Borussia Dortmund potrzebuje zmian


BVB ma od kilku lat ambicje na coś więcej niż oglądanie pleców Bayernu

23 kwietnia 2022 Borussia Dortmund potrzebuje zmian
Joachim Bywaletz/Xinhua/PressFocus

W maju minie dziesięć lat od momentu, kiedy ostatni raz mistrzowską paterę za wygranie Bundesligi podniósł w górę inny zespół niż Bayern Monachium. Borussia Dortmund to była ostatnia ekipa, która potrafiła złamać dominację „Bawarczyków” na lokalnym podwórku. Od tego czasu BVB przekształciła się w lepszą firmę, mającą większy budżet finansowy i nowy pomysł na siebie. Co sezon do czarno-żółtej części Zagłębia Ruhry trafiają ciekawi piłkarze, a kadra zawodnicza pozwala myśleć o czymś więcej. Niestety kibice co sezon przeżywają rozczarowanie.


Udostępnij na Udostępnij na

Zbliżający się Der Klassiker będzie wyjątkowy. Obie drużyny przystępujące do niego będą w średnich nastrojach. Dla Bayernu lokalne podwórko zrobiło się za małe i od dziesięciu lat wygrywanie patery stało się formalnością. Borussia Dortmund liczyła wreszcie na przełamanie, ale sezon 2021/2022 nie skończy się niczym nadzwyczajnym.

Od czasów Jürgena Kloppa nikt nie potrafi zbudować na tyle silnej BVB, aby móc wreszcie zdobyć mistrzostwo. Od tego momentu udało się wygrać dwukrotnie Puchar Niemiec i raz Superpuchar Niemiec. To jest za mało dla klubu, który chce mieć większe ambicje. Ale cały czas coś kręci się niedobrego wokół Dortmundu. Ewentualna wygrana w Klassikerze będzie tylko lekkim pocieszeniem.

Zmiana trener znów nic nie dała

Od czasu, kiedy Jürgen Klopp pracował w BVB, w Dortmundzie pojawiło się sześciu trenerów. Zanim 54-latek odszedł, to sam zapoczątkował przemianę kadrową klubu. Dwukrotne zdobycie mistrzowskiej patery niemal tym samym składem było wielkim wyczynem. Drużyna jednak potrzebowała zmian, a po odejściu Mario Götzego i Roberta Lewandowskiego dotychczasowemu szkoleniowcowi nie udało się dokonać odpowiednich roszad. W 2015 roku Thomas Tuchel objął Borussię i był to dobry wybór, bo niemiecki trener pchnął zespół w nową erę.

Tuchel wzorował się na Guardioli (jak wielu młodych niemieckich trenerów) i taktycznie odmienił drużynę. Borussia Dortmund była silna, ale wciąż było to za mało na zdetronizowanie Bayernu. Być może jakby 48-latek pracował dłużej niż dwa sezony, to dzisiaj mielibyśmy BVB w innym położeniu. W czasie jego pracy pokonać „Bawarczyków” sterowanych przez szkoleniowca z Katalonii było wyczynem niemal niemożliwym. Niestety myśl trenera nie była zbieżna z pomysłem władz klubu i zaledwie po dwóch latach zakończono współpracę.

Kolejni szkoleniowcy dawali tylko początkową nadzieję. Peter Bosz miał niezłe pomysły ofensywne, ale zapominając o defensywie, szybko przekonał się, że BVB to nie Ajax. Peter Stöger miał tylko naprawić do końca sezonu to, co zepsuł Holender. Lucien Favre jak zwykle miał dobry początek, ale im dłużej pracuje w jednym klubie, tym zaczynają się większe problemy. Edin Terzić próbował tchnąć „ducha heavy metalu” z czasów Kloppa, ale władze zaufały mu tylko w roli ratownika. Od sezonu 2021/2022 sternikiem Borussii jest Marco Rose.

Wydawało się, że może to być sprawdzony kandydat. Rose swoje nazwisko zbudował w Salzburgu, z którym zdobył dwukrotnie mistrzostwo Austrii. Był to też pierwszy trener, który doprowadził Austriaków do półfinału Ligi Europy. W Bundeslidze popracował jeszcze dwa lata w Borussii Mönchengladbach, z którą zagrał w Lidze Mistrzów. Borussia Dortmund miała być kolejnym krokiem w karierze, ale może być za wysokim progiem. Niemiec miał problemy w kluczowych meczach sezonu, a wicemistrzostwo Bundesligi jest bardziej dziełem słabości rywali niż jego myśli szkoleniowej.

Słabsze wyniki są usprawiedliwiane również kontuzjami kluczowych zawodników, ale władze klubu i kibice patrzą także na rywali. Najsłabszy Bayern od lat mógł być wreszcie zdetronizowany, ale własna nieudolność nie pozwoliła BVB na przeskoczenie monachijczyków. Dla Rosego końcówka sezonu jest walką o posadę.

O ocenę sezonu w wykonaniu Borussii poprosiliśmy Igora Tarczykowskiego z Fussballgott.pl. – Trudno jednoznacznie ocenić obecny sezon. Z jednej strony, jak byk nasuwa się wniosek, że ostatnie miesiące należy ocenić negatywnie – biorąc pod uwagę przede wszystkim puchary, jak i mecze z „dużymi” rywalami na ligowym podwórku. Nie wypracowano żadnego stylu gry, który miałby stanowić wizytówkę drużyny.

Aby dokładnie zrozumieć, z jakimi problemami borykała i do tej pory boryka się BVB, nie można patrzeć na suchą tabelę, a na konkretne mecze, bo niestety fakty są takie, że naprawdę wiele z nich było przepchniętych kolanem. W porządku, przewaga nad trzecim i czwartym miejscem jest fajna, ładna, ale mówimy o Borussii Dortmund. Poza regularnym zdobywaniem punktów kibice oczekują tu „czegoś więcej”.

Jednoznaczna ocena tego sezonu w wykonaniu BVB byłaby nieodpowiednia i całkiem możliwe, że niezupełnie trafna. Choć na przestrzeni ostatnich miesięcy na tej dortmundzkiej autostradzie pojawiło się wiele czerwonych świateł, Marco Rose jednak mimo wszystko powinien dostać szansę poprowadzenia tej drużyny w przyszłym sezonie i najprawdopodobniej tak się stanie.

Borussia Dortmund nie ma charakteru?

Po zmianie Kloppa na Tuchela Borussia Dortmund przeszła do kolejnego etapu budowania klubu. Postawiono na wyławianie utalentowanych zawodników i odpowiednie ukształtowanie ich w Zagłębiu Ruhry. Zaledwie w ciągu kilku lat można było podziwiać na Signal Iduna Park piękną grę Ousmane’a Dembele, Jadona Sancho czy obecnie Jude’a Bellinghama. W klubie jest jeszcze Erling Braut Haaland, który jest niezwykle skutecznym napastnikiem.

Wielu ciekawych zawodników pojawia się w Dortmundzie, a zdarzało się nawet uprzedzić transferem Bayern Monachium (jak choćby w przypadku Juliana Brandta). W przeszłości przed startem sezonu pojawiało się coraz więcej ekspertów głoszących obalenie „Bawarczyków” na rzecz BVB. Jednak cały czas nie udaje się urzeczywistnić tych zapowiedzi. Zwłaszcza meczami weryfikującym siłę dortmundczyków były Klassikery. Na ostatnie 15 pojedynków Borussii z obecnym mistrzem Niemiec aż 12 kończyło się wygranymi Bayernu, jeden mecz zakończył się remisem, a dwa wygraną BVB.

W tych kluczowych momentach w lidze i po porażkach w nich pojawiały się głosy, że Borussia Dortmund to projekt potrafiący ukształtować piłkarzy, ale brakuje w nim charakteru. Brakuje zawodników mogących udźwignąć ciężar presji, którzy w kryzysowych momentach potrafiliby mentalnie poprowadzić kolegów. Bez wątpienia takim kimś przez lata był Marco Reus, ale jego liczne kontuzje nie pomogły BVB. Obecnie chyba też coś jest na rzeczy. Patrząc na drużynę, widzi się kilka teoretycznie mocnych charakterów lub piłkarzy mogących prowadzić młodszych. Przynajmniej tego należałoby oczekiwać choćby po Matsie Hummelsie czy Axelu Witselu.

Na temat problemów i braku sukcesu BVB można dyskutować długimi godzinami, temat jest na tyle złożony, że należy go analizować z każdej strony. Starając zmieścić się w ramach jednej wypowiedzi, przede wszystkim na samym początku trzeba zaznaczyć, że Klopp jest jednostką wybitną, jedyną w swoim rodzaju. Znalezienie drugiego człowieka o takiej mieszance charakteru z umiejętnościami trenerskimi będzie graniczyło z cudem. To, w jakim miejscu znajduje się aktualnie klub, jest wynikiem kilku składowych – począwszy od zamachu na autokar BVB w 2017 roku, poprzez konflikt z Thomasem Tuchelem, nieudane przygody z kilkoma trenerami, aż po bagatelizowanie problemów kadrowych.

Na przestrzeni ostatnich lat Michael Zorc i spółka kilkukrotnie próbowali wprowadzić do drużyny charakter połączony doświadczeniem, ale nie ukrywajmy – transfery nie przyniosły oczekiwanych rezultatów. Tak naprawdę jedynie transfery Axela Witsela i Thomasa Delaneya można uznać za udane zakupy doświadczonych, silnych mentalnie zawodników. Niestety, Belg po zeszłorocznej kontuzji nie wrócił na odpowiedni poziom, a Duńczyk został oddany za bezcen do hiszpańskiej Sevilli. Oczywiście ważnym, jeżeli nie najważniejszym uderzeniem w charakter zespołu było odejście na emeryturę Łukasza Piszczka.

Niewykluczone, że to zbieg okoliczności, ale w tym sezonie szczególnie widać brak jednego lidera, który kolokwialnie mówiąc, w odpowiednim momencie weźmie szatnię za fraki, jak Łukasz w końcowej fazie rozgrywek 2020/2021. Marco Reus jest w Dortmundzie postacią ikoniczną, chodzącą legendą, ale pewnych rzeczy się nie oszuka – choć opaska kapitańska mu się w pełni należy, nie jest to człowiek, który jest w stanie tupnąć w krytycznym momencie – dodaje redaktor Fussballgott.pl.

Brak tego impulsu sprawia, że ci bardziej utalentowani zawodnicy zaczynają myśleć o odejściu z klubu. BVB nie daje im możliwości na zdobycie trofeów, dlatego po dojściu do pewnego etapu piłkarskiego rozwoju po prostu odchodzą z klubu. Oczywiście dortmundczycy zarabiają na tych transakcjach dużo pieniędzy, ale sami mają większe ambicje i cele. Osłabienie transferami tylko zaburza ich budowę zespołu. Już teraz mówi się o kolejnym wielkim transferze. Haaland po niespełna dwóch latach chciałby pójść dalej. To też odbija się negatywnie na kibicach, którzy mają dość takiego zachowania kluczowego piłkarza.

Trudno powiedzieć cokolwiek nowego i przede wszystkim mądrego, jeśli chodzi o przyszłość Erlinga Haalanda. Norweg opuści Dortmund po zakończeniu obecnych rozgrywek, to jest pewne i nic już tego nie zmieni. Niemniej mało kto będzie za nim płakać. Pomimo ogromnej wartości sportowej ciągłe kontuzje oraz saga transferowa bardzo źle wpłynęły na stosunek między zawodnikiem a kibicami oraz ogólną prasę Norwega w Dortmundzie – dopowiada Tarczykowski.

Konieczność zmian

Sezon 2021/2022 powoli zbliża się do końca. Der Klassiker może dać odpowiedź na to, czy Bayern Monachium już teraz zapewni sobie dziesiąty tytuł mistrza Bundesligi z rzędu. Borussia Dortmund ma niemal zapewnione wicemistrzostwo, ale już teraz tam myśli się o przyszłości. W samym klubie dojdzie do poważnej zmiany, bo ze stanowiska dyrektora sportowego odchodzi Michael Zorc. Dodatkowo sprzedany może zostać Erling Haaland, który przymierzany jest do Manchesteru City.

Nie wiadomo do końca, co z posadą szkoleniowca, którą może zwolnić Marco Rose. W kuluarach mówi się, że być może zarząd będzie chciał przywrócić na ławkę trenerską Edina Terzicia, który jest zżyty z Dortmundem. Niewykluczone, że z drużyną pożegna się kilku doświadczonych zawodników. BVB tradycyjnie już sonduje rynek transferowy w poszukiwaniu nowych piłkarzy. Media donoszą o bliskim porozumieniu z napastnikiem Salzburga – Karimem Adeyemim.

Jeśli wierzyć doniesieniom medialnym, latem przez Strobelallee przejdzie nie tylko gruntowna przebudowa drużyny, lecz także sztabu medyczno-przygotowawczego, który na przestrzeni lat wielokrotnie zawodził. Rewolucję czeka blok defensywny, o czym jednoznacznie świadczy sprowadzenie Niklasa Sülego w miejsce Manuela Akanjiego (dodatkowo wciąż czekamy na porozumienie w sprawie Nico Schlotterbecka) – dodaje Tarczykowski.

Środek pola ma zyskać nową jakość poprzez zamianę Axela Witsela na młodszego, ale przede wszystkim lepszego defensywnego pomocnika. Chyba można już powiedzieć, że przyszły zawodnik BVB Karim Adeyemi odgrywać będzie rolę późnego następcy Jadona Sancho. Nie ma co się oszukiwać, po jego odejściu brakowało tempo-dribblera.

Niewątpliwie nie da się nie odnieść wrażenia, że najważniejsze zmiany czekają w gabinetach. Plany, które snuje Sebastian Kehl, dają nadzieję na nowe rozdanie. Drużyna ma przybrać nowy kształt, klub chce zbudować na Westfalenstadion silną grupę regularnych reprezentantów Niemiec. Igor Tarczykowski, Fussballgott.pl

Kadra ma składać się z 15, może 16 zawodników na wysokim europejskim poziomie, uzupełnionych przez kilku tanich w utrzymaniu piłkarzy będących w stanie regularnie prezentować solidny poziom – można się spodziewać, że wykorzystane do tego będzie „złote pokolenie” BVB U-19, które już od kilku miesięcy puka do drzwi seniorskiego składu. Poza Schlotterbeckiem i Adeyemim na celowniku „Czarno-żółtych” pod kątem wzmocnień są chociażby tacy zawodnicy, jak Xaver Schlager czy Ramy Bensebaini, a nawet zdecydowanie mniej realni Konrad Laimer i Boubacar Kamara.

Jeśli chodzi o przyszłość Marco Rosego, wszystko jest już jasne. Cel minimum został zrealizowany, Borussia Dortmund zapewniła sobie awans do przyszłorocznej edycji Ligi Mistrzów i raczej nie ma innej opcji niż zakończenie sezonu poniżej 2. miejsca w tabeli. Mocnym fundamentem pod posadą 45-latka jest fakt, że Sebastian Kehl darzy go pełnym zaufaniem – kończy redaktor Fussballgott.pl.

Kibice ciągle mają w pamięci erę Jürgena Kloppa i dwa z rzędu tytuły mistrza Niemiec. Od dziesięciu lat muszą żyć tylko wspomnieniami tamtych chwil, bo Bayern za bardzo im odjechał. Nawet w momencie słabości „Bawarczyków” nie udało się zdobyć patery. Następna okazja będzie w przyszłym sezonie, bo w Monachium też potrzebują lekkiej przebudowy drużyny. Fani Borussii chcieliby, żeby tym razem udało się obalić mistrza.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze