Brighton – coś więcej niż walka o przetrwanie


Wygląda na to, że ten sezon w Premier League Brighton wreszcie spędzi z dala od strefy spadkowej. Czy ekipę Grahama Pottera stać na coś więcej niż środek stawki?

30 października 2021 Brighton – coś więcej niż walka o przetrwanie
Jerry Lyons / Focus Images / MB Media / PressFocus

Typowa angielska piłka w podświadomości przeciętnego kibica piłki nożnej składa się z długich podań i walki w powietrzu. Niemal całkowitym zaprzeczeniem tej teorii jest Brighton Hove & Albion. Drużyna z południowej Anglii od pojawienia się w Premier League w 2017 roku z każdym rokiem zyskuje uznanie w oczach neutralnych obserwatorów. Dopiero w tym sezonie wygląda na to, że "Mewy" mają realną szansę na wydostanie się z dolnej części tabeli. Co sprawiło, że Brighton notuje tak dobry start w lidze?


Udostępnij na Udostępnij na

Właściwy człowiek u steru

Luty 2018 roku. Beniaminek szwedzkiej ekstraklasy Östersund przyjeżdża na Emirates Stadium. Arsenal w pierwszym meczu 1/16 finału Ligi Europy pewnie pokonał Szwedów na wyjeździe. A jednak w północnym Londynie nastąpiła konsternacja. W rewanżu kopciuszek prowadził 2:0 i napędził stracha drużynie prowadzonej jeszcze przez Arsene’a Wengera. Östersund ostatecznie wygrało 2:1 i z dumą wracało do Szwecji. Po kilku miesiącach trener skandynawskiej ekipy Graham Potter został szkoleniowcem Swansea, skąd rok później przeniósł się do Brighton.

Dominacja nad gigantem z Premier League nie uszła uwadze właścicielom innych drużyn z Anglii. Potter przyszedł do klubu w miejsce Chrisa Hughtona, kojarzącego się z defensywnym stylem gry. Od ponad trzech lat gra ekipy z południa Anglii może się podobać każdemu kibicowi. Niestandardowe ustawienie z dwójką wahadłowych i jednym wysuniętym zawodnikiem sprawia, że mnóstwo wyżej notowanych drużyn nie lubi wyjazdów na Amex Stadium. Ogromna w tym zasługa trenera, który pokazał słabszym kadrowo drużynom, jak uatrakcyjnić swoim kibicom sobotnie popołudnia.

Bez wątpienia dużą rolę w postrzeganiu futbolu przez Pottera ma dobór swoich mentorów. W niedawnym wywiadzie udzielonym lokalnemu portalowi The Argus trener „Mew” podkreśla fascynację Barceloną Pepa Guardioli. Zwraca uwagę nie tylko na indywidualności, lecz także dominację i kontrolę nad niemal każdym meczem. Dodatkowo Potter miał okazję mierzyć się jako zawodnik z Manchesterem United prowadzonym przez sir Aleksa Fergusona. Inspirację poczynaniom drużyn z Katalończykiem i Szkotem u steru z pewnością rozwinęły Pottera jako menedżera. Efekty widzimy w poczynaniach Brighton. Nawet przy porażce 1:4 na Amex z Manchesterem City wielu obserwatorów zachwycało się ofensywną i bezkompromisową grą gospodarzy. Potter jeszcze nie przerósł Guardioli, ale z pewnością cieszy się uznaniem swojego idola.

W zgodzie ze statystyką

Jednak pomimo ciekawego dla oka stylu gry  Brighton w ostatnich kilku sezonach walczyło o utrzymanie praktycznie do ostatnich kolejek. Niemal wszyscy fani przecierali oczy ze zdumienia, że ekipa dowodzona przez Pottera nie znajduje się w środku tabeli. Najdobitniej pewne odchylenia od normy obrazują nie subiektywne odczucia fanów, ale arytmetyka. A dokładniej – statystyka goli oczekiwanych (xG).

W prostych słowach: xG nie tylko pokazuje liczbę strzałów, lecz także wylicza szansę każdego z nich na zamienienie go na gola. Brighton, według tej statystyki, stanowiło najbardziej pechową drużynę w lidze. Umysły wszystkich analityków rozsadził mecz derbowy z Crystal Palace, rozgrywany pod koniec marca. Współczynnik xG dla „Mew” wynosił 3,03, natomiast defensywnie nastawieni goście zanotowali xG na poziomie 0,24. Wynik spotkania? Zwycięstwo Crystal Palace 2:1 po golu w doliczonym czasie.

W obecnej kampanii wszystko wróciło do normy, a analitycy mogą spać spokojnie po meczach drużyny z Amex Stadium. Statystyka goli oczekiwanych mniej więcej pokrywa się z liczbą strzelonych goli przez Brighton. Najlepszy strzelec drużyny, Neil Maupay, zanotował już cztery trafienia w tym sezonie, czyli więcej niż Harry Kane, Romelu Lukaku czy Cristiano Ronaldo. Wspomagany jest przez ofensywnie grających wahadłowych. Na lewej stronie na dobre zadomowił się wychowany w katalońskiej La Masii Marc Cucurella, natomiast na drugiej flance do zdrowia wraca Tariq Lamptey. Wychowanek Chelsea jeszcze przed urazem w zeszłym roku zachwycał swoimi rajdami i czujką do gry kombinacyjnej. Wreszcie środek pola daje dużo możliwości rozegrania akcji. W jego skład zazwyczaj wchodzą Pascal Gross, Leandro Trossard i… Kuba Moder.

Polskie akcenty na południu Anglii

Po transferze last minute jesienią 2020 roku dwóch Polaków z ekstraklasy – Modera z Lecha oraz Michała Karbownika z Legii – niektórzy eksperci pukali się w czoło. Większość obserwatorów piłki nad Wisłą zachowała zdrowy rozsądek i cieszyła się, że młodzi Polacy zostali dostrzeżeni przez klub z Premier League. Ich losy potoczyły się zgoła odmiennie.

Karbownik nie był w stanie przebić się nie tyle do pierwszej jedenastki, ile nawet do szerokiej kadry „Mew”Obecnie wychowanek Legii zbiera szlify na wypożyczeniu w Olympiakosie, w którym świetnie sobie radzi. Do regularnych występów dorzuca konkrety ofensywne w postaci asyst. Jeden występ w FA Cup zanotowany w lutym w barwach Brighton spotkał się z aprobatą szkoleniowca, jednak konkurencja na pozycjach wahadłowych okazała się zbyt duża. Jednym z wyborów na te pozycje okazał się Jakub Moder.

Krótka historia wychowanka Lecha na Amex Stadium pokazuje, jak progresywnym trenerem jest Graham Potter. Doskonale znaliśmy Modera ze środka pola, pozycji określanej przez Anglików mianem box-to-boxŁączył on zarówno ofensywę, jak i defensywę. Jednak Potter zaczął umieszczać go w roli wahadłowego po lewej stronie boiska. Mało który gracz na tej pozycji stawał się dodatkowym rozgrywającym schodzącym do środka pola, a tak właśnie grał Polak.

Po kilku meczach przesiedzianych na ławce rezerwowych Moder wskoczył do podstawowego składu „Mew”Tym razem jednak nie na lewą flankę zajętą przez Cucurellę, ale do środka pola. Tam operuje w tercecie z Adamem Lallaną i Pascalem Grossem. Chociaż jak na razie nie notuje liczb w ofensywie, to jednak cieszy się zaufaniem zarówno Pottera, jak i kolegów z szatni.

Co dalej z Brighton?

Wydaje się, że wreszcie drużyna z południa Anglii zaliczy wyraźny progres w porównaniu z ostatnimi latami. Wejście na solidny poziom środka tabeli to coś, do czego właściciele ekipy z Amex dążyli od lat. Dużą sztuką jest osiągnięcie tego pułapu w efektownym i przekonującym stylu. Coś takiego zapewnia Graham Potter, który ma w klubie bardzo dużą władzę.

Jeżeli Brighton po raz kolejny w dalszej fazie sezonu nie będzie oszukiwać losu i statystyk, powinno zakotwiczyć w niedalekiej odległości od miejsc gwarantujących europejskie puchary. Kto wie, czy przy problemach takich drużyn jak Tottenham czy Manchester United pozycja w czołowej siódemce Premier League nie okaże się realnym celem dla „Mew”Miejmy nadzieję, że nastąpi to przy znaczącym udziale Kuby Modera.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze