Arthur Henrique Ramos de Oliveira Melo. Warto zapamiętać. W jakim celu? Zapyta wielu kibiców futbolu. Odpowiadamy: ten nieznany jeszcze pół roku temu szerszemu gronu sympatyków piłkarz będzie kreował grę Barcelony przez następne lata, a w przyszłości zostanie jej legendą. Teza odważna, ale Arthur ma wszystkie atuty, aby tak się stało.
Arthurze, kim jesteś?
Urodzony 12 sierpnia 1996 roku w brazylijskiej miejscowości Goiania karierę piłkarską zaczynał w rodzinnym mieście. Oferta w 2010 roku od Gremio Porto Alegre całkowicie zmieniła jego życie. Wychowany na farmie, nauczony szacunku do ciężkiej pracy, wyjechał do oddalonego o ponad 2 tysiące kilometrów miasta, w którym już po czterech latach miał zadebiutować w dorosłej piłce. Szansę dał mu sławny trener Luis Felipe Scolari, były selekcjoner reprezentacji Brazylii i Portugalii.
Skromny chłopak odbiegał mocno od stereotypu brazylijskiego piłkarza. Nastawiony na ciężką pracę, skupiony na sobie, nie zaprzątał sobie głowy niczym innym oprócz futbolu. Znamienny jest cytat z wywiadu, którego udzielił, wspomniał w nim o tatuażach, tak modnych wśród piłkarzy.
Koledzy myśleli o nich wiele, kiedy byliśmy młodzi, ale ja nigdy nie chciałem tatuażu. No dobra… przyznam też, że nie miałem odwagi go zrobić.
Dwa sezony wśród seniorów wystarczyły, aby zaczęły nim się interesować potężne europejskie kluby. A na przejście do Barcelony namawiał go sam Neymar. I tu znów oddajmy głos Arthurowi.
Neymar wysyłał mi wiadomości, w których zachwycał się klubem. Barceloną jako miastem do życia, zespołem, warunkami do treningów i poziomem. Pisał, że muszę tam grać.
Taka rekomendacja, a i zachwyt szefów „Blaugrany” musiały zaowocować zmianą barw klubowych. W marcu 2018 roku ogłoszono transfer. Po 35 występach w pierwszym zespole Gremio Arthur miał za kwotę 31 milionów euro przenieść się do Barcelony. Marzenia dzieciaka z brazylijskiej prowincji zaczynały się spełniać.
Xavi, wróciłeś?
Okres przygotowawczy pokazał, że Arthur wpasowuje się idealnie w styl gry nowej drużyny. Styl, który wpaja młodym adeptom futbolu szkółka FC Barcelona, La Masia. 22-latek z Goianii wyglądał, jakby grał tu od lat. Szybko przekonał do siebie trenera Ernesto Valverde. W meczu o Superpuchar Hiszpanii z Sevillą Arthur Melo wyszedł na murawę w podstawowym składzie. Zagrał potem w ligowym meczu z Gironą też w niepełnym wymiarze minut.
Spotkanie z Tottenhamem w Lidze Mistrzów pokazało, z kim mamy do czynienia. To, co wyprawiał na murawie młody Brazylijczyk, przyprawiało o zachwyt. Po jednym z jego zagrań w środku pola w sieci ogromnie popularne stało się pytanie: – Xavi, czy to ty?
https://www.youtube.com/watch?v=bxk_jduaXsQ
Sam piłkarz, pytany o porównania z Xavim, niezbyt chętnie udziela odpowiedzi. Stwierdza wręcz, że jego idolem od zawsze był Andres Iniesta, dodając, że do obu wiele mu jeszcze brakuje, ale chciałby osiągnąć kiedyś podobny poziom.
Za ocenę umiejętności Brazylijczyka niech wystarczy fakt, że Lionel Messi niezmiernie przychylnie się o nim wypowiada. Jak wiemy, bardzo rzadko się zdarza, aby król Leo kogoś chwalił.
Wszyscy zawodnicy, którzy dołączyli do nas latem, są nieźli, ale jeśli miałbym wybrać jednego, wskazałbym Arthura. Szczerze, to nie wiedziałem o nim zbyt wiele, jednak pozytywnie mnie zaskoczył. Stylem bardzo przypomina mi Xaviego.
Czy potrzeba lepszej motywacji do dalszej pracy, kiedy do tego dochodzi już teraz uwielbienie kibiców w Barcelonie?
Zafiksowany na punkcie „Blaugrany”
Sam zawodnik podchodzi do całego zamieszania wokół swojej osoby z prawdziwym spokojem. Tłumaczy, skąd u niego taka na pierwszy rzut oka łatwość w dostosowaniu się do systemu gry katalońskiego zespołu. Podkreśla do znudzenia wręcz, że Barcelonę miał w sercu od dziecka. Oglądał swoich idoli, a zagrania Iniesty ćwiczył nieustannie, pragnąc upodobnić się do legendy barcelońskich kibiców. Gdy słuchamy, jak Arthur opowiada o systemie gry, nasuwa się tylko jedno: gość jest totalnie zwariowany na punkcie klubu, który był jego marzeniem od zawsze.
Zresztą oddajmy mu głos.
– Tutaj chodzi o poszukiwanie relacji czasu z przestrzenią. Czasami jest bardzo wiele krótkich podań w tej samej strefie boiska i ludzie na trybunach dziwią się, dlaczego nie posuwamy się naprzód. W rzeczywistości staramy się oszukać przeciwnika. Kiedy po wymianie tylu krótkich podań rywal wyobraża sobie, że nic się nie dzieje, i traci czujność, wtedy szukamy innego rodzaju podania, którym otworzymy potrzebną wolną przestrzeń. Przede wszystkim musimy dużo myśleć. Trzeba wiedzieć, jaka jest twoja przestrzeń. Nie można zająć tej należącej do kolegi. Należy czekać na odpowiedni moment na włączenie się do akcji. A wszystko trzeba robić na dużej szybkości. Piłkarz musi myśleć bardzo szybko, następnie wykonywać to z taką samą szybkością przy nienagannej technice. Decyzje podejmuje się, jeszcze zanim piłka trafi pod nogi. To dlatego, że rywale już wiedzą, jak gra Barcelona. Trzeba być szybszym niż jej piłkarze. Nie mówię tylko i wyłącznie o piłce, ale również o interpretacji samej gry. Synchronizacja musi być doskonała. Im mniej miejsca na boisku, tym szybciej trzeba grać.
Po takiej wypowiedzi można zamknąć oczy i wyobrazić sobie, jak to wygląda na boisku. Muszę tutaj tak na marginesie stwierdzić, jakże inaczej brzmi taka wypowiedz o futbolu od głupot często powtarzanych przez piłkarzy różnej maści…
Szukając ciekawostek o Arthurze, dowiedziałem się, że nie mogąc znaleźć równorzędnych partnerów do gry, zaczął grać ze… ścianą. Tak, ze ścianą. Obijał piłką czy to mury domu, czy też ściany w pokoju. Jak sam twierdzi, jego technika wzięła się właśnie stąd. Technika, która teraz pozwoliła mu momentalnie wkomponować się w zespół. – Jesteś nasz – mówią kibice na Camp Nou.
Przyszłość
Trudno sobie wyobrazić, aby Arthur Melo już w niedługim czasie nie otrzymał statusu gwiazdy. Skromny, ale jednocześnie pewny swoich umiejętności piłkarz ma wszystko, aby dorównać swoim idolom. Tak, wiem, ktoś powie, że Iniesta czy Xavi byli niepowtarzalni, jedyni w swoim rodzaju. Ale dlaczego za kilka lat taki ma nie być 22-letni obecnie Brazylijczyk? Ma otwartą drogę do tego, aby dla obecnego pokolenia fanów futbolu stać się tym, kim byli jego idole z dzieciństwa.
Arthur Melo będzie legendą, bo po prostu ma to wpisane w piłkarskich genach. Będziemy się nim zachwycać, podziwiać jego zagrania. Dzięki takim zawodnikom kocha się futbol. Patrząc na jego grę, nawet piłkarski laik krzyknie: – Wow, Arthurze, jesteś wielki!