walczyć o utrzymanie. Terminarz nie jest rewelacyjny, ale liczę na dobrą drugą rundę. Z najlepszymi zespołami dobrze się gra, bo nie murują bramki, gra jest otwarta. Myślimy o tym, żeby dobrze zacząć i mieć spokój w rundzie wiosennej. A jeżeli chodzi o mnie, to chcę być przede wszystkim zdrowy, wtedy pokażę się z najlepszej strony. Nie chcę zakładać, że strzelę tyle a tyle bramek, chcę po prostu grać najlepiej, jak się da. Nigdy nie zakładałem, że w prasie będę mówił, jaki to ja jestem dobry. Bylebym tylko był zdrowy, ostatnio przytrafiały się kontuzje, chciałbym cały sezon przetrwać bez urazów i pokazać, na co mnie stać.
Tego też oczywiście Panu życzymy. Czy jest coś, co chciałby Pan przekazać swoim kibicom, a także czytelnikom serwisu iGol.pl?
Na pewno, żeby delektowali się piłką nożną i uwierzyli w to, że nie zawsze wychodzi mecz, ale prawdziwi kibice są na dobre i na złe. Mam nadzieję, że będziecie mieli radość z nowego sezonu i rozgrywki będą lepsze niż w poprzednim sezonie. Liczę na to, że taktyka nie będzie ważniejsza od poziomu sportowego, chciałbym, żeby było jak pięć, sześć lat temu, żeby grało się do przodu, a nie żeby taktyka brała górę. Kibic przychodzi po to, żeby oglądać fajne mecze.
Rozmowę przeprowadził Arkadiusz Pawłowski
Super! Na prawde fajnie sie to czyta. Oby wiecej
takich rozmow ! :)
to mój pierwszy wpis z tabeta
;)