Odkąd przybył Tuchel, wiele się zmieniło w klubie. Wrócił do łask Jorginho, na miarę talentu zaczął grać Hudson-Odoi. Warto też dodać, że znów wspaniałym wahadłowym jest Marcos Alonso, a Timo Werner się przełamał. Jednak największym wygranym zmiany na ławce trenerskiej jest on, Antonio Ruediger. Jeszcze w grudniu wszyscy żegnali Niemca, nie wróżąc mu najmniejszych szans na grę. Dzisiaj to od niego były szkoleniowiec PSG zaczyna ustalanie składu na każdy mecz.
Sądny dzień dla Niemca nastał w styczniu. Dokładnie 27 stycznia bieżącego roku. To wtedy niemiecki trener po raz pierwszy wystawił skład Chelsea na mecz ligowy. Ku zdziwieniu wszystkich środek obrony tworzyli kapitan Azpilicueta, przybyły z Paryża Silva oraz Antonio Ruediger. Zmiana ustawienia i wywrócenie hierarchii w zespole mogły szokować. Sam Tuchel tłumaczył to tym, że w tak delikatnym momencie, jakim jest zmiana opiekuna zespołu, chciał postawić na zawodników doświadczonych. Nikt wtedy się nie spodziewał, że niektórzy z nich na stałe trafią do pierwszego składu.
Here is the first Chelsea team of the Thomas Tuchel era! 📝🔵#CHEWOL pic.twitter.com/cqHQXUUmyK
— Chelsea FC (@ChelseaFC) January 27, 2021
Niechciany przez Lamparda
Kiedy Silva przyszedł do drużyny, stało się jasne, że ktoś musi odejść. Typy były dwa – Tomori i właśnie Ruediger. Choć ostatecznie zimą odszedł młody Anglik, Lampard wolał się pozbyć starszego obrońcy. W tej decyzji miały pomóc problemy zdrowotne Niemca oraz liczba popełnianych prostych błędów, kiedy już był zdrowy. To wszystko miało prowadzić do napiętych relacji pomiędzy oboma panami.
W mediach krążyły plotki, że to, co robił obrońca, było haniebne. Ponoć rozmawiał za kulisami z potencjalnymi nowymi kandydatami na trenera Chelsea, zanim klub zdążył zwolnić żywą legendę Stamford Bridge. Spekulowano również o rzekomym gnębieniu zawodników z akademii. Taki obrót spraw powodował, że ta relacja nie mogła trwać dłużej.
Sam piłkarz oczywiście wszystkiemu zaprzecza w mediach, a kiedy ktoś pyta się go o byłego szkoleniowca, odpowiada: – Każdy trener jest wyjątkowy. Rzeczy zaś, które w ostatnich dniach wypisywane były na mój temat, to stek bzdur, ja mam ze wszystkimi dobre relacje i nigdy nikogo nie gnębiłem.
Abstrahując od formy i umiejętności Rudigera. Co sądzą Czelsiaki o tym, co zrobił Lampard?
Werner i Havertz powtarzali, że Rudiger namawiał ich na transfer (pewnie po prośbie Franka), a teraz Lampard chce pozbyć się Rudigera.
Postąpił nieetycznie? pic.twitter.com/EDIfIocDZu
— Michał Małolepszy (@Wietnamczyk93) September 23, 2020
Odkurzenie starszyzny
Tak można nazwać pierwszy miesiąc pracy Thomasa Tuchela w klubie ze Stamford Bridge. Zarówno wracający Antonio Ruediger, jak i Marcos Alonso to dzisiaj jedni z najważniejszych piłkarzy w Chelsea. To oni wygryźli ze składu zawodników, którzy w pierwszej części sezonu nadawali ton działaniom… ofensywnym zespołu z Londynu. Mowa tutaj o Benie Chilwellu oraz Kurcie Zoumie. Były szkoleniowiec bardzo ufał obu piłkarzom, a ci oprócz poprawnej (indywidualnie) gry w obronie odwdzięczali się bramkami i asystami. Francuz był nawet w pewnym momencie najskuteczniejszym zawodnikiem swojej drużyny.
Niemiec jednak chciał czegoś innego. Postanowił budować drużynę od tyłu. Chciał skupić się na tym, by Chelsea przede wszystkim nie traciła bramek. To udało mu się dość skutecznie. Dowodem na to może być liczba zachowanych czystych kont. Na dziewięć meczów pod jego batutą Chelsea straciła tylko po jednym golu w dwóch meczach (z czego jeden był samobójem). To wszystko pokazuje, jak bardzo „The Blues” stali się szczelni.
Na 810 minut pod wodzą Thomasa Tuchela najwięcej rozegrał Antonio Ruediger, bo 720. Reprezentant kraju naszych zachodnich sąsiadów nie zagrał tylko w meczu FA Cup.
Antonio Ruediger i Tuchel to chemia szczęśliwa dla Chelsea
Jednak czy taki obrót spraw może nas dziwić? Przecież obecny opiekun londyńczyków chciał sprowadzić obrońcę, kiedy jeszcze trenował zespół z Paryża. Wspomina o tym Ruediger w niedawnym wywiadzie:
Rüdiger: Tuchel chciał mnie sprowadzić do PSG w lecie #ChelseaPoland #CFC #TheBlues #kanałangielski
https://t.co/JFQcqHNLko pic.twitter.com/BmokuZY81e— ChelseaPoland.com (@chelsea_poland) February 10, 2021
Zawodnik stołecznej drużyny chwali sobie współpracę z nowym szkoleniowcem, o czym przekonywał w rozmowie ze Sky Sport Germany: – Najważniejszym wrażeniem, jakie pozostawił, jest to, że wie, czego oczekuje od zawodników. Ma swoją filozofię gry w piłkę, co jest pozytywne dla wielu graczy i ma to odzwierciedlenie w ostatnich wynikach. To był dla niego bardzo pozytywny początek.
To pokazuje, w jak dużej zażyłości są obaj panowie. Widać to również na boisku. Niemiec znów jest sobą. Odzyskał komfort psychiczny, a to przekłada się na inne aspekty w jego klubie. Wszak były piłkarz Romy uchodzi za piłkarza, który ma duży wpływ na resztę zespołu. Jest człowiekiem, który umie tworzyć atmosferę w drużynie, otacza młodych piłkarzy opieką oraz dba o klub. Zainteresowanie tym, co dzieje się u niego w zespole, przejawia się chociażby pomocą przy transferach. Sam zawodnik nie ukrywa przecież, że kiedy jeździ na kadrę, rozmawia z młodymi zawodnikami i przekonuje ich do tego, że Stamford Bridge może być idealnym miejscem w ich dalszej karierze.
Ukryty „agent piłkarski”
Idealnymi przykładami są tutaj Kai Havertz oraz Timo Werner. To ponoć ich kolega z reprezentacji, a więc Antonio Ruediger opiniował tych dwóch zawodników zarządowi klubu. Sam piłkarz przyznaje, że pomógł i doradził im, aby przenieśli się do zespołu z zachodniego Londynu. Kiedy zaś zdecydowali się na przybycie, od razu wsparł ich w procesie adaptacji, pomagając w zorganizowaniu życia w nowym mieście.
Ten bardzo zdolny „agent” proponuje zespołowi kolejne działania transferowe z rynku niemieckiego. Mowa o zawodnikach mistrza Niemiec, a więc Bayernu Monachium. Ostatnio jasno w mediach zadeklarował, że bardzo dobrze zna Boatenga, Suele oraz Alabę i jeśli tylko zarząd wyrazi swoje zainteresowanie nimi, on jest w stanie odpowiedzieć im na każde nurtujące ich pytanie.
Dlatego taki zawodnik, który ma doskonały kontakt z tak trudnym pod względem charakteru szkoleniowcem, jakim jest Tuchel, może okazać się idealnym łącznikiem z bezwzględną Mariną, która prowadzi londyński klub w imieniu rosyjskiego właściciela, Romana Abramowicza.