Sezon się jeszcze na dobre nie zaczął, a z posadą pożegnało się już dwóch szkoleniowców T-Mobile Ekstraklasy. Zawód trenera w Polsce jest trudny, ligowa rzeczywistość na każdym kroku przynosi bowiem kolejne wypowiedzenia. A ręce zacierają piękni (oj, na pewno nie), młodzi (nieliczni), bezrobotni (to na pewno!).
Postanowiliśmy przygotować subiektywny ranking szkoleniowców, dłużej lub krócej oczekujących na wolne posady, co następuje.
10. Henryk Kasperczak – sympatyczny, ciekawy, zawsze chętny do rozmów, no, chyba, że pytamy o Wisłę. Jeden z naszych redaktorów zadzwonił do niego tuż po przegranym mistrzostwie przed rokiem. Trwającą w najlepsze rozmowę Kasperczak przerywa prośbą „pani Basiu, poda mi pani jeszcze jedno piwko…?”. Zapijał smutki, zresztą w ostatnim czasie często miał ku temu okazję. Wspomniana Wisła, spadek z Górnikiem, nieudany epizod w Grecji…
9. Bogusław Kaczmarek – swego czasu wyrzucony z Polonii po trzech wygranych i remisie pod pretekstem zbyt wielu eksperymentów kadrowych. Ileż on się napsioczył, jaka ta Polonia zła, niedobra, a Wojciechowski to już w ogóle. Po czym… wrócił na Konwiktorską, tym razem w roli kierownika drużyny. Znów pozostał na bruku. Szkoda, bo trenować umie, co parę razy już udowadniał, a i człowiekiem jest pogodnym. Od epizodu(ów) w Polonii pozostaje bezrobotny.
8. Dariusz Pasieka – przez półtorej roku umiał utrzymać na powierzchni tonącą Arkę, mimo iż na pokładzie wody po kolana, a kadłub pokiereszowany jak polskie drogi u szczytu „formy”. Wychowanek niemieckiej szkoły, schematyczny, do bólu przewidywalny. Gwarantuje drużynie stały, niezmienny poziom. No i „orestuje”…
7. Wojciech Stawowy – można odmówić Wiśle? Stawowy pokazał, że tak. Prowadząc już zaawansowane rozmowy z krakowskim klubem, pozostał w Arce, której władze gwarantowały kokosy, komfort pracy, duże transfery. Największe sukcesy odnosił jednak w Cracovii. Zaczynał z pułapu III ligi (wtedy drugiej klasy rozgrywkowej), kończył w Ekstraklasie i to z niezłymi wynikami. To barwna postać, która bez wątpienia znów poradziłaby sobie na najwyższym szczeblu rozgrywek.
6. Marek Motyka – przyzwoity. Chcesz utrzymać zespół w lidze? Dzwoń do Motyki! W przeszłości raczej nie miewał większych sukcesów, ale też nigdy nie miał okazji się wykazać. Zwykle obejmował drużyny, których jedynym celem było utrzymanie (Szczakowianka, Górnik, Polonia). Ze swojej pracy wywiązywał się bez zarzutów.
5. Marek Bajor – to był dla niego fatalny rok, chociaż zaczął się obiecująco. Najpierw po raz pierwszy w karierze samodzielnie objął stery klubu ekstraklasowego (Zagłębia Lubin). Później… tragedia osobista, czyli śmierć żony. Także w pracy wiodło się nie najlepiej. Po blamażu z Górnikiem Zabrze (1:5) został zwolniony. Spiskowcy twierdzą, że to piłkarze zwolnili trenera. Pal licho jak było, Bajor powinien dostać drugą szansę, ale najpierw odpocząć, żeby kolejnej próbie towarzyszył komfort psychiczny.
4. Michał Probierz – o wypowiedzeniu dowiedział się na kilka dni przed startem rozgrywek, mimo to nie powinien zbyt długo doświadczać bezrobocia. Trener bardzo dobry, do tej pory notował wyniki powyżej oczekiwań, szczególnie w Jagiellonii. Można go ganić za słabą rundę wiosenną w wykonaniu białostoczan, ale kto tak naprawdę przed sezonem wierzył, że „Jaga” będzie walczyć o puchary? Chyba chciał odejść z klubu. Najpierw dymisja, później dziwne opowieści w mediach o tym, jak to w Białymstoku jest źle, podczas gdy tak naprawdę nie ma powodów do narzekań.
3. Rafał Ulatowski – ma papiery na świetnego szkoleniowca. Perfekcyjna wiedza książkowa, dobry organizator, pracuś, taktyk, świetny merytorycznie. Niestety, epizod w Cracovii odcisnął piętno na jego karierze do tego stopnia, że od tamtego czasu (niespełna rok), ani razu nie znalazł zatrudnienia. Nic dziwnego, że dorabia sobie jako komentator Canal +… Szkoda, zasługuje na co najmniej jeszcze jedną szansę.
2. Ryszard Tarasiewicz – odchodząc po siódmej kolejce, pozostawił Śląsk w strefie spadkowej. Ostatecznie drużyna zakończyła sezon na drugim miejscu, dziś na poważnie myśli o europejskich pucharach. Oznacza to, że nie zostawił po sobie spalonej ziemi. Jego Śląsk, jak dobrze pamiętam, grał naprawdę niezłą piłkę, tylko nie notował wyników. „Taras” to świetny trener, we Wrocławiu pracował już dwa razy, nos mi mówi, że będzie mu dane wrócić po raz kolejny… (na pewno nie przez najbliższe pół roku).
1. Janusz Wójcik – chyba najlepszy trener, biorąc pod uwagę polskie realia. Mistrz motywacji, kompletny laik taktyczny (po co w polskich realiach taktyka?). Swego czasu, moim zdaniem, najlepszy polski trener. Niestety, pewnej nocy w domu Wójcików zdarzyła się tragedia. Były selekcjoner feralnie poślizgnął się, upadając wprost na metalowy czubek mosiężnego czajnika. Jak sam mówi, dostał od Boga czwarte życie, trzy razy bowiem, podczas operacji, był już po drugiej stronie. Powrócił już do pełnej sprawności psychicznej (nawet udzielił nam krótkiego wywiadu). Fizycznie też jest w porządku, obecnie pozostała mu jedynie rekonwalescencja nogi. Pokonał nie tylko chorobę, ale też 11 zarzutów korupcyjnych. Nic, tylko wracać do trenerki. Chcecie, żeby jeszcze trochę pogolił ogórków, prawda misie?