Argentyna czyni swoją powinność


Argentyna w 1/8 finału trafiła na Australię, która sensacyjnie zajęła miejsce nad Duńczykami. Na tym przygoda piłkarzy z antypodów jednak się kończy. Lionel Messi wraz ze swoimi kolegami po trudnych bojach zwyciężyli 2:1 i meldują się w ćwierćfinale mistrzostw świata

3 grudnia 2022 Argentyna czyni swoją powinność
elcrackdeportivo.com.ar

Mistrzostwa świata zaczęły się dla Argentyny bardzo słabo. Piłkarze z Ameryki Południowej przegrali z dużo niżej notowanym rywalem, ale na szczęście awansowali dzięki dwóm zwycięstwom (kolejno z Meksykiem i Polską). Dziś demony z pierwszej kolejki mogły wrócić, i to z podwojoną siłą. Na szali leżał bowiem awans do ćwierćfinału mundialu. To się jednak nie stało. Argentyna musiała wygrać i wygrała 2:1.


Udostępnij na Udostępnij na

Argentyna czy Australia? Niemal każdy przed meczem wskazałby jako oczywistego faworyta tę pierwszą ekipę. W końcu rozbieżność poziomu obydwu zespołów robi wrażenie – jest bowiem gargantuiczna. To potwierdziło się na boisku tylko częściowo. Argentyńczycy wygrali, ale rywale podyktowali im bardzo trudne warunki. Udało się to, co nie powiodło się na mundialu w 2018 roku – Argentyna zagra w 1/4 finału! W tej fazie spotka się z Holandią, która wygrała z USA 3:1.

Australia dobrze przygotowana

Australia w fazie grupowej pokazała wachlarz swoich możliwości. Do Argentyny można porównać Francję. Przynajmniej pod względem poziomu. W meczu z „Les Bleus” Australijczycy dali się poznać jako zespół dużo słabszy, ale nadrabiający braki zaangażowaniem i dobrą taktyką. Dobrze weszli w tamto spotkanie, bo w dziewiątej minucie prowadzili 1:0. Choć finalnie polegli aż 1:4, pozostawili po sobie pozytywne wrażenie. Z Argentyną zaczęło się, choć bez gola, podobnie. Również potrafili postraszyć pojedynczymi susami w pole karne, ale z drugiej strony, podobnie jak w pierwszej kolejce, nie szli w kompletną skrajność. Praca w obronie też była – i to tytaniczna. Przyniosła sukces w postaci długo utrzymującego się 0:0.

Imponować mogły przede wszystkim dyscyplina i sprawne przemieszczanie się do poszczególnych formacji. Widać też było, że Australijczycy wiedzieli, na kim skupiać swoją uwagę. Messi, Di Maria czy Alvarez byli skutecznie wyłączeni z gry. Australia nie chciała stać za podwójną gardą i zagrała bardzo, ale to bardzo inteligentnie, a do tego nie nudno. Ich zespół mógł się podobać. Prezentowała to, czego można się spodziewać po słabszych zmagających się z lepszą drużyną.

Messi jak za najlepszych lat

Argentyna pierwsza dokonała czegoś, co nie udało się nikomu na tym mundialu. Strzeliła Australii jako pierwsza i prowadziła 1:0. Tego nie dokonała ani Francja, ani Tunezja, ani też Dania. Drużyna z Ameryki Południowej miała niepowtarzalną szansę, aby wpaść w ekstazę wynikającą z prowadzenia jako pierwsza. Wszystko za sprawą… Lionela Messiego. To spotkanie było dla zawodnika PSG szczególne, ponieważ dziś rozgrywał swoje tysięczne zawody w seniorskiej karierze. W jubileuszowym meczu 35-latek wraz ze swoimi kolegami zareagował na problemy z rozegraniem i po dość przeciętnej połowie strzelił gola na 1:0. To jest definicja mistrzów. Możesz grać słabo, ale trzeba wygrać!

Nie jest to w sumie jedyne udane spotkanie kapitana Argentyny na mistrzostwach. Wcześniej otworzył wynik zarówno z Arabią Saudyjską, jak i Meksykiem. Tu ponownie dał potrzebny drużynie impuls. Jest dotychczas bez wątpienia najlepszym Argentyńczykiem i jednym z najlepszych piłkarzy na tym turnieju. Australia podyktowała trudne warunki, skutecznie go zastawiała, ale jedno złe przesunięcie zostało wykorzystane. Przez kogo, jak nie przez Messiego? Prawda jest taka, że to mimo upływu lat wciąż piłkarz wybitny. W dalszym ciągu prowadzi swoją reprezentację do kolejnych sukcesów. Jeżeli Argentyna wygra mistrzostwo świata, Messi po roku przerwy znów będzie postrzegany jako jeden z faworytów do sięgnięcia po Złotą Piłkę.

Argentyna awansuje dzięki błędom indywidualnym

Zaczęło się od bramki na 1:0, o której szerzej w akapicie wstecz. Mecz zaczął się podobnie do tego, który został rozegrany w pierwszej kolejce w grupie D (Australia – Francja 1:4). Mocnymi atakami i umiejętnym przesuwaniem się między strefami. Problem w drużynie piłkarzy Arnolda rozpoczął się po załamaniu jednej z formacji. Taktyka Australii jest dobra, ale nie uwzględnia zatrzymywania piłkarzy wybitnych i natychmiastowych zrywów przeciwnika. W tych okolicznościach gola strzelił Lionel Messi, a także ponad tydzień temu Adrien Rabiot. O ile ta pomyłka jest jeszcze wytłumaczalna i uzasadniona zbyt długotrwałym oraz intensywnym wysiłkiem, o tyle błąd, który prowadził do podwyższenia rezultatu na 2:0, był już kompletnym nieporozumieniem.

Argentyna po pierwszym golu poczuła krew i atakowała jeszcze bardziej zaciekle, aby utrzymać przewagę. Rywal został zmuszony do ataku i musiał się odsłonić. Wszystko można zrozumieć, ale Mathewa Ryana w 57. minucie nie. Bramkarz FC Kopenhaga zaliczył genialną fazę grupową i rozegrał bardzo dobry mecz. Z wyjątkiem sytuacji, w której dał sobie odebrać piłkę Rodrigo De Paulowi. W tak banalny sposób, mając wcześniej dużo wolnej przestrzeni, Australia niemal pogrzebała szansę na sensacyjny awans. A szkoda – grali wzorcowo.

Australia odpada, ale nie ma się czego wstydzić

Australia wygrała dwa mecze i tyle samo przegrała. Strzeliła trzy razy, a straciła, jak na potęgę rywali, dość mało goli – sześć bramek. Pokazała, że jest w stanie mierzyć się z lepszymi. Nie skuliła się przed Francją czy Danią ani dziś przed Argentyną. Była to drużyna, którą po prostu przyjemnie się oglądało. Wyniki też się zgadzały. Zresztą awans Argentyńczyków do ćwierćfinału nie był też do końca pewny. Choć zasłużony, bo „Albicelestes” przeważali i wykorzystali wszystkie niedociągnięcia rywala. Nie ma jednak wątpliwości, że Australijczycy postawili trudne warunki, za co zasługują na dozgonny szacunek i uznanie. Argentyna wygrała tak naprawdę indywidualnościami, a niekoniecznie dużo lepszą grą. Gracze z Ameryki Południowej mieli też trochę szczęścia, szczególnie w końcówce, kiedy strzał Garanga Kuola wybronił w spektakularny sposób Emiliano Martinez.

Australii więcej na mistrzostwach nie ujrzymy, natomiast na pewno zapamiętamy ją w jak najbardziej pozytywny sposób. Australia w żadnym meczu nie zawiodła, a w każdym zaprezentowała się przynajmniej poprawnie. Pokazała się jako drużyna bez kompleksów, posiadająca wielką ambicję.

Komentarze
ben (gość) - 1 rok temu

bardzo fajny artykuł

Odpowiedz
Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze