Bingo Lotto Ekstraklasa – 3. kolejka


Rzut oka na kolejną serię spotkań naszej ligi

1 sierpnia 2016 Bingo Lotto Ekstraklasa – 3. kolejka
Grzegorz Rutkowski

Trzy kolejki ekstraklasy za nami. Paradoks tej ligi polega na tym, że dla wielu prezesów to już wystarczający okres, by dokonać pierwszych podsumowań pracy szkoleniowców. Dlatego nie dziwmy się, że już mowa o zwolnieniu Urbana, zaraz pewnie dojdzie do podobnych głosów w Szczecinie, bo przecież kibice też nie wytrzymują ciśnienia, dołączając się do tego chorego klimatu. Dopóki wszystkie środowiska raz na zawsze zerwą z dotychczasowymi praktykami, dopóty szkoleniowcy w Polsce nie będą otrzymywać tego "czasu" na budowę zespołu. I nie chodzi tu już tylko o samych prezesów, lecz również nas, dziennikarzy, kibiców, fanów. 


Udostępnij na Udostępnij na

Niestety, dotychczasowe trzy serie spotkań dostarczają również innego materiału do przemyśleń, po których wniosek jest jeden. Piłkarze w tym sezonie nie oszczędzają zdrowia przeciwników. Niestety, ale fakty są takie, że w każdej kolejce do tej pory byliśmy świadkami minimum jednego bandyckiego, głupiego ekscesu. Scyzoryki, zbrodniarze, idioci, rzeźnicy, większości z nich do tej pory sędziowie jakoś dawali radę. Aż do tego weekendu. Najpierw za kryminał Tetteh zobaczył żółtą kartkę. Jednak to, co stało się wczoraj w Lublinie, wołało już o pomstę do nieba. Słusznie oburzał się Jacek Zieliński na arbitra spotkania, który w ogóle nie ukarał Tymińskiego za brutalny faul. Krew jednak zalewa, gdy sam zawodnik Górnika Łęczna po (na szczęście) niedoszłym zakończeniu Dąbrowskiemu kariery biegnie do arbitra… z pretensjami.

Sam faul zasługuje na dyskwalifikację, ale dodatkowa głupota zawodnika powinna ją jeszcze podwoić.

***

Jeśli ktoś sądził, że po zacnym zwycięstwie Arki na Wisłą gdynianie wyrżną się już na pierwszej przeszkodzie, udowadniając, że gdzie jak gdzie, ale akurat nic dwa razy w ekstraklasie się nie zdarza, to…

– Skończyłeś już? – dumnie przerwał Mateusz Szwoch. – Ostatni raz chyba takie pachołki mijałem i ogrywałem na boisku w klasie piątej.

– Ale kolegów to ty szanuj – odezwali się dawni kumple.

W istocie, trudno inaczej nazwać po raz kolejny całą defensywę Ruchu, w zasadzie od drugiej linii w dół. Hanzel znowu w środku nie istniał, a Koj z Cichockim rywalizowali o miano bardziej zagubionego. Tym razem ten pierwszy dał trochę fory drugiemu.

– Sześć goli u siebie, zero straconych bramek – zwracał uwagę trener Niciński.

No tak. Trudno się czegoś innego spodziewać, gdy taki trener Fornalik przeciwnika chciał ukąsić…

 – Ćwielongiem i Przybeckim – podkreślił nasz był selekcjoner.

I nie do końca wiadomo, na ile sobie żartował, a na ile z pełną powagą podchodził do tego planu jak bohater tego skeczu (od 4:52)

https://www.youtube.com/watch?v=TN21HGdO9vE

***

W Poznaniu zanim odpalono pierwszą artylerię i ruszono z bronią, by burząc poznańską Bastylię, rozpętać rewolucję, szybko zdano sobie sprawę, że armii brakuje ognia, zamiast nabojów są kapiszony, celowniki rozregulowane, pancerze zardzewiałe lub nieszczelne, a i dowódca jakiś taki niemrawy. I zamiast na wielkiej zmianie, ostatecznie skończyło się na… no, resztę sobie dopowie niech każdy z nas.

Podobno już w korytarzach szeroko pojęci włodarze (to słowo nie raz będzie się jeszcze w tym sezonie negatywnie kojarzyć) grillują trenera Urbana.

– Nie, skąd. My tu tylko...

– … szukacie pokemonów – dopowiedział za działaczy Radosław Majewski.

I jaki będzie ciąg dalszy tej historii? Kiedyś w Legii Urbana zmienił Skorża, który następnie został zmieniony przez Urbana. W Lechu znowu trenera Macieja zastąpiono sympatycznym szkoleniowcem z Pampeluny. Trochę to skomplikowane, ale jakoś tak jest, że gdzie ich dwóch się bije, tam zwykle nie ma tego trzeciego, który by skorzystał.

– A może Latal? – delikatnie już zaintonowały transferowe kaczki.

***

W setkach tysięcy słów przemielono już temat gdańskiej murawy na stadionie. Że nowa technologia, zachodnie klimaty, Real Madryt. Złośliwi powiedzieliby, że skoro tylko gadu-gadu o boisku, to znaczy, że poza nim nie było o czym mówić więcej, a już zwłaszcza nie o zespole.

I tu się wszyscy pomylili.

Lechia zagrała nieźle, a gdyby z odtworzenia przed meczem obejrzeć dwa poprzednie pojedynki, to moglibyśmy nawet stwierdzić, że gdańszczanie eksplodowali formą. Ponieważ jednak do Gdańska przyjechała Wisła, raz, że osierocona (bo teoretycznie pan Meresiński dla niektórych piłkarzy mógłby być nawet słodkim braciszkiem), a dwa cierpiąca bez swojego rozgrywającego  Rafała Wolskiego, nic dziwnego, że o gongi dla krakowian nie było tak trudno.

***

Logika podpowiada, że nie da się wygrać w naszej lidze trzech meczów z rzędu. I to grając równocześnie w pucharach. Piotr Stokowiec ewidentnie jednak prosi się o bana na fejsbukowej grupie „Trenerzy ekstraklasy”, administrowanej przez Michała Probierza.

A Filip Starzyński może powoli tworzyć swoją składankę, którą wkrótce wszyscy zasypiemy działaczy Lokeren.

Słówko o Czesławie Michniewiczu. Jak donoszą wróbelki, po słabej postawie ataku w Lubinie trener szykuje już tajną broń na kolejne spotkanie. Panie i panowie, usiądźcie wygodnie, wypijcie szklankę wody, do Niecieczy zawita Dawid Nowak.

Jedenastka Asów

Kilku kozaków zdystansowało w tej kolejce konkurencję. Jasne, powoli podkreślanie świetnej formy Konstatnia Vassiljeva przypomina stwierdzanie oczywistych oczywistości pokroju tego, że np. piątek to najlepszy dzień tygodnia na dobrą imprezę, a od jedzeniu fast foodów można ogromnie przytyć w ciągu tygodni. Ale już gdy zerkniemy na resztę gości, którym wręczymy Złote Asy po tej kolejce, znajdziemy kilka nazwisk, które dopiero w trzeciej serii w pełni odkryły swoje karty. Mateusz Szwoch trzema asystami przypieczętował być może najlepszy występ zawodnika Arki, jaki kibice mogli kiedykolwiek zobaczyć na nowym stadionie. Filip Starzyński jeszcze raz udokumentował mitologiczny talent do zamieniania wszystkiego na boisku w złoto. A Flavio Paixao co prawda ukradł Sławomirowi Peszce gola, ale dorzucił do tego jeszcze jedną bramkę i asystę. Cała czwórka zasłużyła zatem na specjalne wyróżnienie niepodlegające dyskusji.

Ciekawe, że w jedenastce znalazło się miejsce dla kilku graczy, których do niedawna nietrudno byłoby zmieścić przy pierwszej lepszej okazji w negatywnym zestawieniu kolejki. Pijemy tu m.in. do Leandro, ale przede wszystkim do Bartosza Rymaniaka, o dziwo jednego z najlepszych zawodników na boisku w trakcie komiczno-absurdalnego szlagieru w Kielcach.

Ogólnie rzecz biorąc, nie było większych problemów z ułożeniem najlepszego grona piłkarze weekendu. Co prawda nie zmieścili się m.in. Dąbrowski czy Zivec, ale tak to czasem bywa, że o obecności decydują detale. A w tym tygodniu chcieliśmy po prostu nagrodzić występy budzące w nas świadomość o niecodziennej dyspozycji niektórych graczy.

Trener kolejki: Piotr Nowak

Jedenastka ogórków

Nie była to co ciekawe seria, w której obrońcy hurtowo prosili się o miejsce w ogórkowym składzie. Jasne, już powoli tradycją stają się konsekwentne prośby o miejsce w zestawieniu ze strony defensorów Ruchu, których nie wysyłalibyśmy dziś nawet na mecz z Reprezentacją Artystów Polskich. Nieszczególnie miło wspominać będzie ostatni weekend również Rafał Pietrzak, któremu Flavio załatwił na kilka najbliższych nocy koszmary.

W środku pola ponownie wstawiliśmy Łukasza Hanzela, obok którego tym razem swoje miejsce znajdzie największy bandyta ostatnich tygodni, Łukasz Tymiński. Nie chcemy wyrokować, ale jeśli dobrze widzieliśmy, po starciu z Dąbrowskim pomocnik Górnika Łęczna nie miał sobie nic do zarzucenia. Życzymy mu zatem, by podwójnie zapłacił za swoje ostatnie popisy. Powiedzmy, że na kilka meczów absencji lubelskiego scyzoryka byśmy się nie obrazili.

Słówko jeszcze o napastnikach. Może dziwić brak Nickiego Bille Nielsena, ale zwolenników jego talentu uspokajamy, Duńczyk po prostu za mało grał, by wywalczyć trzeci raz z rzędu pozycję „9” w drużynie ogórków. Nie ustrzegli się jej za to Marcin Robak, a także Jose Kante. Temu drugiego stuknęło już 19 meczów w ekstraklasie, w trakcie których nie zdobył ani jednego gola. Cóż, jak podbijać ligę, to zwłaszcza z takimi snajperami.

Statystyczna dogrywka

  • Ponad dwadzieścia lat musiała czekać Arka Gdynia na zwycięstwo u siebie z Ruchem w ekstraklasie. Ostatni raz miało to miejsce w sezonie 1981/1982.
  • Dariusz Zjawiński w tym sezonie zdobył już 33,3 % swoich goli w ekstraklasie, jeśli liczyć całą karierę. Do tej pory strzelił po dwa gole dla Cracovii w poprzednich dwóch sezonach.
  • Osiem ostatnich meczów bez zwycięstwa. Tak prezentuje się bilans wyjazdowych Ruchu.
  • Nie jest żadną tajemnicą, że w Poznaniu napastnicy mają problem ze strzelaniem goli, a ostatnio i cała drużyna (siedem z ostatnich ośmiu meczów bez bramki). Ostatni raz snajper Lecha trafił do siatki 20 kwietnia w meczu Piastem (2:2). Był to Nicki Bille Nielsen.
  • 150 mecz Marcina Robaka w ekstraklasie niestety nie przyniósł mu gola. Co więcej, napastnik na swój jubileusz wylądował w naszej jedenastce ogórków. Słabo.
  • Przy każdej z siedmiu bramek Jagiellonii w tym sezonie swój udział miał Vassiljev (trzy asysty, trzy gole i jedno kluczowe podanie).
  • Ostatni raz w ekstraklasie do meczu z Lechią Łukasz Załuska wystąpił 10 grudnia 2005 roku, w starciu przeciwko Odrze Wodzisław (1:1).
  • W każdym z siedmiu ostatnich wyjazdowych spotkań Wisły jedna z drużyn strzeliła minimum trzy gole.
  • Szósty dublet Flavio Paixao w ekstraklasie.
  • 1:04 ˜– w takim czasie padła bramka dla Wisły Płock. Ale to wciąż trafienie Łukasza Piątka w 48. sekundzie meczu jest najszybszym golem w tym sezonie.
  • 12 strzałów w tym sezonie potrzebował Prijović, by strzelić gola.
  • W poprzednim sezonie Filip Starzyński tylko raz nie brał udziału w akcji bramkowej, gdy przebywał na boisku. W tych rozgrywkach miał możliwości uczestniczyć przy trzech golach. Dodajmy: tylko przy tylu zresztą mógł, ponieważ w trakcie zdobywania przez Zagłębie innych bramek nie znajdował się na boisku.
  • Korona nie przegrała już sześciu ostatnich spotkań z Piastem.

Seria jedenastek

Bandytyzm „Tosików” (-)

W tym tygodniu mamy tylko jeden strzał, za to sporego kalibru. Po Złotym Tosiku otrzymują Tymiński i Tetteh za swoje boiskowe zbrodnie. A panu sędziemu Przybyłowi pora zaserwować u prywatnego lekarza wizytę u okulisty. Nie radzimy NFZ, bo to trochę może potrwać, a liga trwa.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze