Bayern bliżej ćwierćfinału


Lazio przegrywa na własnym stadionie 1:4 z Bayernem Monachium

23 lutego 2021 Bayern bliżej ćwierćfinału

Po weekendowych rozgrywkach ligowych powróciła Liga Mistrzów. We wtorek do Rzymu przyleciał aktualny klubowy mistrz Europy i świata. Bayern Monachium pierwszy raz od dawna miał wystąpić z naszywką na piersi za zdobycie klubowego mistrzostwa świata. Istnieje klątwa tejże mitycznej naszywki, Bayern musi się z nią zmierzyć. Lazio z kolei na pewno tanio skóry nie sprzeda. Choć w momencie losowania nie dawaliśmy im większych szans, tak przez ten czas sytuacja się zmieniła, a szanse zdecydowanie bardziej wyrównały. Liczyliśmy na spektakl z dużą liczbą bramek, tak jak w poprzednim tygodniu. Strzelać je mieli oczywiście zdobywca Złotego Buta, Ciro Immobile, i ten, którego Włoch wyprzedził o zaledwie dwa gole, Robert Lewandowski.


Udostępnij na Udostępnij na

Oba zespoły do meczu podchodziły w odmiennych nastrojach. Lazio w ostatnim meczu pokonało u siebie Sampdorię 1:0. Bayern zaś poniósł porażkę 1:2 na wyjeździe z Eintrachtem Frankfurt. Dodatkowo zdecydowanie więcej problemów kadrowych mieli Bawarczycy. Na mecz Flick zabrał bardzo okrojoną kadrę. Do samolotu lecącego w kierunku Rzymu wsiadło jedynie 17 piłkarzy. To wszystko ze względu na koronawirusa. W kadrze gości brakowało chociażby Müllera, Gnabry’ego czy Pavarda. W Lazio nieobecności było zdecydowanie mniej. Niedostępni dla trenera Inzaghiego byli jedynie Luiz Felipe i Stefan Radu. To wszystko zwiastowało naprawdę duże emocje.

Bawarski walec

Pierwsza groźna akcja gości miała miejsce w 6. minucie. Niklas Suele, kolejny raz wystawiony na prawej obronie, zaprezentował, jak powinna wyglądać jego gra w ofensywie na tej pozycji. Przedarł się prawym skrzydłem i wrzucił piłkę w pole karne. Ta nie dotarła do Roberta Lewandowskiego. Podobnie było w następnej akcji, gdy wrzucał Kimmich. Jednak dwie minuty później Robert minął Pepe Reinę i strzałem do pustej branki umieścił piłkę w siatce, 1:0. Trzeba przyznać, że największy udział przy tym golu, poza Polakiem, miał Mateo Musacchio. Polski napastnik takich sytuacji nie marnuje. Pięć minut później Robert znakomitym dryblingiem przedarł się przez defensywę Lazio, wyłożył piłkę do Sane, ale ten ekwilibrystycznym zagraniem piętą nie zdołał strzelić gola. Ma się od kogo uczyć w Bayernie.

Lazio zaraz po rajdzie Roberta domagało się rzutu karnego. Była to pierwsza wizyta gospodarzy pod polem karnym Neuera. Trzeba przyznać, że jakieś podstawy były. Sędzia jednak nie użył gwizdka, gramy dalej. Gra się toczyła, a na boisku wciąż dominował Bayern. Kolejna akcja oskrzydlająca, tym razem Davies pomknął lewym skrzydłem, wyłożył piłkę do Musiali. 17-latek precyzyjnym strzałem przy lewym słupku bramki umieścił piłkę w siatce. Niemały udział w tej bramce miał Robert. Kapitan reprezentacji Polski odciągnął dwóch obrońców Lazio, dzięki czemu zrobił miejsce na strzał dla Musiali. Kolejny pokaz niesamowitej boiskowej inteligencji. Śmiało moglibyśmy zapisać Polakowi pół asysty.

W 42. minucie Sane zrobił to, co wcześniej mu się nie udało, trafił w bramkę i strzelił gola. Robert w tej połowie miał jeszcze swoje okazje, ale ich nie wykorzystał. Jego konkurent z ataku z pewnością chciałby zrobić to choć raz. Immobile jednak w pierwszej połowie gdzieś zaginął i nie był widziany na boisku.

Połowa na remis

Lazio chyba uznało, że nie może pozwolić więcej strzelać Bayernowi. Najpierw Acerbi skierował piłkę do własnej bramki, żeby chwilę później gola strzelili gospodarze. Joaquin Correa przedarł się przez śpiącą obronę Bayernu i wykończył spokojnym strzałem akcję, zdobywając bramkę. Robert pierwszy raz w tym meczu mógł naprawdę poważnie załamać ręce, ale Immobile wciąż nie było w grze Lazio. Pokazał się w 54. minucie, gdy miał okazję wejść w pole karne, ale tam czekał już Boateng. Niemiec oddalił zagrożenie, a Ciro wywalczył jedynie rzut rożny.

Immobile ewidentnie obudził się w momencie gola Correi. Troszkę niewidoczny zrobił się Robert, a Włoch zaczął się pokazywać. Oddał groźny strzał na bramkę Neuera, ale ten poradził sobie z jego uderzeniem. W 68. minucie polski napastnik został wycięty równo z trawą. Chwilę zbierał się z murawy, ale koniec końców nic się Robertowi groźnego nie stało. Wstał, otrzepał się i dalej grał, jak gdyby nic się nie stało.

Cóż to było za przyjęcie. Można powiedzieć, firmowe zagranie RL9. Naprawdę niesamowicie zrobił to Polak. Niestety dla kibiców Bayernu na posterunku był Pepe Reina. Hiszpan wyciągnął strzał snajpera Bawarczyków. Nie pozwolił na powiększenie dorobku bramkowego w tej sytuacji.

Błyszczeć mieli Lewandowski i Immobile. Polak zagrał naprawdę solidne spotkanie okraszone golem otwierającym mecz, tym najważniejszym. Kilka znakomitych technicznych zagrań, dwa rajdy. Bardzo solidnie przepracowane spotkanie, choć bramek mogło być więcej. Immobile w pierwszej połowie był uosobieniem Lazio. W drugiej odsłonie co jakiś czas budził się z zimowego snu, ale nikt po tym meczu nie pomyślałby o zdobyciu przez niego Złotego Buta.

Bayern kolejny raz pokazał, że jeśli chcą, to na pewno potrafią. Kluczowy był pressing, który doprowadził do gola na 1:0. Tym pressingiem zgniatali defensywę Lazio. Mistrz Europy pokazał klasę i finezję, choć stracony gol na pewno martwi. Trudno jednak wieszczyć Lazio awans po tym spotkaniu. To byłoby wręcz szaleństwo, choć nie takie rzeczy widział futbol. Futbol widział też Roberta Lewandowskiego odbierającego nagrodę dla najlepszego zawodnika meczu. Zobaczył kolejny raz i oby nie ostatni w tej edycji Ligi Mistrzów.

 

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze