W spotkaniu 9. kolejki angielskiej Premiership Arsenal Londyn pokonał na własnym boisku Queens Park Rangers 1:0. Jedyną bramkę meczu zdobył w 84. minucie Mikel Arteta.
Obu zespołom wygrana była potrzebna niczym zbawienny deszcz spalonej słońcem ziemi. Arsenal przystępował do potyczki ze swoim lokalnym rywalem po dwóch przegranych z rzędu (wliczając mecz z Schalke), natomiast QPR w tym sezonie nie poznało jeszcze smaku ligowego zwycięstwa. Arsene Wenger, czując usuwający mu się spod nóg grunt, postanowił zaryzykować i posłał na murawę Jacka Wilshere’a, dla którego dzisiejsze spotkanie było pierwszym w Premier League od maja 2011 roku. Ponadto na prawej stronie defensywy zameldował się inny rekonwalescent, Bacary Sagna, zastępując wielce utalentowanego Carla Jenkinsona. Z kolei Mark Hughes nie zaskoczył wyborami personalnymi, a jedyną, skądinąd przykrą niespodzianką dla fanów ekipy z Loftus Road była przymusowa absencja Koreańczyka Parka Ji-Sunga, który nie zdążył wyleczyć urazu kolana.
Przez pierwsze 15 minut przewaga gospodarzy była przytłaczająca. „Kanonierzy” sprawnie operowali piłką, przeprowadzając długi, mozolnie budowany atak pozycyjny. W tym okresie Arsenal utrzymywał się przy futbolówce przez 77% czasu gry. W poprzeczkę po ofiarnym uderzeniu głową trafił Ramsey, a z dystansu szczęścia próbowali Giroud i Wilshere, jednak koniec końców Julio Cesar pozostał niepokonany.
Mniej więcej od 20. minuty napór Arsenalu zelżał, a coraz śmielej atakowali goście, w których szeregach prym wiódł Adel Taarabt. Szybkość, siła i niekonwencjonalny drybling Marokańczyka sprawiały mnóstwo kłopotów defensorom gospodarzy. Z kolei w ich szeregach najjaśniejszą postacią był Wilshere, po którego grze zupełnie nie było widać ponad rocznego rozbratu z piłką. Do końca pierwszej części spotkania niewiele się działo. Arsenal raz po raz próbował rozmontować obronę gości krótkimi wymianami podań, jednak świetne ustawienie i odpowiednia asekuracja znakomicie przeciwdziałały zapędom „Kanonierów”. Po fantastycznym pierwszym kwadransie nie pozostało śladu, a gospodarze nijak nie potrafili wypracować sobie dogodnej okazji. Do przerwy Arsenal remisował z Queens Park Rangers 0:0.
Druga połowa była równie niemrawa co pierwsza. Gra toczyła się głównie w środkowej strefie boiska, gdzie przewaga Arsenalu w dalszym ciągu była niepodważalna. Aż do zejścia z murawy wciąż najlepszym graczem w zespole Wengera był rekonwalescent Wilshere, co nie najlepiej świadczy o jego kolegach z drużyny. QPR z determinacją broniło własnej bramki, jednak przy braku inwencji ofensywnej „Kanonierów” nie było to specjalnie trudne. Dodatkowo boiskowy krajobraz został zakłócony przez kilka wyjątkowo brutalnych fauli, stosowanych zgodnie przez obie ekipy.
W 78. minucie wspaniałą okazję zmarnował Santi Cazorla. Po dośrodkowaniu z prawej strony piłkę na 11. metr wybili obrońcy gości, a tam absolutnie niepilnowany był Hiszpan, który zamiast pokonać Julio Cesara, posłał futbolówkę w trybuny. W 80. minucie jeden z wyróżniających się graczy QPR, Stephane M’Bia, nie wytrzymał napięcia i bezpardonowo kopnął Mertesackera, przez co w idiotyczny sposób osłabił swój zespół. Od tego momentu rozpoczęło się oblężenie bramki Queens Park, skonsumowane w 84. minucie, gdy Mikel Arteta z najbliższej odległości wepchnął piłkę do siatki. Do końca meczu – mimo wielu prób gospodarzy – wynik nie uległ zmianie. Arsenal pokonał na własnym boisku Queens Park Rangers 1:0.
Dlaczego Gervinho gral tylko 10 minut ?
Kurcze. Co ten QPR ma takie słabe wyniki..? Takich
zarąbistych piłkarzy mają, a grają bardzo źle.
Nie wiem może potrzebują czasu żeby mogli się
zrozumieć na boisku.. Oby szybko, bo ten zespół ma
silnych zawodników. Dawaj Queens Park Rangers nie
spadaj..!!
Może to jednak wina trenera QPR? Bo mając takich
graczy w kadrze grać tak cienko? Moim zdaniem
zarząd powinien jakoś zareagować, bo jeśli QPR
spadnie, to w Championship nie udźwignie kredytu,
który spłacają. Więc za wszelką cenę muszą
się utrzymać... moim zdaniem potrzebna jest
świeżość na ławce trenerskiej, z całym
szacunkiem dla Hughes'a.
Może Guardiola byłby dobrym trenerem. Ale wiesz
też muszą się piłkarze rozumieć, a tu prawie
wszyscy są nowi.
Arsenal coś ostatnio tylko po 1:0 wygrywa.
Przydałoby się wyższe zwycięstwo.