Kiedy do Polski przylatuje 31-letni obcokrajowiec, zwykle mówi się, że przybył tu na piłkarską emeryturę. Od 2005 roku przez naszą ligę przewinęły się dziesiątki Brazylijczyków, którzy w Polsce nie wybili się ponad przeciętność i po roku opuszczali Stary Kontynent. Jednak również w 2005 roku zjawił się w naszej lidze człowiek, który został na dłużej. Od siedmiu lat po polskich boiskach biega Edi Andradina.
Kiedy wiosną 2005 roku Edi Carlos Dias Marcal pojawił się w Szczecinie, z miejsca stał się jedną z czołowych postaci w drużynie. Pogoń w lidze radziła sobie naprawdę nieźle, jednak wkrótce prezes szczecinian – Antoni Ptak – wdrożył w życie swój nowatorski plan: w ciągu kilku tygodni sprowadził do klubu aż 19 Brazylijczyków, od razu uznając ich za lepszych od Ediego. Ekipa, zbudowana w większości z przeciętnych czarnoskórych graczy, przypominających częściej zagubionych w Polsce turystów, skierowanych przypadkowo na płytę boiska, nie osiągnęła jednak zamierzonego sukcesu i niedługo potem musiała się pogodzić z degradacją do niższej ligi. Jednym z niewielu, którzy nie poddali się i nie wrócili do ciepłej Ameryki, był Edi Andradina. 33-letni wówczas napastnik został dostrzeżony przez działaczy Korony Kielce, w której spędził kolejne cztery owocne sezony, będąc co roku czołową postacią kieleckiej ekipy. W 2011 roku Edi wrócił do I-ligowej Pogoni, którą wkrótce poprowadził do ponownego awansu do ekstraklasy.
Dziś Edi Andradina zbliża się już do czterdziestki. Wiek nie jest dla niego jednak żadną przeszkodą, a Brazylijczyk co weekend wkręca w ziemię młodszych o kilkanaście lat rywali. Do niedawna najstarszy zawodnik ekstraklasy (31 sierpnia barwy Lecha Poznań zasilił 40-letni Piotr Reiss) nie jest jednak typowym egzekutorem. Oko kibica cieszą przede wszystkim jego fantastyczne, mierzone co do centymetra podania, które raz po raz, niczym kule armatnie, przeszywają szyki obronne przeciwnika. Przegląd pola, znakomita technika i idealnie ułożona stopa Ediego stanowią w obecnym sezonie o sile Pogoni, która pod jego wodzą stała się jedną z największych rewelacji rozgrywek. Na czym polega więc fenomen piłkarza, którego sylwetka nie przypomina już postury Arnolda Schwarzeneggera i który wiekiem zdecydowanie odstaje od reszty stawki?
Przypadek Ediego obnaża niestety smutną prawdę dotyczącą ekstraklasy, która nie wymaga od zawodników ponadprzeciętnej dynamiki ani polotu. Większości zawodników polskiej najwyższej klasy rozgrywkowej brakuje po prostu tak zwanej boiskowej mądrości, dlatego właśnie coraz częściej gwiazdami ligi stają się tacy weterani, jak na przykład: Tomasz Frankowski, Danijel Ljuboja czy właśnie Edi. Boiskowa inteligencja Brazylijczyka przejawia się niemalże w każdym jego ruchu. Można wręcz pokusić się o stwierdzenie, że jeden z najstarszych piłkarzy biegających po ekstraklasowych boiskach ma najmłodszy i najświeższy umysł, a jego przegląd pola i boiskowa trzeźwość stawiają go w szeregu z największymi gwiazdami ligi.
Przykład brazylijskiego napastnika Pogoni paradoksalnie pokazuje, jak słaba jest nasza ekstraklasa i jak polskie gwiazdeczki odstają od lekko puszystych facetów pod czterdziestkę. Nie mam oczywiście zamiaru w jakikolwiek sposób umniejszać umiejętności Brazylijczyka, który już teraz zapowiedział, że po zakończeniu kariery zawodniczej zajmie się w Szczecinie skautingiem. Wręcz przeciwnie, cieszmy się, że jest jeszcze w naszej lidze zawodnik, który nie boi się zostawić na boisku całego serca. Żal tylko, że taki przypadek zdarza się raz na wiele lat.
Genialne podania strzały ,dosrokowania wybitny
zawodnik na polska lige !!!
swietny artykuł. to prawda że nasze lokalne
"gwiazdeczki" biorace spore pieniadze sa tak naprawde
miernotami z lepszymi tylko agentami. wystarczy
popatrzec na niższe ligi gdzie tuła sie wielu
młodych i zdolnych 18 - 20 latków ale ponieważ nie
mają sily przebicia w postaci dobrego agenta nie
sięgaja wyżej niż 3 liga
nie wiem za bardzo o co chodzi ale to niewazne XD
DELIMAT DZIENNIKARZ
nie wiem za bardzo o co chodzi ale to niewazne XD
DELIMAT DZIENNIKARZ