W najważniejszych rewanżowych i decydujących spotkaniach Ligi Europy rozgrywanych dzisiaj PSV Eindhoven rozgromiło na własnym stadionie czarnogórską Zetę aż… 9:0! Zdecydowanie mniejszym stosunkiem bramek rywala odprawiło dziś Newcastle, które również zagra w tegorocznej Lidze Europy. Problem z tym zaś miał Trabzonspor, który sensacyjnie odpadł!
Cóż można napisać o meczu, w którym pada taki wynik? Wypada nam tylko wymienić nazwiska strzelców goli, bo wiadomo, że dzisiejsi gospodarze nie dali kompletnie żadnych szans swym rywalom. A do bramki Czarnogórców jako pierwszy już w 5. minucie strzelił Jorgensen. Po kwadransie gry było już 3:0 dzięki trafieniom Petera van Oijena oraz Matavza, który z kolejnego trafienia i cieszył się również w 27. minucie. Na pięć minut przed końcem strzelił także Wijnaldum i do przerwy było 5:0. Po zmianie stron worek z bramkami otworzył się dopiero w 63. minucie, kiedy hat-tricka skompletował Matavz. Dzięki dubletowi z drugiej połowy hat-tricka na swoje konto zapisał również Wijnaldum, a van Oijen z kolei zdobył w sumie dublet. Warto poinformować jeszcze, że w spotkaniu tym wolne dostał Tytoń, który siedział na ławce rezerwowych.
PSV Eindhoven (5′ Jorgensen; 12′, 74′ van Oijen; 15′, 27′, 63′ Matavz; 39′, 66′, 83′ Wijnaldum) – FK Zeta 9:0
Rywalizujące z greckim PAE Atromitos Ateny Newcastle sprawiło dość dużą niespodziankę w pierwszym spotkaniu, w którym Anglicy tylko zremisowali 1:1. Murowany faworyt nie przekonał także w rewanżu. Co prawda awans wywalczył, mecz wygrał, ale mało efektownie, bo tylko 1:0. A jedyna bramka w tym meczu padła w 21. minucie po akcji Vuckicia. Co ciekawe, zawodnik ten na murawie pojawił się zaledwie dziesięć minut wcześniej, zmieniając już w 11. minucie Taylora.
Newcastle United – PAE Atromitos Ateny 1:0
1:0 Vuckić 21′
Do sensacji doszło w konfrontacji pomiędzy tureckim Trabzonsporem a węgierskim FC Videoton. W pierwszym meczu tej pary padł bezbramkowy remis. W rewanżu rozgrywanym na Węgrzech również nie oglądaliśmy żadnych bramek. Z nadzieją na trafienia oczekiwaliśmy więc dogrywki. Ale i tam żaden piłkarz nie potrafił przesądzić o losach rywalizacji. Niezbędny okazały się więc rzuty karne. Pierwsze dwie serie były bezbłędne z obu stron. W trzeciej i czwartej serii fatalnie spisali się zawodnicy tureckiego klubu. Najpierw spudłował Aydogdu, a następnie Zokora. Bezbłędni Węgrzy, wygrywając ten konkurs 4:2, mogli cieszyć się z awansu.
FC Videoton – Trabzonspor 0:0 (4:2)