Kto zastąpi Brzęczka? Boniek uruchomił giełdę nazwisk


Doczekaliśmy się już całej listy kandydatów na nowego selekcjonera. Kogo należy więc brać na poważnie?

19 stycznia 2021 Kto zastąpi Brzęczka? Boniek uruchomił giełdę nazwisk

Na razie nie wiemy nawet, kiedy dokładnie poznamy następcę Jerzego Brzęczka. Według pojawiających się informacji prezes Zbigniew Boniek wcale nie musi ogłosić konkretnego nazwiska w czwartkowe popołudnie. Wówczas zaplanowana jest bowiem konferencja prasowa po zebraniu zarządu Polskiego Związku Piłki Nożnej. Atmosfera niepewności sprzyja oczywiście mniej lub bardziej wiarygodnym spekulacjom. Warto więc przyjrzeć się najczęściej pojawiającym się nazwiskom na trenerskiej giełdzie.


Udostępnij na Udostępnij na

Każdej zmianie selekcjonera reprezentacji Polski towarzyszą liczne spekulacje. Boniek lubi zaś zaskakiwać. Sama nominacja Brzęczka dla niektórych była wręcz szokiem. Spodziewano się bowiem, że po Adamie Nawałce tym razem szef PZPN-u postawi na zagranicznego szkoleniowca. Zwłaszcza że popularny „Zibi” od zawsze szczyci się swoimi rozległymi kontaktami w świecie włoskiej piłki. Po nieudanym eksperymencie z Brzęczkiem Półwysep Apeniński stał się więc naturalnym kierunkiem, na który spoglądają polscy dziennikarze. Może jednak i tym razem Boniek wybierze nieoczywistego kandydata?

Oni nie zastąpią Brzęczka

Nie od dzisiaj wiadomo, że papier dosłownie zniesie wszystko. Kto po ogłoszeniu nazwiska nowego selekcjonera będzie bowiem pamiętał o najbardziej absurdalnych propozycjach? Pojawiają się one zarówno w dyskusjach zwykłych kibiców, jak i w największych polskich mediach. Następcę Brzęczka można wytypować również w zakładach firm bukmacherskich. Kogo zresztą nie ma w ich ofercie! Najbardziej wzbogacić mogą się osoby, które postawią na nazwiska pokroju Tomasa Tuchela, Arsene’a Wengera, Ernesto Valverde czy… Antoniego Piechniczka.

Emerytowany trener i były selekcjoner naszej kadry to oczywiście wątek humorystyczny. Czy jednak od razu należy zaliczać do tej kategorii także nazwiska Tuchela czy Valverde? To jedni z najbardziej znanych trenerów, którzy pozostają obecnie bez pracy. Niemiecki szkoleniowiec z pewnością nie jest zdesperowany, bo z Paris Saint-Germain pożegnał się dopiero przed trzema tygodniami. Dłużej bezrobotny pozostaje hiszpański trener, bo w ubiegłym tygodniu miała miejsce pierwsza rocznica zwolnienia go przez Barcelonę. Obaj znajdują się zapewne poza zasięgiem finansowym PZPN-u.

Może perspektywa pracy z najlepszym piłkarzem świata skusi jedno ze znanych włoskich nazwisk? Bez pracy pozostają wszak dwaj szkoleniowcy zaliczani do europejskiego, jeśli nawet nie do światowego, topu. Mowa o dwóch byłych trenerach Juventusu Turyn, a więc Massimiliano Allegrim i Maurizio Sarrim. Allegri pracował z Wojciechem Szczęsnym, natomiast Sarri z Piotrem Zielińskim i Arkadiuszem Milikiem. Obaj mają jednak ogromne wymagania finansowe, a na dodatek Sarri potrzebuje raczej codziennej pracy z drużyną.

Do nieco mniej abstrakcyjnych kandydatów można zaliczyć innego znanego Włocha, czyli Luciano Spalettiego. Za realnością jego zatrudnienia przemawiają dwa argumenty. Po pierwsze, w maju miną dwa lata od jego zwolnienia z Interu Mediolan. Rozbrat z ławką trenerską trwa więc wystarczająco długo. Po drugie, 61-letni Włoch jest zainteresowany piłką reprezentacyjną. Na początku stycznia ujawniono bowiem, że negocjuje z federacją Chile. PZPN jest zapewne w stanie przelicytować FFCh, wiele więc zależy od koncepcji Bońka i wymagań samego Spalettiego.

Z ziemi chorwackiej ponownie do Polski?

Dobrze, zejdźmy jednak na ziemię. Pierwszym poważnym kandydatem do zastąpienia Brzęczka stał się Nenad Bjelica. Wszystko za sprawą wywiadu udzielonego przez Chorwata w ubiegłym tygodniu. Były trener Lecha Poznań przyznał, że rozmawiał z szefem polskiej federacji. Obaj zaprzeczają jednak, aby chodziło o pracę dla naszej reprezentacji. Boniek miał skontaktować się z Bjelicą z powodu telefonu od włodarzy Torino FC, sondujących możliwość zatrudnienia obecnego szkoleniowca NK Osijek.

Powyższe tłumaczenie można uznać za wiarygodne. „Zibi” podkreśla, że prezesi włoskich klubów dzwonią do niego regularnie. Zazwyczaj pytają się o jego opinie na temat interesujących ich polskich zawodników, którzy jak wiadomo, hurtowo trafiają na Półwysep Apeniński. Torino mogło więc rzeczywiście szukać kontaktu do Bjelicy właśnie przez Bońka, znającego go przecież z czasów pracy w polskiej ekstraklasie. Równie dobrze mogła to być jednak zasłona dymna. Wszak Boniek trzymał zwolnienie Brzęczka w tajemnicy do ostatniej chwili.

https://twitter.com/matiswiecicki/status/1351205636760076288

Bjelica przyznał zresztą, że w rozmowie z Bońkiem poruszony został temat Brzęczka. Szef polskiej federacji miał więc wspominać o słabych występach naszej reprezentacji. Za samym zatrudnieniem Chorwata przemawiają zresztą twarde argumenty. Spełnia on przede wszystkim wymóg swobodnej komunikacji z zawodnikami, bo już po kilku tygodniach pobytu w Polsce był w stanie rozmawiać z dziennikarzami po polsku. Zna więc nie tylko polskie realia, ale dodatkowo pracował z kilkoma naszymi reprezentantami.

Na razie 49-letni szkoleniowiec prezentuje twarz wybornego dyplomaty. Z jednej strony twierdzi, że w przyszłości może pojawić się opcja pracy z kadrą, a on sam marzy o prowadzeniu reprezentacji. Z drugiej strony zachowuje lojalność wobec pracodawcy, przypominając o obowiązującym go 2,5-letnim kontrakcie z Osijkiem. Pojawia się jednak pytanie, o jakiej kadrze dokładnie marzy Bjelica. Od pewnego czasu pojawiają się bowiem spekulacje, że po mistrzostwach Europy może objąć reprezentacje swojej ojczyzny.

Łatka nieudacznika

Wróćmy jednak na Półwysep Apeniński. A dokładniej do wspomnianej już kasztanowej części Turynu. Właśnie pożegnał się z nią Marco Giampaolo, który prowadził Torino od sierpnia ubiegłego roku. 53-letni szkoleniowiec ponownie zawiódł, tak jak to było w przypadku jego wcześniejszej pracy z Milanem. Giampaolo zostawia Torino na 18. miejscu w Serie A, a średnia wynosząca 0,95 punktu na mecz to drugi najgorszy wynik w jego trenerskiej karierze. Z pewnością nie jest to najlepsza reklama pracy tego szkoleniowca.

Trudno jednak od razu odrzucić jego kandydaturę. Zwłaszcza że Boniek zwolnił Brzęczka akurat w czasie, gdy los Giampaolo w Torino był już przesądzony. Po sobotnim remisie ze Spezią niemal od razu we włoskich mediach pojawiła się informacja o jego zwolnieniu. Ostatecznie negocjacje dotyczące rozwiązania kontraktu zakończyły się w poniedziałek wieczorem. Giampaolo przewija się tym samym regularnie na naszej giełdzie nazwisk.

Krzysztof Stanowski ujawnił w Kanale Sportowym, że rozmawiając z Bońkiem, zapytał się go właśnie o Giampaolo. Szef PZPN-u miał kategorycznie zaprzeczyć negocjacjom z byłym już trenerem Torino. Dzisiaj co innego twierdzą jednak włoskie media. Czy można jednak ufać Bońkowi, który przecież jeszcze do niedawna stał murem za Brzęczkiem ? Zwłaszcza że w ostatnich latach kilkukrotnie zachwalał on Giampaolo, określając go mianem jednego z najlepszych znanych mu fachowców.

Za zatrudnieniem Giampaolo przemawiają także inne argumenty. Przede wszystkim w naszej kadrze aż roi się od zawodników włoskich klubów, stąd nie byłoby problemów z komunikacją. Włoski szkoleniowiec w Sampdorii pracował już zresztą z Bartoszem Bereszyńskim, Karolem Linettym i Dawidem Kownackim, a w Milanie z Krzysztofem Piątkiem. Dodatkowo Giampaolo jest znanym maniakiem taktyki, co jest niezwykle ważne w pracy z każdą reprezentacją.

On już chciał

Nie pierwszy raz do pracy z reprezentacją Polski przymierzany jest inny Włoch. Po zwolnieniu Nawałki mówiło się, że mogą go zastąpić Cesare Prandelli albo Gianni De Biasi. Najbardziej realne wydawało się zatrudnienie drugiego z nich. De Biasi nie ukrywa zresztą, że w lipcu 2018 roku prowadził negocjacje z PZPN-em, bezpośrednio rozmawiając z samym Bońkiem. W kilku wywiadach z wyraźnym żalem wypowiadał się o rezygnacji z jego kandydatury.

De Biasi miał bowiem specjalnie odrzucać oferty niektórych klubów, czekając właśnie na kolejny telefon od Bońka. Ostatecznie nigdy się go nie doczekał, a do sprawy odniósł się całkiem niedawno w rozmowie z portalem Sportowe Fakty. 64-letni Włoch stwierdził, że kusiła go perspektywa pracy z Lewandowskim, Bereszyńskim czy Kamilem Glikiem. Nie żywi jednak żadnej urazy, dlatego dalej jest zainteresowany pracą w Polsce.

Obecnie De Biasi jest jednak selekcjonerem reprezentacji Azerbejdżanu, którą prowadzi od lipca ubiegłego roku. Na razie pod jego wodzą Azerowie rozegrali siedem spotkań, wygrywając tylko jedno, remisując cztery i przegrywając dwa mecze. Te wyniki na kolana nie powalają, zwłaszcza że Azerbejdżan jesienią ubiegłego roku mierzył się z Cyprem, Czarnogórą, Luksemburgiem i Słowenią. Należy jednak brać pod uwagę zawodników, których ma do dyspozycji włoski trener.

Trzeba jednak pamiętać, że De Biasi jest najbardziej znany z pracy z reprezentacją Albanii. To właśnie z nią awansował na mistrzostwa Europy w 2016 roku. Przez sześć lat (2011-2017) wykonał tytaniczną pracę, dlatego o Albanii stało się w pewnym momencie naprawdę głośno. W Polsce miałby zdecydowanie łatwiej, zwłaszcza biorąc pod uwagę organizacyjną przepaść dzielącą Albanię i Polskę.

Mina zastawiona przez Brzęczka

Na pewno musimy na siłę szukać zagranicznego szkoleniowca? Czemu nie rozejrzeć się ponownie po polskim podwórku? Nie licząc trwających jedno spotkanie epizodów, tak naprawdę jedynym zagranicznym selekcjonerem naszej kadry był Leo Beenhakker. Tym samym polscy kibice są de facto przyzwyczajeni do pracy swoich własnych rodaków. Przecież kadencja Brzęczka nie może przekreślać od razu każdego polskiego szkoleniowca.

Nazwiska polskich trenerów co prawda rzadko, ale jednak przewijają się na trwającej wciąż giełdzie nazwisk. Najczęściej wymienia się w tym kontekście Michała Probierza, Marka Papszuna, Czesława Michniewicza czy Macieja Skorżę. Michniewicz wydaje się najmniej przekonujący, bo nie tak przecież dawno rozpoczął pracę z Legią Warszawa. Sam zresztą skomentował spekulacje krótkim: „nawet o tym nie myślcie”.

Skupmy się więc na pozostałych nazwiskach. Spośród nich obecnie wolnym strzelcem jest Skorża, który nie ma zatrudnienia od przeszło roku. Właśnie wówczas po dwóch latach pożegnał się z posadą selekcjonera reprezentacji Zjednoczonych Emiratów Arabskich do lat 23. Jasne, trudno mówić w tym przypadku o wielkim doświadczeniu w pracy reprezentacyjnej. Wcześniej Skorża prowadził jednak z sukcesami czołowe polskie kluby.

Probierz stawia sprawę jasno: nie jest w ogóle zainteresowany pracą z reprezentacją. Papszun z kolei wykonuje świetną pracę w Rakowie Częstochowa, ale jest raczej melodią przyszłości. Zwłaszcza że Brzęczek swoją nieudaną pracą zastawił minę pod ewentualnymi polskimi następcami. Byliby oni zawsze porównywani do swojego poprzednika, a ich niepowodzenia byłyby wodą na młyn krytyków Bońka.

Nieoczywiści

Nie od dzisiaj wiadomo, że Boniek lubi zaskakiwać. Szef PZPN-u może więc nagle wyjąć z kapelusza królika, o którym nikt nie wspominał albo też nie brał na poważnie. Czemu następcą Brzęczka nie mógłby być na przykład Awram Grant? Izraelski szkoleniowiec był przez media wielokrotnie przymierzany do pracy z polską reprezentacją, nie inaczej jest więc także i tym razem. Jego przodkowie pochodzą z Mławy, posiada polski paszport i dobrze orientuje się w polskich realiach. Gorzej, że od kilku lat znajduje się poza poważną piłką…

Grant ma czteroletnie doświadczenie w pracy z reprezentacją Izraela. Z żadną kadrą nie pracował natomiast Lucien Favre. Szwajcarskiego szkoleniowca można byłoby równie dobrze zaliczyć do grona absurdalnych kandydatur, ale nie jest tak do końca. Do wyjazdu na Euro, oczywiście już w roli członka sztabu, przymierzany jest bowiem Łukasz Piszczek. Były reprezentant Polski nigdy zaś nie ukrywał, że to właśnie Favre’a uważa za swojego piłkarskiego ojca.

Z pewnością to byłaby prawdziwa bomba. Kapiszonem byłby z kolei Srecko Katanec. Słoweniec również od pewnego czasu należy do etatowych kandydatów na selekcjonera naszej kadry. Nie byłoby zresztą większego problemu z wyciągnięciem go z reprezentacji Iraku. Wolny jest także Ralf Rangnick. Ubiegłoroczne rozmowy z Milanem pokazują jednak, że osiągnięcie porozumienia z Niemcem to trudne zadanie.

Dyskusja o rzeczywistych i urojonych kandydatach na selekcjonera naszej kadry będzie jeszcze trwała. Takie prawo dziennikarzy i kibiców. O wszystkim zadecyduje ostatecznie jeden człowiek, czyli prezes naszej federacji. I to właśnie on będzie w pełni odpowiedzialny za ten wybór.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze