Bruk-Bet – wiosenne przetasowania w najlepszej polskiej piłkarskiej wiosce


Grająca drugi sezon na ekstraklasowym zapleczu Bruk-Bet Termalica ma stosunkowo duże szanse na wywalczenie pierwszoligowych baraży. Czy jej się to uda?

1 lipca 2020 Bruk-Bet – wiosenne przetasowania w najlepszej polskiej piłkarskiej wiosce
Accredito.com

Ekipa z Niecieczy w obecnej rundzie prezentuje się dosyć solidnie, o czym mogły się przekonać kluby z ligowej czołówki. Bruk-Bet wygrał trzy z sześciu ostatnich spotkań, strzelając przy tym sporo bramek dwóm kandydatom do awansu – Miedzi Legnica i Olimpii Grudziądz. Bramkarze każdej z nich mieli z atakiem „Słoników” duże kłopoty, gdyż aż trzykrotnie musieli wyjmować piłkę z siatki. Podopieczni Mariusza Lewandowskiego są obecnie szóstą siłą Fortuna 1 Ligi.


Udostępnij na Udostępnij na

Utrzymanie tej lokaty do końca sezonu dawałoby niecieczanom możliwość udziału w barażach, które w przypadku wygranej gwarantowałyby im awans do ekstraklasy. Gdyby się to udało, byłby to powrót po dwuletniej rozłące z najlepszą klasą rozgrywkową w kraju. Poprzednia przygoda Bruk-Betu na tym ligowym szczeblu trwała aż trzy edycje i nie jest wcale wykluczone, że był to jej ostatni akcent w najbliższej historii klubu. Aktualnie zajmuje szóstą ligową lokatę, przez co, przynajmniej na razie, kwalifikuje się do baraży o elitę.

Skarb kibica I ligi: Bruk-Bet Termalica Nieciecza z marzeniami o powrocie do ekstraklasy

 Wysoki cel, gorsza realizacja – piłkarska jesień Bruk-Betu

Po nie najlepszym zakończonym dopiero ósmym ligowym miejscem ubiegłym sezonie włodarze drużyny z Niecieczy bez najmniejszej zwłoki przystąpili do jej odbudowy. Podczas letniego okienka zadbali przede wszystkim o zachowanie wszystkich kluczowych piłkarzy oraz o dokonanie w zespole kilku rozsądnych uzupełnień. Kluczowe w tej pierwszej kwestii okazało się pozostanie takich istotnych zawodników, jak: Vladislavs Gutkovskis, Patrik Misak czy Artem Putiwcew. Od kilku lat tworzą oni w Bruk-Becie stosunkowo silny monolit, którego początki sięgają jeszcze gry „Słoni” w ekstraklasie (lata 2015–2018). Postanowiono więc, aby jeszcze w tym miesiącu mogli powalczyć z klubem o powrót na polskie ligowe salony.

Nie zapomniano także o sprowadzeniu kilku nowych graczy, którzy w swojej przeszłości występowali już na boiskach dzisiejszej PKO BP Ekstraklasa. Bruk-Bet już po spadku skutecznie zakontraktował byłego i obecnego, wieloletniego skrzydłowego Korony Kielce, Jacka Kiełba. Piłkarz ten spędził w ekipie Termaliki półtora roku, jednak jesienne występy bardzo często pozostawiały wiele do życzenia. To samo można było powiedzieć o sprowadzonych również latem bramkarzu, Łukaszu Budziłku, i lewym obrońcy, Pawle Oleksym. Pierwszy z nich przed lata krótko reprezentował barwy Lechii i Pogoni, drugi zaś znacznie dłużej ogrywał się w Piaście i Ruchu.

Klub, którego zasadniczym celem było wywalczenie bez większych komplikacji awansu do ekstraklasy, szybko został jednak sprowadzony na ziemię. Mimo że już po trzech pierwszych meczach na krótko nosił miano lidera, w niedługim czasie doświadczył mniejszych bądź większych rozczarowań. Począwszy od trzech zwycięstw na starcie ligi, „Słonikom” było dane przejść przez niechlubną i nieoczekiwaną, serię siedmiu spotkań bez zwycięstwa. Bruk-Bet, choć miał wiele dobrych momentów, to jego gra była niestabilna zarówno w osiągane wyniki, jak i zdobywane bramki. Potrafił na swoim stadionie wywalczyć cenne remisy z Podbeskidziem czy Wartą, by polec w wyjazdowych spotkaniach z Chojniczanką, Odrą i Wigrami. Jesienne zmagania Termalica zakończyła na szóstym miejscu w tabeli, które wtedy zapewniało jej grę o ligową promocję w barażach.

Specjalista od awansów z dorobkiem średniaka – Piotr Mandrysz

Mając na uwadze najlepszą w historii Bruk-Betu kampanię na pierwszoligowych boiskach (2014/2015), można było przypuszczać, że wybór na ławce trenerskiej może być tylko jeden. Po tym, czego rok po degradacji do spółki dokonali Marcin Kaczmarek i Jacek Zieliński, postawiono na teoretycznie łatwe i sprawdzone rozwiązanie. Zarządzająca już od lat Termalicą rodzina Witkowskich sięgnęła wówczas po kreatora dawnego zaskakującego awansu do elity – szkoleniowca Piotra Mandrysza. Człowiek ten już nie raz udowodnił, że dzięki swoim stanowczym trenerskim metodom potrafi osiągnąć z klubem bardzo wysokie cele. Przekonał się o tym chociażby Bruk-Bet, który pod jego wodzą pierwszy raz w historii zawitał do najlepszej polskiej ligi.

iGol.pl

Ogromnym uznaniem, a co za tym idzie – wysokim punktowym dorobkiem Mandrysz cieszył się przed laty także w Gliwicach i Tychach. Przy wykorzystaniu swojego ogromnego doświadczenia oraz łatwości w komunikacji z piłkarzami przyczynił się do dwóch innych awansów śląskich klubów. Do niekwestionowanych osiągnięć trenera zaliczają się znakomity pierwszoligowy sezon z Piastem (2007/2008) oraz udana drugoligowa kampania z GKS-em Tychy (2011/2012). Wspomniane ligowe promocje dotyczyły w pierwszym przypadku obecnej ekstraklasy (Piast, dawna I liga), w drugim zaś dzisiejszej I ligi (GKS). Warto też przypomnieć, że jego pierwszym sukcesem były zaskakujące początki trenerskiej kariery w Radomsku, sięgające dziś aż 20 lat wstecz. W sezonie (2000/2001) jako grający szkoleniowiec skutecznie wprowadził miejscowy RKS do najwyższej klasy – była to jego premierowa promocja w życiu.

Drugie podejście do pracy w maleńkiej Niecieczy, choć dobrze się rozpoczęło, przebiegało zgoła inaczej, niż można było przypuszczać. Dysponując znacznie słabszą kadrą niż poprzednio, Mandrysz nie był w stanie osiągnąć już tak okazałego rezultatu. Pomimo solidnej postawy w defensywie Bruk-Bet na tle najlepszych ustępował przeciętną skutecznością, która bez wkładu Gutkovskisa wyglądałaby naprawdę mizernie. Na osiemnaście spotkań pod wodzą dawnego trenerskiego wirtuoza ekipa „Słoni” wygrała zaledwie sześć, notując aż osiem porażek i cztery remisy. Reaktywacja ekstraklasowej misji Mandrysza trwała jedynie niecałe cztery miesiące (lipiec – listopad 2019 roku) i zakończyła się jego zwolnieniem.

Ligowe być albo nie być – wiosenna runda rozgrywek

Po stosunkowo dobrej postawie zespołu w jesiennej edycji pierwszej ligi w liczącej blisko 750 mieszkańców Niecieczy nastąpiło ożywienie przedsezonowych nadziei. Mający szereg wzlotów i upadków Bruk-Bet stawał się coraz poważniejszym graczem wśród najlepszych ekip w stawce. Były ku temu powody, gdyż z tygodnia na tydzień z bramkową formą coraz bardziej rozpędzał się jego najlepszy egzekutor. Znany już niegdyś z ekstraklasy Gutkovskis podczas pierwszej części batalii potrafił zdobyć aż dziesięć bramek, będąc przez to jednym z najlepszych strzelców rozgrywek. W dodatku jego szeregi zasiliło dwóch zasłużonych dla pierwszej ligi piłkarzy, takich jak Patryk Bryła i Tomasz Loska.

Obydwaj, co ciekawe, zarówno zaliczyli już w swojej karierze awanse do najlepszej ligi, jak w niej grali. Pierwszy to były napastnik Łódzkiego Klubu Sportowego, który dzięki dobrym występom w poprzednim sezonie zeszłego lata cieszył się mianem ekstraklasowicza. Nie trwało to jednak długo, gdyż po słabych i nielicznych występach oraz nieudanym półroczu drużyny musiał się z nią pożegnać. Drugi zaś to golkiper Górnika Zabrze, który to jako jego podstawowy gracz, udanie zwieńczył jedną z kampanii pierwszej ligi (2016/2017). Przez półtora roku był w Zabrzu wyróżniającym się graczem polskiego ligowego topu, z powodu silniejszej bramkowej konkurencji został wypożyczony do Termalici.

Jeśli chodzi o piłkarską wiosnę – prowadzony przez nowego szkoleniowca, Mariusza Lewandowskiego, Bruk-Bet – zaliczył falstart, po którym nastąpiła szybka poprawa. W siedmiu kolejnych spotkaniach team z najlepszej piłkarskiej wioski w Polsce osiągnął cztery zwycięstwa przy jednym remisie i dwóch porażkach. Widocznej poprawie uległa postawa w nie najlepszej jak dotąd formacji ataku – trzykrotnie „Słoniki” potrafiły strzelić rywalowi aż trzy gole. Na uwagę zasługują ich niedawne spotkania z głównymi pretendentami do awansu – z powodzeniem ograły Miedź (1:0), Stal (3:0) i Wartę (3:1). Obecnie Bruk-Bet znajduje się na szóstym miejscu, co przy takim samym położeniu jak jesienią uprawnia go do gry w play-offach. Ma zatem spore szanse, aby po dwóch latach nieobecności już najbliższej jesieni ochoczo zameldować się na boiskach PKO BP Ekstraklasa.

Łotewska saga w polskim ligowym wydaniu – Vladislavs Gutkovskis

Jak doskonale wiadomo, nieodłączną częścią zmieniającej się od lat ofensywy niecieczan jest 25-letni reprezentant Łotwy, napastnik Vladislavs Gutkovskis. Były gracz Skonto Rygi, dzięki swoim bramkom nie raz ratował skórę znacznie słabszym w tej kwestii kolegom. Obecne ligowe rozgrywki są dla niego zarówno piątą kampanią w Polsce, jak i drugą na tym piłkarskim szczeblu. Piłkarz ten jest w trakcie przełomowego sezonu, gdyż po raz pierwszy na naszym krajowym podwórku przebił barierę dziesięciu ligowych bramek. Taki dorobek przydarzył mu się w karierze tylko raz, kiedy to w łotewskiej ekstraklasie 2014 roku (system wiosna–jesień) strzelił aż 28 bramek.

Szymon Gorski / PressFocus

Jego popisowe występy w Termalice miały miejsce w batalii 2016/2017, kiedy to na boiskach „najlepszej ligi świata” zgromadził osiem trafień. W ostatniej edycji pierwszej ligi zdobył jednego gola więcej, z kolei w aktualnej odsłonie ma ich dwanaście. Plasuje go to w czołówce najlepszych strzelców rozgrywek, na ten moment dając mu trzecią lokatę. Do pierwszego Piaseckiego traci zaledwie trzy bramki, tak więc przy zachowaniu obecnej formy może pokusić się o tytuł króla strzelców.

Gutkovskis posiada też kilka wyznaczników, dzięki którym w dużym stopniu utożsamia się zarówno z kolegami, jak i naszym krajem. Już od rozpoczętego zimą 2016 roku pobytu nad Wisłą robił ogromne postępy w znajomości i wymowie języka polskiego. Przez cztery lata sporo się o nim nauczył, a po zaledwie roku władał nim w wysokim stopniu komunikatywnym. Jedyne, z czym nie mógł się pogodzić, to wulgaryzmy – najlepiej wychodziły mu te w rosyjskiej odmianie, które sam stosuje. Przez doskonałą znajomość polszczyzny w swojej ekipie jest nazywany „Gutkiem”, z kolei przez komentatorów „Gutkowskim”.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze