Atletico zgodnie z planem


Atletico Madryt przed własną publicznością pokonało Granadę 1:0. Bramkę na wagę trzech punktów zdobył Diego Costa strzałem głową w 63. minucie. Dzięki temu zwycięstwu ekipa Simeone pozostała liderem La Liga.


Udostępnij na Udostępnij na

W środowy wieczór na Vicente Calderon lider La Liga podejmował Granadę. Faworyt był jeden – zespół Simeone, który ma przed sobą jeszcze dziewięć finałów. Gospodarze grali bez Filipe Luisa i Raula Garcii. Do składu powrócił Tiago. Goście wyszli w bardzo ofensywnym ustawieniu z trzema zawodnikami przedniej formacji: Brahimim, El-Arabim i Rikim. Mimo wszystko, trudno było przypuszczać, aby to Andaluzyjczycy prowadzili grę od pierwszego gwizdka.

Już na początku spotkania Granada pokazała, dlaczego wyszła na ten mecz aż trzema ofensywnymi zawodnikami. Szybka kontra w 6. minucie mogła skomplikować życie graczom z Madrytu. Na szczęście dla nich strzał Rikiego został zablokowany. Atletico od początku grało swoje. Najlepszą okazję zmarnował Arda Turan w 10. minucie. Strzał Turka trafił w boczną siatkę. Chwilę później „Los Rojiblancos” oddali inicjatywę i czekali na skuteczne okazje do kontry. W 20. minucie ponownie dobrą sytuację miał Turan, do którego piłkę odegrał Cristian Rodriguez. Lecz tym razem reprezentant Turcji przestrzelił i to dosyć mocno. Chwilę później Riki wpadł w pole karne gospodarzy i próbował dośrodkować, ale jego intencje wyczuł Godin.

Powoli „Los Colchoneros” zyskiwali przewagę, ale zawodnicy Granady zazwyczaj ustawiali się bardzo dobrze i przecinali, bądź blokowali strzały rywala. Sami starali się za to groźnie atakować. W 30. minucie Brahimi przyjął piłkę w polu karnym ekipy Simeone, lecz natychmiast do niego dobiegł Juanfran, który kopnął skrzydłowego Granady w łydkę. Arbiter nie zdecydował się jednak na odgwizdanie karnego. Na dziewięć minut przed końcem spotkania Brahimi oddał potężny strzał, ale futbolówka minęła bramkę Belga. Niecałe 60 sekund później piłka znalazła się w siatce Roberto po główce Tiago. Sędzia nie uznał gola, gdyż dopatrzył się przewinienia Godina. W końcówce pierwszej części spotkania zdecydowaną przewagę mieli gospodarze. Andaluzyjczycy przy swoich akcjach zostawiali zbyt dużo miejsca w środku pola, dzięki czemu Atletico mogło bez problemu przekazać piłkę z obrony bezpośrednio do ataku.

Optyczną przewagę mieli gospodarze. Stworzyli też kilka groźnych sytuacji, ale ich nie wykorzystali. Pierwsza połowa była naprawdę ciekawa. Piłka chodziła od bramki do bramki. Jedyne, czego brakowało to gole, ale na to jeszcze oba zespoły miały czas. Trochę słabo spisywał się atak gospodarzy, a brudną robotę musiała wykonywać pomoc. Natomiast goście mądrze się bronili i gdy było trzeba to groźnie kontrowali. Im z kolei brakowało szczęścia lub zimnej krwi do wykorzystania swoich okazji.

Niewiele brakowało, a goście za sprawą Murillo wyszliby na prowadzenie na początku drugiej połowy. Kolumbijczyk jednak nie trafił czysto piłki głową i nie wywalczył nawet rzutu rożnego. W 52. minucie pierwszy celny strzał na bramkę Roberto oddał David Villa. Insua dośrodkował, a Hiszpan wyskoczył ponad obroną i główkował. Golkiper Granady nie musiał nawet przemieścić się, aby złapać piłkę. Atletico starało się atakować i środkiem, i skrzydłami, ale na niewiele to się zdawało, gdyż olbrzymią pracę w obronie wykonywał cały zespół rywala. W 61. minucie po rożnym groźnie uderzył Diego Costa, ale i tutaj Roberto okazał się bezbłędny. Po kolejnym już „rogu” tym razem górą byli gospodarze. Brazylijczyk z hiszpańskim paszportem wykorzystał zamieszanie w polu karnym i za drugim razem już się nie pomylił. Golkiper gości mógł tylko odprowadzić piłkę wzrokiem.

Od momentu zdobycia bramki gospodarze mogli się cofnąć i grać swoje. Andaluzyjczycy musieli się otworzyć i uważać na zabójcze kontry „Los Rojiblancos”. Nie była to dla nich komfortowa sytuacja. Gościom nie pomagała również solidna defensywa Atletico, która zazwyczaj bez problemów rozbijała akcje rywala. W 76. minucie Gabi mógł podwyższyć wynik. Piłka bita z rzutu wolnego odbiła się od muru i dotarła do kapitana „Atleti”. Ten, bez chwili namysłu, uderzył z woleja. Roberto miał wielkie problemy z obroną tego strzału. Pod koniec spotkania piłkarze z południa Hiszpanii nie mieli już zbyt wiele do powiedzenia. W zasadzie tylko się bronili. Drużyna z Vicente Calderon ciągle nacierała. W grze gospodarzy brakowało jednak dobrego ostatniego zagrania przez co jednobramkowa zaliczka mogła okazać się niewystarczająca. Na minutę przed końcem spotkania Tiago w środkowej strefie popełnił błąd, który mógł okazać się fatalny w skutkach. Piłkę przejął Recio i zagrał w pole karne do Brahimiego, który został czysto zblokowany przez Juanfrana. Do końca meczu już się nic nie zmieniło. Atletico zasłużenie wygrało, chociaż sam wynik może sugerować, że mecz był bezbarwny. Nic bardziej mylnego. Może nie było takiego tempa jak w Premier League, ale obie drużyny szczególnie w pierwszej połowie stworzyły świetne widowisko. „Los Rojiblancos” przynajmniej do następnej kolejki są liderem.

Komentarze
~Misiek (gość) - 10 lat temu

Świetna strona z filmikami piłkarskimi, pięknymi
bramkami oraz ciekawostkami na temat footballu.
Polecam http://noznapilka.pl/

Odpowiedz
~zbychu (gość) - 10 lat temu

aha dz

Odpowiedz
~zbychu (gość) - 10 lat temu

aha spoko błąd

Odpowiedz
Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze