Real Betis uzupełnił ósemkę najlepszych drużyn tegorocznych rozgrywek Pucharu Króla. Andaluzyjczycy pokonali na własnym stadionie UD Las Palmas 1:0 i przypieczętowali awans do ćwierćfinału. Całe spotkanie w barwach Betisu rozegrał Damien Perquis.
Bardzo niemrawo rozpoczął się mecz na Benito Villamarin. Gospodarze z Sewilli byli jakby zadowoleni z remisu 1:1 w pierwszym meczu, który dawał im awans do ćwierćfinału, i nieco odpuścili, jeśli chodzi o pełne zaangażowanie się w boiskowe wydarzenia. Podopieczni Pepe Mela spokojnie czekali na to, co zrobią rywale, a że ci nie robili praktycznie nic, pierwszy kwadrans meczu upłynął nam na oglądaniu bezsensownych wymian futbolówki w środku pola. Choć warto zaznaczyć, że w 12. minucie niezłą okazję do zdobycia bramki – po wcześniejszym znakomitym podaniu od Pozuelo – miał Jorge Molina, ale z jego uderzeniem poradził sobie golkiper przyjezdnych.
Na kolejną dogodną szansę bramkową czekaliśmy do 20. minuty meczu. Znowu z bardzo dobrej strony pokazał się Pozuelo, który bez wątpienia wyróżniał się na tle swoich kolegów i zawodników Las Palmas. Tym razem Hiszpan sam próbował zaskoczyć Barbosę, ale i jemu nie udało się wpisać na listę strzelców. Trzy minuty później szczęścia szukał także Alvaro Vadillo. I w tym przypadku, mimo oddania niezłego strzału, Barbosa spokojnie wyłapał piłkę. Kilkanaście kolejnych minut w Sewilli to niemal kopia początku spotkania, kiedy to na boisku nie działo się praktycznie nic. Betis zdecydowanie obniżył loty, a goście nadal nie potrafili znaleźć sposobu na zagrożenie bramce Casty.
Na dziesięć minut przed końcem murawę opuścić musiał wspomniany Pozuelo, rozgrywający bardzo dobre zawody. Jego miejsce zajął Ruben Castro. Trzy minuty później po raz pierwszy bardzo groźnie zaatakowali goście – tak na dobrą sprawę powinni objąć wówczas prowadzenie. Doskonałej sytuacji nie wykorzystał jednak Thievy. W końcówce pierwszej połowy, natchnieni dobrą okazją Thievy’ego, lepsze wrażenie sprawiali gracze Las Palmas, ale do przerwy na tablicy wyników widniał bezbramkowy remis.
Po zmianie stron obraz gry praktycznie się nie zmienił. Początek drugiej odsłony to w zasadzie kopia tego, co działo się na początku pojedynku. Obydwie ekipy były dość ospałe i tylko Betis nieśmiało próbować co jakiś czas atakować swojego rywala. Pierwsza taka sytuacja miała miejsce w 50. minucie. Benat popisał się przytomnym podaniem do Moliny, a napastnik Betisu nie wykorzystał bodaj najlepszej sytuacji na zdobycie gola w tym meczu. Po raz kolejny górą z pojedynku z napastnikiem „Los Beticos” wyszedł Barbosa.
Dwanaście minut po okazji Moliny swoją szansę miał już sam Benat, ale i jemu zabrakło nieco szczęścia. Kilka chwil później Barbosę niepokoił z kolei Vadillo, ale po jego uderzeniu futbolówka wylądowała na poprzeczce. Wydawało się, że gol dla gospodarzy jest tylko kwestią czasu, ale przyjezdni w porę odpowiednio zareagowali. W 68. minucie sami stworzyli sobie doskonałą okazję do objęcia prowadzenia, ale Chrisantus nie zdołał umieścić piłki w siatce. Ostatni kwadrans na Benito Villamarin to prawdziwa wymiana ciosów. Las Palmas zaczęło grać zdecydowanie bardziej ofensywnie, wiedząc, że do rozstrzygnięcia losów dwumeczu pozostało już coraz mniej czasu. Betis starał się wykorzystywać wolne miejsca na boisku, ale kibice w dalszym ciągu nie mogli doczekać się gola.
Na kwadrans przed końcem na strzał z dystansu zdecydował się Vadillo, ale spokojnie poradził sobie z nim Barbosa. Pięć minut później odpowiedzieć próbowali goście. Guerrero zagrał do „Vitolo”, ale i on nie znalazł sposobu na wpisanie się na listę strzelców. W 85. minucie meczu w końcu uświadczyliśmy pierwszego gola. Fatalny błąd zawodników Las Palmas wykorzystał Ruben Castro, który znalazł się sam na sam z bramkarzem i pewnym strzałem dał prowadzenie swojej drużynie. Przed ostatnim gwizdkiem arbitra goście mieli jeszcze okazję do doprowadzenia do dogrywki, jednak Hernan nie zdołał pokonać Casto. Ostatecznie w ćwierćfinale Pucharu Króla melduje się drużyna Realu Betis.
Ja Jako fan Betisu uważam że nas stać choćby na
puchar. Tylko BETIS!