Spadająca jakość gry w porównaniu z zeszłym sezonem, obniżająca się frekwencja na obiekcie będących ich tymczasowym domem, powracające pogłoski dotyczące zatrudnienia ich menedżera przez Real Madryt. Tottenham nieustannie boryka się z własnymi demonami i nie inaczej jest przed prestiżowym starciem w trzynastej kolejce Premier League. Ich rywalem - rozentuzjazmowana dotychczasowymi wynikami ekipa Chelsea. Z gościnności „Kogutów” na Wembley skorzystał już w tym sezonie Liverpool oraz Manchester City. Jak będzie w przypadku sobotnich derbów Londynu?
Świątynia angielskiego futbolu nie wytwarza nad zawodnikami Tottenhamu pozytywnej aury, jeśli spojrzymy na pojedynki z ligową czołówką w bieżącym roku kalendarzowym. Zespół Mauricio Pochettino w 2018 roku dwukrotnie uległ mistrzom Anglii, nie potrafił przeciwstawić się także „Kloppowi i spółce”, w dwóch spotkaniach zyskując jedynie punkt.Na arenie międzynarodowej klasę na Wembley pokazał nieoczekiwanie Juventus, w sytuacji, gdy stan dwumeczu 1/8 finału Ligi Mistrzów kazał upatrywać faworyta właśnie w Londyńczykach. Czy Tottenham jest w stanie przełamać fatum w nadchodzących derbach i powstrzymać sprawnie funkcjonującą maszynę Sarriego?
Komfort po stronie Chelsea
Wspomniane wyżej aspekty czynią z Chelsea nieznacznego faworyta. Sytuacji nie zmienia ostatni remis z Evertonem, który mógł nieco wybić „The Blues” ze zwycięskiego rytmu. Nastroje panujące w zachodniej części stolicy Anglii są nieporównywalnie lepsze, aniżeli na północy. Prowadzona przez Sarriego Chelsea, pędzi wcale nie gorszym tempem niż Liverpool Kloppa i jest wskazywana jako największy kontrkandydat dla Manchesteru City do tytułu mistrzowskiego. Komfort psychiczny na wielu płaszczyznach daje im nie małą przewagę. Chociażby kwestia gry w europejskich pucharach, na co zwrócił uwagę menedżer Tottenhamu, Mauricio Pochettino, na konferencji prasowej:
– W mistrzowskim sezonie pod wodzą Antonio Conte nie grali w europejskich pucharach. Rok później prezentowali się znacznie gorzej, gdy przyszło im rywalizować w Lidze Mistrzów. W tym sezonie grają w Lidze Europy, zupełnie inaczej niż my, Manchester City, Manchester United i Liverpool. To zupełnie coś innego.
Akurat tym stwierdzeniem Argentyńczyk trochę się zagalopował. Część drużyn występująca na co dzień w Lidze Mistrzów po europejskich bojach wciąż ma jeden dzień więcej na odpoczynek przed kolejnym meczem ligowym. Poza tym, derby zostaną świeżo rozegrane po przerwie reprezentacyjnej, nie po europejskich pucharach.
🗣️ "The most important thing now is to be 100% focused on Chelsea."
Mauricio on why the squad must concentrate on one game at a time during a tough run of fixtures.#COYS pic.twitter.com/Ch1QvDSyXY
— Tottenham Hotspur (@SpursOfficial) November 22, 2018
Jeśli chodzi o stan zdrowia poszczególnych zawodników, działa on na korzyść drużyny ze Stamford Bridge. Wszystko wskazuje na to, że Włoski szkoleniowiec nie będzie mógł skorzystać jedynie z Mateo Kovacica. Gospodarze sobotniej rywalizacji mają więcej powodów w tym aspekcie do zmartwień. Mniejsze bądź większe urazy wykluczają z gry Davinsona Sancheza, Kierana Trippiera, Danny’go Rose’a oraz Mousę Dembele. Aby nie robić z ośrodka treningowego Tottenhamu istnego pobojowiska, gdzie trup ściele się gęsto, należy dodać, że do pełnej sprawności wraca jeden z filarów defensywy, Jan Vertonghen. Być może Belg z miejsca pojawi się w wyjściowym składzie.
Minimalizm Pochettino czy radosny futbol Sarriego?
W sezonie 2018/2019 Tottenham nie rozpieszcza nikogo swoją formą. Jeśli porównamy tę drużynę do tego jak funkcjonowała w poprzednich rozgrywkach, mamy do czynienia z dwoma odmiennymi światami. Kane, Eriksen, Lloris i cała reszta stali się specjalistami od minimalistycznych zwycięstw. W trwającej kampanii Premier League ośmiokrotnie wygrywali spotkania różnicą jednego gola. Całość dopełnia fakt, iż były to zwycięstwa nad drużynami, które nie rozdają kart w ligowej rozgrywce. Oczywiście wszelka ignorancja i przedwczesne skreślanie gospodarzy nie najlepiej świadczą o osobach, które bezapelacyjnie stawiają Chelsea w roli faworyta. Każdy przecież ma w pamięci lekcję, jaką pierwszego dnia kwietnia tego roku „Koguty” udzieliły rywalowi na ich terenie, zwyciężając 3:1 pod dublecie Dele Allego oraz trafieniu Cristiana Eriksena. Było to ostatnie dotychczasowe starcie między tymi zespołami. Z klasy rywala zdaje sobie oczywiście sprawę Maurizio Sarri.
– Tottenham to szczególnie mocna drużyna w fazie kontrataku. Są dla nas równorzędnym rywalem, który będzie się liczył w grze o Ligę Mistrzów. Spodziewamy się bardzo trudnego meczu. Ważne, abyśmy nie tracili piłki na własnej połowie. Mogą być wówczas bardzo niebezpieczni – stwierdził Włoch.
.@ChelseaFC travel to @SpursOfficial in the big PL game this weekend 👀
Who are you backing? #TOTCHE pic.twitter.com/RcMxx31DTb
— Football FanCast (@FootballFanCast) November 23, 2018
Wygląda na to, że podczas sobotniej rywalizacji nie będzie mowy o jakiejkolwiek kalkulacji z obu stron. Chelsea, chcąc utrzymać na zwycięskiej ścieżce, którą podążają od początku sezonu, musi po prostu w bezpośrednich starciach wykorzystywać wszelkie słabości ich głównych oponentów. A Tottenham? Biorąc pod uwagę wszelkie przeciwności losu z którymi borykają się „Koguty”, należy być w pełni powściągliwym, wygłaszając sądy, iż Harry Kane i jego koledzy mogą rzucić wyzwanie pozostałym ekipom walczącym o prym w Anglii. Z drugiej strony, kiedy, jak nie w takich momentach, należy udowadniać swoją wartość? Bitwa nad Tamizą na linii północ – zachód nie powinna zawieść. Z całą pewnością nikt nie będzie brał jeńców.