Współgospodarze EURO 2008 i nasi grupowi rywale - Austriacy nie tak sobie wyobrażali swoje pierwsze zgrupowanie. Podopieczni Josefa Hickersbergera trenują teraz we Włoszech. W słońcu Sardynii, kadrowicze mieli w spokoju szlifować formę na zbliżające się Mistrzostwa Europy. Tymczasem odkąd przebywają na Półwyspie Apenińskim nie omija ich... pech, który towarzyszy im dzień w dzień.
Media nad Dunajem donoszą, że zaplanowane w dniach 11-16 maja 2008 roku zgrupowanie na Sardynii okazało się dla reprezentantów Austrii i całego sztabu szkoleniowego kompletną klapą. Piłkarzy Josefa Hickersbergera od samego początku prześladował niemały pech. Już po przyjeździe na miejsce nasi grupowi rywale zostali niemile zaskoczeni faktem, że w ośrodku, w którym przebywają nie ma żadnej sieci telefonii komórkowej. Wprawdzie jeszcze w Austrii ich szkoleniowiec kategorycznie zakazał im używania komórek na obozach przygotowawczych, ale we Włoszech miał ponoć zmienić zdanie.
Na domiar złego Austriacy zostali bez… grosza przy duszy, bowiem hotelowe bankomaty uległy awarii. Jakby tego było mało ulewy, które w tygodniu nawiedziły Sardynię skutecznie wybiły z głowy tegorocznym współgospodarzom EURO, jakiekolwiek treningi na świeżym powietrzu. Jednak nie tym martwią się austriaccy żurnaliści, którzy na miejscu wnikliwie obserwują poczynania swoich reprezentantów. Większa połowa kadrowiczów powoli zaczyna się… buntować.
Z relacji wynika, że większej ilości graczy nie podobają się ciężkie treningi serwowane przez selekcjonera. Największym utrapieniem są podobno kontrowersyjne zabiegi sztabu szkoleniowego, który swoimi metodami uprzykrza życie zawodnikom. Nieoficjalnie wiadomo, że w piątkowy wieczór Austriacy opuszczą Włochy, a następnie zakotwiczą w kraju w celu skupienia i odpoczynku. Następnym przystankiem ma być obóz Lindabrunn z udziałem wszystkich piłkarzy w dniach 19-24 maja.