Kryzys Borussii Dortmund ciągnie się w nieskończoność i mało prawdopodobne wydaje się, żeby został on na dobre zażegnany jeszcze w tym sezonie. Drobne przebłyski formy dają nadzieję na lepsze jutro, ale światełko na końcu tunelu nie zaczęło świecić intensywniej. Co więcej, można dostrzec, że jest ono jeszcze słabsze, a dortmundczykom przybyło kolejnych kłopotów.
Nieszczelna defensywa, kontuzja Axela Witsela, brak wydajności Marco Reusa – te wszystkie problemy znane są od dłuższego czasu. Sęk w tym, że z jego biegiem przybywają kolejne, które tylko pogłębiają beznadziejną dyspozycję. Co konkretnie wydarzyło się w ostatnim czasie?
Kontuzja w najgorszym momencie
Od samego początku pewne było to, że zastąpienie Achrafa Hakimiego jeden do jednego będzie praktycznie niemożliwe. W miejsce Marokańczyka przychodził jednak zawodnik, który znany był z gry na najwyższym europejskim poziomie. Wydawało się, że Thomas Meunier będzie godnym następcą piłkarza Interu Mediolan. Tak się jednak nie stało, a Belg nie spełniał pokładanych w nim nadziei.
Ta ostatnia sobota – Achraf Hakimi żegna się z Borussią Dortmund
Pozytywne zaskoczenie nastąpiło 16 stycznia w meczu z FSV Mainz. Przeciwko piłkarzom z Opel Arena Thomas Meunier był wyróżniającą się postacią, napędzał ataki BVB, a swój występ przypieczętował golem. Ledwie trzy dni później 29-latek potwierdził zwyżkę swojej formy solidnym występem z Bayerem Leverkusen. Problem w tym, że od tego czasu Meunier już nie zagrał, ponieważ nabawił się zapalenia stawu kolanowego.
Miejsce Belga zajął Mateu Morey, ale komentarzem jego dyspozycji może być to, że od dwóch spotkań rolę prawego obrońcy odgrywa Emre Can. Niemiec dużo lepiej wygląda jednak w środku pola. Canowi z pewnością nie można zarzucić braku zaangażowania i walki. Od prawego obrońcy Borussii Dortmund należałoby wymagać jednak jeszcze jakości w ofensywie, a tej były piłkarz Juventusu niestety nie daje. Biorąc pod uwagę rosnącą dyspozycję Meuniera, wydaje się, że moment jego urazu nastąpił w najgorszym możliwym momencie.
Edin Terzić szuka rozwiązania problemów w defensywie, dlatego w ostatnich spotkaniach stawiał na Emre Cana. Zawodnik ten daje szeroki wachlarz możliwości taktycznych. Uważam, że na prawej obronie nie grał źle, jednak w Borussii cały czas widoczny jest brak Achrafa Hakimiego, który występował w Dortmundzie w poprzednich dwóch sezonach. Filip Adamus
Bramka Borussii szwajcarsko dziurawa
Od dłuższego czasu pozycja bramkarza podlega w zespole z Signal Iduna Park wielu dyskusjom. Od sześciu sezonów między słupkami BVB stoi Roman Bürki. Były numer jeden Freiburga jest solidnym golkiperem. Wydaje się jednak, że nigdy nie wskoczy on na taki poziom, aby dać Borussii na dłuższą metę coś ekstra.
Powiedzieć, że Bürki nie pomaga dziś swojej drużynie, to nic nie powiedzieć.
— Tomasz Urban (@tom_ur) January 22, 2021
Mimo tego, że Szwajcar od dłuższego czasu jest na cenzurowanym, to jego pozycja zaczęła się chwiać tak naprawdę dopiero podczas obecnego kryzysu. Szczególnie słaby okres 30-latek zanotował w drugiej połowie stycznia. Wtedy nie popisywał się on kolejno z Mainz i Bayerem, a w konfrontacji z Borussią Mönchengladbach wpuścił do siatki aż cztery uderzenia. Tuż po tym spotkaniu Bürki nabawił się urazu, który w odróżnieniu od kontuzji Meuniera miał paradoksalnie wyjść Borussii na dobre.
Miejsce swojego rodaka zajął Marwin Hitz i początkowo mimo traconych bramek wyglądał dość solidnie. Dość szybko okazało się jednak, że 33-latek nie jest w stanie bronić na poziomie, który gwarantowałby w Bundeslidze walkę o najwyższe cele. Szwajcar najpierw nie popisał się w meczu z SC Freiburgiem, w którym szczególnie drugi gol piłkarzy ze Schwarzwald-Stadion obciąża jego konto. Następnie zawinił on przy drugiej bramce w meczu z TSG Hoffenheim. Taką postawą Hitz raczej nie wywalczy sobie miejsca w podstawowej jedenastce i po powrocie Bürkiego powinien wrócić na ławkę.
W dwóch ostatnich spotkaniach Hitz skapitulował czterokrotnie. Przy co najmniej dwóch trafieniach powinien był zachować się zdecydowanie lepiej. Jestem wręcz pewien, że gdy tylko Bürki wyleczy uraz, zajmie miejsce między słupkami. Filip Adamus
Co ciekawe, Marwin Hitz był jeszcze przed spotkaniem z Freiburgiem małym talizmanem Borussii. W pierwszych dziewięciu spotkaniach Bundesligi ze Szwajcarem w bramce Borussia odniosła osiem zwycięstw i tylko raz zremisowała. Niestety, z perspektywy byłego piłkarza Augsburga seria dobrych wyników dobiegła końca już w dziesiątym meczu.
American dream zastopowany kryzysem
Giovanni Reyna zadebiutował w drużynie Borussii Dortmund 18 stycznia 2020 roku. Amerykanin do zespołu BVB wszedł razem z drzwiami. Od samego początku imponował on nie tylko umiejętnościami czysto piłkarskimi, lecz także niesamowitą – jak na swój wiek – dojrzałością. U 18-latka można było zaobserwować regularne postępy, które wpłynęły na to, że Reyna dostawał coraz więcej minut od Luciena Favre’a.
https://twitter.com/szarzycki98/status/1360594133707067393
Po progresywnym pierwszym półroczu Reyna całkowicie odpalił na początku tego sezonu. Ofensywny pomocnik na inaugurację Bundesligi – w meczu z Borussią Mönchengladbach – strzelił bramkę i zaliczył asystę. Kolejny popis umiejętności dał już w trzeciej serii gier, kiedy zaliczył trzy asysty przeciwko Freiburgowi. O ile na początku sezonu Amerykanina wspierał Erling Haaland, o tyle w trakcie kontuzji Norwega Reyna w pewnym momencie praktycznie w pojedynkę niósł ofensywę Borussii na plecach.
Po świetnym okresie na początku grudnia przyszedł jednak kryzys. Gio Reyna nie jest już tak imponujący jak pod koniec 2020 roku, a od 12 grudnia 18-latek nie miał bezpośredniego udziału przy bramce. Urodzony w Durham zawodnik nie stwarza już tak wielu okazji swoim kolegom, nie wygrywa tak dużej liczby pojedynków i rzadko sam zagraża bramce rywali.
W grze Amerykanina, podobnie jak u wielu zawodników BVB, widać zmęczenie. Wśród kibiców Dortmundu panuje opinia, że piłkarze nie zostali dobrze przygotowani do sezonu pod względem fizycznym. Na niekorzyść Reyny działa także dyspozycja jego kolegów. Długa kontuzja Thorgana Hazarda sprawiła, że Reyna musiał grać praktycznie w każdym meczu, w dodatku na skrzydle, gdzie nie czuje się najlepiej. Sądzę, że Gio musi przetrwać trudny czas. Filip Adamus
Winą za słabe wyniki BVB nie wolno obarczać tak młodego gracza jak Giovanni Reyna. Wahania formy są rzeczą naturalną w tak młodym wieku i Amerykanin z pewnością jeszcze wróci do swojej dobrej dyspozycji. Byłoby mu o nią o tyle łatwiej, gdyby cała drużyna z Signal Iduna Park zaczęła grać lepiej. O to w starciu z Sevillą będzie naprawdę trudno. Kto wie, być może 100% pewności, że na ławce od przyszłego sezonu w Dortmundzie będzie siedział Marco Rose, da pozytywnego kopa „Czarno-żółtym”? Porażka z Sevillą wchodzi z pewnością w grę, jednak już sobotę kolejne Revierderby, a ewentualnej klęski w tym spotkaniu odkupić łatwo by nie było.