Brazylia pokonana, Meksyk ze złotem!


Reprezentacja Meksyku w finale piłkarskiego turnieju igrzysk olimpijskich bez trudu pokonała faworyzowaną Brazylię 2:1, dwa gole zdobył Oribe Peralta, a honorowe trafienie dla podopiecznych Mano Menezesa zapisał na swoim koncie Hulk. Dla „El Tri” jest to być może największy sukces w historii.


Udostępnij na Udostępnij na

Trener reprezentacji Meksyku, ustalając skład na finał, musiał poradzić sobie z brakiem Giovaniego dos Santosa. Kontuzjowanego skrzydłowego zastąpił ofensywny pomocnik Hector Herrera. Przed meczem spekulowano, że Tena może postawić na nieco bardziej defensywny skład. Przypuszczenia te okazały się jednak zupełnie nietrafione. Ekipa „El Tri” nie miała zamiaru się bronić. Brazylijczycy też takiego zamiaru z pewnością nie mieli. Mano Menezes desygnował do gry żelazną jedenastkę, w której po raz kolejny zabrakło miejsca dla Hulka. „Canarinhos”, tak jak w ostatnich spotkaniach, liczyli głównie na kreatywny środek pola i śmiertelnie niebezpiecznych napastników.

Rozgrywane na Wembley spotkanie rozpoczęło się szokująco. Nie minęło pół minuty, a brazylijski golkiper musiał wyciągać piłkę z siatki. Niefrasobliwi obrońcy „Canarinhos” na 30. metrze od bramki podawali sobie piłkę tak, jakby rywale nie istnieli. Futbolówka wpadła pod nogi Peralty, któremu pozostało już tylko huknąć zza linii pola karnego. Meksykanie nie mieli zamiaru zbyt długo świętować prowadzenia. Zdawali sobie sprawę, że ich przeciwnicy pozostają drużyną, która bardzo łatwo może doprowadzić do wyrównania. Brazylijczycy byli jednak mocno zdekoncentrowani tą błyskawiczną terapią szokową i bardzo powoli wstawali z kolan. Pierwsze objawy powrotu do normalności mogliśmy zaobserwować w okolicach 12. minuty. Wtedy to Leandro Damiao prawie doszedł do długiego podania Oscara. Gdyby gwiazdor Internacionalu był ciut szybszy, pewnie mielibyśmy wyrównanie. Przybysze z Ameryki Południowej z uporem godnym lepszej sprawy starali się rozpracować defensywę Meksyku długimi podaniami.

Podopieczni Luisa Teny byli jednak niezwykle skoncentrowani i zdeterminowani. Ta determinacja momentami stawała się niebezpieczna dla przeciwników. W 30. minucie Diego Reyes sfaulował rywala od tyłu. Gdyby sędzia nie był Anglikiem regularnie gwiżdżącym w Premier League, pewnie młody stoper obejrzałby żółtą, a możne nawet czerwoną kartkę. W 31. minucie meczu byliśmy świadkami bardzo rzadko spotykanej sytuacji. Trener Brazylijczyków dokonał korekty w składzie jeszcze w pierwszej połowie, niejako przyznając się do błędnej oceny sytuacji. Menezes zdjął z murawy Aleksa Sandro, a w jego miejsce wpuścił Hulka, rozrzedzając pomoc i wzmacniając atak. Pod koniec pierwszej części meczu „Canarinhos” byli bardzo bliscy wyrównania. Najpierw Oscar do spółki z Romulo rozpracował obronę Meksyku, a później Hulk – jak na Hulka przystało – uderzył z siłą małej bomby atomowej, zmuszając Coronę do desperackiej (ale skutecznej) obrony. Parę sekund później piękną dwójkową akcję przeprowadzili Oscar i Marcelo. Ten drugi doszedł do sytuacji strzeleckiej, ale minimalnie przestrzelił. Napór Brazylijczyków z każdą chwilą wzrastał, obrona Meksyku z każdą chwilą słabła. Gol wyrównujący wisiał w powietrzu. Już w doliczonym czasie gry zawodnicy w żółtych trykotach wypracowali sobie kolejną, ostatnią w pierwszej połowie, okazję. Neymar uderzał zza pola karnego. Za lekko i niecelnie.

Druga część widowiska rozpoczęła się tak, jak zakończyła się pierwsza – od ostrych ataków Brazylijczyków. Już po upływie kilkudziesięciu sekund w okolicach pola karnego reprezentacji Meksyku szarżował Hulk. As FC Porto został sfaulowany metr od bocznej linii „szesnastki”. Minutę później z dystansu uderzał Neymar. Młody napastnik chybił minimalnie. Ekipa „El Tri” miała prawo się bać. „Canarinhos” przeprowadzali regularny szturm i nie wyglądali na ludzi chętnych do brania jeńców. Najbardziej zmotywowany był chyba Neymar, który nie cofał się nawet przed walką wręcz z potężnie zbudowanym Coroną. Meksykanie nastawili się na kontry, najczęściej wyprowadzane dwoma, góra trzema zawodnikami. Podopieczni Luisa Teny jak ognia wystrzegali się otwartej gry, wiedząc, że każdy błąd będzie prawdopodobnie skutkował golem wyrównującym. W 64. minucie 100 milionów obywateli Meksyku najpierw wstrzymało oddech, a potem zaczęło rwać włosy z głowy. Marco Fabian wykorzystał rozkojarzenie obrony i bramkarza rywala, doszedł do pozycji strzeleckiej, uderzył przewrotką i trafił w poprzeczkę. Niesamowita sprawa. Podczas gdy rodacy młodego napastnika zadawali sobie pytanie, dlaczego Matka Boska z Guadelupe się od nich od nich odwróciła, jego koledzy starali się za wszelką cenę dobić rywala.

Kolejne kontry były coraz groźniejsze. W 70. minucie zawodnikom z Ameryki Południowej udało się nawet umieścić piłkę w siatce. Sędzia odgwizdał jednak spalonego. Chwilę później Mano Menezes, zdając sobie sprawę, że lada chwila może być po meczu, zdjął z boiska Sandro, a w jego miejsce desygnował do gry Pato. Mało brakowało, a tuż po zmianie Meksykanie zdobyliby gola na 2:0 po dośrodkowaniu z rzutu rożnego minimalnie niecelnie uderzał Marco Fabian. Co się odwlecze, to nie uciecze. W 75. minucie Oribe Peralta zdobył swojego drugiego gola w meczu. Obrona Brazylii po raz kolejny dała spektakularny pokaz bezradności. Z twarzy Mano Menezesa można było wyczytać mieszankę strachu, paniki, gniewu i zdezorientowania. Jego podopieczni rzucili się do odrabiania strat, ale kolejne akcje kończyły się blokowanymi przez obrońców strzałami. A Meksykanie ciągle konstruowali swoje śmiertelnie niebezpieczne kontry. W 82. minucie Peralta znalazł się w polu karnym sam na sam z Thiago Silvą. Doświadczony defensor bez trudu odebrał piłkę napastnikowi. Gdyby tego nie zrobił, najlepszy zawodnik dzisiejszego meczu skompletowałby hattricka. W 85. minucie byliśmy świadkami sytuacji, która doskonale obrazowała marność brazylijskiej kadry. Rafael da Silva i Juan rzucili się sobie do gardeł, zupełnie jakby nie byli kolegami z drużyny, tylko śmiertelnymi wrogami. Gdy już wydawało się, że przybysze z Ameryki Południowej pozostaną w finale bez gola, piłkę do siatki wpakował Hulk. Zawodnicy w kanarkowych koszulkach mieli trzy minuty na zdobycie gola na 2:2. Piłkę meczową na głowie miał Oscar. Zawodnik Chelsea z najbliższej odległości mógł pokonać Coronę, ale nie trafił w światło bramki. Chwilę później sędzia zagwizdał po raz ostatni. Meksyk wygrał w pełni zasłużenie.

Komentarze
~pistolet (gość) - 12 lat temu

brawo brawo brawo !!!

Odpowiedz
Golaso (gość) - 12 lat temu

Oscar przeszedł do Chelsea za 25mln funtów,a nie
potrafi wykorzystać 100% akcji w ostatnich
minutach,która mogła dać dogrywkę,a wtedy
Brazylia Meksyk by przycisnęła i by wygrała.

Odpowiedz
~Leon (gość) - 12 lat temu

I bardzo dobrze. Faworyzowani Brazylijczycy
upokorzeni. I podobnie może być na MŚ 2014 w
Brazylii. Będą płakali jak w 1950 gdy u siebie
przegrali w finale z Urugwajem. Jak patrzyłem na
grę wątłego chłopaczka "gwiazdora" Neymara
mającego aktualnie 20 lat i porównuję go do
Ronaldo z 1996 kiedy też miał 20 lat to śmiem
twierdzić że to talent o wiele mniejszy od Ronaldo.
Mam takie nagranie na kasecie VHS " Mistrzowie
świata i ich mecze 96-97. Co wyczyniał Ronaldo z
Romario w ataku to powinien Neymar sobie popatrzeć.
No i tamta Brazylia jeszcze mocniejsza niż ta z 1994
z MŚ w USA. Nie wiem czy 2 lata wystarczą na
zbudowanie reprezentacji Brazylii na miarę tych z
lat 1958-1970 , 1982 mimo że ostatecznie przegranej
w Hiszpanii ale grającej widowiskowo z polotem w
składzie z Zico Ederem Sokratesem Falcao Juniorem
Cerezo albo tych reprezentacji Canarinhos z lat 94 98
2002 gdy w ich składzie grali Romario Bebeto Ronaldo
Ronaldinho Rivaldo Cafu Roberto Carlos. Wracając do
finału olimpijskiego Meksyk grał mądrzej lepiej
taktycznie nie ustępował umiejętnościami
technicznymi. Wszystkie formacje lepiej poukładane .
Brazylia w przeszłości zawsze formacje obronne
miała gorsze od pomocy i ataku. Ale w przeszłości
napastnicy i pomocnicy potrafili naprawiać szkody
które swoją nonszalancką grą wyczyniali obrońcy.
Ale czy przegrana Brazylii to znowu takie wielkie
zaskoczenie ? Przecież przed olimpiadą Brazylia
przegrała z Meksykiem 0:2. Tylko wszyscy na świecie
chcieliby zobaczyć tą brazylijską sambę w każdym
meczu Brazylijczyków. Po prostu oczekiwania są
większe niż wobec innych reprezentacji z uwagi na
jej dokonania w przeszłości i wysyp tak wielu
talentów i geniuszy piłkarskich którymi zachwycał
się cały świat. Ale prawda jest taka że świat
nauczył się grać z Brazylią i nie ma już takiej
przewagi technicznej Brazylijczyków nad piłkarzami
innych reprezentacji. A często ta wirtuozeria gra z
polotem fantazją a nie rozwiązania taktyczne
Brazylii decydowały o jej zwycięstwach. Dla
Brazylii zawsze najważniejsze są mistrzostwa
świata w piłce nożnej. I może dlatego są
pięciokrotnymi mistrzami świata. Olimpiady im nie
wychodzą. Tak samo nie mogą dorównać Argentynie w
sukcesach w Copa America. Ale kibice piłkarscy
wiedzą iż w futbolu najbardziej liczy się tytuł
mistrza świata i to on jest wyznacznikiem potęgi
reprezentacji.

Odpowiedz
~Hannover 96 (gość) - 12 lat temu

meksyk powinien wygrać 5-1 bo między 65 a 75
minutą meksyk miał 4 idealne akcje napierw sam na
sam z gabrielem poprzeczka gol ale spaleny i jeszcze
jedna akcja ( nie pamiętam) i jeszcze gol meksyk
grał pieknie a w brazyki najlepiej grał hulk który
strzelił gola

Odpowiedz
~Biały (gość) - 12 lat temu

Koleś ty jesteś poj.bany! Oscar jest wart tych
pieniędzy.. Teraz mówicie ze nie ale jak asystował
w wcześniejszych meczach to każdy w nim boga
widział a jak zjebal jedną okazję to odrazu ze
najgorszy.. Idźcie się leczyć poj.eby !

Odpowiedz
Pika (gość) - 12 lat temu

jaki spam ^^

Odpowiedz
~Lilo (gość) - 12 lat temu

Jaaaa... Boże why? Brazylia miała byc mistrzem a
jest tylko wice. Za dużo tych niespodziewajek jak na
1 turniej. Na Neymarze zem sie zawiódł, Hulk za
dużo sie kiwal, Marcelo jak pączek sie zrobił...

Odpowiedz
~Komentator (gość) - 12 lat temu

Haha. I co kur.wa. Debi.le. Od początku mówiłem
że wygra Meksyk. A wy ooo że Brazylia faworytem, a
teraz co? gów.no. Haha. Brawo Meksyk. A ty lilo
wypi.er.dalaj w końcu stąd.

Odpowiedz
~Jaro (gość) - 12 lat temu

Popieram !

Odpowiedz
~Ivan (gość) - 12 lat temu

Brazylia naszpikowana młodymi talentami wartymi
niebagatelne już pieniądze przegrywa z nieznanymi
nikomu Meksykańczykami.

Odpowiedz
~Kubson120 (gość) - 12 lat temu

Powiem jak listonosz Edzio - "Ale jjaajjaa"!

Odpowiedz
~nnnn (gość) - 12 lat temu

brazylia i neymar to wydmuszki...he he...faworyci to
są w siatkówkę

Odpowiedz
~Komentator (gość) - 12 lat temu

Dzięki Jaro. A ten Neymar niby taki dobry, a gó.wno
dobry. Dba tylko o tą swoją fryzurkę. Nie chcę go
widzieć w Barcelonie chociaż nawet że nie jestem
jej kibicem.

Odpowiedz
~mmmmm (gość) - 12 lat temu

gdzie te wasze pseudo gwiazdy na czele z
Neymarem...pompowane gwiazdki ,a frajerzy PSG .
Chelsea kupili ławkowiczów...i ciekawe kto kupi
Neymara i Hulka...A Silva taki genialny obrońca
pffff pękne ze śmiechu...wystarczy być
Brazylijczykiem i juz jesteś droższy o 20 milionów

Odpowiedz
~Komentator (gość) - 12 lat temu

Dobrze mówi mmmmm. Neymar i Hulk zarabiają tyle co
cały Meksyk U-23, a i tak prze.jeb.ali. Japi.erd.ole
jakie cio.ty jeb.ane.

Odpowiedz
Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze