PKO Ekstraklasa wraca po zimowej przerwie. Od kilku tygodni mogliśmy oglądać już zmagania Premier League czy Roberta Lewandowskiego grającego w koszulce FC Barcelona. Teraz przyszedł czas na naszych ligowców i naszą niepowtarzalną ekstraklasę, w której emocje zawsze są gwarantowane. Przed startem rundy wiosennej porozmawialiśmy dłuższą chwilę z Bartoszem Gleniem, komentatorem stacji Canal+, który te rozgrywki zna od podszewki.
Prowadzący program „Liga+ Extra” opowiedział o swoich przewidywaniach na ten sezon, o tym, dlaczego jest spokojny o Lecha i Pogoń i na razie wstrzymuje się z rozdaniem mistrzostwa Polski Rakowowi. Na czym powinna skupić się Legia, czemu nie należy przepłacać Josue oraz który trener jest w tym momencie najbliżej zwolnienia? Kogo jeszcze brakuje Widzewowi i co jest najcenniejszą rzeczą Warty i Stali? Zapraszamy na nasz wywiad z Bartoszem Gleniem.
***
Raków może się już cieszyć z mistrzostwa?
Powiedziałbym, że tak, ale mam w pamięci poprzedni sezon. Wtedy ta przewaga nie była tak duża jak teraz, jednak Raków kilka potknięć na finiszu zaliczył i ostatecznie mistrzem Polski został Lech. Wydaje się, że ta drużyna dojrzała już do tytułu, natomiast poczekałbym z pierwszymi kolejkami, czy na pewno Raków jest już na tyle silny mentalnie, by pilnować tej wypracowanej przewagi jesienią.
Ekstraklasa przyzwyczaiła nas w ostatnich latach, że walka o mistrzostwo jest do samego końca, czyli w tym sezonie będzie podobnie?
Myślę, że nie będę jakoś specjalnie zszokowany, jak zobaczymy taką sytuację, że walka będzie toczyć się do ostatniej kolejki. Oczywiście, to wskazanie na Raków wciąż jest aktualne. Wygląda na najmocniejszego kandydata do tytułu ze względu na przewagę, jaką wypracował sobie jesienią, ale nasza liga ma to do siebie, że bywa nieprzewidywalna. Drużyny potrafią na chwilę wpaść w takie turbulencje, które gdzieś tam wytrącają je z równowagi.
To jest trochę inna kwestia, Raków może mieć jakąś porażkę, kilka remisów, ale ta drużyna, która goni – Legia, Widzew czy Pogoń – musiałyby mieć kapitalną wiosnę naznaczoną kilkunastoma zwycięstwami i nie wiem, czy to jest realne. Dlatego to wskazanie na Raków wydaje mi się takie mocne. Na 100% będzie zażarta walka o dwa pozostałe miejsca na podium.
Raków wydaje się jednak najmocniejszą drużyną, w związku z tym w najbliższych latach może zdominować to nasze podwórko z Markiem Papszunem na ławce?
Z tą dominacją to bym uważał, bo to takie mocne kategoryczne słowo. Próbowało już wielu. Próbował Lech, próbowała Legia. Wydawało się, że poprzez bycie w fazie grupowej Ligi Mistrzów Legia odjedzie na lata i że to będzie taka strefa galaktyczna nieosiągalna, a cała reszta będzie z ziemi podziwiała wielkość warszawskiego klubu. Tak się jednak nie stało.
Raków jest ograniczony infrastrukturalnie. To znaczy ma stadion, który nie przystaje do rozwoju klubu. To jest dla mnie znak zapytania, co dalej. Mocno trzymam kciuki za Raków w europejskich pucharach, ale nie widzę, żeby ten zespół stał się takim Bayernem Monachium ekstraklasy.
A jak ocenia Pan ruchy Rakowa przygotowujące do europejskich pucharów? Transfery Jean Carlosa czy tournée po Niderlandach?
Bardzo podoba mi się to, jak Marek Papszun zarządza tym wszystkim w Częstochowie. Za czym stoi pewnie też przewodniczący Wojciech Cygan i zielone światło daje szef Michał Świerczewski. To coś nietypowego. Raków nie tracił czasu, nie myślał tylko o Turcji. Zrobił sobie takie, nazwijmy to tournée, po Holandii z mocnymi przeciwnikami, w trochę innych okolicznościach, zmierzył się z trochę inną piłką. Doświadczył czegoś zupełnie nowego. Później była Turcja, jak patrzyłem na sparingi, to nie było do czego się przyczepić. Nie ma tam wpadek. Silni sparingpartnerzy jak Karabach Agdam na galowo. Tak że Raków jest gotowy. Myślę, że Marek Papszun tutaj niczego nie przegapił i mistrzostwo chodzi mu po głowie. Na tym specjalnie się koncentruje.
Co do transferów. Bardzo spokojnie, rozważnie, rzetelnie. Żadnych szaleństw czy eksperymentów. Przychodzi Gryszkiewicz sprawdzony w polskiej lidze, który może zagrać na każdej pozycji. Na środku obrony może być konkurencją dla tego półlewego stopera. Jean Carlos Silva – pracuś, wojownik, wielozadaniowy zawodnik, który też może pomóc Markowi Papszunowi. Ewentualnie obsadzić kilka pozycji w razie kontuzji.
Poznańska lokomotywa dojedzie na podium i do europejskich pucharów?
Powiem tak. Myślałem o tym, co z Lechem i Pogonią w rundzie rewanżowej. Moim zdaniem Pogoń będzie lepsza, niż to miało miejsce jesienią. To samo dotyczy Lecha. Dlaczego tak myślę? Pogoń Szczecin broniła zaskakująco słabo. To była drużyna niepodobna do siebie, jeśli spojrzymy na ostatnie sezony, która straciła bardzo dużo bramek jak na czołówkę ligi, bo 25 goli. Myślę, że Jens Gustafsson to ureguluje i uspokoi. Stoperzy będą wyglądać lepiej, nowi boczni obrońcy poprawią grę „Portowców”.
Co do Lecha – dwie rzeczy. Powrót Bartosza Salamona zwiększy rywalizację na środku defensywy. To też jest taki chłopak, który bardzo scala drużynę. O nim mówi się „kapitan bez opaski”, bo ma takie naturalne cechy szefa i jego powrót na pewno jeszcze bardziej doładuje Lecha. Mentalnie, jakościowo, tak naprawdę na każdym polu. Druga rzecz. Trener John van den Brom nie miał łatwo. Wszedł w buty Macieja Skorży w zasadzie z marszu. Nie miał czasu na przygotowanie. W zasadzie od razu liga, puchary. Musiał się tego nauczyć, bo we wcześniejszych klubach przyzwyczaił się, że zaczyna w sierpniu. U nas rozpoczyna się granie w lipcu. Poznał piłkarzy. Myślę, że już ma jakiś pomysł na Lecha. Jest bardzo konkretny, zrozumiał się z szatnią, dlatego widzę „Kolejorza” na koniec sezonu na podium. Szybko zniweluje stratę do czołówki i będzie bardzo mocny.
Dotarcie do podium to cel, a czy przypadkiem dwumecz z Bodo Glimt nie zaburzy przygotowań do ligi, a w przypadku awansu będzie oznaczało to kolejne spotkania, a wtedy zazwyczaj pojawia się problem u polskich drużyn z łączeniem rozgrywek?
Nie. Myślę, że najtrudniejsze już za Lechem. Po to przyszedł John van den Brom do „Kolejorza”, żeby swoim doświadczeniem powiedzieć, jak łączyć europejskie puchary z ligą. Ten początek był bardzo trudny, w zasadzie wszystko musiał w pośpiechu układać. Teraz jest po kilkudziesięciu dniach okresu przygotowawczego. Zna już chłopaków, oni też już wiedzą, o co mu chodzi. Ten mecz z Villarrealem zakończony 3:0 fantastycznie pokazał, że da się łączyć na pewnym etapie ligę z europejskimi pucharami, dlatego myślę, że na dwumecz z Bodo Lech będzie absolutnie gotowy i nie zaniedba w żaden sposób ligi. Mam nadzieję, że powtórzy wyczyn Legii, która również z Bodo grała i świetnie sobie poradziła.
Czyli John van den Brom to taki ktoś, kogo Lech potrzebował.
Mam taką nadzieję. Na początku, obawiałem się, czy to dobry wybór.
Straszny ten początek.
Też krytykowałem van den Broma. Ale trzeba dać czas. Czasami wydaje się nam, że jest to banalne, trywialne, naiwne. Naprawdę każdemu trzeba dać czas. Szczególnie trenerowi z innej rzeczywistości, z innej bajki, a takimi są van den Brom i Gustafsson w Szczecinie. Myślę, że stąd te pewne trudności w obu klubach. Po prostu przyszli zupełnie nowi ludzie, którzy muszą przyzwyczaić się do specyfiki ligi, do zarządzania, języka, do komunikacji, ale pół roku jest wystarczające, by to złapać i maszerować tym własnym rytmem, dlatego spodziewam się lepszej Pogoni i lepszego Lecha.
Lech postąpił podobnie jak Raków i też przedłużył kontrakty z najważniejszymi zawodnikami. Podpisanie kontraktów z Ishakiem i Karlstromem to takie wylanie fundamentów pod przyszłość?
Myślę, że jest to taka kompozycja wielu dobrych wiadomości dla Johna van den Broma, żeby zatrzymać mu liderów. Żeby wiedział, wokół jakich graczy może budować zespół, ale też dla takiej wiarygodności „Kolejorza” na rynku polskim i europejskim. Takie pokazanie: mamy środki, dobrze zarządzamy klubem, potrafimy zatrzymać u nas nawet takich, którymi interesuje się Europa, bo myślę, że takim Ishakiem to Europa na pewno była zainteresowana, bo on ma cały czas dobry wiek, żeby spróbować sił w dużo lepszej lidze niż nasza. Zdecydował się na Poznań, więc super, że taki gracz zostaje z nami. Dobrze, że jest jedną z wizytówek PKO Ekstraklasy.
Kolejna rzecz. To kluby wiodące w Polsce muszą mieć postaci, kogoś, kto przyciąga na trybuny. Dzieciaki kupują jego koszulki, chcą być tacy jak oni. Ludzie są wpatrzeni w tych piłkarzy, takim jest na pewno Ishak. Jesper Karlstrom może nie jest dla młodzieży kimś takim, bo nie jest to spektakularny piłkarz, ale w Poznaniu jest ceniony i wielu kibiców docenia jego wpływ. W zasadzie jego status jest taki sam jak kapitana Lecha. Tak że super, że Lech idzie w tę stronę.
Zaczęliśmy już temat Pogoni. Za Kosty Runjaicia największą siłą tej drużyny była właśnie defensywa. Rozumiem, że teraz Jens Gustafsson z nowymi zawodnikami ustabilizuje trochę tę formację?
Myślę, że my wszyscy przecieraliśmy oczy ze zdumienia. Kibice, sympatycy ekstraklasy, ale także ludzie ze Szczecina. Ludzie, którzy mają największy wpływa na grę i transfery „Portowców”, bo trudno było się spodziewać, że tak przeciętną rundę będzie miał Dante Stipica, że potrzebna będzie rotacja w bramce. Ciężko było przewidzieć, że obrona, która jest zgrana od wielu lat i nie jest w żaden sposób eksperymentalna, dopuści do utraty 25 goli. Tu jest wiele składników. Forma niektórych piłkarzy, nowy styl nieco bardziej odważny Jensa Gustafssona w porównaniu z takim dość ostrożnym podejściem Runjaicia, gdzie trzeba było przede wszystkim odbudować obronę, pilnować się z tyłu, długo trzymać piłkę.
Jens Gustafsson chce grać inaczej. Bardziej żywiołowo i impulsywnie. Oczekuje, żeby wyżej stali środkowi obrońcy. Tego trzeba się nauczyć, do tego trzeba się przyzwyczaić. Pogoń tego doświadczyła. Teraz myślę, że się zahartowała w pewnym stopniu. Nowe boki obrony, Stipica i Zech powinni być lepsi, Darek Adamczuk rozgląda się jeszcze za środkowym obrońcą, żeby zwiększyć konkurencję na tej pozycji. Wydaje mi się, że Pogoń nie dopuści już do utraty 25 goli, tak jak to miało miejsce we wcześniejszej rundzie.
Jakie miejsce na koniec powinno satysfakcjonować Legię i Dariusza Mioduskiego?
Legia musi być w europejskich pucharach. Jeśli uznamy, że jest to sezon przejściowy, jeśli o mistrzostwo będzie trudno, bo Raków zbudował sobie niezłą zaliczkę i odjechał, to Legia musi mierzyć w grę w europejskich pucharach. Jak tam się dostać? Albo przez ligę, albo Puchar Polski. Nie wiem więc, czy Legia nie położy większych akcentów na Puchar Polski. To jest najkrótsza droga. To też jest jakiś splendor w przypadku braku mistrzostwa, bo wygrywasz jakieś rozgrywki. Nie byle jakie, bo z finałem na Stadionie Narodowym. Dzięki temu zaczynasz rundę później w Lidze Konferencji i tak mi się wydaje, że w Warszawie duży nacisk będzie na puchar, bo tam tych meczów dużo nie zostało. Możliwy wciąż jest finał z Rakowem.
A w lidze? W lidze Legia musi zaspokajać publikę, wypełniać trybuny i być na podium. Musi być na podium, musi wrzucić coś do gabloty, więc spodziewam się „Wojskowych” na podium i prawdopodobnie w finale Pucharu Polski.
Kosta Runjaić to odpowiedni człowiek na odpowiednim stanowisku? Dariusz Mioduski będzie miał tyle cierpliwości, żeby dać mu czas na budowanie drużyny, czy pojawią się jakieś nerwowe ruchy przy kilku nieudanych spotkaniach?
Nie. Myślę, że nie. W tym przypadku wydaje mi się, że nie będziemy mieli do czynienia z jakąś zmianą trenera czy jakimiś nerwowymi ruchami. Dariusz Mioduski jako właściciel jest tak po środku ustawiony, Jacek Zieliński jako dyrektor i trener Kosta Runjaić. Dariusz Mioduski lekko się wycofał, powierzył większość spraw Jackowi Zielińskiemu, który do tej pory ma bardzo dobrą relację z trenerem. Ufają sobie nawzajem. Oczywiście czasami Kosta na konferencji między wierszami zaczepi o transfery, bo wiadomo, jest trenerem Legii Warszawa.
Z Pogoni Szczecin poszedł do klubu, którego aspiracje rok w rok sięgają mistrzostwa Polski. To jest klub, który ma reprezentować Polskę w Europie. Kosta Runjaić zbudował swoją pozycję w Polsce, zapracował sobie na pracę w takim klubie jak Legia i chcę więcej. Chce bić się o mistrzostwo, chce bardzo dobrych zawodników, chce być trenerem szanowanym, podziwianym, skandowanym na trybunach.
Natomiast jestem jednak ciekaw, jak Legia poradzi sobie w meczach domowych. Legia w Warszawie w rundzie jesiennej wyglądała bardzo przekonująco. Nie przegrała żadnego meczu. Teraz będzie musiała mierzyć się z murawą, która jest w bardzo słabym stanie i nie zostanie wymieniona w trakcie rozgrywek, tylko dopiero po sezonie. Za Kosty Runjaicia chcą grać atak pozycyjny, chcą utrzymywać się przy piłce, budować akcje wielopodaniowe, a nie wiem, czy na tej murawie będzie to możliwe. Nie wiem, czy nie będzie to premiować drużyn grających bardziej z kontrataku.
Pierwszy mecz z Koroną przy Łazienkowskiej.
To będzie ciekawa obserwacja. Jak Legia poradzi sobie na tej zniszczonej murawie.
Niestety wygląda na to, że będzie to ostatnia runda Josue i Mladenovicia nad Wisłą. Czy to nie oznacza kolejnej rewolucji latem? Trudno tam coś budować w tym momencie, a pieniędzy jednak trochę brakuje w Legii.
Tego nie umiem powiedzieć, jakie środki Legia wyłoży latem na transfery. Na pewno będzie to niezbędne. Myślę, że już Jacek Zieliński ma wysondowanych kilku piłkarzy i pozycji do obstawienia, ale jestem zdania, że jak nie masz pieniędzy, to nie przepłacaj piłkarza. Nie przepłacaj piłkarza. Musisz też postępować racjonalnie, czyli spojrzeć, czy zespół się rozwija przy danym piłkarzu, który jest bardzo dobrze opłacany – nazwijmy to, jest piłkarzem „luksusowym”. Czy ten piłkarz jest w stanie w kolejnym sezonie nawiązać do tego poprzedniego?
Wydaje mi się, że Josue już ten prime i maksymalny status osiągnął. Jeśli prawdą jest, że Josue zarabiać chce dwa razy tyle co teraz, to wydaje mi się, że Legia nie ma co iść na siłę w taki kontrakt. Skoro może przeznaczyć ten kontrakt na dwóch innych piłkarzy. To samo „Mladen”. Piłkarz ceniony, ograny w polskiej lidze chciałby jakiś życiowy kontrakt dostać. Niech spróbują podpisać taki kontrakt. Jeśli im się nie uda, to może się zreflektują i przyjmą warunki Legii i Jacka Zielińskiego. Ale wydaje mi się, że jeśli Legia chce się rozwijać, to musi szukać innych rozwiązań niż Josue. Postawić może na polskiego gracza czy ściągnąć kogoś nowego.
Przejdźmy może do Widzewa. Jest w stanie dotrzymać kroku czołówce, tak jak robił to na jesień?
Widzew ma bardzo dobrego trenera. Takiego, który trafia do drużyny, co jest bardzo ważne. Ma bardzo dobrą energię z trybun i ma taki głód ekstraklasowy, co w połączeniu daje tak wysoką pozycję. Natomiast, tak jak zawsze jest z beniaminkami, ta druga runda jest słabsza i weryfikuje drużynę. Czasami łagodnie, czasami brutalnie, ale trudno jest utrzymać ten rytm punktowy, a Widzew wybrał sobie taki kurs, który na beniaminka robi naprawdę wrażenie. Pod koniec tamtej rundy przyszła mała zadyszka, ale to normalne. To się zdarza każdemu zespołowi. To nie wpłynęło jakoś na ilustrację Widzewa w tej pierwszej rundzie, bo to 29 punktów w 17 spotkaniach, 3. miejsce w lidze, całkiem niezła gra obronna, w ofensywie też ciężko do czegokolwiek się przyczepić.
Myślę, że kadrowo Widzew jest dla mnie w pewnym sensie znakiem zapytania, bo zespół z Łodzi, który widziałem w tych meczach, jak już nie wypracował sobie wyniku na podstawie pierwszej jedenastki, to ciężko było mu dołożyć z ławki rezerwowych. Janusz Niedźwiedź jakościowych piłkarzy posyła w bój od pierwszej minuty, a te boostery z ławki są raczej mało spodziewane.
Czyli wąska kadra może być zmorą Widzewa.
W pewnym sensie tak, choć to niezła kadra. Nie ma co szaleć. Jeśli miałbym wskazać, kogo mi tam brakuje, to wskazałbym na ofensywnego pomocnika z liczbami. Kogoś, kto odciąży Bartka Pawłowskiego. Widzew gra podobnie jak Raków Częstochowa 3-4-2-1 z dwoma ofensywnymi pomocników za plecami napastnika. O Jorgiego Sancheza jestem spokojny, ale też przydałby mu się taki godny konkurent. To samo dla tej dwójki za plecami, bo Janusz Niedźwiedź wciąż szuka partnera dla Bartka Pawłowskiego, który swoje zrobi. Grywali tam Patryk Lipski, Julek Letniowski, Enerset Terpiłowski, ale trzeba kogoś, kto doładuje ten zespół liczbami.
Wtedy Widzew miałby realne szanse, aby bić się do końca o podium. Nie mówię, że tak nie będzie z tym składem, ale jakby dostał takiego zastrzyku jakości, to Janusz Niedźwiedź miałby więcej argumentów, żeby być rewelacją tego sezonu. Na plus powrót Fabio Nunesa, bo to zawodnik, który mi się podobał. Świetny wahadłowy, nawet momentami miałem wrażenie, że mógłby się nim zainteresować Marek Papszun.
Niesamowita jest atmosfera na Widzewie, ale czy to przypadkiem może nie być obosieczna broń? W niższych ligach zdarzało się, że piłkarze nie wytrzymywali tej presji w najważniejszych momentach.
To będzie argument, to będzie atut Widzewa. To jest niesamowite, że te karnety są tak szybko wyprzedane. Gdyby stadion był dwa razy większy, to pewnie też by się wypełnił. Nic, tylko czerpać z tego i łapać relacje z trybunami. Bazować na tej wspaniałej energii, którą generują. Poza tym piłkarze są już z tym oswojeni, dla nas, ludzi zajmujących się stricte ekstraklasą, to był taki powiew świeżości. Full ludzi, pełna chata, tak głośno, ten imponujący hymn na wstępie, który uwielbiam, czyli Michał Lorenc i „Taniec Eleny” – ścieżka muzyczna z filmu „Bandyta”. Koloruje rzeczywistość ekstraklasową. Widzew jest w pewnym sensie zjawiskiem dla ludzi, którzy mocno siedzą w ekstraklasie. Dla kibiców Widzewa, piłkarzy to jest normalna sprawa.
Jakie zadania będą powierzone Jackowi Zielińskiemu na tę rundę w Cracovii? Bo wydaje się, że to taka drużyna środka tabeli.
Sam chciałbym wiedzieć, w co gra Cracovia. Jeśli przypomnę sobie słowa profesora Filipiaka wypowiedziane w telewizji klubowej kilka dni temu, to widzę ambitne plany, czyli miejsce w czwórce, bo tego życzył sobie właściciel Cracovii. Może nawet tego wymaga od Jacka Zielińskiego. Nie wiem, jakie konkretne cele postawił przed zespołem profesor Filipiak. To była drużyna dwóch światów. Takiego zuchwałego, młodzieńczego i nadspodziewanie słabego. Grała w kratkę Cracovia. Była w stanie pokonać tych mocniejszych, by później potknąć się na drużynach, które uchodzą za słabsze. Nie potrafiła ustabilizować swojej formy. Nie potrafiła wypracować regularności, ale kibicuję temu projektowi. Chcę, żeby rozwijali się tacy gracze jak Rakoczy, Myszor. To są młodzi chłopcy z dużymi możliwościami. Tak jak często zerkamy na młodzież Lecha, wymagamy dużo od młodzieży Legii, tak Cracovia ma naprawdę dwóch młodych wilków, którzy bardzo mocno się rozpychają. Chciałbym, żeby na dobre już zaistnieli i znaleźli swoje miejsce w podstawowym składzie.
Jest Konoplyanka, po którym wiele się spodziewamy, a nie wszedł jeszcze na te swoje obroty, bo przecież jest piekielnie zdolnym piłkarzem, ale nam tego jeszcze nie pokazuje. Kallman, Makuch to też napastnicy z „gol”. Jak Jacek Zieliński trafi z wszystkimi wyborami i taktyką, to Cracovia może fajnie namieszać.
Warta Poznań i Stal Mielec mogą być już pewne utrzymania?
Powiem tak. Ufam trenerowi Szulczkowi. Jest to młody człowiek i dopiero raczkujący pod względem stażu pracy w roli trenera, ale piekielnie mocno świadomy celu. Taktycznie umiejący zainfekować swój zespół, nawet na tym samym poziomie co Marek Papszun, a mam świadomość, że to nie jest łatwa sztuka. Dawid Szulczek z Warty stworzył zespół bardzo trudny dla każdego, dlatego nie mogę się doczekać inauguracji tej rundy. Ostatnio Raków piekielnie męczył się z „Zielonymi” i podobnie może być w Grodzisku, gdzie Warta lubi usypiać przeciwników. Często się śmieję, że warciarze to tacy dementorzy z Harry’ego Pottera. Tacy ludzie, którzy wysysają energię z przeciwnika. Potrafią przeszkadzać, biegać za piłką i pewnym momencie zagrać do Zrelaka, a później genialnie pilnować tego prowadzenia. Więc Wartę wypisuję w ogóle z jakiegokolwiek zagrożenia spadkiem.
Stal Mielec bez Saida Hamulicia. Na Stal patrzę tak samo jak na Wartę, czyli doceniam wpływ trenera. Adam Majewski już w poprzednim sezonie miał piękny kolorowy świat po pierwszej rundzie i totalnie inny po drugiej. Wydaje mi się, że wyciągnął wnioski i wie, jak przygotować zespół skromny, a takim zespołem była Stal Mielec w ekstraklasie. Adam Majewski często znajduje zawodnika takiego, którego inni nie widzą. Widzi w nim coś, czego inni nie dostrzegają. Już wielu piłkarzy zbudował i wzniósł ich na nadspodziewanie wysoki poziom. Bardzo jestem ciekawy Stali bez Hamulicia, ale za to z Sappinenem. Czy to będzie inny Sappinen? Czy Adam Majewski znowu uczyni go piłkarzem skutecznym, który będzie miał frajdę? Tak było przecież z Fabianem Piaseckim, który też bardzo chciał minuty, a na tej mapie napastników był gdzieś tam schowany, a Adam Majewski zrobił z niego strzelca. Podobnie może być z Sappinenem. Nie mogę tego wykluczyć.
Czyli mówiąc krótko, to są takie drużyny, w których największymi skarbami są trenerzy.
Tak. Najcenniejszą rzeczą tych klubów są właśnie trenerzy.
Miedź i Korona powinny już pogodzić się z losem i myśleć o jak najmniej bolesnym spadku I ligi?
Nie, nikt nie chce pogodzić się z takim scenariuszem.
Ale i ich sytuacja jest raczej trudna. Tym bardziej patrząc, z kim będą walczyć o to utrzymanie.
Jest arcytrudna, tak bym to ujął. Natomiast 17 kolejek pozostało. W przypadku Miedzi nawet 18, bo zaległy mecz z Lechem. Oczywiście tutaj w roli faworyta wszyscy widzimy Lecha, ale może być różnie. Tak jak w tym sezonie na wstępie, gdy „Kolejorz” grał ze Stalą Mielec i przegrał. Najważniejsze to dobrze zacząć. Miedź nie może popełnić jakiegoś falstartu w dwóch, trzech pierwszych kolejkach. Jak nie zapunktuje solidnie, to później może być ciężko, aby powalczyć. Ciekaw jestem Andrzeja Niewulisa, po tej wieloletniej przygodzie z Rakowem został piłkarzem Miedzi.
Piłkarz przesiąknięty taktyką Marka Papszuna.
Dokładnie. Dlatego Grzegorz Mokry zaprosił go do Legnicy. Andrzej wciąż chce, wciąż czuje się dobrze i może być taką wartościową postacią, takim liderem defensywy. Miedź potrzebuje defensywy ze skały, żeby się utrzymać.
Korona to projekt, który teraz będzie firmował Kamil Kuzera. To jest interesujące, czy będzie w stanie zaszczepić jakiś nowy impuls w Kielcach, bo wydaje mi się, że jest to trener, który ma podobne spojrzenie na piłkę co Leszek Ojrzyński. Korona rzeczywiście kadrowo też nie rzuca na kolana. Zasłużenie znajduje się w strefie spadkowej. Nie chcę powiedzieć mission impossible, ale będzie wielką rzeczą, jeśli „Scyzory” się utrzymają.
Czyli może być to stara Korona Leszka Ojrzyńskiego.
No tak. Fighterzy grający do samego końca.
Mamy też taką dużą liczbę dużych klubów, które będą walczyć o utrzymanie, jak: Śląsk, Jagiellonia, Zagłębie Lubin i wygląda na to, że ktoś będzie musiał podzielić los Wisły Kraków. Komu do tego najbliżej?
Tutaj bardzo trudno o wskazanie, bo Zagłębie wygląda niepokojąco pod względem punktowym. Średnia jednego punktu na mecz. Wydawało się, że Piotr Stokowiec to właściwy człowiek we właściwym miejscu. Kto jak nie on rozumie w Lubinie klimat i wyciągnie Zagłębie z tej strefy zagrożenia spadkiem. Tak się nie stało. Teraz jest Waldemar Fornalik. To jest nieprawdopodobne, że po końcówce w Gliwicach, która nie układała się po myśli Fornalika. Być może nastąpiło już znużenie. On zdecydował się na środowisko trudne, pewnie zadanie trudniejsze niż w Gliwicach, obarczone dużym ryzykiem, czyli misja Lubin. Coś go musiało przekonać. Może młodzież, akademia. Nie wiem, ale jak Waldemar Fornalik nie utrzyma Zagłębia, to kto to zrobi? Przypominam sobie od razu sytuację sprzed kilku lat, gdy były selekcjoner reprezentacji Polski przejął Piasta po Dariuszu Wdowczyku. Piast też był zagrożony spadkiem i naprawił sytuację, utrzymał go w ekstraklasie, a w następnym sezonie sięgnął po mistrzostwo Polski. Więc jestem zdania, że Zagłębie zostanie w ekstraklasie.
Śląsk, Jagiellonia. Tutaj odczuwałbym większy niepokój. Mam wrażenie, że Śląsk Wrocław Ivana Djurdjevica ciągle idzie takim zygzakiem po ekstraklasie. Nie może złapać takiego prostego kierunku i jest dla mnie wielką niewiadomą.
W Jagiellonii jest ta gra defensywna. Tutaj brakuje liderów. Michał Pazdan jest takim wzorem. Na pewno Jagiellonia potrzebuje Pazdana. Takiego prawdziwego, rzetelnego szefa, żeby tę grę obronną poprawić. Gual i Imaz muszą pozostać na tym takim mocnym rytmie, bo oni dali bardzo dużo „Jadze” w ofensywie, ale na pozycję w tabeli nie za bardzo się to przełożyło. A Maciej Stolarczyk z tego, co pamiętam, ostatnio to była Wisła Kraków. Ta jego Wisła grała tak trochę va banque. Tyle, ile straciła, tyle strzelała. Tutaj jednak musi być inaczej. Musi być rozdźwięk pomiędzy obroną a atakiem. Te gole muszą się pojawiać, ale defensywa musi być zabezpieczona. Dlatego o Jagiellonię mam również małe obawy.
Najgorętsze krzesełko jest w tym momencie pod Maciejem Stolarczykiem?
Maciej Stolarczyk jest pod taką baczną obserwacją. Drugim takim równorzędnym wskazaniem byłby Mariusz Lewandowski, czyli Radomiak. Tam jest mało polskich akcentów, wielu obcokrajowców. To oczywiście nie jest wina trenera, bo za to odpowiedzialni są prezesi oraz dyrektor sportowy, ale odpowiedzialność spada na trenera. Więc jak Radomiak źle wejdzie w rundę i zbliży się do strefy spadkowej, to może być różnie. Nie wiem, jak to finansowo wygląda, może to trochę ratuje trenera Lewandowskiego, bo zdaje się, że w Radomiu wciąż wypłacają pensje Dariuszowi Banasikowi.
Wspomnieliśmy trochę już o Śląsku, ale nie ma Pan wrażenia, że Śląsk to taka drużyna trochę nijaka? Ivan Djurdjević jest już gotowy na przejęcie tak dużego projektu i wyprowadzenie Śląska Wrocław z wieloletniego kryzysu?
Jest wiele składowych na to, że Śląsk jest tam, gdzie jest. Brak inwestora, brak sponsora, jakaś taka wpływowa rola miasta w klubie. Nie wiem, czy to decyduje o tym, że trochę tej autonomii brakuje trenerowi i dyrektorowi sportowemu. Taki impas widzę w tym klubie. Bardzo kibicuję Ivanowi Djurdjeviciovi. Wiem, że jest to charakterny człowiek, silna osobowość. Wypracował swoją pozycję w I lidze. Poszedł taką naturalną drogą, czyli najpierw I liga, teraz przyzwyczaja się do ekstraklasy. Śląsk jest na pewno klubem, który nie będzie mógł specjalnie liczyć na wsparcie kibiców. We Wrocławiu nigdy nie będzie wysokiej frekwencji. Taka trochę szarzyzna na wstępie tej rundy, gdy mamy zimę i z tym dopingiem może być różnie.
To jest wielki klub. Dla mnie to jest wielki klub, ze wspaniałą historią, dziedzictwem, z tożsamością i w związku z tym dużą odpowiedzialnością za to trenera. Jestem ciekaw Exposito, bo jestem ciekaw, kto będzie strzelał gole dla Śląska. Czy Exposito dalej ma w głowie Śląsk Wrocław, czy myślami jest już w innym klubie. Na pewno muszą mieć liderów na boisku. Takich liderów mają Lech, Legia, Widzew, nawet te mniejsze kluby jak Warta Poznań.
Takich charakternych ludzi.
Tak. Nawet obcokrajowców, którzy mają świadomość powagi sytuacji. Polaków i obcokrajowców, którzy mają świadomość powagi sytuacji. Jeśli oni obudzą w sobie taką postawę, że to nie tylko trener, ale my też musimy wziąć się w garść i odpowiadać za tę markę, jaką jest Śląsk Wrocław, to wówczas ta runda może być przyzwoita. Jeśli tego zabraknie, to Śląsk będzie mocno zagrożony spadkiem.
Trener Vuković ma dużo do udowodnienia w Gliwicach, ale też wiele do stracenia. To będzie taka weryfikacja jego warsztatu, a sytuacja w Gliwicach wcale nie jest łatwa.
No tak, ale wydaje mi się, że trudniejsza była sytuacja w poprzednim sezonie, kiedy wziął się za misję na skraju beznadziejności, czyli utrzymanie Legii Warszawa. Gdy odchodził Czesław Michniewicz, to już były zgrzyty. Później Marek Gołębiewski bez doświadczenia ekstraklasowego starał się wyprowadzić Legię na prostą, ale to się nie powiodło. Potrzeba było więc naprawdę odważnego człowieka, w pewnym sensie nawet szalonego, żeby podjął się tego zadania, i trener Vuković poprzez swój silny charakter, takie legijne DNA dotarł do piłkarzy. Znalazł właściwy korytarz i wyprowadził Legię z kryzysu.
Nie wiem, czy w Gliwicach będzie łatwiej, ale on wie, o co chodzi w realizowaniu takiego zadania. Byłbym jednak spokojny o Piast, widząc, jakich ma piłkarzy. Zaczynając od bramki i Frantiska Placha, który przedłużył kontrakt. Czerwiński z Mosórem to naprawdę dobrzy piłkarze jak na ekstraklasę. Wchodząc w drugą linię z Kądziorem, który jeśli jest zdrowy, to robi liczby jak mało kto. Jeszcze jest Wilczek, na którego liczę, że będzie strzelał gole. Tak że w każdej formacji jest jakiś porządny piłkarz, któremu Vuković może zaufać. Trener Vuković potrafi też tak ustawić zespół, żeby wielu bramek nie tracił. Jak będzie miał skutecznego napastnika, to Piast spokojnie ten ligowy byt opanuje.
Czyli może być to taki pragmatyczny Piast. Nastawiony na utrzymanie.
Tak. Nie spodziewałbym się takiej zuchwałości i gry naznaczonej dużym posiadaniem piłki, dominacją i finezyjnymi akcjami. W takich sytuacjach ważne są konkrety, żeby strzelić pierwszemu gola i później przypilnować wyniku.
Czyli kto spadnie?
Nie chciałbym tak konkretnie wskazywać. Natomiast wydaje mi się, jeżeli mielibyśmy szukać drużyn, które najmocniej zagrożone są spadkiem, to wskazałbym na Koronę, Miedź, Śląsk, Jagiellonię i Radomiak. Ta piątka.
Wygląda więc na to, że jedna z tych wielkich firm spadnie, a zatem I liga będzie za rok ciekawa.
Już jest tam kilku ekstraklasowych graczy. Klubów z bogatą przeszłością. Klubów, których miejsce powinno być w ekstraklasie, ale z różnych powodów są piętro niżej.
Kto okazał się królem polowania na rynku transferowym?
Na razie chyba nic specjalnego się nie zadziałało, żeby kogoś gloryfikować w ten sposób. Chyba Pogoń Szczecin, ale to trochę tak dajemy nagrodę awansem. Muszę zobaczyć Koutrisa i Wahlqvista. Ich przydatność do zespołu. Jeśli rzeczywiście okażą się graczami na pierwszy skład i szybko złapią przekaz Jensa Gustafssona, to będę bił brawo Dariuszowi Adamczukowi. Na razie jeszcze się wstrzymam.
Poznaliśmy ostatnio nowego selekcjonera. Komu Fernando Santos powinien bacznie się przyglądać w PKO Ekstraklasie?
Michał Skóraś, bo miał świetną rundę. Miał rundę życia. Świetnie zastąpił Jakuba Kamińskiego w sensie skrzydłowego, który tyle daje. Miał kilka naprawdę efektownych występów w europejskich pucharach. Nagroda za to, czyli mundial i też cenne minuty na nim. Tak że w takim świecie marzeń znalazł się Michał Skóraś i mam nadzieję, że będzie dalej utrzymywał tak wysoką formę. Nie wykluczałbym jeszcze Polaków ze Szczecina, czyli Kamil Grosicki, który mimo już takiego dużego doświadczenia zgłasza swoje aspiracje do kadry. Damian Dąbrowski to także nie jest gracz, którego skreślam. Miał świetną rundę, dołożył gole z dystansu. Jest piłkarzem nieocenionym dla Pogoni i myślę, że te myśli o kadrze wciąż siedzą w jego głowie.
Co do Legii Warszawa, to na pewno Maik Nawrocki. To jest bardzo zdolny środkowy obrońca. Bardzo zdolny chłopak. Legia ma takie dwa największe aktywa, w sensie dostarczenia dużego wpływu do kasy klubu. To są właśnie Maik Nawrocki i Kacper Tobiasz. Kacper Tobiasz w kadrze to oczywiście melodia przyszłości, ale Maik Nawrocki przy okazji dobrej rundy i zdrowia jak najbardziej powinien być pod lupą selekcjonera.
Ten sezon jest wyjątkowy. Ta runda będzie wyjątkowa ze względu na przerwę mundialową. Różnie kluby do tego podeszły. Wydaje się, że to taka operacja na otwartym sercu dla sztabów drużyn. Będzie miało to jakieś większe znaczenie na przygotowanie fizyczne poszczególnych drużyn i dysproporcje w przygotowaniu drużyn do tej rundy?
Czy będzie dysproporcja? Myślę, że takie coś nie powinno mieć miejsca. To jest w pewnym sensie coś nowego. To jest wyzwanie dla trenera, dla sztabu, dla ludzi odpowiedzialnych za przygotowanie motoryczne w poszczególnych klubach. Dzisiaj ten monitoring wysiłku, możliwości poszczególnych piłkarzy jest tak rozwinięty i wnikliwy, że nic nie powinno się wymknąć spod kontroli. Też pewnie mogą być różne sytuacje, czyli dwie pierwsze kolejki przeciętne, a później drużyny nabiorą rozpędu. Albo na odwrót. Ktoś bardzo dobrze zacznie, a później będzie wyglądał słabiej. Ale to wiele czynników się na to składa. Nie tylko wydolność, fizyczność, motoryka, ale mentalność, głowa, odporność na stres, gra pod presją. Jest wiele składników. Ale tak, to jest coś ciekawego, bo to jest coś nowego. Ta pierwsza kolejka będzie już jakąś podpowiedzią, kto jak przygotował się do restartu sezonu.
Bardzo dziękuje za rozmowę i poświęcony czas.
Również bardzo dziękuje.
Rozmawiał: Kacper Kozłowski