„Biedna” drużyna, biedne wyniki


4 marca 2015 „Biedna” drużyna, biedne wyniki

Po zakończeniu jesiennej rundy T-Mobile Ekstraklasy Wisła Kraków, dowodzona przez byłego selekcjonera reprezentacji Polski, Franciszka Smudę, zajmowała czwartą pozycję w ligowej tabeli, prezentując dość ciekawy futbol. Teraz, choć plasuje się tylko jedną lokatę niżej, styl „Białej Gwiazdy" pozostawia sporo do życzenia. 


Udostępnij na Udostępnij na

Krakowski klub w pierwszych trzech wiosennych meczach najwyższej klasy rozgrywkowej uzbierał na swoim koncie zaledwie punkt, remisując z Pogonią Szczecin i odnotowując porażki z Lechią Gdańsk oraz GKS-em Bełchatów. Dlaczego tak się dzieje, trudno jednoznacznie ocenić. Niektórzy twierdzą, iż podopieczni Smudy zostali przez niego „przetrenowani” podczas zimowej przerwy w rozgrywkach, inni zaś sądzą, że przyczyną przegranej Wisły na gdańskiej PGE Arenie był… fatalny stan murawy. Rzeczywiście, szata roślinna stadionu Lechii pozostaje wciąż bardzo niedopieszczona, ale klub z Pomorza potrafił skonstruować kilka ciekawych akcji w meczu przeciwko krakowianom, czego zaś nie można powiedzieć o zawodnikach Smudy. Skoro piłkarze są wypoczęci i głodni gry, a na innych ekstraklasowych stadionach murawa jest o wiele lepsza niż w Gdańsku, dlaczego Wisła tak słabo rozpoczęła 2015 rok?

https://www.youtube.com/watch?v=7LX4winQVbA

Sam Franciszek Smuda przyznaje, iż niepokoi go postawa jego chłopaków, ale nie potrafi znaleźć antidotum na ich mizerną postawę. Były opiekun wielu polskich zespołów, takich jak Legia, Lech czy Widzew, powiedział w jednym z wywiadów, że skandalem jest zarzucanie jemu i graczom krakowskiego klubu braku ambicji. Dodał też (za Interia.pl), że on sam nie pyta nikogo, czy i kiedy dostanie pensję, co świadczy o słabej kondycji finansowej 13-krotnych mistrzów kraju. Może rzeczywiście problem z regularnym wypłacaniem pieniędzy zawodnikom oraz trenerowi Wisły stanowi pewną przeszkodę w skupieniu się wyłącznie na grze, ale co w takim razie mają powiedzieć piłkarze i sztab szkoleniowy Górnika Zabrze? Nie od dziś wiadomo, że sytuacja ekipy z województwa śląskiego jest dramatyczna, a jej gracze pracują praktycznie za darmo. Ale to właśnie zabrzanie potrafią pokazać, że są mężczyznami i grać najlepiej jak potrafią, zapominając o kłopotach klubu. Tej umiejętności (charakteru?) brakuje zaś futbolistom „Białej Gwiazdy” i jej szkoleniowcowi, co widać doskonale w ich zachowaniu.

Pyskówka Arkadiusza Głowackiego z Sebastianem Milą w meczu Lechia – Wisła czy idiotyczna czerwona kartka Macieja Sadloka za brutalny faul na jednym z graczy Bełchatowa oraz ostre wypowiedzi „Franza” świadczą o dużym niepokoju w szeregach krakowian. Minęły już chyba bezpowrotnie czasy, gdy Bogusław Cupiał płacił krocie (jak na polskie warunki) zagranicznym gwiazdkom pokroju Kewa Jaliensa, które niczym wielkim nie potrafiły się wyróżnić, czy holenderskiemu trenerowi „Białej Gwiazdy”, Robertowi Masskantowi. Teraz, jak twierdzi Smuda, Wisła ma problemy, by sprowadzić w miarę solidnego napastnika, gdyż budżet klubu jest mocno ograniczony. Urodzony w Lubomi szkoleniowiec powiedział, iż dostaje zawodników „za pięć złotych”, a wzmocnień wiślaków nie ma nawet co porównywać do transferów Legii, która za prawie milion euro kupiła Michała Masłowskiego.

No cóż, Panie Trenerze… Jeżeli uważa Pan, że z takimi zawodnikami, jak: Buchalik, Głowacki, Sadlok, Stilić, Garguła, Sarki czy Brożek nie można odnieść sukcesu i na gwałt należy poszukiwać wzmocnień, to co mają powiedzieć inni? Michał Probierz nie ma w swych szeregach żadnej gwiazdy, a siła jego teamu tkwi w kolektywie. „Polski Guardiola” nie żali się wszem wobec, że właściciele Jagiellonii nie sprowadzają mu zawodników za miliony, tylko szyje, jak mu materiału staje. Poza tym wcześniej wymienieni gracze Wisły to, jak na polską ekstraklasę, zawodnicy naprawdę świetni, co potrafili udowodnić choćby jesienią.

Może zamiast narzekać i użalać się nad brakiem wypłat spróbować coś osiągnąć z tymi zawodnikami, którymi aktualnie dysponuje Smuda? Jeśli tak dalej pójdzie, Wisła wypadnie z górnej ósemki i dodatkowe siedem spotkań rozegra przeciwko mniej renomowanym klubom. A może zawodnicy i sztab szkoleniowy odpuszczą ligę tak jak Puchar Polski, gdzie przeciwko Lechowi Poznań zagrały rezerwy „Białej Gwiazdy”? Cupiał zobaczy wtedy, że bez odpowiedniej motywacji w postaci wypłat się nie obędzie i zacznie płacić zgodnie z terminem. Widocznie krakowianie przywykli do luksusu, a jedyną motywacją do gry są dla nich pieniądze. Walka o europejskie puchary to tylko zbędne nerwy, a i premie za udział w nich są pewnie nieduże. Po co wypruwać sobie żyły na boisku jak gracze Górnika, skoro można ponarzekać?

https://www.youtube.com/watch?v=aTJVkuVrZwg

Czemu miał służyć zimowy wyjazd na zgrupowanie do Turcji, gdzie krakowianie trenowali na płaskich niczym stół boiskach? Przecież teraz muszą występować na naszych ekstraklasowych kartofliskach i zapewne nie mogą zaprezentować swego ultraofensywnego stylu gry, w którym główną rolę odgrywają krótkie podania po ziemi. Doprawdy dziwne są tłumaczenia słabych wyników przez ludzi związanych z Wisłą. Zwalanie winy za mierny dorobek punktowy tylko na Maćka Sadloka też wydaje się nieporozumieniem. Podobno sam Smuda zagroził byłemu piłkarzowi chorzowskiego Ruchu, że jeśli dalej będzie prezentował się tak słabo jak w meczach z Lechią, Pogonią i GKS-em, straci miejsce w podstawowym składzie krakowskiego zespołu. Ale czy tylko on jest winny miernej postawie Wisły? Stilić, Brożek czy Głowacki też przecież nie zachwycają…

Dziwi przede wszystkim postawa trenera „Białej Gwiazdy”, który po przegranym meczu z Bełchatowem 1:3 powiedział, że podoba mu się gra ofensywna jego drużyny. Jeden gol przeciwko beniaminkowi i aż trzy stracone nie są raczej powodem do zadowolenia, ale Smuda już wiele razy zaskakiwał. Przed startem polsko-ukraińskiego Euro 2012 Polska trafiła do „grupy marzeń” z Rosją, Grecją i Czechami. Wydawało się, że awans mamy pewny, ale nasz ówczesny selekcjoner zadziwił wszystkich i zajął ze swoimi „Orłami” ostatnią pozycję, co oznaczało oczywiście pożegnanie z mistrzostwami. Teraz może też wszystkich zszokuje i podniesie swój mocno rozbity zespół, zapominając na chwilę o pensjach, transferach itp. Są przecież w Polsce szkoleniowcy zarabiający mniej od popularnego „Franza”, a ich tegoroczne wyniki są o wiele lepsze od tych osiąganych przez starszego kolegę po fachu. Czy oni także zaczną narzekać na wszystko dokoła i obrażać się na cały świat, gdy ich drużyny zaczną dołować, jak ma to w zwyczaju nasz były selekcjoner? Miejmy nadzieję, że okażą się większymi profesjonalistami i problemu zaczną najpierw szukać w sobie, a nie źle przygotowanej murawie czy małej ilości transferów.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze