Problemy reprezentacji Polski są widoczne niemal na każdej pozycji. Niemal, bo jak zawsze jedynymi, na których nie możemy narzekać, są nasi bramkarze. Im dalej w las, tym gorzej, a szczególnie źle zdaje się funkcjonować druga linia. Niestety, ale we współczesnym futbolu kreatywny i zbalansowany środek pola to niezbędne warunki, by móc wygrywać. W teorii posiadamy zawodników, którzy je spełniają, jednak jak to w życiu bywa – teoria swoje, praktyka swoje. Szczególnie urzeczywistnia się to w przypadku Karola Linetty'ego, którego umiejętności nie potrafi wykorzystać kolejny selekcjoner.
Obiecujący debiut i cień Mączyńskiego
Na palcach jednej ręki moglibyśmy policzyć występy byłego piłkarza Lecha Poznań, w których spełniał pokładane w nim oczekiwania. Linetty ma już 23 lata, a na swoim koncie ponad 20 występów w seniorskiej kadrze. Po zawodniku Sampdorii, zespołu rywalizującego w górnej połówce czołowej ligi Europy, powinniśmy wymagać jak najwięcej.
Linetty w kadrze zadebiutował grubo ponad cztery lata temu, w spotkaniu towarzyskim z Norwegią. Jest ono zresztą do dziś wymieniane jako jego najlepszy występ w biało-czerwonych barwach. Zdobył wówczas swoją jak dotychczas jedyną bramkę, ale pokazał też, że już jako zawodnik Lecha w wieku 20 lat może być jednym z odkryć selekcjonera Nawałki.
Niestety, z każdym kolejnym występem wychowanka Lecha Poznań dostrzegalny był brak pomysłu na jego rolę w reprezentacji. Jedni widzieli go jako defensywnego pomocnika, partnera dla Grzegorza Krychowiaka, inni zaś nieco wyżej, na pozycji numer sześć. Tam, gdzie zwykle grywał Krzysztof Mączyński, którego powołania wielu kwestionowało.
Ten jednak koniec końców swoją funkcję spełniał i to właśnie z nim w składzie osiągnęliśmy największy sukces, jakim był ćwierćfinał mistrzostw Europy w 2016 roku. Gdzieś w cieniu pozostawał wciąż młody Linetty, który ku swojemu rozczarowaniu w żadnym ze spotkań nie pojawił się na boisku.
Linetty w kadrze, Linetty w klubie
Po transferze Linetty’ego do Sampdorii wielu wróżyło, że będzie kolejnym polskim młodym talentem, który przepadnie za granicą. Wydawało się, że po czterech sezonach w ekstraklasie pomocnik popadł w stagnację i jego talent przestał się rozwijać. Okazało się jednak, że dźwigał wystarczający bagaż doświadczenia i środkowy pomocnik pokazał, że nie był to stracony czas.
Już w pierwszym sezonie, 2016/2017, Linetty grywał regularnie, z każdym meczem potwierdzając swoje wysokie umiejętności. To, na co szczególnie zwracali uwagę włoscy eksperci, to jego pracowitość i waleczność w środku pola. Pisaliśmy o tym również na naszych łamach: tutaj
Bardzo szybko stał się jednym z kluczowych elementów środka pola Sampdorii, która m.in. dzięki jego wysokiej formie potrafiła odnosić zwycięstwa z takimi klubami jak Inter. Niestety, pod koniec sezonu jego zespół dopadł spadek formy, który spowodował, że rozgrywki zakończył dopiero na 11. miejscu.
Inaczej wyglądały natomiast występy Linetty’ego w kadrze. Na tym polu wychowanek Lecha Poznań nie mógł pochwalić się takim postępem jak w klubie. Pomimo że w eliminacjach do tegorocznego mundialu rozegrał siedem na dziesięć możliwych spotkań, to w żadnym z nich nie należał do kluczowych elementów układanki Adama Nawałki.
Jednym z meczów, w których pokazywał część drzemiącego w nim potencjału, było wygranie na wyjeździe 3:0 z Rumunią. Wówczas wydawało się, że jego współpraca w środku pola z Piotrem Zielińskim zaczynała się zazębiać. Niestety, w praktyce okazało się, że był to jeden z ostatnich meczów, w którym ten duet wzniósł się na tak wysoki poziom.
Upokorzony przez Nawałkę
Mimo wszystko wspomniane wyżej eliminacje do mistrzostw świata w Rosji można było zapisać na lekki plus Linetty’emu. Rozegrał większość spotkań, przez co mógł w końcu powoli nazywać się pełnoprawnym reprezentantem. W ostatnim w eliminacjach, pieczętującym awans spotkaniu z Czarnogórą (4:2 dla Polski) piłkarz Sampdorii nie zagrał nawet minuty. Mimo to nie mógł się wówczas spodziewać, że najgorsze dopiero przed nim.
W meczach sparingowych rola 23-latka została niemalże zmarginalizowana. W sześciu towarzyskich spotkaniach rozegrał zaledwie 125 minut. Widać było, że trener Nawałka zmienił nieco koncepcję gry „Biało-czerwonych” i zamiast mogącego dać nieco więcej z przodu Linetty’ego, zaczął stawiać na bardziej walecznego w defensywie Góralskiego. Dwójka Krychowiak – Zieliński była nie do ruszenia.
Czas pokazał, że niekoniecznie musiała być to najlepsza decyzja. Wydaje się, że właśnie zawodnik tego typu, tzw. box-to-box, jakim jest Linetty, mógłby być przydatny w mundialowym pojedynku z Senegalem. Podobno niechęć trenera Nawałki do niego wynikała również z kiepskich wyników badań posezonowych, o czym donosił chociażby dziennikarz Sportu, Paweł Wilkowicz.
Karol Linetty jest wielka zagadka tego polskiego mundialu. Ponoć źle wyniki zmęczeniowo https://t.co/v6eG4TLgjj
— Paweł Wilkowicz (@wilkowicz) June 28, 2018
Ponadto jego dotychczasowe występy reprezentacji pozwalały nieco zrozumieć decyzję, jaką podjął nasz selekcjoner. Mimo to powołanie go po raz drugi na wielką imprezę, a następnie niedanie mu szansy powąchania murawy chociaż przez kilka minut, do dziś wydaje się niezrozumiałe.
Odpalony przez Brzęczka
Wydawać by się mogło, że zmiana selekcjonera może wyjść tylko na dobre pomocnikowi. Trener Brzęczek doskonale zna specyfikę gry na środku pomocy, sam był podobnym typem zawodnika co Linetty. Perspektywa spotkań z reprezentacją Włoch wydawała się również odpowiednim czynnikiem motywującym dla byłego gracza Lecha Poznań. Można było mieć nadzieję, że w końcu pokaże ten pazur, za który tak bardzo chwali się go w Genui.
Nic bardziej mylnego. 23-latek w ostatnim meczu Polski w Lidze Narodów przegranym 0:1 z Włochami dopasował się do bezbarwnej gry kolegów. W przerwie zmienił go niegrający w Wolfsburgu Błaszczykowski… i pokazał, że wciąż może tej kadrze coś dać. Nic dziwnego, że trener Brzęczek po raz pierwszy od bardzo dawna postanowił nie wysyłać powołania wychowankowi Sokoła Damasławek.
Od czasu debiutu Linetty’ego w reprezentacji minęły ponad cztery lata. Pojawił się nowy selekcjoner, on sam zmienił klub na silniejszy. Zwykle radzi sobie w nim co najmniej przyzwoicie. Niestety, tylko jedno się nie zmieniło. Jego postawę w meczach kadry wciąż można opisać jednym epitetem – bezbarwny. Pozostaje mieć tylko nadzieję, że brak powołania da mu pozytywnego kopa, a selekcjoner w następnych spotkaniach odnajdzie dla niego odpowiednie miejsce na boisku.