Już drugi rok z rzędu zespół AS Monaco zamiast przodować tabeli, znajduje się na jej dnie. Mimo beznadziejnej dyspozycji drużyny dalej wielu ludzi wierzy w ten klub. Nie ma się czemu dziwić, jego sternikiem jest jeden z najlepszych trenerów Ligue 1, a sam klub przeprowadził solidne wzmocnienia. Problemem jest to, że wraz z przyjściem tych wszystkich piłkarzy nie doszła jakość drużynowa.
Niezaznajomieni z sytuacją klubu z ubiegłego sezonu mogą dziwić się temu, co dzieje się tam obecnie. Dzisiejsza słabość jest jedynie residuum problemów właściciela klubu oraz braku wyciągniętych wniosków z zeszłorocznej klęski.
Problemy Rybołowlewa
Właściciel AS Monaco po przejęciu klubu stał się dla niego zbawieniem. Zespół z Księstwa znajdował się wtedy w straszliwym dołku. Monakijczycy dryfowali na granicy 2. i 3. poziomu rozgrywkowego, bez większych szans na powrót do elity. Rosjanin postanowił wpakować w swój nowy biznes ogromne ilości pieniędzy, co pozwoliło na powrót Monaco do grona Ligue 1, a nawet przyniosło mu mistrzostwo kraju w 2017 roku.
Kibice nieznający sytuacji panującej w klubie dalej uważają ten zespół za jednego z potentatów ligi, bazując na osiągnięciu sprzed trzech lat. W piłce nożnej czas płynie o wiele szybciej, a na przykładzie AS Monaco doskonale widać, jak wiele może się zmienić. Skład, który wówczas sięgał po tytuł mistrzowski, jest już jedynie wspomnieniem. Filary tamtej ekipy zostały rozsiane po najróżniejszych częściach Europy. Na palcach jednej ręki można policzyć kluczowych zawodników, którzy pozostali jeszcze w szeregach monakijczyków.
Jeszcze jakieś 20 takich zwycięstw, 15 pucharów i kilka aut i Dmitri Rybołowlew zapomni o rozwodzie, który kosztował go 564 mln franków szw.
— Jakub Olkiewicz (@JOlkiewicz) March 15, 2017
Monaco całkowicie zmieniło wówczas swoją politykę transferową. Przestano wydawać ogromne pieniądze na wzmocnienia, a w zamian zaczęto zarabiać na zawodnikach, którzy byli w klubie. Proces ten nie trwał długo, ponieważ w zaledwie dwa lata drużyna została niemal całkowicie odmieniona. Tak odważna decyzja nie wzięła się z kaprysu Rybołowlewa, ale raczej z braku alternatywnego wyboru. Właściciel klubu w wyniku wyroków sądów zaczął tracić coraz większą część swojego majątku, a do kas klubu zaczęła zaglądać FIFA z nowo wprowadzonymi zasadami Finansowego Fair Play.
Przy tak nawarstwiających się opałach mogła paść tylko jedna decyzja – sprzedajemy! Samo pozbywanie się największych gwiazd nie było gwoździem do trumny tego klubu. W futbolu znamy wiele przypadków zespołów utrzymujących się z oddawania swoich piłkarzy do lepszych ekip, a mimo to takie kluby cały czas utrzymują się na topie. Największą wadą Monaco okazał się brak jakichkolwiek alternatyw dla odchodzących zawodników. Ludzie powołani do klubu przez Rosjanina są jego zaufaną gwardią, ale nie mają zbyt dużego pojęcia o futbolu.
Całkowity chaos
Po wielkiej monakijskiej wyprzedaży w drużynie byłych mistrzów Francji powstała duża dziura. Aby ją zapełnić, sprowadzono wielu nowych zawodników, ale postawiono na takich, którzy jeszcze nie są rozpoznawalni i dzięki temu tańsi. Bardzo szybko okazało się to wielkim błędem. Wyniki drużyny były tragiczne. Ciągłe, nieskuteczne próby wyjścia z strefy spadkowej, kontuzje podstawowych zawodników i beznadziejna forma tych nowo sprowadzonych spowodowały ogromny spadek jakości tej drużyny i zrzuciły ich do strefy spadkowej.
Letnie okienko uratowało stan finansowy klubu, ale przysporzyło nadspodziewanych problemów na boisku. Wisienką na torcie tej degrengolady było pozbycie się Leonardo Jardima i zastąpienie Thierym Henrym tylko po to, by niedługo później prosić Portugalczyka o powrót na ławkę trenerską. Cała ta sytuacja zmusiła rosyjskich właścicieli do głębszego sięgnięcia do portfela w trakcie zimowego okienka transferowego.
Oficjalnie Leonardo Jardim wraca na ławkę trenerską AS Monaco #modanafrancje https://t.co/SPW3nfjH6e
— Paweł Wątorski (@pawel2322) January 25, 2019
Do AS Monaco przybyli zawodnicy w podobnej ilości do tej z lata, ale tym razem byli to gracze zasłużeni na europejskich boiskach. Fabregas, Naldo czy Martins mieli za zadanie wyciągnąć drużynę z dołka i dać jej utrzymanie w Ligue 1. Ta misja zakończyła się powodzeniem, ale na efekty trzeba było długo czekać i nie były one w stu procentach zadowalające.
Quo vadis?
Historia lubi się powtarzać. Dosadnie pokazuje to zespół Monaco w tym sezonie. Za nami co prawda dopiero pierwsze spotkania, ale nie widać żadnej poprawy w tym zespole. Ponownie zakupiono zawodników o międzynarodowej renomie, ale ci nie potrafią wpasować się w zespół. Władze klubu nie wyciągnęły żadnych wniosków z ubiegłej kampanii i za to dziś muszą pokutować.
https://twitter.com/sociosfcmetz/status/1162814911912841222?s=20
Leonardo Jardim jest świetnym szkoleniowcem, ale nawet on nie jest w stanie wykrzesać wiele z tego, co mu dostarczono. O klasie piłkarzy pokroju Lecomte, Aguilera i innych nabytków nie trzeba przekonywać, ale nie są oni zawodnikami, których temu zespołowi potrzeba. Przed rokiem widoczne były braki w środku obrony i pomocy monakijczyków. To właśnie te punkty potrzebowały najpilniejszych wzmocnień, a nie doczekały ich się wcale.
Do problemów AS Monaco zaliczyć trzeba także kontuzje podstawowych zawodników już na samym starcie sezonu. Bez jakichkolwiek zmian zespół czeka niechybna powtórka z rozrywki. W tym momencie nie widać dla nich żadnego inkluzywnego rozwiązania tej sytuacji. Przy aktualnym stanie znów przeprowadzane będą kolejne transfery, bez większego zamysłu, a ich jedynym celem będzie odratowanie klubu. Wszystko zwiastuje powrót chaosu w szeregach klubu i kolejny rok walki o utrzymanie.
Adrien Silva ma przejść jutro testy medyczne w #ASMonaco. Tak donosi RMC. Pogubiłem się w tych transferach. pic.twitter.com/P2PsRHW5jo
— Kamil Tybor (@KamilTybor) August 22, 2019