„Kings Party”, czyli Artur Boruc i jego pożegnanie z futbolem


W minioną środę legendarny bramkarz rozegrał swoje ostatnie spotkanie w profesjonalnej karierze

21 lipca 2022 „Kings Party”, czyli Artur Boruc i jego pożegnanie z futbolem
Mateusz Kostrzewa / Legia.com

To wydarzenie sportowe miało być swoistą klamrą zwieńczającą futbolową przygodę ulubieńca warszawskich kibiców. I w pewnym stopniu takowym było. Legia zremisowała z Celticiem 2:2, a wspomniany w tytule Artur Boruc mógł powiedzieć wzruszające „goodbye” wszystkim obecnym na stadionie kibicom.


Udostępnij na Udostępnij na

Już na wstępie trzeba wspomnieć, że wczorajsze starcie musimy potraktować raczej w kategorii eventu niż zaciekłej rywalizacji sportowej. W końcu to nie mecz miał być główną atrakcją tego wieczoru, lecz sama jego otoczka. Tak też było. Potyczka co prawda momentami była porywająca, aczkolwiek to nie ona przykuwała uwagę większości obserwatorów.

Typowy sparing?

Nie do końca. Momentami obydwa zespoły rzeczywiście wyglądały, jak gdyby rozgrywały mecz o stawkę. Szczególnie w pierwszej połowie. Jednak różnica klas momentami była aż nadto widoczna. Celtic lepiej radził sobie z operowaniem futbolówką, potrafił wychodzić z większości sytuacji, kiedy to Legia mocniej naciskała pressingiem. Tak na dobrą sprawę podopieczni Kosty Runjaicia w pierwszej części gry bazowali głównie na kontratakach, a i one nie przynosiły upragnionego skutku.

Przyjezdni nacierali, czego dowodem były dwie strzelone bramki, choć mogło być ich więcej. Legię aż trzy razy na przestrzeni kilku minut wyręczył słupek. Wymienione wcześniej gole dla „The Bhoys” można wpisać na konto stoperów stołecznej ekipy Mateusza Wieteski i Lindsaya Rose’a, gdyż popełnili oni przy nich fatalne błędy w kryciu indywidualnym. Takie zachowania nie mogą zdarzać się im w oficjalnych starciach.

Druga połowa natomiast mogła dać fanom Legii lekkie nadzieje związane z tym sezonem, bo ich zespół wyglądał lepiej. Grał odważniej, potrafił wykorzystać błędy Celticu, co idealnie obrazuje bramka Macieja Rosołka. Lecz nie wszystkie z mankamentów w grze „The Hoops” zostały wykorzystane. Wszak Rosołek kilka minut po skierowaniu futbolówki do siatki zdołał też nie trafić do pustej bramki… Gospodarze wyrównali jednak w 66. minucie za sprawą kapitalnego strzału Josue z okolic 25. metra.

Później sam mecz stracił mocno na tempie rozgrywania akcji. Można rzec, że od 70. minuty oglądaliśmy śródtytułowy „typowy sparing”. Celtic bowiem już w przerwie przeprowadził sporo zmian, zdejmując chociażby Japończyka, Reo Hatatę, który zaliczył wcześniej bramkę i asystę. Na dodatek wraz z upływem minut zaczął grać na pół gwizdka. Między innymi też dlatego Legia wyglądała obiecująco w okresie od 45. do 70. minuty.

Kosta Runjaić postanowił pójść podobną drogą, więc w wielokrotnie wymienianej już 70. minucie wprowadził sporo zmian. Zagrało kilku młodych piłkarzy, jak: Jakub Kisiel, Kacper Skibicki czy Wiktor Kamiński. Z jednej strony wnieśli oni lekki powiew świeżości, ale z drugiej nie utrzymali odpowiedniego poziomu jakości. Przez to mecz zakończył się remisem.

Mateusz Kostrzewa / Legia.com

Jak zagrał Artur Boruc?

Świętujący całą pierwszą połowę spędził na murawie. Wyglądał przez jej dłuższą część naprawdę dobrze, biorąc pod uwagę brak treningów z zespołem i problemy zdrowotne. Boisko opuścił właśnie po 45 minutach i wszedł na ostatnią, symboliczną, minutę spotkania.

Jednak to nie forma sportowa była w tym meczu najważniejsza!

Odznaczenia i piękne zachowanie

Przechodząc już do samej otoczki meczu, Artur Boruc na samym jego początku został wyróżniony kilkoma nagrodami. W skład delegacji wręczającej takie honory wchodzili m.in. Minister Sportu i Turystyki Kamil Bortniczuk, przedstawiciele Pogoni Siedlce i Legii Warszawa oraz osoby delegowane przez Celtic. Od ostatnich z nich Boruc otrzymał ikoniczny dla szkockiego klubu krzyż celtycki. „The Celts” obdarowali go także meczową koszulką bramkarską.

Co do wspomnianego zachowania legendarnego bramkarza, to trzeba wyróżnić fakt, że spełnił on składane obietnice. Przez sporą część drugiej połowy spotkania odwiedzał trybuny, aby pożegnać się z kibicami. Takie zachowanie z pewnością zasługuje na pochwałę, gdyż mógł niektórych z nich wynagrodzić za okazane wsparcie. Do tego po zakończeniu meczu wykonał okrążenie wokół całego stadionu i, mówiąc kolokwialnie, zbijał piątki z każdym obecnym w dolnej części sektorów, które osadzone są bliżej poziomu murawy.

Inne atrakcje

Trochę ich było. Klub postanowił na przykład w przerwie starcia zapowiedzieć walkę, która odbędzie się na 73. gali federacji KSW. W tymże pojedynku naprzeciw siebie staną Arkadiusz Wrzosek oraz Tomasz Sarara. Pierwszy z wymienionych zawodników prywatnie jest kibicem Legii, stąd wyjątkowe dla niego było wzięcie udziału w takim wydarzeniu. Zobaczyliśmy dzięki temu standardowe face-to-face obydwu wojowników.

Następnie sfinalizowana została akcja „Strzel karnego Borucowi”. Polegała ona na tym, że pięciu najhojniejszych uczestników aukcji, wspomagających fundację Legii Warszawa, mogła spróbować pokonać środowego „jubilata” z jedenastu metrów. Zadanie z powodzeniem wykonało dwóch uczestników, lecz ostatni z nich „zlitował się” nad Borucem i bardzo lekko posłał futbolówkę pasówką wprost w ręce golkipera. Był nim bowiem wieloletni przyjaciel Boruca Andrzej Fonfara, który podszedł do tego czysto symbolicznie!

Artur Boruc nie szczędził łez…

Nie ma w tym nic dziwnego. To było pożegnanie. Na sam jego koniec wygłosił krótką przemowę w kierunku kibiców obecnych na stadionie, intonując jednocześnie znaną wszystkim sympatykom Legii przyśpiewkę.

Dziękuję wszystkim, którzy przyszli tutaj tak licznie. Wiem, że mam dużą rodzinę… Koniec mazania się. Chciałbym, żebyśmy teraz zaśpiewali wszyscy razem – Gdybym jeszcze raz…

Fani rzecz jasna odpowiedzieli na prośbę swojego ulubieńca i stworzyli na stadionie klimat nie do podrobienia. Pożegnali swojego króla… Króla Artura.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze