Argentyna kolejnym półfinalistą


Mecz Argentyna – Holandia był zdecydowanie największym hitem sobotniego wieczoru mundialowego. Ostatecznie po wielu emocjach i zwrotach akcji awansował zespół „Albiceleste”. To on zagra z Chorwacją w półfinale mistrzostw świata

10 grudnia 2022 Argentyna kolejnym półfinalistą
elcrackdeportivo.com.ar

Chorwacja sensacyjnie awansowała z Brazylią. Faworytem przed kolejnym meczem tego dnia wydawała się Argentyna. Jednak minimalnym. Obie drużyny dały się poznać jako reprezentacje prezentujące absolutnie najwyższy poziom, dlatego ten mecz bardzo elektryzował. Wiele emocji, liczne zwroty akcji, a wszystko zwieńczone serią rzutów karnych. Ostatecznie zespół „Albiceleste” wyszedł zwycięsko.


Udostępnij na Udostępnij na

63 mecze, tylko cztery porażki – oto bilans Louisa van Gaala we wszystkich trzech podejściach byłego trenera Manchesteru United do reprezentacji Holandii. Celowo wspomniana została akurat ekipa „Czerwonych Diabłów”. W zasadzie bowiem tylko tę przygodę w jego karierze można uznać za nieudaną. Pozostała część jego pomnika jest niemal nienaruszona. Dziś stanął przed trudnym zadaniem, ponieważ musiał zmierzyć się z Argentyną, która raczej rzadko przegrywa. Lionel Scaloni po bardzo nieudanych mistrzostwach świata 2018 przejął rozbitą Argentynę i scalał ją do kolejnych i kolejnych zwycięstw. W sumie poległ od tamtego czasu jedynie pięć razy – w 54 meczach. Komuś jednak ten bilans musiał zmienić się na gorsze. Ostatecznie górą po intensywnych 90 minutach, 30-minutowej dogrywce i serii rzutów karnych została reprezentacja Argentyny. W półfinale zagra z rewelacją tych rozgrywek – Chorwacją.

Holandia według planu, a Argentyna bezbarwna

Holandia zaczęła mecz świetnie. O ile można mieć do niej pretensje za dość słabiutką fazę grupową czy mieszaną rywalizację z USA, o tyle w meczu z Argentyną nie można było mieć już żadnego „ale” – przynajmniej na początku. Wówczas Holendrzy przeważali i choć wielu akcji nie mieli, generalnie spełniali swój główny cel. Otóż w pełni zneutralizowali Messiego, a bez niego gra Argentyny nie do końca się kleiła. Zespół z Messim na czele przypomina bardzo mocno Barcelonę pod koniec przygody obecnego zawodnika PSG w klubie. Otóż 35-latek był wszędzie, uczestniczył w każdej akcji i był prawdziwym liderem, bez którego ani rusz.

Analogicznie było w grupie, w której zdobył gola przeciwko Arabii Saudyjskiej i Meksykowi, a także w starciu z Australią w 1/8 finału. Tu przyczynił się do otwarcia wyniku po bardzo miernych w wykonaniu Argentyny minutach i dał jej jakże cenne prowadzenie.

Jak trwoga, to do…

Lionela Messiego! Powtórka z rozrywki, bo właściwie w przypadku Argentyny co mecz można pisać o tym samym. Ale nie ma o czym innym, jeżeli posiada się w swoich szeregach tak wybitnego gracza jak Messi. O nim właściwie już szerzej w poprzednim akapicie. W tym skupimy się konkretnie na geniuszu legendy argentyńskiej piłki z tego meczu.

Pięć strzałów, z czego aż trzy celne. To statystyki Argentyny z pierwszych 45 minut meczu ćwierćfinałowego. Liczby niezłe, a przecież nie od początku meczu wszystko dobrze szło. W zasadzie lepszy czas drużyny z Ameryki Południowej zaczął się dopiero po pierwszym przebłysku wspomnianego Messiego. Ten urwał się rywalowi i podał idealnie w lukę, w którą wbiegał Nahuel Molina. Zawodnik Atletico Madryt w tamtej sytuacji już się nie pomylił. Po raz kolejny sprawdza się to, że plan „antywybitny piłkarz” zwykle działa. Ta wybitna jednostka musi być jednak zabezpieczona bezbłędnie. Messi może być przez cały mecz odcięty od gry, ale wszystko tak czy siak zmieni się, jeżeli ten zaliczy jakiś moment. I tak się stało. Po przebłysku zakończonym golem obrona rywala była już naruszona, a cała Argentyna w końcu ruszyła pewnie na rywala. Taki przebieg meczu niemal od razu dawał jej awans do 1/2 finału. Tym bardziej że Holandia po tym ciosie nie wykazywała się absolutnie niczym pozytywnym. Mecz trwał jednak dalej, a nadzieja „Oranje” nie mijała (choć momentami można było odnieść inne wrażenie).

W drugiej połowie Lionel Messi nie zaprzestał i poprawił swój dorobek bramkowy strzałem z rzutu karnego. Przeciwko reprezentacji Polski nie strzelił, ale w rywalizacji z Holandią wykonał ten stały fragment gry pewnie i bezbłędnie. Z 1:0 dało się jeszcze z perspektywy „Oranje” wyjść. Przy 2:0 graniczyło to już z cudem…

Defensywa kluczem do sukcesu Argentyny

Argentyna zaliczyła wpadkę i straciła dwa gole z Arabią Saudyjską, natomiast kolejne mecze to już fantastyczny popis linii defensywnej „Albiceleste”. Zresztą ze wspomnianą Arabią trzeba powiedzieć, że straciła bramkę dwukrotnie po dokładnie takiej samej liczbie strzałów – miała dużego pecha. Kolejne spotkania to jeden strzał celny Meksyku, zero reprezentacji Polski, a w 1/8 finału dwa w wykonaniu Australii. Obrona Częstochowy to mało powiedziane. We wstępie napisałem, że Argentyna nie przegrywa. Argentyna też nie traci bramek. Mało tego, zespół „Albiceleste” w ogóle nie daje rywalom przy ich bramce dochodzić do głosu. Na tę obronę trzeba czegoś specjalnego. Nie miał tego żaden dotychczasowy ich rywal na mundialu poza Arabią, co finalnie i tak na nic nie wpłynęło.

Czy coś takiego pokazała Holandia? Właściwie poza pierwszymi 15 minutami gracze „Oranje” byli słabi i kompletnie bezbarwni. Do tej pory dali się oni poznać jako drużyna grająca może nie zawsze efektywnie, natomiast za każdym razem efektownie. Tu było inaczej, bo nie grało nic. W obronie dość elektrycznie, w pomocy ślamazarnie, a w ataku… właściwie trudno ocenić. Nie było ich widać. Nie mieli do 83. minuty ani jednego celnego strzału…

Proste środki są najlepsze

Weszli na boisko Luuk de Jong i Wout Weghorst. Ten ruch Louisa van Gaala nie był przypadkowy. Zeszła dwójka, która zawiodła, a weszła dwójka zawodników o bardzo podobnej charakterystyce. Trener Holandii wprowadził na boisko napastników, którzy cechują się przede wszystkim jednym – bardzo dobrze grają w powietrzu. Są wysocy, a skoro nie idzie w grze kombinacyjnej, zawsze można obejść to wrzutką i golem z główki. Może mało efektowne, ale najważniejsze są skutki. Tu przyniosło oczekiwane. Zmiana stylu gry sprawiła, że Argentyna zaczęła odczuwać momenty słabości.

I Holandia nagle zaczęła grać lepiej, a także pewniej. Do czego to wszystko doprowadziło? Do jednego z najbardziej niespodziewanych rozegrań rzutu wolnego w historii mistrzostw świata. W 11. minucie doliczonego czasu gry Teun Koopmeiners podał po ziemi do wybiegającego Wouta Weghorsta, który zaliczył genialne wejście. Dał dwie bramki i przedłużył nadzieję swojej ekipy na awans.

Wygrali lepsi

W dogrywce dominowała, jak można było się spodziewać, Argentyna. Podopieczni Lionela Scaloniego raz za razem starali się zmieścić piłkę w siatce, ale nic z tego nie wyszło. Po raz kolejny potrzebowaliśmy rozstrzygnięcia dopiero w rzutach karnych.

Jak one przebiegły?

  • Van Dijk strzelił ładnie, ale Emiliano Martinez świetnie obronił,
  • Pierwszy z Argentyny strzelał Lionel Messi. Dziś zdobył już gola z tego stałego fragmentu gry – tu podobnie. Spokojnie zmieścił piłkę w siatce,
  • Drugi strzał Holendrów i druga fenomenalna obrona Emiliano Martineza. Steven Berghuis został tym nieszczęśliwcem,
  • Paredes uderzył pewnie i bezbłędnie. Bramkarz bez szans,
  • Teun Koopmeiners musiał strzelić, aby utrzymać swoją drużynę w grze. To się udało. Zmylił bramkarza i przedłużył nadzieje na awans,
  • Gonzalo Montiel utrzymał dwubramkowe prowadzenie mocnym wymierzonym strzałem,
  • Bohater Holandii tu też nie zawiódł. Uderzył w przeciwny bok do tego, gdzie rzucił się w celu wybronienia bramkarz. Wout Weghorst ponownie pokonał Martineza,
  • Enzo Fernandez nie wytrzymał presji i uderzył obok bramki,
  • Luuk de Jong strzelił bez żadnych problemów. Emiliano Martinez nie był nawet blisko,
  • Emiliano Martinez już zachwycił w serii „jedenastek”, czym odkupił swoje winy za wcześniejszą bierność w meczach. Dość symboliczne było więc to, że Lautaro Martinez miał okazję, aby skończyć Holandię. Napastnik Interu mógł przełamać się po słabo przebiegającym dla niego dotychczas turnieju i to zrobił. Strzelił na tyle mocno, że żaden bramkarz nie byłby w stanie tego wybronić.

Choć Argentyna awansowała dopiero po rzutach karnych, to zrobiła to w pełni zasłużenie. Była lepsza pod każdym względem, a Holandia kompletnie zawiodła. Tylko pojedyncze lepsze momenty, szczęście i dekoncentracja w szeregach rywala uchroniły ich od wcześniejszej porażki.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze