Jesienią o dobre humory na BayArena było trudno. Zespół z Leverkusen totalnie zawodził i nic nie wskazywało na to, że nagle wszystko zmieni się na lepsze, że Bayer ruszy w pogoń za czołowymi zespołami. Wszystko jednak zmieniło się z chwilą zatrudnienia Petera Bosza, człowieka, który sparzył się raz w Borussii Dortmund, lecz mimo nieudanego epizodu na Signal Iduna Park w Bayerze głęboko wierzono w to, że po nieudanej przygodzie w ekipie "Żółto-czarnych" tym razem będzie lepiej.
Były podstawy ku temu, by tak sądzić. Można wysunąć nawet taką tezę, że w Niemczech „Die Werkself” to wręcz idealne miejsce dla kogoś takiego jak holenderski szkoleniowiec, potrafiący budować zespół oparty na młodych piłkarzach i nieodczuwający na sobie zbyt dużej presji. Bayer to wszak klub, który co prawda uchodzi za czołowy zespół w Niemczech, nie ma jednak takiego nacisku na wynik jak chociażby Borussia, nie mówiąc o Bayernie Monachium.
W Leverkusen poza tym Bosz dostał drużynę, na której można zbudować fantastyczne podwaliny. Wielu tamtejszych zawodników to wciąż diamenty do oszlifowania, mające ogromny potencjał, wspierane przez piłkarzy, którzy mają pewne doświadczenie oraz umiejętności pozwalające na to, by bić się o wyższe cele niż o środek tabeli.
Ważne było jednak to, by wszystko odpowiednio poukładać, i to najwidoczniej w rundzie rewanżowej trenerowi Bayeru się udało. Drużyna szybko zaczęła piąć się w górę tabeli, grając coraz to lepszy futbol, aż w końcu znalazła się w punkcie, w którym miała mniej więcej się znajdować zdecydowanie wcześniej.
Dziś zamiast spokojnej gry o nic większego w Leverkusen emocjonują się interesującą rywalizacją o czwarte miejsce gwarantujące awans do Ligi Mistrzów.
Nareszcie skuteczni
Po zakończeniu rundy jesiennej w klubie podjęto decyzję o rozstaniu się z Heiko Herrlichem, a jego miejsce miał zająć obserwowany wcześniej Peter Bosz. Holender jednak wcześniej dostał propozycję pracy w bardziej renomowanej Borussii, dlatego też na BayArena musieli wówczas zdecydować się na kogoś innego. Co się jednak odwlecze, to nie uciecze. Były szkoleniowiec Ajaksu Amsterdam dostał trudne zadanie, by wiosną odbudować drużynę Bayeru.
Misja, jaką przedstawiono Boszowi już z początkiem wznowienia rozgrywek, nie należała do najłatwiejszych. Zespół poległ na własnym stadionie w rywalizacji z Borussią Moenchengladbach, przegrywając 0:1, i droga ku wyższym pozycjom w tabeli stała się bardziej kręta.
W dodatku warto pamiętać, że zimą klub nie dokonał żadnych wzmocnień, zatem Holender musiał grać tymi, których zastał. I nie zawiódł, a wręcz przeciwnie, o czym mówi otwarcie redaktor naczelny polskiej strony klubu z BayArena Martin Huć: – Wniósł pomysł na każdego zawodnika. Przypisał nową rolę dla Brandta i Havertza, dzięki czemu automatycznie inni, jak Volland i Aranguiz, lepiej odnajdują się na boisku. Bayer gra szybko, ładnie dla oka, jest chwalony za styl gry, no i przede wszystkim punktuje. Zawodników najzwyczajniej cieszy gra. Inna sprawa, że wciąż kuleje gra obronna, i nad tym latem trzeba będzie mocno popracować, wcześniej wykonując odpowiednie ruchy kadrowe.
Kolejne mecze jednak przyniosły w końcu wyczekiwane rezultaty, a Bayer Bosza zaczął wygrywać, dzięki czemu piął się w lidze coraz to wyżej. Co bardziej mogło cieszyć tamtejszych kibiców, wraz z z wynikami do przodu ruszyły także styl i wysokość zwycięstw. Nagle drużyna okazała się niebywale skuteczna i stała się ładnie grającą ofensywnie paczką, z którą każdy musiał się liczyć.
Przekonał się o tym Wolfsburg, który przegrał 0:3, a nawet i Bayern Monachium, który przegrał 1:3, nie wspominając o piłkarzach z Moguncji, którym Julian Bandt i spółka zaaplikowali piątkę. Właściwie w każdym meczu Bayer strzelał gola i od momentu objęcia sterów przez Holendra ta sztuka nie udała się tylko dwukrotnie. Raz podczas debiutu Bosza na ławce i raz w meczu Ligi Europy z FK Krasnodar.
Wiosenny Bayer stał się postrachem dla niejednej drużyny w lidze, o czym świadczy 10 zwycięstw w 16 ligowych meczach. Lepszy pod tym względem jest tylko Bayern, który wygrał 12 spotkań. Nie gorzej wygląda także kwestia skuteczności, piłkarze Leverkusen ustępują tylko monachijskiemu gigantowi.
Odmieniony Brandt, skuteczny Havertz
Młodzież Bayeru pod okiem Petera Bosza wiosną zmieniła swoje oblicze i zaczęła grać tak, jak oczekiwali tego nie tylko kibice czy zarząd klubu, lecz także eksperci. Julian Brandt, wymyślony na nowo przez trenera, na innej pozycji wskoczył na wyższy poziom, o czym mówią jego statystyki.
Julian Brandt na jesieni na skrzydełku u Herrlicha – 16 meczów, 1 gol, 3 asysty.
Julian Brandt na wiosnę, na pozycji numer 8 (w 4-3-3/3-6-1) u Bosza – 16 meczów, 5 goli, 11 asyst.
Wrażeń estetycznych niestety nie da się zmierzyć. A szkoda.
— Tomasz Urban (@tom_ur) May 10, 2019
Gdyby Kai Havertz miał podobną skuteczność z obecnej rundy także jesienią, mógłby walczyć o koronę króla strzelców. Gorzej co prawda wygląda w porównaniu z wyżej wymienionym Kevinem Vollandem, jednak i jemu nie wolno umniejszać wkładu w dyspozycję, w jakiej znajduje się B04. Należy pamiętać też o tym, że w ekipie z Leverkusen drzemią jeszcze większe pokłady siły, ponieważ niedysponowani są od dłuższego czasu Karim Bellarabi czy Leon Bailey.
Pierwszy z nich właściwie przez całą rundę jest stałym klientem gabinetów lekarskich, a nie ośrodka treningowego, natomiast drugi nie zagrał w ostatnich dwóch spotkaniach ligowych, lecz mimo to Bayer strzelił w nich dziesięć bramek, w tym aż sześć półfinaliście Ligi Europy Eintrachtowi Frankfurt!
Liga Mistrzów na wyciągnięcie ręki
Rywalizacja o ostatnie premiowane miejsce w Champions League w Bundeslidze trwać będzie do ostatniej kolejki. W niej wciąż liczy się oczywiście Bayer Leverkusen, który w dodatku ma realne szanse na zajęcie wymarzonej obecnie lokaty. Problemem jest jednak fakt, że „Der Werkself” koniecznie muszą liczyć na potknięcie rywali, a i sami również wygrać w ostatnim meczu, w którym spotkają się z berlińską Herthą.
Najgroźniejsi rywale, czyli Borussia Moenchengladbach oraz Eintracht Frankfurt, mają zdecydowanie trudniejsze zadanie w ostatnim meczu sezonu, lecz za nimi przemawia to, że w przypadku potknięcia podopiecznych Bosza będą niezagrożeni prześcignięciem przez klub z Nadrenii Północnej-Westfalii.
– Mocno wierzę w to, że czwarte miejsce na koniec sezonu zajmie Bayer. Ma najłatwiejszego teoretycznie rywala. Z klubu dochodzą sygnały, że w przypadku awansu do Ligi Mistrzów najważniejsi zawodnicy pozostaną w drużynie, więc wierzę, że staną na wysokości zadania i wygrają. Liczę również na to, że Bayern Monachium oraz Borussia Dortmund nie zawiodą – optymistycznie ocenił szanse Bayeru nasz rozmówca.
Pocieszeniem dla kibiców zespołu z Leverkusen jest jednak to, że Borussia mierzy się w ostatniej kolejce z imienniczką z Dortmundu, natomiast zmęczony fantastycznym sezonem Eintracht jedzie do Monachium.
Klub z Leverkusen to niewątpliwie czołowy zespół z Bundesligi, po którym można, a właściwie trzeba oczekiwać dobrych wyników w rywalizacji z klubami z Europy. Również w tej kwestii zabrał głos redaktor zajmujący się „Die Werkself”:
– Wiele zależy od tego, w jakich pucharach zespół zagra, ponieważ to przekłada się na siłę kadry. W Lidze Europy Bayer mógłby porządnie namieszać, jeśliby się na niej mocno skupił, co nie zawsze w ostatnich latach można było odczuć. W przypadku Ligi Mistrzów celem byłoby wyjście z grupy, a dalsze losy byłyby uzależnione od losowania. Najmocniejszym europejskim ekipom Bayer wciąż ustępuje, natomiast w przypadku Bundesligi myślę, że celem minimum jest 3. miejsce, które zresztą Bayer zajmuje razem z Borussią Dortmund, uwzględniając obecną tabelę rundy wiosennej. Z tym trenerem, odpowiednimi transferami i letnim przygotowaniom to realne cele – skomentował.
Pierwsze wzmocnienia i letnia wyprzedaż
Mimo że wyniki napawają optymizmem i wszystko niby zmierza w dobrym kierunku, to siłą rzeczy za kilka miesięcy wcale tak kolorowo nie musi być. Po pierwsze na gwiazdy z BayArena chrapkę mają inni niemieccy giganci. Julian Brandt to jeden z celów transferowych mierzącej wysoko Borussii Dortmund, natomiast Kai Havertz już o dłuższego czasu obserwowany jest przez Bayern. Być może jednak uda się zatrzymać chociaż jednego z nich, a może i obu, tak jak było to w przypadku Leona Baileya jeszcze rok temu.
Zdaniem eksperta zajmującego się na co dzień Bayerem w klubie nie dopuszczą do nagłej wyprzedaży najważniejszych zawodników: – Trudno powiedzieć, czy Brandt z Havertzem zostaną. Dużo zależy od tego, czy Bayer wywalczy sobie awans do Ligi Mistrzów. Jeśli ktoś odejdzie, to raczej jeden z nich. Trudniej będzie zatrzymać Brandta, bo ma klauzulę, ale w przypadku jego odejścia Rudi Voeller nie pozwoli na pozbycie się Havertza. Za tego chłopaka prędzej czy później ktoś wyłoży kwotę zbliżoną do 80-90 milionów euro.
Jamajczyk, podobnie jak Brandt i Havertz, również cieszył się ogromnym zainteresowaniem ze strony innych klubów, lecz w jakiś sposób udało się pomocnika zatrzymać. Liga Mistrzów mogłaby więc być takim magnesem, który by zatrzymał najważniejsze ogniwa zespołu, tym bardziej że Bayer nie zamiaru się osłabiać.
Dowodem na to jest ostatni transfer Karima Demirbaya z TSG 1899 Hoffenheim, który już latem trafi do zespołu prowadzonego przez Petera Bosza, o czym wspomniał Martin Huć: – Demirbay przychodzi na wypadek odejścia Aranguiza. Natomiast zastąpienie Brandta bądź Havertza będzie bardzo trudne. W kolejce do regularnego grania czeka Bailet, liczę, że wróci do zdrowia Bellarabi, więc Bayer też ma w swoich szeregach ludzi, którzy mogą ich zastąpić. Po czym dodał: – Uważam, że włodarze klubu z Leverkusen będą bardziej szukać kogoś do środka obrony oraz do ataku, bo z klubem może pożegnać się Alario, któremu nie odpowiada brak regularnej gry.