BE: Cudowny start


Piłkarze Lechii Gdańsk po sześciu kolejkach T-Mobile Ekstraklasy zajmują trzecią lokatę, mając tyle samo punktów, co lider – Legia Warszawa. Zespół znad Bałtyku spisuje się bardzo dobrze, a w głównej mierze jest to zasługą doskonałych ruchów wykonywanych latem.


Udostępnij na Udostępnij na

Przed sezonem drużyna Lechii Gdańsk nie była wskazywana na faworyta do końcowego triumfu w T-Mobile Ekstraklasie i nikt raczej nie postawiłby nawet drobnych pieniędzy na ten zespół. Jednak podopieczni Michała Probierza udowadniają, że tworzą ciekawy zespół i potrafią narobić szkód rywalom. Gdańszczanie mogli prowadzić samodzielnie po 6. kolejce, jednak na PGE Arenie podzielili się punktami z Górnikiem Zabrze.

Paweł Dawidowicz (Lechia Gdańsk)
Paweł Dawidowicz (Lechia Gdańsk) (fot. Grzegorz Rutkowski / iGol.pl)

Kiedy pracę w Gdańsku objął Michał Probierz, wielu zastanawiało się, czy będzie to zespół jak w czasach, kiedy prowadził Jagiellonię, czy może jak Wisłę Kraków, kiedy panował niezły bałagan. Teraz Lechia pod wodzą polskiego Guardioli – jak się mówi o Probierzu ze względu na jego podobiznę do byłego trenera Barcelony – spisuje się bardzo dobrze i po sześciu seriach gier ma na koncie dwanaście punktów, nie przegrywając żadnego spotkania. Wielu może dziwić fakt, że ten zespół tak dobrze prezentuję. Jednak trzeba oddać cesarzowi to, co cesarskie – duża w tym zasługa nowego trenera. Po wcześniejszych epizodach szkoleniowych w AIk-u Saloniki czy Wiśle Kraków udowadnia, że ma bardzo dobry warsztat, jak na polskie realia, i potrafi drużynę poukładać w należyty sposób. Gra Lechii może się podobać i widać u piłkarzy, że mają chęć do gry i ducha walki. W poprzednim sezonie gdańszczanie przez pewien okres prezentowali się dobrze za kadencji trenera Bogusława Kaczmarka. Później jednak ekipa z północy Polski spisywała się o wiele gorzej i w efekcie zajęła ósme miejsce, które było mało satysfakcjonujące, bo zawodnicy zdawali sobie sprawę, że mogli spisać się o wiele lepiej. Dwa sezony temu też nie było różowo, bo Lechia, która dysponowała bardzo dobrym stadionem, do ostatnich kolejek walczyła o utrzymanie.

Widać, że tej drużynie mocno zaufali kibice. Przez dłuższy okres czasu stadion był słabo wypełniony, a może pomieścić ponad 40 tysięcy osób. Teraz podczas spotkania z Górnikiem przyszło liczniejsze grono sympatyków, co świadczyło, że bardzo ufają swoim pupilom i w nich wierzą. Wcześniej gra piłkarzy gdańskiej drużyny nie powalała na kolana, ale odkąd trenerem jest Michał Probierz, to się zmieniło. Można powiedzieć, że lepszego początku Lechia wymarzyć sobie nie mogła, bo przecież znajduje się w czołówce naszej ligi. Jednak sam trener przyznaje, że nie ma znaczenia miejsce na tym etapie rozgrywek, tylko po ostatniej ligowej kolejce. Trudno się z nim nie zgodzić, jednak jak na ten moment wygląda to bardzo imponująco. Ważne, aby piłkarze z Gdańska nie stracili rozmachu i polotu, jak w ubiegłym roku Widzew, podczas którego gry można było przecierać oczy ze zdumienia, a później ledwo się utrzymali. Z pewnością nie można całkowitej oceny wystawić biało-zielonym, aczkolwiek wszystko podąża w dobrym kierunku.

Wcześniej sporym mankamentem była postawa przed własną publicznością. Patrząc na wyniki, można stwierdzić, że Lechia wygrywała mecze na PGE Arenie bardzo sporadycznie, co nie podobało się miejscowym sympatykom. Początkowo dwa pierwsze remisy na własnym obiekcie nie budziły większych nadziei. Jednak wygranie dwóch meczów u siebie z rzędu – z Jagiellonią oraz Cracovią – dały bardzo dużo pewności drużynie, a także kibicom, którzy chcieli, aby ich drużyna z PGE Areny uczyniła twierdzę trudną do sforsowania. Trzeba przyznać, że będzie trudno to uczynić, natomiast progres jest bardzo widoczny. Niebawem do Gdańska przyjedzie kilka poważnych ekip i kibice z niecierpliwością czekają na kolejne mecze ich ukochanego zespołu. Piłkarze dowodzeni przez Michała Probierza zamierzają udowodnić, że świetna dyspozycja nie jest dziełem przypadku.

Daisuke Matsui
Daisuke Matsui (fot. worldfootball.net)

Na letnim okienku transferowym wiele się działo w Lechii Gdańsk. Wydawało się, że po odejściu Łukasza Surmy, który był bardzo doświadczonym zawodnikiem, nie będzie lidera w drugiej linii, który da drużynie pozytywnego ducha. Okazało się jednak inaczej. Solidnego wzmocnienia dokonali działacze gdańskiego klubu, zatrudniając w swoich szeregach Daisuke Matsuiego – Japończyka, który w swojej reprezentacji rozegrał wiele spotkań i ma za sobą duży bagaż doświadczeń. Samuraj z Kraju Kwitnącej Wiśni na boisku jest wyróżniającą się postacią. Już na przywitanie z polskimi rozgrywkami zdobył dwa gole i udowodnił, że mimo nie najlepszych warunków fizycznych potrafi pokazać wysoki poziom podczas spotkania. Mając w zespole kogoś tak doświadczonego, można być o wiele spokojniejszym. Nie można ukrywać, że transfer Japończyka nie tylko pomógł Lechii, jak i również naszej lidze, do której przychodzi coraz więcej zawodników grających w swoich reprezentacjach, mając bogate CV.

Po przerwie Lechię czeka kilka trudnych spotkań. Najpierw udadzą się do Szczecina, aby zmierzyć się z miejscową Pogonią. Oba kluby z racji morskiego położenia nie czują do siebie wzajemnej sympatii i na trybunach będzie się sporo działo. Natomiast później czeka ich bydgoski Zawisza, który mimo że przegrał ostatni mecz z Lechem Poznań, nie dawał łatwo rywalom odnieść kompletu punktów. Nie można powiedzieć, że z Wisłą Kraków będzie łatwo się grało podopiecznym Michała Probierza. Drużynę z Krakowa, podobnie jak gdańszczan, wskazywano na słabą pozycję w ligowej tabeli. Jednak Franciszek Smuda czyni cuda i, mimo o wiele gorszej kadry niż w ubiegłym roku, udało się skompletować solidny zespół również plasujący się w czołówce tabeli. Najbliższy czas zweryfikuje obecną postawę Lechii, jednak tak jak w spotkaniu z Legią Warszawa – piłkarze będą chcieli pokazać klasę i umocnić się w czołówce tabeli. 

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze