Nowy menedżer "The Hoops" Chris Ramsey postanowił zabrać swoich podopiecznych na pięciodniową wycieczkę do Zjednoczonych Emiratów Arabskich. W pięknym kraju, położonym nad Zatoką Perską, piłkarze z Loftus Road przejdą dodatkowy obóz przygotowawczy, który ma wpłynąć na poprawę jakości gry całego zespołu. Czy nie jest na to już trochę za późno?
Sytuacja, w jakiej ponownie znalazł się zasłużony klub z White City (dzielnica hrabstwa ceremonialnego Great London – przyp. red.), każe przypuszczać, że na Loftus Road nikt nie wyciągnął odpowiednich wniosków z ostatniego, bardzo nieudanego pobytu QPR w najwyższej klasie rozgrywkowej. Przed dwoma sezonami „Rangersi”, wskutek niewłaściwego zarządzania klubem i absurdalnych decyzji personalnych, z hukiem spadli z Premier League, wygrywając zaledwie cztery mecze w całym sezonie.
Mądry Malezyjczyk po szkodzie
W obecnej kampanii ligowej jest nieco lepiej niż dwa lat temu (QPR ma tylko trzy punkty mniej niż w całym sezonie 2012/2013 i już o dwa zwycięstwa więcej), ale sytuacja klubu z Loftus Road wciąż daleka jest od wymarzonej. Londyńczycy znajdują się na bezpiecznym miejscu w tabeli tylko dlatego, że mają lepszy bilans bramkowy niż przebywające aktualnie w strefie spadkowej Aston Villa i Burnley (wszystkie drużyny mają po 22 punkty). Zdecydowaną większość punktów „Rangersi” zdobyli na własnym stadionie, w delegacjach ugrali ledwie trzy oczka (tylko jedno zwycięstwo w 13 wyjazdowych meczach ligowych).
Jakby tego było mało, najlepszy strzelec zespołu, Charlie Austin (14 goli, jest trzecim najskuteczniejszym snajperem Premier League tylko za Agüero i Costą – po 17 trafień), od początku sezonu niemal w pojedynkę ciągnie za uszy całą drużynę, bo rzadko kiedy może liczyć na wsparcie pozostałych partnerów (cały zespół QPR zdobył łącznie w tym sezonie mniej bramek niż sam Anglik!). Częściej zdarza się, że przyszły (?) reprezentant Anglii musi naprawiać błędy swoich kolegów z obrony, QPR legitymuje się bowiem obecnie najgorszą defensywą w Premier League (45 straconych goli w 26 meczach).
Takiego nawarstwienia problemów nie wytrzymał nawet niezwykle doświadczony Harry Redknapp. Były selekcjoner „Lwów Albionu”, po nieco niespodziewanym (jak sam przyznał) wywalczeniu awansu w rok po spadku z Premier League, zgodził się pozostać na stanowisku menedżera Queens Park Rangers, choć myślami był już zapewne na zasłużonych wakacjach w egzotycznych krajach. Dla 67-letniego szkoleniowca obecny sezon miał być definitywnie ostatnim w karierze trenerskiej i zapewne tak się stanie. Trudno jednak stwierdzić, aby Redknapp odchodził z Loftus Road z poczuciem końcowego sukcesu. Fakt, że współpraca z ekscentrycznymi właścicielami – Malezyjczykiem Tony’m Fernandesem i Hindusem Lakshmim Mittalą – nie należała do najłatwiejszych, a wiele decyzji personalnych zapadało bez wiedzy menedżera. To wszystko, w połączeniu z integralnym elementem futbolu, jakim jest stres, musiało negatywnie odbić się na zdrowiu i tak schorowanego Henry’ego. Nie wszyscy kibice na Wyspach wierzą jednak, że główną i jedyną przyczyną opuszczenia tonącego okrętu z Loftus Road przez cenionego angielskiego szkoleniowca jest operacja kolana.
https://twitter.com/georgekingham99/status/567391031789125632
Tymczasowy, a nie wymarzony
Informacja o niewypełnieniu do końca umowy przez Redknappa nieco zaskoczyła właścicieli klubu, którzy przez kilka tygodni szukali następcy popularnego „Houdiniego”, aż wreszcie ogłosili, że przynajmniej do końca obecnego sezonu szkoleniowcem zespołu z Loftus Road będzie Chris Ramsey, który przez kilkanaście dni wakatu na stanowisku pierwszego trenera pełnił funkcję menedżera tymczasowego. W tym czasie w prowadzeniu drużyny pomagali mu dyrektor sportowy Les Ferdinand, główny asystent Kevin Bond oraz trener bramkarzy Kevin Hitchcock. Wspólnymi siłami udało im się poprowadzić zespół do historycznego w tym sezonie, bo pierwszego, zwycięstwa na obcym stadionie (2:0 z Sunderlandem przed dwoma tygodniami). Trudno jednak mówić w tym przypadku o ręce nowego trenera czy efekcie nowej miotły, w końcu Ramsey związany jest z Queens Park Rangers już od ponad roku, a kilka wspólnych treningów z pierwszym zespołem nie mogło przełożyć się na zmianę stylu gry i poprawę jej jakości. Jak twierdzi jednak czołowy napastnik ligi, Charlie Austin, wpływ Ramseya na zespół był bardzo odczuwalny: – To było widać zwłaszcza w dwóch ostatnich meczach wyjazdowych. Trener pomógł nam w osiągnięciu korzystnego rezultatu na Stadium of Light, a na KC Stadium bardzo dobrze ustawił zespół po czerwonej kartce dla Bartona.
Większościowy właściciel „R’s” Tony Fernandes nie ukrywał, że szuka menedżera, który zwiąże się z klubem z Londynu na dłużej. Miał nawet na oku jednego kandydata, którego tajemniczo określił przymiotnikiem „wymarzony”. Nietrudno jednak było się domyślić, że prawdopodobnie chodziło mu o bezrobotnego wówczas Tima Sherwooda, który podjął się równie trudnego wyzwania, jakim będzie utrzymanie w elicie Aston Villi. Zatrudnienie Ramseya jest zatem realizacją planu B, ale skoro nie ma się tego, co się lubi, to…
https://twitter.com/tonyfernandes/status/565193902794084353
https://twitter.com/tonyfernandes/status/566536178740903937
Fernandes na każdym kroku wspiera niedoświadczonego szkoleniowca, który jeszcze nigdy nie prowadził zespołu seniorskiego na takim poziomie. Do tej pory Ramsey pracował jako dyrektor regionalny ds. szkolenia w Football Association (angielska federacja piłkarska), opiekun reprezentacji Anglii U-20, asystent w kadrach młodzieżowych U-16 i U-17 oraz Luton Town, szef departamentu rozwoju piłkarskiego w akademii Tottenhamu Hotspur, a także szkoleniowiec amerykańskiego Charleston Battery, grającego wówczas na poziomie USL A-League.
Dla 52-letniego Anglika prawdziwa przygoda z trenerką zaczyna się zatem w ekstremalnych warunkach. Dosłownie i w przenośni.
Nigdy nie jest za późno na zmiany…
Uniknięcie degradacji będzie dla nowego opiekuna QPR zadaniem wyjątkowo trudnym. Bezpośredni rywale w walce o utrzymanie odskoczyli „Rangersom” na odległość trzech i czterech punktów, a terminarz w najbliższych tygodniach nie będzie dla londyńskiego zespołu łaskawy. Na początku marca „The Hoops” rozegrają na własnym stadionie dwa mecze derbowe z zespołami z północnego Londynu – Arsenalem (3. miejsce w lidze) oraz Tottenhamem (obecnie 7. lokata), więc o powiększenie dorobku punktowego będzie bardzo trudno. Tym bardziej że ostatni mecz przed własną publicznością „Rangersi” wygrali ponad dwa miesiące temu (3:2 z West Bromwich Albion). Od tego momentu zanotowali tylko dwa remisy i strzelili zaledwie jednego gola.
Ramsey nie traci jednak optymizmu i od początku swojej kadencji na Loftus Road realizuje kolejne godne uwagi pomysły, chociaż początkowo spotkał się z brakiem zaufania ze strony zagorzałych kibiców „R’s”.
https://twitter.com/darrenpickard/status/566558739361460226
Tony Fernandes is rushing talking about keeping Chris Ramsey for a long term after only his 2nd game. Wait till the end of the season. #qpr
— Yousef Marafi (@Yousef_QPR) February 14, 2015
Już w jednym z pierwszych oficjalnych wywiadów dla strony klubowej QPR angielski szkoleniowiec jasno sprecyzował plan działania na najbliższe tygodnie, czym udowodnił, że jest właściwie przygotowany od strony teoretycznej do nowej roli.
QUOTE: Head Coach Chris Ramsey explains the importance of the next few days… pic.twitter.com/zmlEneLskJ
— QPR FC (@QPR) February 23, 2015
Odważne zapowiedzi stawiania na wychowanków, kosztem dużo bardziej doświadczonych i sowicie opłacanych „gwiazd”, bardzo szybko znalazły odzwierciedlenie w rzeczywistości. W ostatnim meczu ligowym z Hull City (porażka QPR 1:2) Ramsey posłał do boju od pierwszej minuty absolutnego debiutanta, obrońcę Darnella Furlonga (19 lat), a po godzinie gry wprowadził na murawę kolejnego młodego piłkarza – walijskiego napastnika Michaela Doughty’ego (22 lata), chociaż na ławce rezerwowych siedzieli piłkarze o tak uznanych nazwiskach jak Vargas czy Wright-Phillips. Taka filozofia ma od teraz przyświecać klubowi, który jeszcze w 2013 roku zatrudniał na kontraktach w sumie ponad 100 piłkarzy i trenerów!
#QPR 2013 number of players, managers & coaches up from 84 to 107. Total employees up from 130 to 164.
— Swiss Ramble (@SwissRamble) March 8, 2014
Korzystając z chwilowej przerwy w Premier League (ze względu na niedzielny finał Pucharu Ligi Angielskiej pomiędzy Chelsea i Tottenhamem mecze ligowe z udziałem tych drużyn zostały przełożone na inny termin), nowy opiekun QPR postanowił także zabrać zespół na niespełna tygodniowe minizgrupowanie do Dubaju. W samolocie lecącym na Bliski Wschód znalazło się miejsce dla trzech piłkarzy drużyny młodzieżowej, którzy mają stać się pełnoprawnymi członkami seniorskiego zespołu.
Organizowanie zagranicznego zgrupowania w trakcie sezonu ligowego nie jest popularną praktyką wśród klubów z czołowych lig europejskich, ale niedawno na podobny ruch zdecydował się opiekun permanentnie zawodzącego w tym sezonie Premier League Evertonu. Roberto Martinez zabrał swoją drużynę do Kataru, gdzie testował nowe warianty gry w defensywie, z którą „The Toffees” mieli ogromne problemy (obrońcy Evertonu popełniali najwięcej błędów indywidualnych w całej lidze). Od tego czasu gra obronna zespołu z niebieskiej części Merseyside uległa znacznej poprawie (tylko 4 stracone gole w 5 meczach, 2 spotkania z czystym kontem), więc treningi nad Zatoką Perską uznano za spory sukces.
Mimo to decyzję Ramseya o wylocie do Emiratów przyjęto w środowisku z umiarkowanym optymizmem. Opiekun QPR nie widzi jednak niczego kontrowersyjnego w kilkudniowym wypadzie do ciepłych krajów, usprawiedliwiając się bardzo prozaicznym powodem: – Nasze obiekty treningowe znajdują się w nie najlepszej kondycji ze względu na zmienną pogodę. Murawa jest bardzo mocno nasiąknięta mimo znakomitej pracy naszych grasskeeperów. Poza tym zmiana otoczenia dobrze zrobi moim chłopakom. Można przypuszczać, że przede wszystkim miał na myśli antybohatera sobotniego meczu na KC Stadium, Joeya Bartona, który w ósmym meczu z rzędu został ukarany przez sędziego kartką.
https://www.youtube.com/watch?v=hKfXpF49jIM
Menedżer Queens Park Rangers podkreśla jednak, że piłkarze nie jadą do Dubaju na wczasy, ale będą ciężko pracować nad powrotem do wysokiej formy. W prawie trzydziestostopniowym upale ma się zahartować drużyna, która podejmie skuteczną walkę o pozostanie w angielskiej ekstraklasie. Inaczej do QPR przylgnie łatka klubu „jo-jo” – za mocnego na Championship i zbyt słabego na Premier League. A jeszcze niedawno ambicje malezyjskiego właściciela „Rangersów” sięgały europejskich pucharów…